|50|

Przyglądałam im się w ciszy przez co ta chwila mi się dłużyła. 

- O-odejdę, panie - przerwałam ciszę kiwając głową. Chciałam odejść jednak poczułam ucisk na przedramieniu. Podniosłam głowę i zobaczyłam jak trzymający mnie książę Jihoon stoi ze spuszczoną głową. Spojrzałam na niego zszokowana, ale nie próbowałam się wyrwać, bo o dziwo trzymał mnie delikatnie. Stałam spokojnie oczekując na jego kolejny ruch. Widziałam, że Soonyoung od razu zareagował mechanizmem obronnym jednak widząc wyraz twarzy księcia, odpuścił. Książę Jihoon podniósł na mnie wzrok i przez chwilę mi się przyglądał. Wyglądał jak nie ten Jihoon, który wrócił z ucieczki. Nawet nie wyglądał jak ten książę Jihoon przed ucieczką. Miał bardzo łagodny wyraz twarzy. Nie uśmiechał się, ale ta pokerowa twarz była inna niż ta z przed kilku miesięcy. 

- W-wybacz... - wymamrotał co ledwo usłyszałam. Milczałam dalej bo zszokowanie przejęło nade mną kontrolę - przepraszam... - dodał pewniej mimo to dalej się jąkał, a jego głos się trząsł - przepraszam za wszystko co ci zrobiłem... - dodał patrząc mi w oczy - przepraszam, pani - powiedział na co aż otworzyłam usta ze zdziwienia na to jak mnie nazwał. Nie mogłam w to uwierzyć... Powoli odwróciłam głowę w stronę Soonyoung'a. Ten tylko spuścił głowę. Wróciłam spojrzeniem do księcia Jihoon'a

- Panie... - tylko to udało mi się powiedzieć gdy książę puścił moje ramię

- Żałuję tego, należą ci się przeprosiny i to takie prawdziwe - powiedział - podziękowania również - dodał lekko się uśmiechając i zaczynając mówić bardziej pewnie - prawdopodobnie gdyby nie ty nie miałbym się komu wygadać - dodał spoglądając na Soonyoung'a - i za to, że mimo wszystko i tak miałaś cierpliwość i razem z Soonyoung'iem zajmowaliście się mną podczas gdy wypiłem trochę za dużo - spuścił głowę - wybacz, pani...

- Przyjmuję twoje przeprosiny, panie - odpowiedziałam po chwili ciszy. Zdawałam sobie sprawę, że z pewnością trudno było mu to powiedzieć. Zwłaszcza, że nazwał mnie oficjalnie. - Ale... obiecaj, że już będziesz milczy, nie tylko dla mnie i że ograniczysz alkohol, panie... - powiedziałam całkiem poważnie na co książę Jihoon się uśmiechnął

- Obiecuję - odpowiedział na co lekko niezręcznie sięgnęłam do jego ramienia by go przyjacielsko poklepać. Oboje się zaśmialiśmy na ten gest bo był wręcz bardzo niezręczny. Gdy chciałam spojrzeć na Soonyoung'a usłyszałam nagłe, głośne dzwony... 

Oznaczało to, że coś się działo. Nie wiedziałam co myśleć dlatego razem z resztą wybiegliśmy ze stajni... Na dziedzińcu zrobiło się tłoczno. Nie wiem czy to oznaczało coś dobrego... Miałam wręcz złe przeczucie. Gdy przekroczyliśmy próg pałacu kręcące się wokół służące były bardzo rozkojarzone. Próbowałam je wypytać o cokolwiek jednak żadna nic nie wiedziała. To na pewno nie oznaczało nic dobrego zwłaszcza, że dzwony dalej głośno biły. Szłam bardzo szybkim krokiem przez korytarz mając nadzieję, że spotkam kogoś kto by wiedział co się dzieje. Gdy przystanęłam i zdecydowałam się zacząć wsłuchiwać w harmider, usłyszałam płacz. Zdecydowałam, że pójdę w tamtą stronę. 

Niestety doprowadziło mnie to do komnaty księcia Seungcheol'a. Przed jej wejściem klęczały wszystkie nałożnice. Płakały, wręcz rozpaczały... Zaczęłam się trząść spodziewając się najgorszego. Gdy podeszłam bliżej by zajrzeć do środka zobaczyłam całą rodzinę królewską klęczącą przy księciu Seungcheol'u. Nie... to nie może być prawda... To jest żart... Tak bardzo nie chciałam by to co miałam na myśli mogło być prawdą... Ale to co zobaczyłam tylko mnie w tym utwierdziło... Ojciec Harin właśnie przykrywał twarz księcia Seungcheol'a białym materiałem podczas gdy jego dłonie widocznie się trzęsły... Momentalnie zaczęłam płakać przykrywając usta dłonią. Poczułam jak moje nogi zamieniają się w watę przez co upadłam na kolana czując jak łamie mi się serce

- Pani... - usłyszałam tylko głos, którego nawet nie rozpoznałam przed tym jak już nic nie czułam. 

Zemdlałam. A książę Seungcheol zmarł...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top