|44|

Szłam korytarzem pałacu. Chciałam wyjść w końcu z komnaty ponieważ na dworze znów panowała śnieżyca. Dlatego po protu szłam przed siebie. Soonyoung szedł za mną aktualnie w milczeniu. Stwierdziłam, że usiądę na ławce znajdującej się na korytarzu. Miałam już ją w zasięgu wzroku gdy nagle zza zakrętu wyszedł książę Jihoon. Zwolniłam zaczynając mu się przyglądać. Znów był sam. Szedł powoli, a wzrok miał wypełniony pustką.

- Stało się coś, panie? - wyjął mi z ust pytanie Soonyoung. Książę Jihoon przystanął gdy nas wymijał. Spojrzał na Soonyoung'a. Przyglądał mu się chwilę jednak ponownie zaczął iść

- Nie pytaj jak cię to nie obchodzi - powiedział. Spojrzeliśmy po sobie lekko zdziwieni. Lekko się zmartwiłam takim zachowaniem księcia Jihoon'a

- A jak obchodzi, panie! - odpowiedział Soonyoung podniesionym głosem. Książę Jihoon zatrzymał się na te słowa.

- Mówisz tak bo mogę ci coś zrobić - skomentował powoli odwracając się w naszą stronę - nie obchodzi cię to i przynajmniej nie powinno - dodał stając przed nim

- Odpuść - westchnęłam dotykając klatki piersiowej Soonyoung'a by go odepchnąć

- Mam ci przypomnieć twoje słowa!? - spojrzał na mnie, a ja zmarszczyłam brwi - że na przykład byłaś sama i pojawiła się osoba co przywróciła twój uśmiech... - dodał takim samym tonem przez co milczałam - Nie wiem czy panie zdajesz sobie z tego sprawę... ale też potrzebujesz takiej osoby - powiedział dalej dość głośnym tonem wracając wzrokiem do księcia Jihoon'a - Wiem, że gdzieś tam masz uczucia - mówił pokazując na niego - może tą osobą będę ja, może książę Wonwoo, może twoja przyszła żona - wymieniał, a ja nie mogłam wyjść z podziwu, że odważył się mówić do niego takim tonem - potrzebujesz kogoś i nie wmawiaj mi, że nie - mówił dalej na co spojrzałam na twarz księcia Jihoon'a. Patrzył na Soonyoung'a z nienawiścią, ale co mnie zszokowało to, że patrzy na Soonyoung'a przeszklonymi oczami... Po chwili po jego policzku spłynęła łza na co poczułam dziwny dreszcz - przestań, panie zgrywać wilka i zabójcę bez serca bo tak nie jest - mówił dalej - i to jest na to dowód... - dodał spokojniejszym głosem sięgając dłonią do jego policzka wy wytrzeć kolejną łzę. Ja tylko stałam i się temu przyglądałam. Nie wiedziałam co powiedzieć jak zareagować i czy w ogóle powinnam się odzywać... Zapadła cisza. Trwała ona jakiś czas. Bałam się odezwać i nawet nie wiedziałam co bym mogła powiedzieć by ją przerwać

- Odejdź Hasoo - powiedział książę Jihoon dalej nawiązując kontakt wzrokowy z Soonyoung'iem. Spojrzałam na Soonyoung'a jednak ten dalej patrzył a księcia.

- Będę w swojej komnacie - wyszeptałam wymijając Soonyoung'a. Miałam myśli by stanąć za rogiem i na wszelki wypadek zostać. Bądź chodź trochę podsłuchać... Ale stwierdziłam, że jednak zostawię ich samych. Skoro pijane słowa to trzeźwe myśli może książę Jihoon wręcz chciałby zaufać właśnie Soonyoung'owi.

Siedziałam na moim łóżku czytając kolejną książkę od księcia Wonwoo gdy do mojej komnaty wrócił Soonyoung. Spojrzałam na niego zmykając książkę. Zżerała mnie ciekawość chociaż nie powinna.

- I...? - spytałam powoli wstając by do niego podejść - jeśli nie chcesz to nie mów - dodałam spokojnie po chwilowej ciszy. Soonyoung miał smutny wzrok wypełniony pustką. Nigdy go takiego nie widziałam... - zrobił ci coś? - spytałam lekko zaniepokojona gdy podniósł na mnie wzrok. Pokiwał przecząco głową

- Nie... - wymamrotał - nie martw się - dodał uśmiechając się. Uspokoiło mnie to lekko - j-jego służąca się zabiła... - westchnął po chwili - teraz już nie ma nikogo - dodał na co aż zakryłam usta zszokowana. - D-dużo się zwierzał, ale lepiej niech to zostanie między nami...

- Jasne, jasne... - odpowiedziałam prawie od razu. Rozumiałam, że książę Jihoon musiał się komuś zwierzyć i to z siebie wyrzucić, ale żeby nikt inny się o tym nie dowiedział. A Soonyoung jest osobą godną zaufania. Zrobiłam krok w jego stronę by móc się w niego wtulić. Soonyoung objął mnie prawie od razu. Po chwili trwania w uścisku usłyszałam jak chłopak pociąga nosem na co się odsunęłam by na niego spojrzeć. Po jego policzkach spłynęło kilka łez. Nie wiedziałam co myśleć... Czy stało się tam coś złego czy tak bardzo wzruszył się tą rozmową...

- Już wiem co Harin w nim widzi - powiedział sięgając dłonią do policzka by go wytrzeć. Uśmiechnął się, a ja sięgnęłam dłonią by wytrzeć jego drugi policzek. Zyskując tym odpowiedź na zadane przez siebie chwilę temu pytanie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top