|39|

Nie wiem czy obawiałam się bardziej rozmowy z Soonyoung'iem czy tego... Rozmowy z księciem Wonwoo... Unikał mnie i tego byłam pewna... I to mnie bolało najbardziej. Nie widziałam go od zebrania... Nie przyszedł po książkę... Ja nie miałam odwagi iść do niego po kolejną... Teraz też nie mam, ale ta cząstka odwagi jest większa niż wtedy. Dlatego pod tym pretekstem poszłam do komnaty księcia Wonwoo. 

Jego służąca zapewniała mnie, że go w niej nie ma. Ja jednak nie byłam tego taka pewna... Mógł jej powiedzieć, że nie chce mnie widzieć. Stanęłam i przez chwilę wpatrywałam się w drzwi próbując rozszyfrować cienie. Czy się ruszają, czy nie. Czy służąca mnie okłamała, czy nie. Czy uda mi się coś usłyszeć, czy nie. Jednak nic nie widziałam i nic nie słyszałam. Gdy spytałam się gdzie poszedł zapewniała mnie, że nie wie bo wyszedł bez słowa.

- Przekaż mu to - powiedziałam podając jej książkę

- Dobrze, pani - kiwnęła głową odbierając książkę. Odeszłam z zamiarem szukania księcia Wonwoo dalej. 

Szłam korytarzami. Przemierzałam piętra i rozglądałam się po balkonach. Patrzyłam na budynek biblioteki, na dziedziniec nawet poszłam do ogrodów królewskich. Nie widziałam go... Nie wiedziałam gdzie mogłabym go jeszcze szukać... Gdzie on mógłby pójść... Jedyne miejsce jakie przyszło mi do głowy, które znałam jeszcze, i w którym byłam to łaźnie królewskie... Ale one nie były w jego stylu... Mimo to jeśli nie sprawdzę to nie będę miała pewności. 

Weszłam do łaźni królewskich zastając widok taki jak ostatnio. Jedyną różnicą były krzaki pokryte warstwą śniegu. Gdy stanęłam na drewnianych belkach poczułam ciepło, które otulało moje zmrożone ciało. Rozglądałam się powoli wsłuchując się w szumiącą wodę. Wtedy go zobaczyłam. Siedział oparty o ścianę źródeł w połowie przykryty wodą. Miał zamknięte oczy, głowę odchyloną i opartą o krawędź. Uśmiechnęłam się pod nosem ciesząc się, że go znalazłam. Jednak potrwało to ułamek sekundy po wiedziałam co mnie teraz czeka. Przez dłuższy czas milczałam bojąc się odezwać jednak już tak dłużej nie mogłam...

- Panie... - wymamrotałam podchodząc bliżej schodów prowadzących do wody. Książę powoli otworzył oczy odwracając głowę w moją stronę

- Zostaw mnie samego - powiedział ozięble 

- Panie...

- Powiedziałem coś! - odpowiedział zirytowany wracając do poprzedniej pozycji. Milczałam przez chwilę. - Czego chcesz jeszcze?! - krzyknął nagle, uderzając pięściami o wodę. Wstał patrząc na mnie.

- Przepraszam - wyszeptałam czując jak po policzkach spływają mi łzy. Tylko to udało mi się powiedzieć bo nagle mówienie stwarzało mi trudność

- To nic nie zmieni - stwierdził idąc w moją stronę. Miał na sobie tylko zawiniętą dolną część szaty -  Seungcheol ma co chce, ty masz tutaj kolejnego następcę tronu - powiedział wskazując na mój brzuch - czego chcieć więcej - prychnął ironicznie, ponownie uderzając w wodę. Wyszedł z wody dość agresywnym krokiem. Sięgnął po szatę i odszedł. 

Przez chwilę stałam patrząc się na taflę wody. Nie umiałam już powstrzymać łez. Bez żadnej nadziei odwróciłam się z zamiarem wrócenia do komnaty. Zrobiłam pierwszy krok podnosząc wzrok. Przede mną stał owinięty w szatę książę Wonwoo. Przestraszyłam się lekko co spowodowało, że straciłam równowagę. Nie wpadłam do wody tylko dlatego, że książę Wonwoo mnie złapał. Serce zaczęło mi bić jak szalone gdy patrzyliśmy sobie w oczy.

- Pieprzyć... - wymamrotał ułamek sekundy przed wbiciem się w moje usta. Chwilę mi zajęło by doszło to do mojej świadomości. Oddałam pocałunek przymykając oczy i czując jak się rozluźniam. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz na do sięgnęłam dłońmi delikatnie do twarzy księcia Wonwoo. Nie wiem ile to trwało. Pewnie chwilę... ale dla mnie to była wieczność. Najpiękniejsza wieczność w moim życiu... Myślałam, że to wyjątkowe uczucie. Tylko z księciem Seungcheol'em. Myliłam się... W pewnym momencie zabrakło mi tchu przez co się odsunęłam przerywając pocałunek... - czemu nie potrafię cię nienawidzić? - wyszeptał opierając czoło o moje

- Zmarzniesz, panie - wymamrotałam podchodząc bliżej niego by się w niego wtulić. Wyszedł właśnie z gorącej wody na mróz.. - zachorujesz... - dodałam czując jego zimne ciało. Zaczęłam gładzić dłońmi jego plecy by tarciem spowodować ciepło. 

- To chodźmy... - odpowiedział zaczynając mnie prowadzić z powrotem do budynku. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top