|30|
Chwilę temu wyszłam z komnaty kierując się na dziedziniec gdzie niedawno skończył trening Soonyoung. Chciałam wyjść w końcu na świeże powietrze. A akurat świeciło dziś słonce i wiatr nie był mocny. Na dziedzińcu kręciło się jeszcze sporo strażników. Wzrokiem szukałam Soonyoung'a jednak moją uwagę przykuł strzelający z łuku książę Hansol. Oznaczało to, że gdzieś tu musi być też Harin. Na samą myśl uśmiechnęłam się pod nosem. W końcu gdy zobaczyłam Soonyoung'a rozmawiającego z dwoma innymi strażnikami przystanęłam bliżej niego czekając aż skończy. Przyglądałam mu się z boku do momentu, w którym nie zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o drewnianą belkę budynku czując jak zaczyna mnie kręcić w żołądku. Starałam się oddychać głębiej jednak zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze... W momencie zwymiotowałam przed siebie na śnieg. Odetchnęłam jednak znów mną szarpnęło.
- Hasoo! - usłyszałam głos Soonyoung'a. Poczułam jego obecność przy mnie
- Spokojnie... - wymamrotałam - już jest dobrze - dodałam patrząc na buty. Starałam się oddychać nosem by znów to się nie powtórzyło...
- Harin! - krzyknął czym z pewnością zwrócił uwagę osób, które się tu znajdowały. Strażników już było kilkoro, ale wciąż była tu cała świta księcia Hansol'a. Podniosłam wzrok na Soonyoung'a spotykając się z jego spanikowanym spojrzeniem. Spojrzałam w stronę Harin, która patrzyła na księcia Hansol'a ten jednak przyglądał się mi. Niewiele po tym obok mnie pojawiła się Harin.
- Co się stało?! - spytała
- Wymiotowała - odpowiedział Soonyoung
- Wracajcie do komnaty - zarządziła - mój tata gdzieś tu powinien być. Pójdę go poszukać. Jeśli go nie znajdę może ja coś poradzę - westchnęła po czym odeszła.
- D-dam radę iść - odpowiedziałam spokojnie gdy Soonyoung już miał zamiar mnie podnieść - już jest okej - zapewniałam go. Bo tak było. Czułam się jakbym w ogóle przed chwilą nie wymiotowała. Mimo to i tak szliśmy powoli.
- Co jadłaś? - spytał
- To co zawsze - powiedziałam - nic specjalnego - dodałam na co Soonyoung przystanął stając przede mną. Chwycił w dłonie moje policzki zaczynając mi się uważnie przyglądać.
- Nie jesteś blada... - stwierdził co chyba oboje z nas zdziwiło. Opuścił dłonie na co znów zaczęliśmy iść.
Czekaliśmy w mojej komnacie na Harin i jej ojca. Gdy weszli leżałam na swoim łóżku patrząc w sufit. Kiwnęłam głową gdy usiadł obok mnie. Zaczął mnie wypytywać czy to było częste. Czy zauważyłam jakieś zmiany w moim trybie życia. Czy w ogóle czuję się dobrze... Powiedziałam prawdę. Że powiększył mi się apetyt, mam wahania nastrojów... Medyk zmierzył mi puls i wykonał podstawowe badania. Jednak jego mina gdy mnie badał a zwłaszcza brzuch wykazywała wielkie zdziwienie...
- Coś się stało? - zmartwiłam się jego miną. Mężczyzna najpierw wymienił się spojrzeniami z Harin siedzącą po drugiej stronie mojego łóżka, a później spojrzał na Soonyoung'a.
- Co się stało? - zaniepokoił się Soonyoung
- Jesteś w ciąży, pani Jung - odpowiedział wracając do mnie wzrokiem.
- C-co? - spytałam niedowierzając Rozejrzałam się po twarzach moich towarzyszy. Harin się uśmiechała zaczynając gładzić mnie po dłoni podczas gdy na twarzy Soonyoung'a było wymalowane zdziwienie.
- Jesteś w ciąży - powtórzył medyk lekko się uśmiechając - na razie odpoczywaj bo wymioty będą ci się zdarzały częściej, zwłaszcza na początku - powiedział wstając - gratuluję - dodał z uśmiechem
- Dziękuję.. i czy mógłby pan na razie zatrzymać to dla siebie - odezwałam się nagle na co cała trójka na mnie spojrzała - D-do końca badań reszty nałożnic i zebrania... - dodałam. Mężczyzna kiwnął głową przed tym jak wyszedł.
- Czemu nie chcesz o tym na razie nikomu mówić? - spytała Harin
- Bo tak będę się czuć swobodniej... Wiecie ile było zamachów na kobiety w ciąży z książętami... - spytałam na co ci milczeli - no właśnie - dodałam na co moje serce ze stresu na samą myśl zaczęło mi bić szybciej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top