|26|
Dość wczesnym porankiem wybrałam się na spacer po pałacu. Od rozmowy Harin z księciem Jihoon'em nie wiedziałam jej. Wybrałam się w stronę domu służących by ostatni raz spędzić z nią czas przed powrotem księcia Hansol'a. Ostatnie dni przed tym incydentem spędzałam z nią i ten też chcę. Był to czas wracania służących z naczyniami po śniadaniu. Swojego zjadłam niewiele. Z resztą jak zawsze.
Dlatego dom służących był zapełniony tylko służbą księcia Hansol'a. Gdy podeszłam bliżej budynku zapukałam w okno do pokoju Harin dając jej znak by wyszła przed wejście gdzie też się skierowałam. Gdy wyszła od razu mogłam ocenić po jej minie, że nie dopisuje jej humor.
- Jak się spało? - spytałam gdy podeszłam bliżej
- Dobrze - westchnęła starając się uśmiechnąć
- Stało się coś? - spytałam marszcząc brwi
- Nie... - westchnęła zaczynając iść. Szłam obok niej, ale nie pytałam gdzie - wiesz... jakoś cały czas słyszę głos księcia Jihoon'a - uśmiechnęła się - ale nie ten jego piękny śpiew tylko jak krzyczał na Soonyoyng'a
- Mogłam ci powiedzieć ze szczegółami co się wtedy wydarzyło - westchnęłam z lekkimi wyrzutami sumienia
- Nie, nie - zaśmiała się - ale... wiesz co jest najśmieszniejsze? - spojrzałam na nią domagając się odpowiedzi - że to mnie do niego nie zraża... - uśmiechnęła się. Nie wiedziałam co powiedzieć... - jestem głupia - prychnęła pod nosem na co z uśmiechem objęłam ją ramieniem. Poszłyśmy dalej kierując się do biblioteki. Ponieważ pogoda była już dość mroźna zwłaszcza o tej porze.
Zajęłyśmy miejsca o dziwo przy stoliku gdzie siedział dość często książę Wonwoo. Przez chwilę rozmawiałyśmy o mało ważnych rzeczach jednak udało mi się namówić Harin by sięgnęła po książkę. Miała czas by odpocząć i nawet zaczęła narzekać, że nie ma co robić.
Siedziałyśmy w ciszy czytając książki. Harin czytała książkę, którą już dawno czytałam i według mnie z tych co czytałam jej przypadłaby najbardziej do gustu. Ja czytałam już jakiś spis osiągnięć poprzednich władców bo już nie miałam co czytać... Usłyszałam, że ktoś wszedł i nie zdziwiłoby mnie to gdyby to był książę Wonwoo. Nawet o tak wczesnej porze. Jednak gdy podniosłam głowę zobaczyłam jak na przeciw Harin siada książę Mingyu. Zdziwiłam się, że go tu zobaczyłam, ale nie umiałam ukryć uśmiechu.
- Tak wcześnie cię ciągnie do książek? - spytał z promiennym uśmiechem na twarzy czym odciągnął i Harin od lektury. Obie kiwnęłyśmy głową witając się z nim. - Wiesz, że dzieci cię polubiły? - odezwał się
- Naprawdę? - uśmiechnęłam się - I tak nie byłam z nimi długo
- A i tak wypytują jak tam przychodzę - Mówił a ja zauważyłam, że już dawno na mnie nie patrzy. Przyglądał się Harin, która wróciła do książki. Nie odzywałam się przez chwilę. Jednak księciu Mingyu nie zrobiło to większej różnicy. Chyba Harin była dla niego bardziej interesująca niż rozmowa ze mną. Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłam... Widzę ten błysk w jego oczach na co mój uśmiech tylko rośnie - Mówiły, że jesteś bardzo ładna - mamrotał dalej patrząc na Harin. Śmiałam się tylko cicho. Ciekawa byłam czy jakbym wyszła to by to zauważył. Jednak szturchnęłam lekko w ramię Harin. Spojrzała na mnie wyczekując jednak odwróciła głowę w stronę księcia, który wciąż się jej przyglądał. Uśmiechnął się lekko niezręcznie po czym odwrócił głowę w moją stronę.
- P-powinnam chyba już wrócić do domu... - odezwała się wstając.
- Faktycznie lepiej żebyś tam była gdy przyjdą damy - odpowiedziałam. Gdy wyszła zajęłam jej miejsce by usiąść na przeciwko niego. Ten odprowadzał Harin wzrokiem. - Mingyu... - zawołałam go na co ten spojrzał na mnie od razu.
- Tak? - odpowiedział jakby nigdy nic
- Dwie sprawy... - zaczęłam - Czemu mi nie powiedziałeś, że zadużyłeś się w Harin?- uśmiechnęłam się
- C-co? Niee... - prychnął na co spojrzałam na niego znacząco
- Niee... W ogóle... Omamy mam - śmiałam się
- No dobra... może trochę - westchnął. Uśmiechnęłam się, mimo że było mi go skoda. Jej serce skradł książę Jihoon. Nie wiem czy to wie...
- Wiesz, że-...
- Wiem - przerwał mi - że woli Jihoon'a - westchnął
- Skąd?
- To... jak na niego patrzy... i jak ryzykowała by przyglądać się jemu i Hansol'owi gdy strzelali... Nawet nie starała się tego ukrywać. Nie patrzyła na ziemię tylko ewidentnie na niego - mówił czym mnie zdziwił. Harin kurczliwie trzymała się zasad... od zawsze - Nie wiem czy w ogóle obaj na nią zasługujemy... - westchnął spuszczając głowę
- Nie gadaj bzdur... Jesteś najprzystojniejszy z nich wszystkich, najwyższy, najlepiej zbudowany i z największym sercem do poddanych... - wymieniałam sięgając ręką by złapać go za dłoń - zasługujesz na nią i na każdą dziewczynę, do której poczujesz coś więcej - mówiłam co myślałam. Podniósł głowę lekko się uśmiechając. - Bądź jak Soonyoung - zaśmiałam się po chwili - on na żadną dziewczynę nie zwraca uwagi - dodałam
- Poza tobą
- Bo jest moim strażnikiem i nie ma wyboru! - śmiałam się gdy zauważyłam, że też się uśmiecha. Posłał mi dziwne spojrzenie, którego znaczenia nie umiałam rozszyfrować.
- Uwierz nawet gdyby miał to by na ciebie zwracał uwagę - śmiał się
- Czemu? - zmarszczyłam czoło. Książę chwilę milczał
- Bo... jest ciebie pełno w pałacu - zaśmiał się spuszczając wzrok - trudno byłoby ciebie nie zauważyć
- Dobra - pokręciłam głową - teraz druga sprawa... - mówiłam i nie zdawałam sobie sprawy, że dalej moja dłoń spoczywała na jego - Wiesz pojechałam znowu dalej, za to miejsce z fontanną... i w skrócie mówiąc dojechałam do pola słoneczników. Co prawda były już przekwitnięte bo mamy prawie zimę, ale chodzi mi o jedną rzecz...
- Jaką? - spytał z zainteresowaniem
- Pomyślałam wtedy o tej wsuwce do włosów - mówiłam - bo wiesz miała słonecznik, ale to nie wszystko... Rozglądałeś się kiedyś po sierocińcu? - spytałam na co ten spojrzał w sufit - na ścianie wisiał obraz pola słoneczników... - powiedziałam spokojnie. Książę spojrzał na mnie lekko zszokowany.
- Coraz bardziej tego nie rozumiem - westchnął. I ja też. Nie mam zielonego pojęcia co to wszystko może oznaczać i do czego to prowadzi. Albo leprze pytanie... Od kogo to się zaczęło?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top