9

- Może chcesz pobawić się z Ritą, co skarbie? - zapytał z uśmiechem Will, na co Alice niechętnie przytaknęła.

Choć nie chciała z góry oceniać tej znajomości negatywnie, czuła, że Rita ani trochę nie miała zamiaru się zaprzyjaźnić. Wyglądało wręcz jakby William niewiarygodnie jej się podobał, a z zazdrości o takiego przystojnego Tatusia, nienawidziła Alice.

- Pobawimy się?

- Jasne - odparła z wymuszonym uśmiechem, więc wstały od stołu i razem udały się do pokoju Alice.

- Może zagramy w...

- Masz kolorowanki? - Przerwała jej.

- Tak - odpowiedziała lekko zdziwiona, wyciągając jeszcze nienaruszone kolorowanki oraz pudełka z flamastrami i kredkami, po czym położyła je na dywanie.

- Długo z nim jesteś?

Wzięła pierwszą lepszą kolorowankę, a następnie przysunęła do siebie pudełko z kredkami.

- Od pół roku - powiedziała cicho.

- I on pozwala ci chodzić bez obróżki i w dodatku... w takich ubraniach? - Zlustrowała ją całą wzrokiem z miną wyrażającą nie tylko zdziwienie, ale też obrzydzenie.

- Tatuś dopiero wtajemnicza mnie w DDlg. Poza tym wygląd nie jest dla niego aż takim priorytetem, zwłaszcza, że zwykle chodzę w ubraniach bardziej maluszkowych - wyjaśniła spokojnie, omijając prawdę.

Alice nie tylko nie mogła wyjaśnić jej wszystkiego, ale też nie chciała tego robić. Zapewne ich związek wyglądałby inaczej, gdyby nie mieli ze sobą wcześniej takich traumatycznych przeżyć i... gdyby Will wtedy zachowywał się inaczej.

- Aaa - mruknęła, po czym zamyśliła się, wracając do kolorowania księżniczki.

- A... twój Tatuś każe ci zawsze chodzić ubranej jak little?

- Zwykle tak. Chyba, że idę do pracy, albo do jakiegoś urzędu. Obróżka jest jednak moim podstawowym elementem garderoby. Liam lubi podkreślać w ten sposób, że jestem jego. Mam właściciela i nikt inny nie ma prawa się do mnie zbliżać. Ułatwia mu to też wiele rzeczy. Jeśli chce, żebym podeszła bliżej, albo wygięła się bardziej, nie musi ciągnąć za włosy, tylko może użyć obróżki.

- Ciągnąć... za włosy... - Alice zamarła.

Rita uśmiechnęła się złowieszczo.

- Nie rozśmieszaj mnie! Nie mów mi, że nie wiesz kiedy Tatuś może ciągnąć cię za włosy. - Chichotała.

Alice poczuła ciepło na twarzy, a bicie jej serca natychmiast przyspieszyło. Próbowała to sobie jakoś wyobrazić, ale... czy to było wtedy fajne?

Po kilku kolorowankach oraz kilku litrach wypitego soku multiwitaminowego, przyniesionego przez Willa, który przyszedł sprawdzić jak bawiły się dziewczynki, Liam zdecydował, że nadszedł czas, aby wracać do domu.

- Tatusiu? Alice zaprosiła mnie na nocowanie! Będę mogła nocować u wujka Willa i Alice - wypaliła nagle Rita, patrząc maślanymi oczami na swojego Tatusia.

William spojrzał kompletnie zdezorientowany na Alice, która odwzajemniła się mu równie zdziwionym spojrzeniem, po czym rozległ się przyjazny śmiech Liama.

- Jeśli jej Tatuś się zgodzi, to na pewno! - oznajmił, po czym przeniósł spojrzenie na Willa, który natychmiast zmusił się do uśmiechu.

- Oczywiście. Zapraszamy!

- To co się mówi? - Liam szturchnął Ritę.

- Dziękuję i do widzenia! - powiedziała radośnie, a następnie pożegnał się także Liam i razem wyszli.

- Nie zaprosiłam jej na nocowanie - oznajmiła od razy Alice, bojąc się, że William będzie zły.

- Domyśliłem się. Wyglądałaś na równie zdziwioną jak ja, gdy o to zapytała - stwierdził z uśmiechem, na co Alice od razu trochę się uspokoiła. - Najwidoczniej bardzo cię polubiła.

- Tatusiu?

- Yym?

- Czy... ty nie chciałbyś, żebym nosiła obróżkę?

- Podobają ci się? - zapytał, nie kryjąc zdziwienia.

- Są... całkiem urocze, ale... jakoś nie czuję, żeby do mnie pasowały.

- To chyba dobrze, bo niestety miałem okazję czytać zły artykuł o DDlg oraz roli obróżki i od tego czasu źle mi się kojarzy.

- Dlaczego?

- Nie mówmy o tym - powiedział, wykonując jednocześnie gest negacji dłonią i zabrał się za sprzątanie, do czego dołączyła Alice.

- Tatusiu?

- Tak?

- A moglibyśmy dziś znów spróbować? Chciałabym, żebyś mnie umył - powiedziała, na co William spojrzał na nią kątem oka.

- Oczywiście, ale pamiętaj, że gdyby coś się działo to muszę...

- O tym wiedzieć. - Dokończyła za niego. - Wiem, Tatusiu. Powtarzasz się. - Zaśmiała się, tuląc się do jego pleców.

- Wolę się powtarzać niż znów cię stracić. - Chwycił jej nadgarstek i delikatnie ucałował dłoń. - Poza tym, chcę żeby to dogłębnie zakodowało się w twoim mózgu. Wielu rzeczy mogę się nie domyśleć lub nie zauważyć znaku, świadczącego o tym, że coś jest nie tak. Dlatego musisz mówić mi wtedy wprost, a w ostateczności używać hasła bezpieczeństwa.

- Wiem, Tatusiu. Pamiętam doskonale - powiedziała. - Ja... chciałabym bardzo znów spróbować... Choć... troszke się boję - wymamrotała cicho, na co Will odwrócił się w jej stronę i podniósł ją, sadzając ją na blacie, po czym stanął między jej nogami.

- Czego się boisz? - zapytał poważniejąc.

Myśl o tym, że mogła się bać tego, że ją skrzywdzi lub zrobi coś nieodpowiedniego, chyba złamałaby mu serce. W końcu byli ze sobą już tak długo i tak bardzo się starał...

- To chyba bardziej wstyd - mruknęła. - Boję się, że ci się nie spodobam i już nie będziesz mnie chciał - wyznała, spinając się oraz opuściła głowę.

Zawsze kiedy wyobrażała sobie znów tę chwilę, gdyby mieli uprawiać seks, z jakiegoś powodu zawsze na początku jej wyimaginowanemu Williamowi nie brakowało zapału... dopóki nie zdjął z niej wszystkiego. Wtedy jego mina rzedła... Momentalnie tracił pociąg, a pożądanie kończyło się w sekundę.
To ją przerażało i blokowało. Myśl, że mogłaby go nie pociągać, a w efekcie stracić go przez za małe piersi, za małą pupę, odstający brzuch, uszy, rozstępy na biodrach, skórę pozostawiającą wiele do życzenia oraz wiele wiele innych defektów, które w sobie widziała.

- Co to za głupi pomysł? - William uśmiechnął się, po czym położył palec pod jej brodą i uniósł ją lekko.

Jego oczy błyszczały, bo zdecydowanie uspokoił się na te słowa. Wstyd w końcu był czymś normalnym i zdecydowanie prostszym do pokonania niż ogólny lęk przed byciem skrzywdzonym.

Alice zawstydziła się jeszcze bardziej, bo... dla niej to wcale nie było głupie. Chyba bardziej niż samo odrzucenie, przerażał ją fakt, że William mógłby kłamać, że wszystko jest okej, a tak naprawdę zaczynać się dystansować i nie chcieć iść o krok dalej.

- Kluseczku? - Pocałował ją w nos. - Ty? Miałabyś mi się nie podobać? - powiedział z westchnięciem, nie kryjąc rozbawienia.

Liczył, że w ten sposób Alice się rozchmurzy oraz dotrze do niej, że te obawy były nie tylko głupie, ale też bezpodstawne, jednak widząc jej minę kontynuował.

- Dlaczego miałabyś mi się niby nie spodobać, co myszko? - Pocałował tym razem jej policzek. - Chyba nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo Tatuś za tobą szaleje - mruknął cicho, wprost do jej ucha. - Udowodnię ci to dosadnie, ale jeszcze nie teraz. - Wyprostował się, spoglądając na nią z uśmiechem, a policzki Alice zaczerwieniły się jeszcze bardziej. - To co? Chcesz, żeby Tatuś cię umył? - Poruszył brwiami, na co Alice przytaknęła po chwili.

***
Kiedy drzwi od łazienki zamknęły się, William niespiesznie podwinął rękawy koszuli i podszedł do wanny, aby napuścić wody.

Alice w tym czasie, wzięła głęboki wdech, a następnie zaczęła powoli zdejmować ubranie.

Stres nie ustąpił. Jej ręce drżały, a serce biło, jakby zaraz miała przystąpić do ważnego egzaminu. Jednak tym razem nie chciała stchórzyć. Ufała Willowi i bardzo chciała mu to pokazać.

Mężczyzna tymczasem napuścił wody, rozrobił pianę i w ogóle nie zwracał uwagi na Alice.

Słyszał szelest zdejmowanych ubrań, dźwięk, gdy upadały na podłogę, ale pomimo ochoty spojrzenia, walczył z tą chęcią, gdyż nie chciał spłoszyć Alice.

W końcy skończył i postanowił obrócić się, a wtedy spostrzegł kompletnie nagą Alice. Zamarł, nie mogąc powstrzymać się od obejrzenia jej szczupłego ciałka, na którym pojawiła się gęsia skórka.

Kiedy tylko zorientowała się, że Will mógł zobaczyć ją cała... a zwłaszcza piersi oraz kobiecość, zasłoniła się ze strachem.

Ferro uśmiechnął się szeroko.

- Chodź śliczna. Woda stygnie. - Kiwnął głową w kierunku wanny, więc Alice podeszła do niego na chwiejnych nogach. - Pomóc? - zapytał, a gdy przytaknęła, dźwignął ją i posadził w wannie. - Nie za gorąca?

Alice pokręciła głową. Poczuła się lepiej, gdy piana zasłoniła ją przed wzrokiem Willa. Z jakiegoś powodu wciąż czuła wstyd, ale z każdą chwilą sytuacja poprawiała się.

William zaczął od mycia głowy, co było bardzo przyjemne, gdyż nie omieszkał złożyć kilku pocałunków na jej ramionach. Czuł jakby wstąpiła w niego nowa energia, napędzana ekscytacją. Czekał długo na kolejny korok i to, że znów próbowali znaczyło dla niego naprawdę wiele.

Kiedy Will nałożył odżywkę na włosy Alice, oparł się o kant wanny i powiedział:

- Kończ mycie się i jak tylko wyjdziesz z wanny wycieramy cię szybko, nakładamy bieliznę, a potem lądujesz pod kołderką.

- Yym... Tatusiu? - Zaczęła nieśmiało.

- Tak? - mruknął, patrząc na niego wyczekująco.

- Myślałam, że umyjesz mnie całą - wyszeptała cichutko.

Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy z powodu swojej śmiałej, ukrytej prośby.

- Naprawdę chcesz? - zapytał z uśmiechem. - Wszędzie?

- Yhym. - Przytaknęła.

William z radością więc, zabrał się za mycie jej brzuszka, nóżek, zostawiając sobie strategiczne miejsca na koniec.
Kiedy jego dłoń skierowała się do piersi, spięła się, ale on jedynie szybko, bez przeciągania umył je, po czym sięgnął po żel do higieny intymnej.

Alice mimowolnie spięła się, co nie umknęło uwadze Willa.

- Zrozumiem jeśli chcesz zrobić to sama. To nic złego i tak byłaś bardzo dzielna - powiedział, ale ona chciała, żeby zrobił to on.

Jej kochany Tatuś.

- Zrób to ty - oznajmiła, więc Ferro nabrał trochę żelu na rękę, ale nim skierował ją między jej nogi, cmoknął Alice uspokajająco w policzek.

- Spokojnie. To nic strasznego i nic się nie stanie jeśli zrobisz to samodzielnie.

- Tatusiu! Ty - powtórzyła, więc William przejechał palcem po udzie swojej dziewczynki, aż dotarł do kobiecości.

Alice spięła się, ale szybko zaczęła się rozluźniać, gdy Ferro delikatnie, niespiesznie mył ją, nie spuszczając oka z jej twarzy.

Czerpał satysfakcję z tej sytuacjj. Takiej jakiej dotąd nie miał. Zwłaszcza, gdy strach zmieniał się w obcą, a przez to jeszcze bardziej zadowalającą przyjemność.

- I już - oznajmił z uśmiechem, gdy skończył. - Teraz zamykaj oczka, bo czas zmyć odżywkę.

Gdy Alice była już kompletnie czysta, William wyjął ją z wanny i od razu otoczył ręcznikiem. Wytarł dokładnie, a następnie pomógł założyć wygodną bieliznę.

Potem zaniósł Alice do sypialni, nie szczędząc pocałunków, aż do momentu, gdy wylądowała pod kołdrą.

- Kocham cię, moja ślicznotko. Jestem z ciebie niesamowicie dumny.

Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko, tuląc się do niego.

- Teraz ja pójdę się umyć. Masz dydusia. - Wręczył jej smoczka. - Jak wrócę opowiem ci jeszcze bajkę - powiedział, po czym dał Alice jeszcze jednego buziaka i sam poszedł pod prysznic.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top