43
Gorszy od poczucia wstydu, był jedynie potworny ból, który stawał się coraz większy z każdym uderzeniem. Po policzkach Alice płynęły łzy, ale kompletnie zrezygnowała z szarpania się, ponieważ nie przynosiło to żadnych skutków, a jedynie dodawało cierpienia. Była przekonana, że jej pupa będzie po wszystkim sina.
W końcu Liam opamiętał się. Rozluźnił uścisk, co Alice natychmiast wykorzystała, więc zerwała się naciągając spodnie i na drżących nogach uciekła do toalety, w której się zamknęła.
Na nowo wybuchnęła szlochem, postanawiając lekko pomasować obolałe pośladki, ale to jedynie pogorszyło sytuację.
Odwróciła się zatem tyłem do lustra i lekko opuściła spodnie. Zaszlochała jeszcze bardziej, gdy tylko zobaczyła czerwony kolor na skórze.
Teraz żałowała, że nie wzięła tam ze sobą telefonu. Miała ochotę zadzwonić do Willa natychmiast i prosić, żeby ją stąd zabrał... Ale teraz bała się wyjść z zamkniętej, bezpiecznej łazienki.
Dopiero kiedy trochę się uspokoiła postanowiła spróbować zdobyć telefon, który musiał być na dole w torbie, a następnie znów wrócić do łazienki.
Jednak, gdy tylko się wychyliła z pomieszczenia, przed nią pojawił się Liam.
- Już w porządku - powiedział, chcąc ją uspokoić, ale ona natychmiast zamierzała zatrzasnąć drzwi przed jego nosem i zrobiłaby to, gdyby nie wsunął między nie, a futrynę stopy. - Już w porządku, Aliś. Chodź. Tatuś cię przytuli. - Próbował otworzyć drzwi, ale Alice z całych sił dociskała je, aby nie mógł wejść. - Aliś? Will nie musi się o tym dowiedzieć. Chcesz, żeby był na ciebie zły? Troszkę mnie poniosło, ale mogłaś się nie wtrącać. Rita zasłużyła na karę i powinna ją dostać. Na przyszłość będziesz miała nauczkę, a teraz chodź. Tatuś cię uspokoi!
- Nie jesteś moim Tatusiem! - Wyszlochała. - Chcę do mojego Taty! Chcę, żeby Will już przyjechał!
- Alice! Masz się natychmiast uspokoić i przestać płakać! A jeśli William się dowie to gorzko tego pożałujesz! Znajdę jakiś sposób. - Zagroził.
- Nie zrobisz tego!
- To wyjdź grzecznie i ani słowa Willowi. Zrobię ci kaszkę i się powoli uspokoisz.
- Zauważy! Nie muszę mu nic mówić.
- Zrobisz tak, żeby nie zauważył. Chyba, że naprawdę chcesz oberwać i zniszczyć Willa.
- To twój przyjaciel! Nie zrobisz mu tego!
- Alice! Albo wyłazisz i trzymasz buzię na kłódkę, albo nie zawaham się tego zrobić. To ostatnia szansa.
Alice przez chwilę gryzła się ze sobą, ale... za bardzo się bała. Wystarczyło, że rzuciłby tylko jakieś podejrzenie na Willa i już mogliby mieć poważne kłopoty.
Wyłoniła się zatem zza drzwi, ale trzymała się z dala od Liama. Miała jeszcze szansę, żeby zdobyć telefon.
- Już dobrze. - Uśmiechnął się szeroko i wyciągnął w jej kierunku dłoń, ale ona się cofnęła. - Tatuś zrobi kaszkę i zrobisz sobie drzemeczkę - powiedział, po czym chwycił jej rękę, którą tylko raz spróbowała wyrwać, bo wrogi wyraz twarzy Liama od razu odebrał jej chęć próbawnaia zrobienia tego po raz drugi.
Zaciągnął na dół, po czym zabrał się za przygotowywanie butelki, a Alice nie spuszczając wzroku z Liama zamierzała dostać się do torby.
Jednak Liam to przewidział, i gdy tylko zbliżyła się do niej, wyrwał jej ją z rąk, a następnie gniewnie kazał wrócić na kanapę.
Alice rozpłakała się od nowa, ale mężczyzna już nie zwracał na to uwagi.
Kiedy przygotował wszystko, podał jej butelkę.
- Połóż się na boczku na kanapie, żeby pupka odpoczęła i spróbuj zasnąć - powiedział i już miał pójść na górę, ale w ostatniej chwili cofnął się i zabrał z torby telefon Alice. - Nie ruszaj się stąd oraz nic nie kombinuj. Pamiętaj o naszej umowie. - Zagroził jej palcem, więc Alice przytuliła się do poduszki i piła kaszkę, próbując się uspokoić.
***
- Malutka! - Poczuła pocałunek na policzku. - Skarbie. - Kolejny, a gdy uświadomiła sobie, że była u Liama od razu się poderwała, a w oczach od razu pojawiły jej się łzy.
Zdziwiła się jednak, gdy dostrzegła Williama.
- Co się stało, malutka? - Zaśmiał się. - Miałaś zły sen? - zapytał i odgarnął jej niesforne kosmyki włosów z czoła, przyglądając się uważnie jej smutnej buzi.
- Jest marudna.
- Marudna? Nie wyspałaś się? - Dopytywał, zwłaszcza, że jej małe usteczka zaczęły drżeć.
- Jest marudna od kiedy spadła z huśtawki - rzucił Liam.
- Spadłaś z huśtawki? - Zmartwił się. - Boli gdzieś?
- Nic jej nie będzie - Dodał Liam, patrząc groźnie na dziewczynę, aby przypadkiem nie zapomniała o jego groźbie.
- No dobrze. Chodź. Schowamy wszystko do torby i jedziemy do domu. - Trącił jej nosek z nadzieją, że się rozchmurzy, ale ona wciąż wyglądała na zapłakaną. - Chcesz mi coś powiedzieć?
Na moment zapanowała cisza, ale po kilku chwilach męczącego napięcia, w końcu Alice pokręciła głową przecząco.
- Dobrze. Zatem chodź, ubierzemy się w kurteczkę. - Pomógł jej wstać, a następnie założyć wierzchnie odzienie. - Dziękujemy za gościnę. Do zobaczenia - rzucił, puszczając Alice przodem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top