33
William siedział na uczelni, wystawiając oceny, a przy okazji sporządzając protokoły. Nie przepadał za tymi zajęciami, zwłaszcza, gdy mimowolnie odpływał myślami do Alice.
Zastanawiał się, co robiła w czasie, gdy go nie było, a przede wszystkim, czy myślała o nim.
Co kilka chwil musiał doprowadzać się do porządku, bo od kiedy zaczęli uprawiać seks, który nieziemsko spodobał się im obojgu, nieustannie jej pragnął.
Niegdyś nie przypuszczał, że do tego stopnia, ta mała, niewinna kruszynka namiesza mu w głowie.
Naprawdę wątpił, że jeszcze kiedyś będzie szczęśliwy, a po jego mieszkaniu będzie biegała jakaś kobieta, prowokująca go chodzeniem w samej bieliźnie.
Chyba to właśnie była ta prawdziwa miłość, w której istnienie już zaczynał wątpić.
Niespodziewanie rozległo się pukanie do drzwi, więc przeniósł spojrzenie w ich kierunku i mimowolnie uśmiechnął się, gdy spostrzegł drobną szatynkę, rumieniącą się na jego widok.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale... - Zamilkła, przy czym z zakłopotaniem zaczęła ściskać palce.
- Tak? - Wyprostował się, starając się wyglądać jak przystało na poważnego profesora.
- Nie mogę włączyć komputera w moim gabinecie. Próbowałam znaleźć informatyka, ale niestety nigdzie go nie było. Może masz numer i mógłbyś mnie poratować? - zapytała, po czym obdarzyła Ferro radosnym uśmiechem.
- Jasne - mruknął, szukając telefonu, aby zaraz szybko podyktować dziewczynie numer.
Niestety informatyk nie odbierał.
- Co za pech. - Westchnęła. - No nic. Będę próbowała. Dziękuję, Will - oznajmiła, ale nim wyszła, odezwał się:
- A sprawdziłaś, czy wszystko jest odpowiednio podpięte? Wiesz... robili tam drobne przemeblowanie w wakacje, więc może coś odpięli.
- Szczerze, nie znam się na tym kompletnie.
- Jeśli chcesz, mogę zerknąć. - Zaproponował. - W międzyczasie możesz próbować się dodzwonić.
- Naprawdę? Mógłbyś? - zapytała wyraźnie uradowana, na co ego Williama zaczęło szybować nad niebem.
Pospiesznie zablokował swój komputer, po czym ruszył za Ellie.
Szła przodem, a Ferro mimowolnie patrzył na jej zgrabne nogi oraz zaokrągloną pupę, którą przysłaniała granatowa, obcisła spódnica.
Otrząsnął się dopiero, gdy odwróciła się w jego stronę, aby wpuścić go pierwszego do środka, ale nie na długo, bo dopiero teraz zauważył spory dekolt w jej koszuli, na co ciężko przełknął ślinę.
- Panie przodem. - Postanowił ją przepuścić, starając się nie patrzeć w sposób nieodpowiedni na Ellie.
Rumieńce znów wróciły na jej policzki.
Uwielbiał, gdy kobiety aż tak na niego reagowały.
Bez zbędnych słów, podszedł do komputera i zaczął przyglądać się wszystkim kablom, sprawdzając połączenie. Wszystko wydawało się być w porządku, ale wtedy zorientował się, że wtyczka od komputera była wpięta w przedłużacz... Jednak już on, nie był wpięty do kontaktu.
- Mamy winowajcę - oznajmił, a Ellie zasłoniła twarz z zawstydzenia.
- Tak cholernie mi głupio - wymamrotała, gdy na monitorze pojawił się ekran startowy.
- To się zdarza. Nie przejmuj się tym - odparł z uśmiechem.
- Może w ramach podziękowania, napijesz się kawy i podpowiesz mi jak powinnam prowadzić zajęcia? - Wpatrzyła się w niego błyszczącymi oczami, otoczonymi gęstymi, ciemnymi rzęsami.
Wahał się chwilę, ale ostatecznie zgodził się, traktując to jako zasłużoną przerwę od tej papierkowej roboty.
- Z chęcią - powiedział, na co Ellie natychmiast nastawiła wodę.
William w tym czasie usiadł w fotelu.
- Choć nie wiem, czy jestem dobrą osobą do pytania o to, jak prowadzić zajęcia. Studenci raczej woleliby inne metody, niż moje.
- Przesadzasz. Wychodzi im to na dobre. Przynajmniej mają motywację do nauki - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. - Przygotowujesz prezentacje na zajęcia, czy mówisz z głowy?
- Mówię z głowy. Prezentacja powoduje w studentach dziwne przekonanie, że nie muszą słuchać.
- Rozumiem, a egzaminy? Jak je przeprowadzasz?
- Normalnie. Zwykle jest dwuetapowy. Pisemny i ustny.
- Można tak?
- Jak widać.
Czajnik wyłączył się, więc Ellie natychmiast zabrała się za przygotowanie kawy.
- Zamierzasz iść dalej po doktoracie? - zapytał, gdy cisza znacząco się przeciągała.
- Tak. Pamiętam, że gdy byłam w szkole i pierwszy raz czytałam Sheakspeare'a, coś mnie tknęło. Czułam się, jakbym odnalazła książkę, która potrafiła wywołać we mnie tak wiele emocji. Zwłaszcza różne oblicza miłości. Bezgraniczna, nie pozwalająca żyć samotnie, przedstawiona w Romeo i Julii oraz niszcząca i pchająca do niecnych czynów, miłość w Makbecie, chociażby.
- Są spekulacje, względem tego, czy można nazwać miłością uczucie Lady Makbet do Makbeta - przerwał jej. - Chciała, żeby Makbet był królem. To tyle.
- Ale wykorzystuje miłość Makbeta do siebie, aby rozwiać jego wątpliwości - powiedziała, po czym postawiła filiżankę z kawą przed Williamem.
- A jaka książka jest twoją ulubioną?
- Sheakspeare'a? - Usiadła naprzeciwko niego. - Romeo i Julia - odparła. - To pierwsza książka, jaką przeczytałam. Płakałam jak bóbr na finale. Swoją drogą to potwornie smutne, że autorzy zawierali w swoich dziełach tyle śmierci.
- To nie przypadkowe...
- Wiem. - Przerwała mu. - Pamiętam jak profesor Milon na naszych zajęciach kazał nam napisać pracę o tym, jak mógłby się skończyć, któryś z dramatów, gdyby główni bohaterowie nie umarli. Napisałam pracę na kilkadziesiąt stron o pogodzeniu się rodziny Romea i Julii, pięknym ślubie, a potem ich spokojnym, szczęśliwym życiu.
- A co zrobiłaś z zabójstwem, którego dopuścił się Romeo?
- Uznałam, że go nie było.
- Książka miała nie kończyć się śmiercią głównych bohaterów. Co wskazuje, że do zabójstwa powinno dojść.
- Czepiasz się. - Zaśmiała się, ale Ferro nie było do śmiechu. - To była tylko zabawa. Takie ćwiczenie. Na tej podstawie mieliśmy drugi raz spojrzeć na książkę i omówić jej odbiór.
- I? Jakieś ciekawe wnioski?
- Tworząca moc miłości jest czymś lepszym, niż miłość pchająca do samobójstwa.
- I do tego było potrzebne to ćwiczenie? - Uniósł pytająco brew. - Dla mnie byłoby to marnacją czasy. Nie na tym polega analiza dzieł.
Ellie spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Studia nie powinny ograniczać się do poszerzania wiedzy, na temat ilości dzieł Sheakspeare'a, czy analizie ,,Giaura" Byrona. Studia powinny również rozwijać jako człowieka. Temu też służą książki, te analizy i te ćwiczenia.
- Nie mówię, że nie. Mi szkoda byłoby czasu. I tak ciężko jest się wyrobić z materiałem w zaledwie trzydzieści godzin.
- To faktycznie mało...
- Dziękuję za kawę, ale powinienem już iść - oznajmił i już miał się podnieść, jednak Ellie chciała go zatrzymać.
- Nie. Poczekaj. Chciałam z tobą jeszcze porozmawiać, nie zamierzałam cię urazić - powiedziała natychmiast, gestykulując ze stresu, bo nie chciała mieć w nim nieprzyjaciela, przez co nichcący wytrąciła z jego rąk filiżankę, z której resztka kawy wraz z fusami, wylała się na koszulę i spodnie Willa. - Najmocniej przepraszam!
Natychmiast sięgnęła po chusteczki i zaczęła go wycierać, wbrew protestom zdezorientowanego Willa, który jedynie wciągnął powietrze, gdy nachyliła się, a on mógł spojrzeć głębiej w jej dekolt, ukazujący niemal w pełnej krasie dorodne piersie Ellie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top