31
#cringealert hard
Kiedy zrobiło się dość późno, Alice z ogromnym napięciem oczekiwała powrotu Willa. Jej ciało zaczynało drżeć z podniecenia, na samo wspomnienie obietnic, jakie jej złożył.
Chciała już, żeby wreszcie wszedł do mieszkania i przeszedł do realizacji swojego planu, ale jak zwykle, to oczekiwanie przeciągało się niemożliwie.
W końcu drzwi otworzyły się, a Alice podniosła się z uśmiechem, oczekując na dalszy rozwój sytuacji.
Na jej widok Will wstrzymał oddech i lustrował ją wzrokiem raz po raz z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
Westchnął ciężko, nie mogąc oderwać od niej wzroku, po czym pospiesznie odstawił teczkę na stół, zdjął lekko wilgotny płaszcz, na którym wciąż widniały kropelki deszczu, a następnie pewnym krokiem ruszył w kierunku Alice, podrygującej już z ekscytacji.
Wpił się w jej usta i podniósł, pomógł jej opleść nogi dookoła jego bioder. Potem ruszył w stronę sypialni.
- Na żywo jesteś jeszcze piękniejsza - wymruczał.
Spojrzał jej w oczy i wymierzył lekkiego klapsa, a gdy posłała mu zdziwione spojrzenie dodał jeszcze jednego.
- To za te tortury. Mała diablico - oznajmił oraz znów wpił się w usta Alice.
Serca biły im coraz szybciej, a gorąc powodował, że mieli ochotę w trymigach pozbyć się swoich ubrań.
Ferro jednak zamierzał realizować swój plan w całości, więc zgodnie z tym co pisał, położył Alice, zdejmując pospiesznie krawat, którym zaraz związał jej oczy.
Dziewczyna poczuła się z tym trochę nieswojo, ale ufała Willowi. Poza tym była zbyt podniecona, aby nie dostać tego, czego chciała. Kiedy usłyszała, metaliczny dźwięk klamry od paska, posłysznie podniosła ręce do góry, na co Ferro się zaśmiał.
Nie sądził, że będzie aż taka rozochocona i choć podobało mu się... czuł, że będzie musiał dać jej szlaban na opowiadania o DDlg...
Kilka chwil i ręce miała unieruchomione nad głową. Nie przeszkadzało jej to. Czując czułe pocałunki na szyi, dekolcie i brzuchu, wcale nie było tak źle, nie móc go dotknąć.
Nagle poczuła muśnięcie na ramionach i poczuła dziwny luz. Chwila moment, a William pozbył się stanika, na co mimowolnie się spięła. To był jej jeden z największych kompleksów, ale gdy tylko usłyszała jak głośno wciągnął powietrze... znów się uśmiechnęła, ale zaraz przeszedł ją dreszcz, gdy bez ostrzeżenia polizał pierś, aby zaraz zassać prawy, obnażony sutek.
Zamruczała, wijąc się z przyjemności. Ferro w tym czasie postanowił również sprawdzić stan jej gotowości, więc kreślił kciukiem kółka na kobiecości Alice i sycił się cudownym widokiem, błagalnego o więcej tańca ciała swojej dziewczyny.
Z lekkim ociąganiem, zdjął z niej majtki, nie powstrzymując się przed złożeniem mokrego pocałunku na gładziutkim wzgórku.
Wstał z łóżka z dzikim podążaniem w oczach i uśmiechem, a następnie przez kilka chwil patrzył na kompletnie nagą Alice. Tylko jego Alice.
Piękną, obnażoną, drżącą z podniecenia i szukającą go swoim ciałem.
Widząc, że trochę się zestresowała, czując zapewne na sobie jego dzikie spojrzenie, a zarazem brak bliskiej obecności, zaczął pospiesznie się rozbierać.
- Will?
- Jestem - oznajmił z radością, widząc jak się niecierpliwiła. - Rozchyl nóżki, Alice - rzucił, tonem najspokojniejszym, na jaki było go stać, aby nie zdradzić swojego podniecenia i z satysfakcją patrzył, jak wykonała jego polecenie.
Kiedy się rozebrał, uklęknął między nimi i położył dłoń na jej łonie.
- Powiedz mi, Alice. Jestem niedobrym panem profesorem Tatusiem? - zapytał, głaszcząc lekko jej brzuch.
- Okropnym - powiedziała z przekorą i przygryzła wargę.
- Tak? - Uniósł brew, po czym przejechał palcem wzdłuż jej kobiecości, drażniąc wejście oraz zaśmiał się, gdy zatrzęsła się z podniecenia. - A teraz? - Wrócił dłonią na brzuch.
- Nie drocz się - wysapała.
Podobało mu się jak bardzo go pragnęła. Sam od momentu, gdy do niego napisała, borykał się z bólem w swojej męskości i dosłownie marzył tylko o tym aż znów się w niej zatopi i jej zazna. Cholernie go pociągała.
Mimo to, nie miał zamiaru przerywać tej gry, skoro sama chciała się droczyć.
Uderzył lekko we wzgórek, na co drgnęła z zaskoczenia.
- Nie zapominaj kim jestem i odpowiadaj na pytania - upomniał ją spokojnym tonem, po czym nachylił się i znów przyssał do piersi.
Alice zaczęła oddychać szybciej, pojękując, a dla niego była to najwspanialsza melodia.
Jednocześnie dodał masaż, samemu pojękując z rozkoszy.
Nie zamierzał jednak dać jej czego chciała, dopóki nie skończą swojej przekornej wymiany zdań. Przerwał zatem, opierajac się na łokciach nad nią.
- Jestem niedobrym panem profesorem Tatusiem?
- Jesteś... bo... bo przerwałeś. - Ferro wywrócił oczami i zaczął leniwie całować ją po szyi, na co zniecierpliwiona objęła go nogami w pasie i przygryzła wargę, gdy poczuła jak bardzo William był już gotowy i twardy.
- Mała. - Klepnął ją w pośladek, aby móc się uwolnić, bo jeszcze moment, a wszedłby w nią bez prezerwatywy.
Poza tym, to on tu rządził. Postanowił spróbować zatem ostatni raz, sięgając po prezerwatywę, którą naciągnął w trymigach. - Jestem niedobrym panem profesorem Tatusiem? - Pocałował ją w nos.
- Tak - powiedziała cicho, a gdy dostrzegł drżenie jej wargi, poczuł, że musi wrócić do działania, bo tracił cudowny nastrój, przesiaknięty jeszcze chwilę erotyzmem.
- Przepraszam - Chwycił jej nogę w kostce i zaczął ją powoli całować.
Przyglądał się uważnie jej reakcjom, bo chciał, żeby znów się rozluźniła. Pogłaskał skórę znajdującą się w zgięciu kolana, a potem zaczął składać pocałunki na wewnętrznej stronie jej ud.
Widząc, że znów oddychała niespokojnie i przepełniała ją rozkosz, podciągnął się do góry, aby chwilę przyjrzeć się jej pięknej buzi oraz rozchylonym, malinowym usteczkom.
Nie mógł się oprzeć.
Pocałował ją zatem namiętnie, masując lekko piersi, po czym skierował dłoń na jej kobiecość.
Tym razem nie zamierzał już przerwać. Sam już miał dość tych podchodów.
Zniżył się znów, aby przyssać się do jej sutka i popodgryzać go, po czym położył dłonie na biodrach Alice, aby powoli zacząć wdzierać się do środka.
Wstrzymała oddech, wyginając się w łuk, a William uśmiechnął się szeroko z satysfakcją.
Gdyby teraz ktoś im przerwał... zabiłby.
- Jestem niedobry? - zapytał cicho, wykonując powolne ruchy biodrami, a przy tym kąsał delikatnie jej szyję.
- Ta... - jęknęła, przygryzając wargę, aby powstrzymać wszystkie dźwięki, które chciały z niej ujść.
- Tak? - Zdziwił się, przyspieszając nieco.
Jęknęła głośno, po czym sama zaczęła się poruszać, żeby spotęgować wszysyko co czuła.
- Tak, czy nie? - Nie ustępował.
- Ta... tusiu... - wysapała, znów zagryzając wargę.
- Przestań - wpił się w jej usta i przyciągnął te drobne ciałko do siebie.
Miał wrażenie, że była idealnie skrojona do niego. Pasująca w każdym calu, jakby byli dwoma sąsiednimi puzlami.
- Nie powstrzymuj się. Chcę słyszeć jak szalejesz - wysapał, gdy poczuł, że znów pojawiły się dreszcze i kilka chwil później oboje dotarli na szczyt, ale ten... był zdecydowanie intensywniejszy niż ostatni.
- Ta-tusiu? - wysapała, gdy rzucił się obok niej na poduszkę.
Podniósł się zaraz, zdjął jej z oczu krawat i kiwnął głową, dając znak, że słuchał.
- Jesteś wspaniały - powiedziała cicho, na co William uśmiechnął się jeszcze szerzej, aby zaraz znów złączyć ich usta.
***
William siedział na kanapie i przeglądał znów pracę studentów, gdy Alice kręciła się po kuchni. Kiedy skończyła, zaczęła czytać książkę na kocyku, nieopodal Tatusia, żeby mógł mieć na nią oko.
- Nie możesz powiedzieć Liamowi, że dałeś mi szlaban? - zapytała nagle, na co mężczyzna westchnął ciężko.
- Już rozmawialiśmy. Nie będę kłamał, że masz szlaban, kiedy go nie masz - oznajmił, ale nawet na nią nie spojrzał.
Alice zdenerwowana podniosła się, a gdy Will wreszcie obdarzył ją spojrzeniem, strąciła na podłogę szklankę, która rozbiła się z głośnym brzękiem.
William westchnął ze zdenerwowaniem, ale nadal patrzył na nią i milczał.
Strąciła zatem drugą, sprawdzając, czy to wystarczy, ale wtedy Will wrócił do sprawdzania, na co fuknęła zdenerwowana, zakładając ręce.
- W taki sposób zafundowałaś sobie klapsy na goły tyłek i szlaban na słodycze, a nie wyjście - oznajmił, gdy piorunowała go wzrokiem.
Momentalnie to co zrobiła wydało jej się niesamowicie głupie i zaczęła tego żałować. W końcu to były dobre szklanki.
- Przepraszam - powiedziała, na co Will znów westchnął.
Odłożył prace, a potem przywołał ją do siebie gestem.
Pokreciła głową, a do oczu napłynęły jej łzy.
- No chodź tu. - Wywrócił oczami i wskazał na swoje kolano.
- Nie chcę. - Potarła oczy, w których zaczęły kręcić się łzy.
- Było o tym myśleć wcześniej - oznajmił, po czym podniósł się, a Alice przerażona zaczęła się cofać.
William jednak szybko złapał ją i wziął na ręce, na co rozpłakała się.
- Alice. - Pocałował ją w skroń. - Przecież nic sie jeszcze nie dzieje. To po co z premedytacją stłukłaś szklanki, naprawdę myślałaś, że dam ci za to szlaban na wyjścia? Wiedząc, że to dla ciebie żadna kara? - zapytał, po czym usiadł z nią, a ona mocno objęła jego szyję. - Dostaniesz czarną gwiazdkę i sześć klapsów, ale na razie troszkę się uspokój. - Pogłaskał ją po głowie, co przyniosło zupełnie odwrotny skutek. - I szczerze, planowałem złożyć ci pewną propozycję, więc trochę się pospieszyłaś. Otóż chciałem zawrzeć z tobą układ, że zgodzisz się na jednodniowy wyjazd do Liama i Rity, a ja w zamian obiecam ci, że jeśli nie będziesz chciała więcej mieć z nimi kontaktu, to sam powiem Liamowi, że nie podoba mi się twój kontakt z Ritą i już więcej nie zmuszę cię do spotkania z nią.
- Na-na-prawdę? - potarła oczko.
- Tak. Ale teraz byłaś niegrzeczna i nie wiem, czy powinienem iść ci na rękę.
- Przepraszam, Tatusiu. Już... już będę grzeczna. - Szlochała.
- Będziesz?
- Yhym. - Przytaknęła.
- Bardzo się cieszę. - Złożył pocałunek na czubku jej głowy. - A teraz posprzątamy szkło i... dostaniesz karę - powiedział, na co Alice mocniej wtuliła się w Tatusia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top