29
Po zjedzeniu, Alice wstała, żeby schować naczynia do zmywarki.
Nie mogła uwierzyć, że William posunął się do takiej zagrywki, aby wrobić ją w to nocowanie!
Owszem. Mogła powiedzieć Liamowi, wszystko co leżało jej na wątrobie, ale wiedziała, że Will byłby wściekły, choć wyznałaby jedynie prawdę.
Naburmuszyła się zdenerwowana, że tak piękny dzień, znów został zepsuty. I choć niby temat był zakończony, to czuła, że lepiej będzie jak pójdzie do pokoju.
Już miała taki zamiar, ale gdy tylko zamknęła zmywarkę, poczuła lekkiego klapsa na pośladkach, a następnie dłoń na plecach, która delikatnie przycisnęła ją brzuchem do blatu. Na jej pośladki padł kolejny niezbyt mocny klaps.
- Ała - jęknęła i posłała Willowi wrogie spojrzenie.
Tak naprawdę to nie bolało, ale nie podobały jej się te niespodziewane klapsy, zwłaszcza w takiej atmosferze.
W odpowiedzi ujrzała zadziorny uśmiech, a następnie dostała kolejnego lekkiego klapsa.
- To za te twoje odzywki - wyszeptał jej do ucha.
Alice przeszedł dreszcz od jego ciepła, a na policzki wstąpiły rumieńce, gdy poczuła ucisk w podbrzuszu. Nie miała pojęcia co działo się z jej ciałem.
Kiedy usłyszała śmiech, obejrzała się i dopiero po chwili zrozumiała, że Willa już nie było przy niej, a ona wciąż opierała się oblat z wypiętym tyłkiem.
Podniosła się i pomasowała go z jeszcze bardziej naburmuszoną minę.
- Twój tyłeczek sam się o to prosił, gdy schyliłaś się, żeby schować talerz - oznajmił z grzesznym uśmiechem, na co Alice oburzona założyła ręce. - Już się nie nabyrmuszaj. - Westchnął, siadając na kanapie, po czym wskazał na swoje kolano.
Dopiero po kilku chwilach zdecydowała się do niego podejść i zajęła wskazane miejsce.
Will przyciągnął ją do siebie, po czym złożył pocałunek na jej czole, a Alice westchnęła cicho, gdy zaczął głaskać ją po udach i plecach.
***
Czując na sobie ciężar ciałka Alice, William uśmiechnął się, gdy tylko zobaczył jak uroczo spała. Pogłaskał ją po głowie i plecach, na co jedynie mruknęła coś pod nosem, a potem dalej drzemała.
Westchnął ciężko, po czym najostrożniej jak się dało, położył ją obok.
- Śpij, skarbie - szepnął, głaszcząc ją po po policzku wierzchem dłoni, ale jej zaspane oczka już patrzyły na niego. - Nie wstawaj, króliczku. Śpij sobie, Tatuś musi iść do pracy, ale ty nie musisz zrywać się tak wcześnie rano - powiedział, jednak nic to nie dało.
Alice wyciągnęła w jego kierunku ręce, więc wziął ją.
- Płaczesz? - Zdziwił się, gdy poczuł wilgoć na szyi.
- Nie jedź - poprosiła płaczliwie.
- Malutka, muszę jechać do pracy. - Westchnął zrezygnowany. - Jak wrócę to mocno Cię wyprzytulam. Położymy się... - Cmoknął ją w policzek. - Tatuś pomasuje ci plecki. - Chciał posadzić ją na krześle, ale z racji tego, że mu na to nie pozwoliła, z nią na rękach nastawił wodę na kawę.
W końcu musiała ulegnąć i puścić Willa do pracy. Choć było mu potwornie żal, nie miał innego wyboru. Serce mu się krajało na widok jej smutnej minki, ale przecież nie mógł zrezygnować ze swojego źródła dochodów.
Egzaminy poprawkowe zaczynąły dobijać go coraz bardziej.
Siedział w gabinecie, po przeprowadzonym egzaminie i przed spotkaniem zaczął przeglądać prace.
Przerwało mu jednak pukanie do drzwi, które zaraz otworzyły się.
Widząc profesora Milona, od razy podniósł się i mimowolnie zlustrował jego towarzyszkę - drobną szatynkę w czarnej garsonce z białą koszulą.
Wyglądała elegancko, a na dokładkę niezwykle młodo oraz pięknie, gdy dookoła jej twarzy rozlewały się delikatne fale, spływające po ramionach.
- To Ellie. Nowa w naszej katedrze. Jest bardzo ambitna i posiada ogromną wiedzę. Jej praca magisterska była wybitna, a doktorat zapewne zawstydzi nas wszystkich - oznajmił z szczerym uśmiechem, pełnym uznaniem profesor Milon.
- Gratuluję i witam w naszej katedrze. - Will uśmiechnął się życzliwie, po czym spojrzał najpierw na profesora, a potem dziewczynę, której policzki rumieniły się uroczo.
Zwykle nie zajmował się wtajemniczaniem nowych, choć był w zasadzie najważniejszy w katedrze. Zawsze szkoda było mu na to czasu, więc wrabiał w to innych.
- Ellie jest pasjonatką Sheakspeare'a. Zostawię was samych - powiedział, po czym zaraz wyszedł, a Will zmieszał się.
- To dla mnie zaszczyt - zaczęła niepewnie, bojąc się na niego spojrzeć. - Czytałam pana książki i publikacje. Są genialne - powiedziała i wreszcie odważyła się podnieść wzrok.
Ferro uśmiechnął się. Skutecznie połechtała jego ego.
- To nic wielkiego. Gratuluję wybitnej magisterki. Od dawna interesują panią dzieła Sheakspeare'a.
- Od podstawówki - oznajmiła z uśmiechem, a jej oczy zabłysły niezwykłą pasją. - Chciałabym zatem, żeby został pan moim promotorem, przy mojej pracy doktoranckiej.
Ferro spojrzał na nią z zaskoczeniem. Nie pamiętał kiedy ostatnio był czyimś promotorem. Studenci woleli się wypisać niż mieć z nim doczynienia, więc uniwersytet, nawet nie otwierał dla niego listy. Od kilku lat.
- Ja? - Nie zdołał ukryć zdziwienia, które wywołało zmieszanie w Ellie.
W końcu pokiwała energicznie głową, zaczynając bawić się palcami z nerwów.
Poczuł niespodziewane ciepło w okolicach klatki piersiowej, a uśmiech wrócił mu na twarz. Zaczęła rozpierać go duma. W dodatku tak ogromna, że gdyby był pawiem to już przechadzałby się z ogromnym, majestatycznym wachlarzem zamiast zwiniętego, ciągnącego się za nim ogona.
- Dobrze. Ustalimy terminy spotkań i zaczniemy od pracy nad planem. Temat wybrany?
- Myślałam nad tematem: ,,Miłość ukazana w dziełach największych angielskich pisarzy, na przestrzeni wieków."
- Interesujące. - Podszedł do biurka i zanotował to sobie. - Następne spotkanie proponuję w ostatnią środę października o osiemnastej.
- Z tego co pamiętam, to mam o tej godzinie wolne. Zatem zgoda - powiedziała, rozpromieniając się.
- Zatem jesteśmy umówieni. Proszę jeszcze pomyśleć nad tematem, a przede wszystkim planem. Dołożę wszelkich starań, żeby ułatwić pani pracę oraz pomóc, jednak pracę musi pani napisać sama.
- Wiem. Dziękuję, że się pan zgodził. Bardzo się cieszę, że będę mogła pracować z tak doskonałym znawcą Sheakspeare'a.
Ferro znów zaczął obrastać w piórka od tych komplementów.
- Zwłaszcza, że myślałam również nad pracą porównawczą. Jego dzieł i innych pisarzy.
- Jest pani dopiero na początku tej drogi, więc może pani zmienić temat pracy.
- Możemy przejść na ty? Jestem Ellen.
- William - powiedział, na co uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Bardzo mi miło i dziękuję, Williamie - odparła.
- Zatem jesteśmy umówieni, a teraz muszę cię przeprosić, bo zaraz mam zebranie katedry.
- Też zostałam na nie zaproszona. Może pójdziemy razem? - zapytała, odgarniając włosy za ucho, po czym zamrugała do Willa wachlarzem czarnych rzęs.
- Z miłą chęcią - powiedział z grzeczności, a następnie ruszył razem z nią w kierunku sali, gdzie miało odbyć się spotkanie.
___________
Przepraszam Was za ciszę :(
Ostatnio znów mam trochę problem ze znalezieniem czasu :( ale postaram się to jakoś ogarnąć.
Wattpad nie pomaga, nie przysyłając powiadomień, więc wybaczcie brak odpowiedzi, dopiero dziś tu zajrzałam i przypomniałam sobie o tej historii, którą miło mi, że ktoś chce czytać <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top