26
Z samego rana Will obudził się o dziwo pierwszy. O dziwo, bo zasnął dopiero koło trzeciej w nocy, po godzinach gryzienia się z myślami.
Próbował oszukiwać się, że wszystko było dobrze, ale nie potrafił się przekonać, ponieważ brak jej blisko niego na to nie pozwalał.
Zaspany poszedł do kuchni, aby od razu przygotować sobie kawę i pomimo tego, że starał się zachowywać najciszej jak potrafił, już po chwili usłyszał plaskanie gołych stópek Alice.
Przez długi czas nie odwracał się, udając, że był zajęty, ale w końcu zmusił go do tego jej głos.
- Tatusiu? - zapytała cichutko, piskliwym głosem małej dziewczynki.
- Ymm? - Planował obejrzeć się tylko na sekundę, żeby nie wskazywać na jego zły humor.
Jednak kiedy zobaczył, że miała na sobie urocze, obcisłe body w gwiazdki, które podkreślały jej drobny zaokrąglony biuścik oraz talię, a w dodatku trzymała w ręce różowy kocyk, ciągnący się za nią... Rozczulił się, a serce zmiękło mu w sekundę.
Nie potrafił się złościć, gdy taka drobna i niewinna stała przed nim.
Potarła oczka, po czym ziewnęła, aby już za moment rozłożyć ręce, jednocześnie patrząc prosząco w rozmarzone oczy Willa.
Mężczyzna nie dał się prosić.
Podszedł do niej, wziął ją na ręce i otulił kocykiem, żeby nie marzły jej nóżki.
- Co kochanie? Obudziłem cię? - pocałował ją lekko w policzek.
- Nie - powiedziała, wtulając głowę w ramię Willa. - Stęskniłam się.
- Przecież jestem. - Westchnął, ale wrócił do przygotowywania jedzenia. - Ślicznie posprzątałaś w kuchni. Kuchenka dawno tak nie błyszczała - oznajmił, na co Alice uśmiechnęła się.
- To nic takiego - odparła skromnie.
- Mój mały króliczek. - Pogłaskał ją po plecach. - Co powiesz na owsiankę z owocami?
- Owsiankę? - Zmarszczyła nosek.
- Tak. Zobaczysz, że ci posmakuje.
- Nie jestem głodna.
- Aliś. Musisz zjeść śniadanko. To najważniejszy posiłek w ciągu dnia. - Odgarnął jej włosy z czoła, aby móc na nią spojrzeć.
- Zjem później.
- Żadnego później! - powiedział stanowczo. - Już robię, a ty siadaj do stołu. - Chciał posadzić ją na krześle, ale ona uczepiła się go mocno, uniemożliwiając mu to.
- Nie! Tatusiu, ja chcę z tobą! - zawołał, na co William westchnął ciężko.
- Dobrze. Poradzę sobie z tobą klusko, ale trzymaj się mnie, okej? - zapytał, na co Alice natychmiast przytaknęła i mocno objęła jego szyję.
Przez pierwsze minuty uważnie obserwowała jak przygotowywał wszystko, ale w końcu postanowiła umilić sobie trochę czas oczekiwania, więc przyssała się do szyi Willa.
- Co robisz? - Zdziwił się jej zachowaniem, jednak nie planował przeszkadzać. - Wiesz, że smoczka masz w sypialni? - Zaśmiał się, biorąc w ręce obie miseczki z owsianką i postawił je na stole. - Już jest jedzenie - oznajmił, ale ona nie zamierzała tak szybko przerwać. Zwłaszcza, że widziała jak Will na to reagował.
Podobało mu się.
- Mój Tatuś - mruknęła, w końcu odklejając się.
- A w przyszłym tygodniu znów idę do pracy. I co? Będę musiał chodzić w golfie? - spojrzał na nią z uśmiechem, po czym nabrał trochę owsianki i podsunął jej pod usta.
- Boję się powrotu na studia - oznajmiła nagle. - Chciałabym jak Liam uczyć w szkole, ale... co jeśli ktoś nas przyłapie?
- Dlatego będziemy uważać. Nie martw się. - Pocałował ją w czoło. - Wszystko będzie dobrze. - Zapewnił z uśmiechem, aby ją uspokoić.
Sam miał wiele obaw, ale podjęli te decyzję wspólnie, będąc świadomymi wszelkich konsekwencji.
- Co będziemy robić, Tatusiu? - zapytała.
- A co byś chciała? Mam jeszcze kilkadziesiąt prac do sprawdzenia, więc może zrobiłbym to, żeby potem mieć czas tylko dla ciebie. Ty w tym czasie mogłabyś porysować, pokolorować, pooglądać bajki...
- Długo ci zajmie sprawdzanie? - Jęknęła, zaczynając jeździć palcem po jego ramieniu. - Mówiłeś, że będziesz cały mój. - Wydęła wargi.
- Bo jestem. Ale na przykład jak będziesz oglądała bajki lub kolorowała, ja będę mógł zająć się sprawdzaniem.
- No dobrze. - Westchnęła zrezygnowana.
- Super. W takim razie dokończymy owsiankę, a potem pójdziesz szybciutko po kolorowanki i będziesz sobie cichutko kolorowała, gdy ja szybko sprawdzę prace.
*** cringealert lvl hard
Z początku Alice siedziała grzecznie na kocyku, nieopodal kanapy, na której rozsadził się Will, aby mieć oko na córeczkę, ale szybko kolorowanie zaczęło ją nudzić. Chciała już coś porobić z Tatusiem. Pobawić się, pojechać na wycieczkę, obejrzeć coś z nim, tak żeby cały film tulił ją do siebie i głaskał po pleckach.
Jednak kupka sprawdzonych prac, rosła w bardzo wolnym tempie.
Westchnęła na ten widok głośno z rezygnacją, na co William posłał jej krótkie spojrzenie, ale nic nie powiedział, wracając wzrokiem do sprawdzanego tekstu.
Kiedy spostrzegła, że Tatuś zareagował, postanowiła... być troszkę niegrzeczną.
Położyła się zatem na brzuchu, podwijając lekko spódniczkę, którą wybrał jej Ferro. Udawała, że wcale nie zrobiła tego specjalnie i z zapałem zaczęła kolorować jakąś księżniczkę.
Przez chwilę myślała, że Will nie zwrócił na nią w ogóle uwagi, albo nie połknął haczyka i po krótkim zerknięciu, wrócił do sprawdzania.
Walczyła ze sobą, aby tego nie sprawdzić, gdy nagle usłyszała szmer, a już po chwili spódniczka była poprawiona tak, że zakrywała jej pupę.
Posłała Willowi zmieszane, pytające spojrzenie, a on ze spokojnym uśmiechem na twarzy, zasiadł z powrotem na kanapie, sięgnąwszy uprzednio po chwilę temu sprawdzaną pracę.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale nie zamierzała poddać się prędko. Odwróciła się znów na brzuch i niby to niechcący ponownie podwinęła spódnicę.
Słysząc westchnięcie Tatusia, czuła, że była blisko zamierzonego celu. Słysząc szmer kartek, świadczący o tym, że znów się podniósł, nie potrafiła pozbyć się uśmiechu z twarzy, gdy nagle poczuła lekkiego, nawet przyjemnego klapsa, a spódnica kolejny raz wróciła na miejsce.
Tym razem posłała mu rozgniewane spojrzenie, ale Will ani trochę się tym nie przejął.
To zachowanie Tatusia zmotywowało Alice, jedynie do oderwania go od prac za wszelką cenę.
Wstała zatem i bez słowa poszła do toalety, aby zaraz wrócić znów z zawiniętą spódnicą. Była ciekawa jak długo Will będzie na to reagował.
Słysząc jego cichy śmiech, ciężko było jej utrzymać zaskoczoną minę, jakby nie wiedziała, co go rozbawiło, ale kiedy znów położyła się na brzuchu przed kolorowanką, pozwoliła sobie na szeroki uśmiech.
- Wiesz, że przeszkadzanie Tatusiowi, to coś czego grzecznym dziewczynkom nie wolno robić, jeśli nie chcą dostać kary? - zapytał, wstając znów, po czym bez pośpiechu poprawił spódnicę po raz trzeci. - Jeśli tak bardzo ci przeszkadza, to możesz ją zdjąć - powiedział, siadając na kanapie, więc Alice natychmiast to zrobiła i uśmiechnęła się szeroko do Willa.
- Jak ci tak wygodnie, to możesz tak kolorować. - Postanowił się podroczyć, więc znów chwycił pracę w rękę, jakby zamierzał wrócić do sprawdzania.
W rzeczywistości czekał na dalsze pomysły Alice. Był ciekawy jak daleko zamierzała się posunąć, aby zwrócić na siebie jego uwagę.
Alice zmierzyła go zdenerwowanym spojrzeniem. Obciągnęła zatem bluzkę, aby ledwie zakrywała jej mały biuścik, po czym położyła się przodem do Willa, żeby mieć pewność, że to zauważy.
Ferro jednak nie zareagował za bardzo, choć takie widoki, kusiły go coraz bardziej, żeby odłożyć sprawdzanie na później i porwać Alice do sypialni, aby dokończyć to co miało wydarzyć się wczoraj.
- Ała!
- Co się stało? - spojrzał na nią, więc natychmiast zaczęła pocierać oczy, aby zmusić się do płaczu.
- Boli - wymamrotała, udając szloch.
- Gdzie? - zapytał, po czym uniósł pytająco brew, bo doskonale widział, że nic się nie stało, a to musiało być kolejnym elementem gry.
- Tatusiu - powiedziała smutno, więc podniósł ją z podłogi.
- No gdzie boli? Może jak Tatuś pocałuje to przestanie? - zapytał, na co Alice uśmiechnęła się przebiegle, ale troszkę zawstydziła się i ostatecznie wskazała na dekolt.
William zaśmiał się, ale położył ją na kanapie, aby zaraz złożyć pocałunek we wskazanym miejscu.
- Gdzieś jeszcze? - Zawisł nad nią, opierając się rękami, umiejscowionymi po obu stronach jej głowy.
Przytaknęła natychmiast i wskazała nieco niżej, co wywołało jedynie większy uśmiech na ustach Willa, ale tam też złożył pocałunek.
- Niech zgadnę, że tu też boli - powiedział, odsuwając miseczkę stanika i przyssał się na trochę dłużej do lewego sutka, na co Alice sapnęła cicho z zaskoczenia oraz przyjemności. - A tam pewnie też. - Zaśmiał się pod nosem, zsuwając się nisko i złożył krótki pocałunek na wzgórku, który przysłaniały różowe majtki w kotki.
Kiedy wrócił na miejce i spostrzegł różowe policzki Alice, nie miał wątpliwości, że trafił.
- Nadal boli? - zapytał, na co Alice pokiwała energicznie głową. - To zaraz do kompletu będzie bolał cię tyłek, przez karę za przeszkadzanie mi w pracy - oznajmił, choć wcale nie zamierzał jej karać.
Chciał tylko zobaczyć jej reakcję.
Alice spojrzała na niego ze strachem, ale, gdy poczuł małą rączkę na swoim kroczu, syknął, czyjąc, że odkryła, że już z trudem znosił jej prowokacje.
Uśmiechnęła się łobuzersko.
- Łobuzica.
- Łosica? - Zaśmiała się jak zwykle, na co i on zachichotał pod nosem.
Uwielbiał, gdy się śmiała, a kiedy miał ją przy sobie... taką... drobną i... spragnioną jego bliskości, szalał ze szczęścia.
Zjechał dłonią między jej nóżki i zaczął delikatnie masować, po czym wpił się w te słodkie, malinowe usteczka z pełną pasją.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top