18
Alice siedziała na kolanach Willa i piła kaszkę, patrząc jak układał pisemny egzamin poprawkowy. Na niektóre pytania nie znała, albo już nie pamiętała odpowiedzi, ale jeśli tylko coś pamiętała cieszyła się, mimo tego, że Ferro z czasów, gdy chodziła na studia, nie był tym kochanym Ferro teraz.
- Długo cię nie będzie, Tatusiu? - Wyciągnęła na moment butelkę z ust, po czym podniosła wzrok na skupioną twarz Willa.
- Ciężko stwierdzić. Zależy, czy studenci będą przygotowani, czy wpiszę dwa i będę mógł wracać.
- Nie bądź niemiły - mruchnęła, trącając go lekko w ramię, więc spojrzał na nią.
- Nie jestem niemiły. W taki sposób działają studia i jeśli nie masz zamiaru się uczyć, nie ma co liczyć na wyższe wykształcenie - powiedział, na co Alice nie miała pojęcia co ją podkusiło, choć od dawna chciała to zrobić.
Wyciągnęła rączki w kierunku jego twarzy, po czym ostrożnie zdjęła mu okulary z twarzy. Ferro podniósł pytająco brwi, a następnie westchnął, gdy założyła je na swój nos.
- Jak wyglądam?
- Nie widzę absolutnie nic - odparł cicho.
Oczywiście przesadzał. Miał wadę wzroku, ale nie aż taką, żeby bez okularów nie widział nic. Wszystko było jednak rozmazane.
- Dziwnie mi widzieć cię bez okularów - odparła, zdejmując je z nosa.
- Mimo wszystko jesteś przyzwyczajona, że je noszę, więc mnie to nie dziwi - mruknął, po czym założył je z powrotem. - Chyba nudzi cię układanie egzaminu. - Westchnął.
- Smuci mnie, że jutro długo cię nie będzie.
- Wiem, mała. - Odgarnął jej blond włoski z czoła. - Niestety muszę pojechać na poprawkę. Beze mnie egzamin nie może się odbyć.
- Boję się powrotu na studia - wyznała i oparła głowę o ramię Willa.
- Dlaczego? - Zaczął głaskać ją po plecach.
- Co jak nie dam rady?
- Ty? Nie dasz rady? - Zaśmiał się. - Jestem pewien, że dasz. Masz ogromny potencjał. A w razie potrzeby jestem ja. Pamiętaj, że zawsze będę mógł coś ci wyjaśnić, czy robić z tobą jakieś zadania gramatyczne, albo językowe.
- A... jak ktoś się dowie?! Albo się pomylę?
- Spokojnie, Alice. To prawda. Będziesz musiała bardzo się pilnować. Niestety, nasz związek nie będzie w żaden sposób legalny. Dlatego ograniczymy kontakt do wymaganego minimum. Cokolwiek się jednak stanie, nie obwiniaj się. Równie dobrze ktoś mógłby zobaczyć nas razem w sklepie i za jakiś czas połączyć kropki. To ryzyko, na które się zdecydowaliśmy. Zrobimy jednak wszysko, żeby nic złego się nie stało. Tak?
- Yhym.
- Głowa do góry. Będzie dobrze. - Zapewnił z uśmiechem. - To co? Idziemy się myć?
- A wybierzesz mi piżamkę?
- Oczywiście, króliczku. - Cmoknął ją w policzek, po czym podniósł się razem z nią.
***
Alice chlapała się w wodzie, gdy William patrzył na nią z uśmiechem, opierając głowę na łokciu wspartym o kant wanny.
Uwielbiał patrzeć, gdy była taka radosna, spokajna i zatracała się bestrosko w little space.
Stała się dla niego całym światem. Nic innego nie miało znaczenia. Tylko ona, jej szczęście oraz bezpieczeństwo. Możliwość bycia tak blisko dawało mu satysfakcję, której myślał, że już nigdy nie odczuje.
Czuł, że gdyby ją stracił... Nie przeżyłby tego.
- Tatusiu? - mruknęła nagle, przenosząc błyszczące, szare oczka w jego kierunku.
- Słucham? - Uśmiechnął się, na co niespodziewanie straciła swój zapał i spoważniała. - Co mała? Coś cię martwi? - zapytał zaniepokojony.
- Bo... mam pytanie, ale...
- Tak?
- Wstydzę się i nie chcę, żebyś był zły - powiedziała cicho, zaczynając bawić się palcami.
- Aliś. Pamiętaj o zaufaniu. Poza tym czemu miałbym być zły, z powodu jakiegoś pytania?
- Bo... to pytanie o przeszłość - wyjaśniła, na co Will spiął się trochę.
Mimo to, nie zamierzał tego po sobie pokazać. Obawiał się pytania, jakie zaprzątało jej głowę.
- Pytaj śmiało. - Zmusił się do uśmiechu i zaczął trzymać kciuki, żeby nie dotyczyło to jego byłej.
- Czy... - zająknęła się. - Korzystałeś kiedyś z zabawek dla dorosłych? - zapytała, a gdy tylko to powiedziała, jej policzki zrobiły się czerwone z powodu śmiałości.
Will zaśmiał się i pokręcił głową.
,,Mała diablica." - pomyślał. - ,,A raczej aniołek z różkami"
- Chyba za dużo opowiadań. - Uśmiechnął się szeroko. - Skoro to tak bardzo cię ciekawi... Tak. Korzystałem. Z różnych. Chociaż korzystałem to może za mało precyzyjne słowo, bo nie używałem ich na sobie - wyjaśnił. - A co? Chciałabyś spróbować?
- N-nie... nie... tak tylko... zapytałam z ciekawości - powiedział zmieszana, a Will zaśmiał się znów.
- To nie powód do wstydu, mała. Nawet cieszyłoby mnie, gdybyś miała ochotę kiedyś spróbować trochę eksperymentów. - Mrugnął do niej sugestywnie. - A teraz już kończmy, bo zaczynasz się robić pomarszczona jak stara babcia - powiedział, zabierając się za spłukanie odżywki z jej włosów.
***
- Wrócisz szybko? - zrobiła smutną minkę, gdy William zbierał się do wyjścia.
- Wstawię wszystkim dwóje i zaraz będę z powrotem - powiedział, na co Alice założyła ręce oraz naburmuszyła się. - Przecież żartuję. - Poczochrał jej włosy i zaśmiał się. - Postaram się być z powrotem jak najszybciej, dobrze?
- Dobrze, Tatusiu - mruknęła smutno.
- Grzeczna, dziewczynka. Lecę. - Cmoknął ją na pożegnanie, po czym wyszedł z mieszkania, a Alice postanowiła zabrać się za sprzątanie.
***
Kiedy skończyła, było już późno, a Will wciąż nie wracał. Położyła się zatem w łóżku i znów otworzyła ostatnio czytane opowiadanie o DDlg.
Zdążyła zauważyć, że spora część opowiadań, skupiała się na sferze seksualnej. W zasadzie... nie natknęła się na opowiadanie, gdzie scena seksu nie byłaby opisana.
Czytając kolejny opis, zaczęła potwornie tęsknić za Willem.
Czuła, że zaczyna tracić panowanie nad swoim ciałem i paradoksalnie, cieszyła się, że go nie było.
W innym wypadku zapewne rzuciłaby się na niego, domagając się bliskości, na jaką bardzo, bardzo dawno się nie zdobyli.
Co prawda kilkukrotnie masował ją skutecznie, ale z jakiegoś powodu bał się, a może... nie chciał iść dalej?
Odłożyła telefon, aby opanować emocje, gorąc, ale z policzków nie chciały zejść rumieńce.
Nie poznawała się. Nie miała pojęcia dlaczego ta sfera zaczęła ją tak fascynować.
Może właśnie sprawcą były również te przyjemne masaże?
Od kiedy zaczął ją kąpać, czuła się coraz mniej niezręcznie, będąc przy nim nago.
Ufała mu, bo nigdy nie zrobił niczego nieodpowiedniego. Przede wszystkim nie naciskał.
Choć tego się bała chyba najbardziej. Że któregoś dnia Will się złamie i okaże się, że w tej kwestii się nie zmienił, a przez to zacznie domagać się seksu, jako jego należnoci, przysługującej mu z tytułu bycia jej chłopakiem.
Zaczęła sobie wyobrażać, jakby to było, gdyby... weszli na ten wyższy poziom.
Wyobraziła sobie jego szczupłą sylwetkę oraz zwichrzone włosy, a przede wszystkim oczy pełne porządania.
Podeszła do szafy i wyjęła najlepszą, pudroworóżową koronkową bieliznę, po czym nałożyła ją, przyglądając się swojemu ciału.
W pierwszej chwili, miała wrażenie, że wyglądała bosko, ale z każdą sekundą dłuższego przyglądania się... sytuacja się pogarszała.
Wtem zamek w drzwiach głównych przekrecił się, a Alice zesztywniała, nie mając pojęcia, co powinna była zrobić.
W końcu niewiele myśląc ruszyła jak strzała do swojej sypialni, aby coś na siebie założyć z nadzieją, że Will jej nie zauważy. Jednak doskonale czuła zaskoczone, badawcze i podejrzliwe spojrzenie mężczyzny, gdy pobiegła do swojego pokoju w samej bieliźnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top