17

Alice zesztywniała, niedowierzając, że chciał ją karać.

Za co? Za to, że Rita zjadła jej pizzę, że traktował ją jak powietrze i bardziej dbał o córkę Liama, a nie swoją!

- Chodź tu! - Will odsunął sobie krzesło, na którym usiadł i wskazał palcem na kolano.

W oczach Alice zaczęły kręcić się łzy, ale za wszelką cenę chciała je powstrzymać.

- Mam się powtórzyć? - warknął, po czym ponownie wskazał na kolano.

Postanowiła to znieść, a potem nienawidzić go za całą krzywdę, którą wyrządził jej od wczoraj. Z resztą, miała wrażenie, że i tak nie zamierzał słuchać żadnych wyjaśnień.

Podeszła do niego na chwiejnych nogach, odprowadzona chłodnym spojrzeniem Willa.
Serce biło jej mocno z bólem, ale czuła się gotowa, żeby pogorszyć swoje samopoczucie.

Może chociaż po tym, poczułaby się kochana, o ile Ferro nie zapomniał o istnieniu aftercare.

Zbliżyła się i nim to on przełożył ją przez kolano, sama się na nich położyła.

- Mogę wiedzieć, co robisz? - zapytał niezwykle spokojnie.

Alice podniosła spojrzenie na Willa, który uniósł pytajaco brew.

- Przecież jesteś mną rozczarowany! - powiedziała z wyrzutem. - Chciałeś mnie przecież zbić za to, że Rita cały czas mi dokuczała, a ty miałeś to kompletnie gdzieś - dodała i nie powstrzymała łez, które szybko spłynęły po policzkach.

- Naprawdę myślisz, że bym to zrobił? No coś ty, króliczku- mruknął miękko, podciagając ją i usadził na swoich kolanach.

Tulił ją do siebie mocno, na co Alice rozpłakała się jeszcze bardziej.

- Nie zamierzałem dać ci żadnej kary. Zwariowałaś? Za co, mała? - Złożył pocałunek na czubku jej głowy. - Tylko  żartowałem z tym tonem, a chciałem cię wreszcie przytulić. - Westchnął. - Poza tym, kiedy miałem cię gdzieś? - zapytał.

- Cały czas. Wystarczyło, żeby Rita tylko coś powiedziała, a ty od razu jej zlegałeś!

- Ja? Chyba trochę przesadzasz, Alice. - Upomniał ją.

- Przesadzam!? - wyprostowała się, patrząc na niego wściekłym wzrokiem. - Kiedy zawołała cię w nocy od razu jej uwierzyłeś! - powiedziała głosem pełnym oskarżenia. - A jak pytałeś o obiad to, nie miało dla ciebie znaczenia co lubię ja, tylko...

- Już... ciii... - Przytulił ja znów. - Prawie zapomniałem - wymamrotał, po czym podniósł się razem z Alice i na jej oczach odczepił czarną gwiazdkę od tablicy, wiszącej na lodowce, a następnie wrzucił ją do pojemnika, który stał na jej czubku. - Prędzej uwierzyłbym, że ktoś się włamał i wylał szklankę wody na Ritę, niż w to, że w środku nocy celowo zrobiłaś to ty.

- To dlaczego...?

- Bo czułem, że to sprawi, że Rita da ci spokój. Po jej wyjściu właśnie to miałem zamiar zrobić, czyli zlikwidować tę gwiazdkę. Myślisz, że nie widziałem co było grane? Chciałem być miły. W końcu Rita była naszym gościem, a na dokładkę z każdą chwilą robiło mi się jej żal coraz bardziej. Rozpoznaję w Liamie dawnego siebie, ale chyba nawet gorszego... Dlatego też najpierw zapytałem Ritę o ulubione jedzenie. Powinna wiedzieć, że Tatusiowanie może, a nawet powinno wyglądać inaczej. Jednak ani na moment nie zapomniałem o tobie...

- A jak zjadła moją pizzę?! - zapytała z wyrzutem.

- A co miałem zrobić, Aliś? - Zdenerwował się. - Wyrwać jej z gardła? Powiedziałem, że jeśli chcesz to domówię. Zachowała się nieładnie, ale to nie ja jestem od wychowywania jej. Wiedziałem, że za moment przyjedzie po nią Liam, więc nie było po co robić afery. Co by ci to dało? Dostałaby pewnie w domu takie lanie, że przez tydzień nie usiadłaby na tyłku, sądząc po tym co opowiadała. To poprawiłoby ci humor? - zapytał, na co Alice od razu złagodniała.

- Może... ona potrzebuje pomocy?

- Rozmawiałem z nią. Jest zapatrzona w Liama i jest w stanie znieść wszystko, żeby tylko jej nie opuścił. Może jest szczęśliwa, a jeśli nie, to niestety najpierw musi zrozumieć dlaczego.

- Kiedy z nią rozmawiałeś?

- Jak poszłaś się przebrać w piżamkę i jak przebierałem jej pościel. Myślę też, że niektóre jej zachowania nie wynikały konkretnie z tego, że chciała, żebym był na ciebie zły. Wydaje mi się, że Liamowi może zdarzać się ją karać za byle jaką drobnostkę, więc nauczyła się zrzucać winę ze strachu przed karą.

- Czyli... nie byłeś zły? - zapytała niepewnie.

-Ani trochę. - Pokręcił głową. - Ale teraz już tak. - Przybrał surowy wyraz twarzy.

- Żartujesz, Tatusiu?

- Nie. Krzyczałaś i pyskowałaś mała. Nawet nie dałaś mi zacząć, a już miotnęłaś we mnie oskarżeniami, które okazały niesłuszne i zrobiło mi się przykro - powiedział z westchnięciem.

- Przepraszam, Tatusiu. - Zrobiła się smutna i poczuła się źle w związku z tym co się stało.

Teraz wiedziała, że zareagowała zbyt agresywnie, ale jeszcze chwilę temu, Will wyglądał na naprawdę złego i zdolnego ją zbić.

- No cóż mała! - Podniósł się, czym zmusił ją do wstanięcia.

Nim zdążyła się zorientować co stanie się zaraz, William wymierzył jej szybkiego klapsa, na pograniczu przyjemnego z tym za karę.

- Ała! - jęknęła, masując lekko pupę.

- To za krzyki i nieładne zachowanie - powiedział, po czym uśmiechnął się lekko. - To co chcesz do jedzenia? - zapytał, a następnie podniósł ją i posadził sobie na biodrze.

Złożył pocałunek na jej skroni, na co przytuliła się do niego mocno.

- Kaszkę.

- Kaszkę? Jaką? Truskawkową?

- Yhym - przytaknęła.

- Dobrze. Już Tatuś robi. Już jestem tylko twój i z nikim nie musisz się dzielić. - Cmoknął ją znów z uśmiechem, a Alice oparła głowę na jego ramieniu oraz delektowała się chwilą przy nim, tak niezwykle blisko, a co najważniejsze... sam na sam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top