15
Po wyjściu z łazienki, Alice poczuła się dziwnie, gdy zobaczyła Willa oraz Ritę, którzy roześmiani rozmawiali o czymś, kompletnie tak jakby byli dobrymi znajomymi, a może nawet przyjaciółmi.
- Proszę pana? Alisia mówiła, że kupił jej pan grę planszową Wróżki, a jakoś już czuję się lepiej, mógłby pan z nami pograć? - zapytała, robiąc słodkie oczka do Ferro.
- Skoro tak, to nie ma sprawy - powiedział z uśmiechem, po czym spojrzał na Alice.
- Przyniesiesz?
Dziewczyna przytaknęła, po czym ruszyła po grę.
Nie miała wątpliwości, że Rita znów to robiła. Po prostu chciała spędzić więcej czasu z jej Willem. Powtarzała sobie jednak, że jest tu tylko do jutra, a potem Tatuś już będzie tylko jej.
Kiedy wróciła do salnu, zaczęli rozkładać planszę, a potem grać.
Willowi szło najlepiej, potem Ricie, a Alice wyjątkowo nie grało się najlepiej. Za każdym razem nie wyrzucała więcej niż trzy oczka i wciąż trafiała na pajęczyny, które zatrzymywały jej wróżkę na dwie kolejki. Te niepowodzenia nie raniłyby tak bardzo, jak to, że William oraz Rita traktowali ją niemal jak piąte koło u wozu.
Pomijali ją w rozmowie, zapominali o jej kolejce, aż w końcu zrobiło jej się bardzo przykro, gdy niby to dla ,,żartów", zaczęli się z niej śmiać, że nie miała szczęścia.
Kiedy Will ostatecznie zwyciężył, Alice poczuła ulgę.
- Gratuluję panu. Chciałabym tak umieć grać jak pan - powiedziała z uśmiechem, na co Ferro rownież zaczął się szczerzyć.
- To raczej kwestia szczęścia, bo tu wygrana zależy od tego jak ci idzie rzucanie kostką - oznajmił skromnie, zbierając wszysko do pudełka. - A teraz już chyba nadszedł czas, aby się położyć! - stwierdził, po czym zaprowadził obie dziewczynki do sypialni Alice. - Kładzcie się i zamykajcie oczka.
- A opowie pan bajkę? - zapytała Rita, na co Will oczywiście od razu się zgodził.
Alice w tym czasie, wtuliła głowę w poduszkę i chciała już jedynie zasnąć, aby ostatecznie się nie rozpłakać oraz, żeby jutro przyszło szybciej.
Nie mogła uwierzyć, że była aż tak beznadziejna, aby tak z kretesem przegrać, a na dokładkę, żeby Will zapomniał, że to ona była jego córeczką.
Chciała dlatego już tylko zasnąć, aby wreszcie zaznać spokoju.
***
Alice starała się nie reagować na szamotanie, kręcenie oraz ciągłe sięganie po picie przez Ritę. Bardzo chciała, żeby Liam zabrał ją już do domu, i żeby wreszcie przestała zalecać się do Willa.
Ostatecznie obudziło ją jednak wołanie oraz udawany płacz.
- Proszę pana!
Alice podniosła sie powoli, pocierając oczy, gdy niespodziewanie przestrzeń rozświetliła smuga światła z salonu, a do środka wszedł Will.
- Co się stało? - zapytał ziewając, gdy Rita wskazała na swoją mokrą bluzkę oraz pościel.
- Alice oblała mnie swoim piciem! - powiedziała z wyrzutem, nie przestając płakać.
- To... nieprawda... - wymamrotała, po czym wpatrzyła się w Willa z nadzieją, że jej nie uwierzy.
- Zrobiła to z zazdrości, że przegrała we Wróżki i chciała, żeby pan był na mnie zły! - Przerwała jej natychmiast.
Will zapalił lampkę nocną, po czym przyjrzał się butelkom dziewczynek. Niedowierzał, żeby Alice była do tego zdolna, ale może faktycznie do władzy doszła zazdrość?
Niekorzystne dla Alice było to, że w jej butelce znajdowało się zdecydowanie mniej wody niż u Rity, której butelka była prawie pełna. Stało się zatem dla Willa niestety jasne, kto w tym wypadku mówił prawdę.
- Jestem tobą naprawdę rozczarowany Alice - powiedział, ledwie stojąc na nogach ze zmęczenia, gdyż znów dręczyła go bezsenność i gdy ledwie zmrużył oczy, zaraz został obudzony.
Bicie serca Alice przyspieszyło, próbując się nie rozpaść z bólu. Miała ochotę się rozpłakać, bo nie sądziła, że słowa Rity będą dla niego ważniejsze.
- Dostajesz czarną gwiazdkę. Karą zajmiemy się jutro. Riciu! Chodź mała. Pościelę ci jednak w salonie, to może będziecie spały spokojnie - powiedział, po czym zabrał ze sobą dziewczynę.
Kiedy drzwi zamknęły się, Alice nie wytrzymała dłużej i rozpłakała się w poduszkę.
***
Z samego rana, gdy Alice tylko otworzyła oczy, wciąż czuła pod nimi łzy.
Teraz nie było jej jedynie przykro. Czuła się zdradzona przez swojego Tatusia.
Uważała, że Rita musiała podobać mu się bardziej, skoro traktował ją dużo lepiej od swojej córeczki...
A może już nie była jego córeczką? Może już wymienił ją na Ritę?
Początkowo nie zamierzała się spieszyć z wyjściem z pokoju, ale kiedy usłyszała dźwięki krzątaniny, śmiechy oraz rozmowę w moment znalazła siły, żeby ubrać się i wyjść do nich.
- Cześć, Aliś! - Przywitał ją z uśmiechem Will, gdy tylko ją spostrzegł.
- Cześć, Aliś! - Rita powtórzyła za Ferro, na co dziewczyna wymamrotała tylko stłumione ,,cześć".
Jej wzrok skupił się na czarnej gwiazdce, którą Ferro przyczepił do tablicy. Niesłusznie.
- Robię naleśniki. Zjesz, prawda? - zapytał Will, na co Alice jedynie przytaknęła bez słowa.
- A pan uczy też w szkole?
- Na uniwersytecie - wyjaśnił, a oczy Rity od razu zaczęły błyszczeć jeszcze mocniej.
- Fajnie jest uczyć na uniwersytecie?
- Czy ja wiem? To dość trudna praca i wszystko zależy od grupy - odpowiadał, nie przerywając robienia naleśników.
- Alice uczy się u pana? - Zasypywała go pytaniami w dodatku coraz trudniejszymi.
William spiął się lekko.
- Nie. Alice nie uczy się u mnie.
- A dlaczego? - Zaczęła machać nóżkami.
- Nie chodzę na studia - powiedziała, żeby przerwać ciszę, która przedłużała się coraz bardziej.
- Nie dostałaś się? - zapytała z nutką drwiny i rozbawienia.
Alice znów do oczu napłynęły łzy.
- Przepraszam. Muszę do toalety - skłamała, aby tylko nie zareagować w sposób niewłaściwy, po czym usiadła na dywaniku w łazience i skuliła się.
Doskonale wyczuła ten ukryty, prześmiewczy przekaz, mający pokazać, że Alice musiała chyba nie zdać matury, żeby nie dostać się na studia. A to wyglądało tym zabawniej, że zadawała się z profesorem - intelektualistą, ceniącym wiedzę.
Nie wiedziała bowiem, dlaczego Alice musiała zrezygnować ze studiów. Nie wiedziała, że nie wynikało to ze złych wyników... ale to nie przeszkadzało jej w tym, aby dalej się naśmiewać, kpić i sprawiać jej przykrość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top