37

Po powrocie do domu, Alice wciąż była niezwykle radosna, co wywoływało uśmiech również na twarzy Willa.
Czuł niewysłowioną ulgę, bo ciągłe czuwanie nad telefonem, czy przypadkiem nie zadzwoni do niego zrozpaczona, prosząc, żeby ją stamtąd zabrał, było istną katorgą.

- To chyba jest odpowiednia pora, żeby umyć moją królewnę i położyć do łóżeczka, co mała? - zapytał, gdy tylko przekroczyli próg domu.

- Yhym - powiedziała, po czym zaraz ziewnęła przeciągle.

- Oj. Ktoś tu chyba zrobił się śpiący. - Zaśmiał się przyjaźnie.

Ruszył w kierunku sypialni, aby wybrać z szafy coś, co miałoby pełnić funkcję piżamki Alice, gdy ta dreptała leniwie za nim.

- To przez tę kaszkę i bajkę.

- Jaką bajkę opowiedział wam Liam?

- Przeczytał. W zasadzie czytał, bo nie skończył. O śpiącej królewnie.

- O! Nie postarał się. Myślałem, że coś wam wymyślił z głowy. - Wyciągnął body w gwiazdki.

- Niestety.

- No dobrze. Chodź nim mi zaśniesz - powiedział, chwytając jej rączkę, po czym razem ruszyli do łazienki.

William pospiesznie pomógł rozebrać się Alice, gdy w międzyczasie napuszczał wodę do wanny. Dziewczynka była już na tyle zmęczona, że nawet za bardzo się nie zasłaniała, ku ogromnej uciesze Willa, patrzącego na nią z ogromną radością i satysfakcją.

Uwielbiał podziwiać jej śliczne, drobne ciałko, na które tylko on mógł patrzeć, dotykać je i darzyć uwielbieniem.

Włożył ją do wanny pełnej ciepłej wody, która zadziałała pobudzająco.

- Co robiłeś Tatusiu, jak mnie nie było? - zapytała nagle, gdy sięgnął po gąbkę.

William uśmiechnął się.

- Robiłem wiele rzeczy.

- A bardziej szczegółowo?

- Wprowadzałem oceny, gotowałem i okropnie tęskniłem - powiedział z uśmiechem, ukrywając przed nią, że znów poszedł na siłownię.

Chciał wrócić do wcześniejszej formy.

Zaczął drażnić lekko jej sutki, na co policzki Alice od razu oblały się rumieńcem. Uwielbiał to jak działał na nią jego dotyk. Jak bardzo była nieśmiała i niewinna w każdej intymnej sytuacji. Dawało mu to ogromną satysfakcję.
Uśmiechnął się szeroko, gdy ona zaczęła się kręcić i przymykać oczy z przyjemności, biorąc coraz szybsze wdechy.

Przerwał więc na moment, aby sięgnąć po żel do higieny intymnej, a następnie skierował dłoń do jej kobiecości. W pierwszej chwili to bardzo zawstydziło i spięło Alice, ale masaż szybko zrobił swoje.

- Ta-tusiu... - sapnęła.

- Jestem skarbie. - Zaśmiał się, po czym podniósł trochę i nachylił, aby móc ją pocałować, przy czym wsunął w nią palce, zaczynając nim rytmicznie poruszać.

Alice westchnęła cicho, zaczynając wić się coraz bardziej, a Will patrzył na to wszystko z ogromną satysfakcją. Sam zaczynał się nakręcać coraz bardziej.

- Ch-cę ci-ciebie... - wysapała, a na te słowa Ferro uśmiechnął się jeszcze szerzej, myśląc sobie: ,,Jak ja ją kocham!"

***

- A będę mogła lizaczka? - zapytała, gdy tylko zatrzymali się na parkingu przed centrum handlowym.

- Pewnie, że będziesz mogła lizaczka.

- A! Tatusiu?

- Słucham, skarbie? - Posłał jej pytające spojrzenie.

- Bo potrzebuję kilku zeszytów i... takich tam. Na studia.

- Oczywiście, Alice. Wszystko kupimy - zapewnił, biorąc koszyk, po czym ruszyli do wejścia.

Przez długi czas szli nierozłącznie. Dorzucali coraz to nowe produkty spożywcze, higieniczne, czy środki czystości. W końcu jednak Will wysłał Alice, żeby poszła sobie wybrać jakieś rzeczy na studia, bo gdy chodzili razem zasadniczo, czas zakupów się wydłużał. Sam tymczasem ruszył do kolejnej alejki, tym razem z nabiałem.

- Will? - Usłyszał nagle za swoimi plecami znajomy głos, na co mimowolnie spiął się, bo przecież był tu z Alice.

Odwrócił się i od razu pobladł, niedowierzając w to, kogo miał przed sobą.

- Ellen? - Zdziwił się.

Opatrzył wzrokiem jej sportową, granatową sukienkę, która idealnie opinała kształtne ciało i zatrzymał spojrzenie na błyszczących oczach.

- Nie do wiary! - Zaśmiała się przyjaźnie. - Cóż za zbieg okoliczności. Nie wiedziałam, że mieszkasz gdzieś tu w okolicy.

- Mogę powiedzieć to samo o tobie - odparł, starając się przyjąć pozę rozluźnionego, choć wcale nie było to łatwe w tak beznadziejnej sytuacji.

Miał tylko nadzieję, że Alice nie wysnuje żadnych domysłów i nie przyjdzie jej do głowy jakieś chowanie się przed nim, albo, że nie zrobi jakiejś sceny, która spowoduje, że Ellen dowie się o ich związku, a tym samym... Albo będzie musiał zrezygnować z pracy, albo Alice ze studiów.

- Chciałam cię jeszcze raz przeprosić za tą kawę...

- Daj spokój. Nic się nie stało.

- Nie, Will. Jeśli plama się nie sprała, odkupię tę koszulę. Była śliczna, ale może uda mi się znaleźć chociaż podobną.

- Daj spokój. Wszystko jest w porządku. - Zmusił się do uśmiechu.

Miał nadzieję, że lada moment zdoła się jej pozbyć i Alice nawet o niczym się nie dowie. Gdyby stracił ją z takiego głupiego powodu, chyba nigdyby sobie tego nie darował. Była całym jego światem.

- Wszystko gra, Will? - Uniosła lekko brew.

Zlustrowała go wzrokiem z lekkim zaniepokojeniem, bo był wyraźnie zestresowany i nerwowy.

- Tak. Jak twoje przygotowania do pisania doktoratu i pracy na uczelni? - Nie chciał wyjść na totalnego buca, lub po prostu uciec.

W końcu miał z nią pracować i wolał nie wyjść na jakiegoś chama oraz dziwaka.

- Cóż. To wszystko jest dla mnie niełatwe. Mam teraz wiele nowych obowiązków... - mówiła, ale Will nie mógł się skupić na jej słowach, bo dostrzegł w oddali Alice, z której rąk na widok jego i Ellen, wypadły prawie wszystkie przedmioty, trzymane w rękach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top