32
Alice wysypała szkło do kosza na śmieci, po czym spojrzała na Willa, który wyciągnął odkurzacz.
Już chyba wolała bardziej, żeby najpierw dał jej karę, a potem posprzątać, niż na odwrót. Potwornie się bała, bo... w zasadzie dotychczas jej nie karał. Znaczy... ukarał ją raz klapsami, ale to było bardzo dawno i mówił, że to nie powinno tak wyglądać, a przy tym sprawiał wrażenie zażenowanego sobą. Jednak ten strach pozostał.
Zwłaszcza, że nawet pokazowy klaps za karę, nie był przyjemny.
Spojrzała smutno na czarną gwiazdkę, którą William przytwierdził do tablicy i choć towarzyszyły jej dwie żółte, to nie wyglądało dobrze. Nie miała pojęcia, co ją podkusiło. Czuła się sobą rozczarowana.
Kiedy skończyła odkurzać, miała ochotę schować się gdzieś u siebie w pokoju, aby uniemożliwić Ferro wymierzenie jej kary.
Kara... klaps... jakoś to... paraliżowało ją. Już sama myśl, że będzie musiała położyć się na jego kolanach z wypiętą pupą, dosłownie powodowała w niej dreszcze przerażenia i pojawiało się to niezręczne, nieswoje uczucie.
Przez chwilę łudziła się, że zapomni, ale kiedy machnął znów na nią, stało się oczywiste, że doskonale pamiętał.
- Chodź Alice - ponaglił ją.
Potrzebowała jednak chwili, na pokonanie odległości od stolika do kanapy, gdzie siedział.
- Potrzebujesz jeszcze chwili, żeby się na to przygotować? - zapytał, co kompletnie ją zaskoczyło.
Ale jak przygotować? Czy zamierzał być tak brutalny, że powinna sobie przynieść od razu leki przeciwbólowe, albo jakąś maść?
- Spokojnie. - Pogłaskał ją po głowie z lekkim uśmiechem, a widząc jej dezorientację oraz strach kontynuował: - Pamiętam, co mi mówiłaś. Rozumiem, że to dla ciebie w pewnym sensie coś nowego. I o ile nie widziałbym podstawy, aby dawać ci karę, gdybyś stłukła szklankę niechcący, bo to zdarza się każdemu, o tyle za umyślne zrobienie tego, muisz zostać ukarana. Rozumiem zatem, że możesz potrzebować kilku chwil, żeby się znów uspokoić i przygotować się psychicznie.
- Będzie bolało? - zapytała cichutko z nadzieją w głosie, na co William zaśmiał się.
- A jak pokazywałem ci różnicę między przyjemnym, a nieprzyjemnym klapsem, to ten drugi bolał?
- Yhym. - Przytaknęła, a jej warga zatrzęsła się.
- No widzisz. Sama odpowiedziałaś sobie na pytanie - odparł, ale na te słowa oczy Alice powiększyły się i zaczęły się w nich kręcić łzy. - Alice. - Westchnął. - Zapewniam cię, że to nie będzie takie potworne i straszne jak sobie to wyobrażasz.
- A... nasmarujesz mi potem siniaki kremikiem?
- Siniaki? - Uniósł pytająco brew, nie kryjąc zaskoczenia.
- No... na pupie. - Zawstydzona, opuściła wzrok.
- Nie będziesz miała żadnych siniaków - powiedział stanowczo. - Okej. Klaps za karę, nie ma być niczym przyjemnym. W końcu to kara. Ale to nie oznacza, że podczas kary ma ci się dziać jakaś krzywda, albo masz przeżywać przez to traumę. Od tego też jest hasło bezpieczeństwa, żeby w razie, gdybym nie zauważył, że coś jest nie tak, co raczej nie będzie miało miejsca, przerwał w odpowiednim momencie. Wiem, że się powtarzam, ale to jest dla mnie naprawdę ważne, Alice. - Chwycił jej brodę i uniósł lekko do góry, aby na niego spojrzała. - Wiesz, że nie darowałbym sobie, gdybym cię zranił. Jesteś całym moim światem i ostatnią rzeczą jakiej pragnę to twoje cierpienie, smutek i utrata. Pamiętaj też o zaufaniu oraz tym, że kontroluję jak sobie radzisz z nowościami. Zapewniam cię przy tym, że jeśli coś będzie nie tak, nie będę kontynuował.
- Czyli... nie będzie siniaków? - zapytała niepewnie.
- Nie - odparł natychmiast. - Nie jestem typem Tatusia, który daje aż takie kary i w zasadzie jestem temu stanowczo przeciwny. Według mnie jest znacząca różnica między daniem klapsa za karę, a zlania komuś tyłka na sino. Ta druga opcja moim zdaniem to przesada, będąca zwykłą przemocą. Jednak nie mam też prawa wtrącać się w czyjeś życie. Jeśli dla jakiejś pary ten kierunek jest okej i lubią ból w związku to, mają prawo robić ze swoim życiem co chcą. Ja mimo to, chcę cię uspokoić, że nie kręci mnie robienie ci krzywdy. Myślę, że nie potrafiłbym na siebie spojrzeć, widząc twoje łzy i pupę w siniakach. Poza tym na ogół jesteś grzeczna. - Zaśmiał się. - To co? Przechodzimy do kary?
- A... nie będą to klapsy paskiem?
- Nie, Aliś. To w pewnym sensie twoja pierwsza kara, więc spokojnie. Jeśli czujesz się gotowa, to połóż się brzuszkiem na moich kolanach.
- A czy po wszystkim będzie aftercare?
- Oczywiście, że będzie. - Pogłaskał ją po włoskach.
- A długo to potrwa?
- Alice. Nie chcemy mieć już tego za sobą? - Uniósł pytająco brew, więc w końcu podniosła się i ostrożnie ułożyła w tej wstydliwej, niedogodnej pozycji. - Rozluźnij się. - Znów pogłaskał ją po głowie, ale te słowa nic nie zmieniły. Za bardzo się stresowała i była wściekła za ten głupi pomysł. - Okej. Zsunę twoje legginsy oraz majteczki, dobrze? - zapytał i po kilku chwilach, zrobił to co powiedział.
Położył dłoń, na pośladkach Alice, na co drgnęła lekko, bojąc się pierwszego klapsa.
- Co do zasady, zwykle ilość odlicza córeczka. Jednak zrobimy dziś wyjątek i to ja będę odliczał. Pamiętaj, że gdyby coś się działo, masz hasła bezpieczeństwa, choć zareaguję nawet na stop, albo przestań.
- Stop! - pisnęła.
- Nie zacząłem, Alice. - Zaśmiał się.
- Ja... tylko sprawdzałam, czy zareagujesz - odpowiedziała smutna.
- Zareaguję. Na sto procent. - Zapewnił. - Dobrze. Zatem dziesięć klapsów. Zaczynam - poinformował, po czym wymierzył jej pierwszego klasa, którego możnaby zaliczyć do przyjemnego. - Jeden.
Alice co prawda drgnęła, ale spodziewała się czegoś w zupełności gorszego.
- Dwa. - Ten okazał się już mocniejszy.
Mimo to nadal nie był to niewyobrażalnie straszny ból.
Dopiero przy siódmym zaczęło robić się już dość nieprzyjemnie. Pupa bolała i piekła od kolejnych klapsów, spadających na pośladki, zwłaszcza, że miała wrażenie, że ich siła najpierw rosła i mniej więcej przy piątym klapsie się zatrzymała.
- Sześć. Jak się trzymasz? - Przerwał na moment, masując obolałe pośladki.
Po policzkach Alice spłynęły łzy. Nie płakała jednak z bólu. Był to efekt strachu, który okazał się bezpodstawny. Co prawda nie należało to do niczego przyjemnego, ale z drugiej strony nie czuła potrzeby ani wyrywania się, ani przerwania.
- Chcę już koniec - oznajmiła cicho.
- Kontynuujemy, czy przerwać? - zapytał i starł lekko łzy z jej policzków. - Jesteś i tak bardzo dzielna. - Nachylił się i złożył pocałunek na czubku jej głowy.
- Kontynuujemy - powiedziała mimo wszystko. Chciała naprawdę dotrwać do końca tej zasłużonej kary. Zwłaszcza, gdy nie okazała się tak straszna. William nie kłamał.
- Siedem. - Wymierzył kolejnego klapsa, ale już bardzo uważnie przyglądał się Alice.
Wiedział, że czasem dziewczynki zmuszały się do wytrzymywania czegoś na siłę, choć naprawdę miały już dość. I pomimo tego, że wiedział, iż nie przesadzał, wolał skończyć wcześniej, niż żeby potem okazało się, że zrobi jej krzywdę.
- Dziesięć - powiedział, po czym padło ostatnie uderzenie.
Spojrzał przelotnie na lekko zaczerwienione pośladki, a następnie naciągnął na nie majtki, razem z legginsami.
- Było strasznie? - zapytał, podnosząc ją ze swoich kolan.
Alice potarła oczy i oparła głowę na ramieniu Willa.
- Przepraszam, Tatusiu.
- Nic się nie stało, skarbie. - Pocałował ją w skroń. - Co ty na to, żebym zrobił ci pysznej, malinowej herbatki w buteleczce i położymy się na kanapie, oglądając jakiś film? - Podniósł się razem z nią. - Jeśli będziesz chciała to pomasuję ci pupkę, żeby szybciej przestało boleć. - Cmoknął ją znów w policzek, na co przytaknęła, po czym zaraz wtuliła głowę w jego ramię.
William ruszył z nią zatem w kierunku kuchni, aby szybko przygotować butelkę, a Alice w tym czasie uspokajała się powoli, czerpiąc radość z tego, że miała to już za sobą i teraz znów mogła tulić się do Tatusia.
Kilka chwil później, Ferro leżał na kanapie, a Alice na nim, popijając obiecaną herbatkę. Przy tym oglądali razem ,,Zaczarowaną", a Will masował delikatnie plecy oraz pupę swojej dziecinki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top