10
Kiedy William sie obudził, na twarzy od razu zagościł mu uśmiech. Widok Alice drzemiącej spokojnie u jego boku, sprawiała, że czuł niezwykłe ciepło na sercu. Naprawdę był szczęśliwy jak nigdy dotąd.
W dodatku wciąż odczuwał satysfakcję z wczorajszego wieczoru, gdy pomagał jej w kąpieli.
A teraz, gdy miał ją tak blisko siebie, spokojną i niezwykle uroczą, radował się jeszcze bardziej.
Pocałował delikatnie jej skroń, po czym wstał, żeby przygotować coś do jedzenia.
Nie zdążył zrobić wszystkiego, gdy do jego pleców przytuliła się zaspana dziewczynka.
- Cześć, Tatusiu - wymamrotała w koszulę Willa.
- Cześć, skarbie - odparł z uśmiechem, a nastepnie złożył pocałunek na dłoni Alice. - Jak się czujesz? Wszystko w porządku?
- Tak.
- To świetnie. Myślałem, żeby wykorzystać już niebawem kończące się lato i pojechać nad jakieś jezioro. Co moja mała myszka o tym sądzi? - Odwrócił się w jej stronę z uśmiechem.
- Jestem zdecydowanie za - powiedziała z uśmiechem, na co Will od razu zareagował tak samo.
- Świetnie. Zatem spędzimy miły dzień, pośród natury.
- Jupi! - Zawołała Alice, po czym skradła Ferro szybkiego całusa i uciekła do pokoju, szukać stroju kąpielowego.
***
Kiedy William zatrzymał się na leśnym parkingu, Alice wzięła głęboki wdech wilgotnego powietrza o zapachu sosny i z uśmiechem na twarzy wyskoczyła z samochodu.
William nie mógł oderwać wzroku od zgrabnego ciałka swojej dziewczynki, która miała na sobie uroczą, letnią granatową sukienkę, podkreślającą jej talię, a długie, rozpuszczone włosy falowały od lekkiej bryzy z nad jeziora.
- Jak tu ślicznie! - stwierdziła, na co Ferro nałożył na nos lustrzane okulary i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Cieszę się, że Ci się podoba - rzucił, wyciągając z bagażnika koc oraz siatkę z prowiantem i kilkoma innymi rzeczami.
Dziewczyna szła radośnie przed nim, nie omieszkając nucić sobie czegoś pod nosem, a William nie mógł się doczekać momentu, gdy zobaczy ją w stroju kąpielowym.
Kiedy znalazł odpowiednie miejsce, rozłożył koc i wyciągnął krem z filtrem.
- Chodź, mała. - Machnął na nią. - Nasmarujemy cię kremem, żeby słońce za mocno cię nie przypiekło - powiedział, więc Alice podeszła do niego i ostrożnie zdjęła wierzchnią sukienkę, zostając w samym czarnym, jednoczęściowym stroju.
Ferro nie mógł oderwać wzroku od jej ciała. Zachwycał się szczupłą sylwetką, delikatną skórą, ale momentalnie poczuł zazdrość, że w taki sposób mogli podziwiać ją także inni plażowicze, a tych wbrew pozorom wcale nie było mało.
Zdławił w sobie jednak to uczucie, po czym zaczał wcierać filtr w każdy skrawek ciała Alice.
Zaczął od ramion, na co dziewczyna zamruczała niczym kotek, szepcząc:
- Yymmm... Jak dobrze... Nie przestawaj...
W odpowiedzi William nachylił się, aby złożyć szybki pocałunek na jej ramieniu i przy okazji, odpowiedział jej:
- Nie kuś mnie, skarbie. To miejsce publiczne.
Alice zarumieniła się, posławszy Ferro pytające, zaniepokojone i jakże ciekawskie spojrzenie, na co ten uśmiechnął się szelmowsko.
- Wymasowałbym cię wszędzie - dopowiedział, na co dziewczynie na moment zabrakło tchu, a na policzki wstąpiły jej rumieńce. - A teraz niech się trochę wchłonie. - Ucałował ją, po czym sam zaczął smarować się kremem z filtrem.
Alice tym czasem wpatrzyła się w kilka par, które nie kryły swojej miłości. Całowały się i obściskiwały w wodzie, na co westchnęła ciężko.
- Pamiętam, że jak byłam młodsza, zawsze podobało mi się jak jakaś dziewczyna przytulała się do swojego partnera w wodzie. Wydawało mi się to urocze i zawsze tak chciałam - wyznała cicho.
William spojrzał na nią spod czarnej grzywki, a następnie przeniósł spojrzenie na wodę.
- Nie ma sprawy, księżniczko - oznajmił i nim Alice zdążyła w jakiś sposób zareagować William zrzucił koszulkę, po czym chwycił ją i ruszył w kierunku wody.
- Puść. Wszyscy patrzą! - pisnęła cicho, chowając czerwoną z zawstydzenia twarz w ramię Tatusia i cała się spięła.
- Niech patrzą i zazdroszczą - odparł oraz zaczął wchodzić do wody.
- Zimna! - Przytuliła się mocniej, aby ogrzać się od ciepłego ciała Willa.
- Zaraz zrobi ci się cieplej. - Zaśmiał się, po czym złączył ich usta.
Sycił się ich smakiem, jakby byli kompletnie sami. Niespiesznie, delikatnie z czułością, wyczulając się na każdy znak, który mógłby oznaczać odmowę.
Ale Alice nie chciała, aby przestawał. Objęła jego szyję i sama czerpała niezwykłą przyjemność z miękkich ust swojego chłopaka.
W końcu musieli przestać, gdyż zaczęło im brakować oddechu.
Dziewczyna oparła czoło o jego bark i wymamrotała:
- Jesteś wspaniały.
***
Pod wieczór, po całym dniu nad jeziorem, Alice i Will wrócili do domu. Czuli się zmęczeni, ale byli szczęśliwi.
Przez długi czas bawili się w piasku, chlapali się w wodzie, śmiali się beztrosko...To był cudowny dzień. Pełen emocji.
- Mogę wziąć pierwszy kąpiel? Potem od razu zajmiemy się tobą, zrobimy kaszkę i pójdziemy do łóżka, co?
Alice zgodziła się automatycznie, ale gdy tylko to zrobiła w jej głowie pojawił się pomysł, że... może byłoby fajnie... wykąpać się z Willem.
Dziś, gdy razem weszli do wody, początkowo była bardzo spięta, jednak z każdą sekundą czuła się coraz lepiej przy nim. Wiedziała, że nie ma się czego bać, bo on już niejednokrotnie udowodnił, że bardzo się zmienił i nie zamierzał robić niczego nieodpowiedniego.
Mimo to nie miała odwagi zapytać o to wprost. Czy na pewno nie miałby nic przeciwko? A może to ona jednak...stchórzyłaby...
William zamknął za sobą drzwi, a Alice nie mogła spuścić z nich wzroku. Bicie jej serca oraz ciepło na policzkach rosły, gdy uświadamiała sobie jak bardzo tego chciała, aż w końcu, zdobyła się na odwagę.
Wstała i nim zmieniła zdanie, zapukała do drzwi.
- Tak? Coś się stało? - zapytał zaniepokojony Will.
- Nie, Tatusiu. Mogę wejść?
Zapanowała cisza.
- Jestem w wannie. Co się stało?
- Powiedz tylko, czy mogę wejść.
- Możesz. Oczywiście, tylko czekaj. Nałożę coś...
- Nie ma potrzeby - powiedziała, po czym weszła do środka i od raz spojrzała na kompletnie zdezorientowanego Willa, który siedział w wannie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top