•12•
Pov.Niemcy
Obudziłem się cały obolały, gdy otworzyłem oczy zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu w którym byłem. Było tu dość ciemno i chłodno, gdy próbowałem wstać poczułem że jestem przywiązany do czegoś. Nie miałem pojęcia gdzie jestem i jak się tutaj znalazłem. Po chwili rozmyślania co się stało jakaś zamaskowana postać weszła do pomieszczenia i zapaliła w nim światło. Postać ta była średniego wzrostu z dość dobrze zbudowaną sylwetką, po chwili postać podeszła do mnie.
-Gdzie ja jestem?(Spytałem).
Nie dostałem odpowiedzi. Postać obejrzała mnie tylko i wyszła gasząc przy tym światło. Super. Postanowiłem więc spróbować się jakoś wyrwać ze sznurów ale mi się nie udało. Po jakimś czasie mój oprawca wrócił do pomieszczenia w którym się znajdowałem i przyniósł mi jedzenie. Nie powiem zdziwiłem się trochę czemu porywacz przynosi mi kanapki i herbatę, na początku byłem podejrzliwy bo jednak jedzenie mogło być otrute.
-Spokojnie, jedzenie nie jest otrute.(Powiedział mój oprawca).
Skądś kojarzyłem ten głos ale nie mogłem sobie przypomnieć, po chwili mój oprawca przypomniał sobie że jestem przywiązany i nie mam jak po to sięgnąć i zjeść wziął kanapkę do ręki i przysunął do mojej twarzy.
-Słuchaj, naprawdę nie mam złych zamiarów.
-To po cholerę mnie porwałeś?!
W odpowiedzi dostałem ciszę.
-Albo zaczniesz jeść albo będziesz tutaj głodował, mam to gdzieś.
Postanowiłem jednak zjeść tą kanapkę bo głód zżerał mnie od środka. Oprawca nakarmił mnie i dał mi wodę do picia.
-I co nie umarłeś.
-Jeszcze.(Odpowiedziałem zażenowany).
Porywacz nic już nie mówiąc opuścił pomieszczenie tym razem nie gasząc w nim światła. Tak jak myślałem była to jakąś piwnica bo co innego. Bardziej mnie zdziwiło to że w tej piwnicy prawie nic nie było oprócz jakiegoś stołu. Przez jakiś czas tak siedziałem w tej piwnicy aż usłyszałem jakąś rozmowę. Ten drugi głos rozpoznałbym wszędzie, to była Francja tylko co ona tu robiła? Po chwili dwie osoby weszły do piwnicy, obydwie postacie były zamaskowane, jedną z nich zdążyłem „poznać" wcześniej. Byłem w 100% pewien że osoba która doszła jest kobietą, zauważalne to było przez jej kobiece kształty. Kobieta podeszła do mnie i złapała mnie za policzek.
-Smakowało ci śniadanie?~
-Wiem że to ty Francja.
W tym momencie kobieta odsunęła się ode mnie, była w szoku.
-Skąd ty-
-Dobra kurwa kończ tą szopkę, nie mam czasu na takie gówna.
-Nie mam pojęcia jakim cudem tak szybko mnie rozszyfrowałeś.
-Dobra rozwiąż mnie.(Powiedziałem stanowczo).
-Nie mam takiego zamiaru~
-I co masz zamiar mnie tu trzymać wieczność?
-Nie, mam zamiar trzymać cię tak długo aż mnie nie pokochasz.
No nie powiem mocno mnie zatkało w tym momencie.
-No to chyba faktycznie będziesz mnie tu trzymać wieczność.
-Słuchaj sam działasz na swoją niekorzyść w tym momencie. Albo zrobimy wszystko ładnie po mojemu albo będziesz się tu męczyć. (Powiedziała kobieta wyciągając scyzoryk z kieszeni).
-I co mi zrobisz tym scyzorykiem?
Kobieta zaczęła zbliżać się do mnie wysuwając scyzoryk.
-A to~(Odparła Francja śmiejąc się jak psychopatka i nacinając mój policzek).
Lekko się wzdrygnąłem na jej czyn.
-To jak będzie?~
-Pierdol sie.
Na moje słowa Francja się mocno wkurwiła i dźgnęła mnie scyzorykiem w brzuch. Krzyknąłem z bólu który mi zadała. Francja śmiejąc się wyszła z pomieszczenia lecz jej wspólnik do mnie podbiegł.
-Matko boska Niemcy nic ci nie jest?!
-No nie wiem kurwa mam scyzoryk wbity w brzuch!
-Poczekaj chwilę idę po apteczkę!
Chiny wybiegł po apteczkę. Po chwili z nią wrócił.
-O Boże ile tu krwi. (Wyjąkał chłopak).
-Spokojnie Chiny przeżyje.
-Skąd ty? Dobra teraz to nie ważne.
Po opatrzeniu mi ran Chiny wyszedł z pomieszczenia. Zza drzwi dało się usłyszeć kłótnie.
-Kurwa Francja miałaś go w sobie rozkochać a nie zabić!(Wykrzyczał Chiny).
-Dobra luz nic mu przecież nie jest.
-Francja ty jesteś naprawdę nienormalna!..
-Słuchaj masz tu siedzieć i nikomu nic nie wygadać rozumiesz? Bo jak tylko komuś piśniesz słówkiem to się dla ciebie źle skończy.
-Słuchaj może i nie przepadam za Niemcem ale nie żeby go od razu dźgać!
-Jeszcze go zmuszę do kochania mnie! A teraz się śpieszę. Pa
No to super Francja nie odpuści sobie dopóki jej nie pokocham.
Po jakimś czasie Chiny przyszedł do mnie z kolacją. Ja jednak nie miałem w tej chwili ochoty na jedzenie czegokolwiek. Chiny postanowił zjeść ze mną.
-Coś cie trapi?(Spytał). Wiesz mimo że sie jakoś nie za bardzo lubimy to zawsze możesz mi powiedzieć.
-Siedzę tutaj przywiązany i nawet nie wiem co się dzieje u mojego kuzyna i chłopaka.
-Rozumiem.. Wiesz jutro w pracy mogę zobaczyć co tam u nich.
-Naprawdę?! Mógłbyś?
-No tak.. to jest jedyna rzecz którą mogę dla ciebie zrobić. Bo jednak jakbym chciał cię wypuścić nie skończyło by się to dobrze ani dla mnie ani dla ciebie.
-Rozumiem, ale i tak dziękuję że chociaż na nich zerkniesz.(Uśmiechnąłem się do chłopaka co ten mi odwzajemnił).
Po zjedzeniu posiłku Chiny zaproponował że przyniesie mi jakiś koc i poduszkę, bo w piwnicy jednak najcieplej nie było.
Przykryty kocem z poduszką pod głową zasnąłem martwiąc się o moich bliskich.
Pov. Polska
Dzisiejszego dnia postanowiliśmy iść na policje i zgłosić zaginięcie Niemca. Austria jak nigdy dotąd był strasznie przygnębiony, Węgry próbował go jakoś pocieszyć ale nie za bardzo mu to wychodziło. Podszedłem więc do Austrii i złapałem go za ramię.
-Hej spokojnie, Niemcy napewno się niedługo znajdzie.
Miałem bynajmniej taką nadzieję.
-Jak ja mogę być spokojny! Niemcy jest moją jedyną najbliższą rodziną.(Austria zaczął płakać).
Węgry przytulił Austriaka, a ja postanowiłem zrobić nam herbatę. Poszedłem z gotową już herbatą do salonu i postawiłem kubki na stoliku. Węgry i Austria siedzieli wtuleni w siebie na kanapie a ja usiadłem się na fotelu obok.
-Słuchaj Austria myślę że lepiej będzie jak zostaniesz jutro w domu.(Powiedział Węgry głaszcząc chłopaka po głowie). Nie możesz iść w takim stanie do pracy.
-Zgadzam się z Węgrem.
-No dobrze zostanę jutro w domu..(Odparł zmęczony Austria).
Po wypiciu herbaty pozostała dwójka udała się do swojej sypialni bo było już strasznie późno. Ja poszedłem się jeszcze umyć. Gdy już byłem w pokoju nie wytrzymałem, strasznie brakowało mi Niemca i ciężko było mi udawać że jestem spokojny.
-Gdzie ty jesteś?..(Wymamrotałem cicho do siebie).
Po jakimś czasie uspokoiłem się i poszedłem spać bo jednak ktoś do pracy musi iść.
—————————
Biedny Niemiec 😔.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top