Rozdział 12


Obudził mnie budzik o godzinie 8.
-Ja chce spać - powiedziałam i narzekałam ze mnie budzik obudził...
Wiesz ze dzisiaj poniedziałek? - zerknął na zegarek a potem na mnie.
- Cholera!
- Masz na 10 dzisiaj - zaśmiał się.
- A no racja!

Poszłam zjeść i się ogarnąć. Jak się ubrałam to ktoś zapukał do drzwi.

-Kto to? - Krystian wstał.
- Nie mam pojęcia... - podeszłam do drzwi i je otworzyłam. W drzwiach stał nikt inny jak pan Martin.

- O! Dzień dobry. Jak miło. - wpuściłam go do domu.
-A wiesz Megan która jest już godzina? - popatrzył na zegarek.
- No nie za bardzo
- Jest 9:30 zbieraj się.
- Musze się jeszcze uczesać i pomalować.
- Nie musisz!
- Musze!

Poszłam do łazienki i czesałam włosy. Martin kierował się w stronę kuchni. A tam stał Krystian.
- O dzień dobry. My się chyba jeszcze nie znamy - powiedział Martin.
- Witam.

Coś tam sobie pogadali a ja szybko się malowałam.

-Megan!!! Dawaj jest juz 9:50.
- Już idę!

Wszyscy wyszliśmy z domu. Pożegnałam się z Krystianem i pocałowaliśmy się. Poszłam z Martinem do szkoły...

- Wiesz że za tydzień wycieczka?!?!
- Wiem...

Potem już w szkole się rozeszliśmy...

Szczerze mówiąc to zapomniałam już o tej wycieczce. Lekcje mijały w ciszy i spokoju praktycznie jak zawsze.

- Hejka Megan - powiedziała moja najlepsza przyjaciółka Britta.

Rozmawiałyśmy sobie do momentu gdy nie zadzwonił Dzwonek na ostatnią lekcję. Ostatnią lekcją była biologia lecz mieliśmy zastępstwo z panią od geografii. Lubię tą panią ale czasami jest strasznie wkurzająca. Wiadome było że zrobi nam geografię a nie biologię.Britta chciała iść ze mną dzisiaj do pizzerii ale miałyśmy jutro sprawdzian z niemieckiego więc nie mogłam nigdzie wychodzić z domu bo musiałam się uczyć. Z niemieckiego jestem bardzo dobra ale wiadomo że zawsze trzeba się poduczyć. Po lekcjach wróciłam do domu i zajrzałam do Skrzynki był tam list zaadresowany do mnie. Byłam ciekawa co to jest za list więc od razu postanowiłam go otworzyć i przeczytać. Kiedy otworzyłam list była tam kartka Miłosna. Był napisany Śliczny wiersz i byłam bardzo zaciekawiona kto mi tą kartkę wrzucił ona niestety nie była podpisana przez nikogo czyli inaczej mówiąc był to list od cichego wielbiciela.

,,Po raz pierwszy zaznałem prawdziwej miłości
Prawdziwej miłości z domieszką zazdrości
Nigdy nikogo tak nie kochałem
I nigdy nikomu tak nie ufałem
Miłość prawdziwa daje moc szczęścia
Można się wtulić w czyjeś objęcia
I tak we dwoje stawiać światu czoła
Słuchając jak jedno serce drugie cicho woła
Nigdy nie być samemu w zmartwieniach
Pomagać sobie we wszystkich problemach
Nie trzeba już w samotności cierpieć i się smucić
A w każdej potrzebie do drugiego serca można się zwrócić
Wszystkie zmartwienia dzielić na dwa
I uwierzyć że słowa płyną z głębi serca
Bo miłość to szczęście a nie ból i rany
Każdy chce kochać i być kochanym...''

Zaśmiałam się a kartkę wrzuciłam do szafki. Zaczęłam się uczyć na język niemiecki lecz zasnęłam. Obudziłam się jakoś o dwudziestej pierwszej. Poszłam coś zjeść umyłam się i poszłam spać ponownie.

Następnego dnia (wtorek) poszłam do szkoły nie przyszedł po mnie Martin. W szkole powiedział do mnie tylko i włącznie dzień dobry co było dziwne z jego strony. Cały czas zastanawiałam się o co mu chodzi. Dlaczego nie porozmawia ze mną jak zawsze?

Coś się stało?
Może poznał kogoś?
Może to jest coś wspólnego z tym listem?
Oto jest pytanie!

😉😉😉😉😉😉😉😉😉😉😉😉😉

Widzę ze więcej osób czyta jestem mega zadowolona☺️ cześć następna niebawem😏

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top