Rozdział 14

- Co jest? Powiesz mi? - Martin dał głowę w dół.

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Martin nie wiedział co powiedzieć. Wstałam i podeszłam do niego. Martinowi zaczęły lecieć łzy.

- Powiedz mi proszę co się stało? - podeszłam bliżej.
- No bo... - zawahał się - ja nie mogę! - krzyknął - ja nie mogę tego zrobić! - odwrócił się.
- Ale co jest? Ja nie rozumiem o co chodzi? Co ja zrobiłam? - byłam zakłopotana.
- Właśnie ty nic nie zrobiłaś! To wszystko to moja wina! - już myślałam ze całkowicie się załamie i się rozpłacze.
- Nic się nie stało... spokojnie, usiądźmy i jak się uspokoisz to mi powiesz.
Chyba nie chciał usiąść wiec złapałam go za ręce i trzymałam.
-Spokojnie już... wdech i wydech..- próbowałam go uspokoić.

Martin odetchnął. Zrobił się spokojny. Mocniej złapał moją rękę i zaczął mówić.
-Bo... chodzi o to... że... - zatrzymał się.
- ... że ...?- byłam bardzo ciekawa o co chodzi.
- No bo mi się podobasz! Ja cię kocham Megan! - krzyknął i odwrócił głowę starając się powstrzymać płacz...

Martin zaczął płakać a ja szybko zabrałam ręce od niego. Stałam jak wryta. Nie wiedziałam co powiedzieć. To było dla mnie trudne. I byłam tym zaskoczona.

- Ojej... nie wiedziałam - udawałam ze mnie to nie dziwi, ze to normalne. Ale w sobie trzymałam przerażenie i zdziwienie. Byłam załamana...

- Próbowałem się powstrzymywać czasami żeby cię nie przytulić w szkole albo nie pocałować. Ale czasami już się gryzę w rękę żeby uciec kiedy ty idziesz.

- Dobrze... spokojnie, usiądźmy już - wzięłam go pociągnęłam za rękę żeby usiadł.

- Ja już nie wiem co robić! A tym bardziej ze robię się zazdrosny o ciebie. Kiedy cię widzę z jakimś innym to już sie gotuje...

-Nie widziałam. Gdybys mi to powiedział wcześniej to byśmy już coś z tym zrobili... - nie wiedziałam co powiedzieć.

- Ale ja nie wiedziałem jak ci to powiedzieć. To było silniejsze ode mnie.
- Rozumiem cię...
- Co z tym zrobimy teraz? - aha, fajnie, nie miał co powiedzieć i musiał o to zapytac.
- Uyy... nie wiem, naprawdę nie wiem. Nie możemy... - to było trudne pytanie.
- Ale czy ty tego tez chcesz? Ja cię do niczego nie zmuszam. Powiedz czy ty tez coś do mnie czujesz? - patrzył się w ziemie.
- Jeżeli mam być szczera to coś tam zaiskrzyło. Tez mi się spodobałes. Bardzo cię polubiłam. Ale nie wiedziałam... - teraz ja się zatrzymałam.
-Naprawdę ci się podobam? - był bardzo zaskoczony.
-No tak - uśmiechnęłam się lekko.

Siedzieliśmy i Martin mnie przytulił. Byłam zakłopotana już. ,,Wychowawca wyznaje mi miłość" aha super. Co teraz zrobić?

- Wpadłam na pewien pomysł - odwróciłam głowę w jego stronę.
-Jaki? - był zdziwiony ale na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Pomyślałam sobie, że moglibyśmy spróbować być ze sobą. Ale musielibyśmy się ukrywać. Bo jakby to wyszło na jaw ... - teraz już nie chciałam myśleć o tym „Co by było gdyby...".
- Naprawdę ty tego chcesz? - uśmiechnął się.
- Można spróbować - puściłam do niego oczko.

Zbliżył się do mnie i jego usta musnęły moje. I tak staliśmy dłuższą chwile.

-Czyli teraz można powiedzieć ze jesteśmy parą..-zaśmiał się.
-Owszem. Tylko pamiętaj że w szkole musisz uważać. - spojrzałam na niego.
-Wiem wiem. Postaram się
- No to co robimy „kochanie"?-zaśmialiśmy się.
- Możemy iść na pizzę ,, skarbie".

++++++++++++++++++++++++

W końcu wzięłam się za kontynuacje książki. Mam nadzieje ze jeszcze pamiętacie o czym ona była😁😅

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top