9

5200 słów
Miłego czytania

Perspektywa Thomasa:

Spokojnie Thomas przecież to nic strasznego. Zwykły poniedziałek. Pójdziesz do szkoły, usiądziesz w swojej ławce, skupisz się na lekcji, później wrócisz do domu i pójdziesz spać. Przecież nic nie może się zjebać. Co z tego, że znów ujawniłeś się ze swoją orientacją i prawdopodobnie znów gabinet dyrektora stanie się twoim prywatnym pokojem spotkań z rodzicami.

- Kochanie zaraz się spóźnisz- powiedziała mama wyrywając mnie z zamyślenia. Wzdrygnąłem się lekko, a w duszy zacząłem się modlić, aby ta wszystko widząca kobieta tego nie zauważyła- Coś się stało, że tak się wzdrygasz?

Nosz kur...

Przełknąłem ślinę, po czym resztkami sił oderwałem wzrok od miski z płatkami. Spojrzałem przed siebie na kobietę posyłając jej wymuszony uśmiech. Mama jak to mama nie dała się nabrać, znała ten uśmiech bardzo dobrze, dlatego też od razu skrzyżowała dłonie na swojej zielonej bluzce i posłała mi pytające spojrzenie. Westchnąłem spoglądając na miskę, po czym zacząłem bawić się łyżką w już i tak miękkich płatkach. Co za ochydna breja

- Powiesz co się stało czy dalej będziesz martretowac te płatki?- zapytała tym swoim matczynym głosem

- Nic się nie stało- wzruszyłem ramionami- po prostu dziś poniedziałek

Co mam jej powiedzieć? To, że jej syn znów wpakował się w bagno, z którego dopiero wyszedł?

- Kochanie widzę, że coś jest nie tak- rzuciła, po czym ruszyła w moją stronę. Kobieta zajęła miejsce obok mnie, po czym ułożyła swoją chudą dłoń na mojej, która swobodnie leżała na stole. Momentalnie zerknąłem w lewo, a mój wzrok spoczął na jej zielonych tęczówkach

- Czemu tak uważasz? Może mam po prostu dziś kartkówkę- odparłem chcąc wyminąć temat. Kobieta uśmiechnęła się lekko, po czym pochyliła w moją stronę

- Mnie nie oszukasz- wyszeptała unosząc brwi- poza tym, widać to po twoim zachowaniu, że jesteś jakiś roztargniony

- Na przykład? Jakim zachowaniu? Przecież zachowuje się normalnie- powiedziałem lekko nerwowo, co tylko mnie zdradziło

- Dziś najpierw do miski dałeś mleko, a później płatki

Po jej słowach pomiędzy nami zapanowała cisza, w której to patrzyłem się tępo na kobietę, kompletnie nie wiedziałem co zrobić. Czy speszyć się, bo ta kobieta potrafi wychwycić wszystko. Czy śmiać się z jej tekstu. Niestety ja to ja, a nasza relacja jest na bardzo wysokim poziomie dlatego też, po paru sekundach zaśmiałem się szczerze. Na ustach kobiety również zagościł uśmiech, jednak nie był to normalny uśmiech. Był to uśmiech mówiący "cieszę się, że mój wesoły syn wrócił".

Pokręciłem głową wracając wzrokiem do miski, a usta załączyłem w wąską linię. Może jednak jej powiem. Tyle razy mi pomogła, więc i tym razem powie co mam zrobić

- Wiesz- zacząłem bawiąc się łyżką czując na sobie jej wzrok- na tej imprezie zrobiłem coś głupiego. Znaczy niby to nic- uniosłem głowę spoglądając gdzieś przed siebie- ale jednak głupiego. Nie wiem co będzie teraz w szkole, bo parę osób o tym wie. Cóż, zapewne wie o tym cała szkoła, bo przecież plotki tak szybko się roznoszą

Przerwałem, po czym zaciskając usta w wąską linię spojrzałem na mamę. I przysięgam, jeszcze nigdy nie widziałem, aby na jej twarzy malował się taki szok

- Proszę powiedz, że ten chłopak nie miał żadnych chorób wenerycznych- rzuciła poważnym tonem, zaciskając dłoń

Przez chwilę nie wiedziałem o co jej chodzi, jednak gdy tylko sens jej słów dotarł do mnie, moja twarz poczerwieniała. Czułem jak z sekundy na sekundę moje policzki szczypią coraz bardziej, a fala ciepła co chwilę zalewała moje plecy

- Nie!- krzyknąłem machając dłońmi

- Nie?- przerwała mi- Och to dobrze, ale ty kochanie też się zabezpieczaj. Nie wiadomo jakie

- Mamo! Nie! To nie o to chodzi- dodałem niemalże piskliwym głosem- Ja ujawniłem się z tym, że jestem gejem

Mama od razu zamilkła. Wyglądała teraz jak posąg, a jedyną oznaką tego, że żyje, były jej powieki, które co chwilę mrugały.

- Och. To trochę mnie uspokoiłeś.- rzuciła, po czym delikatnie pokiwała głową- Ale o zabezpieczaniu się też masz pamiętać- dodała wskazując na mnie palcem, a jej długi biały paznokieć niemal dotknął mojego nosa

- O Chryste mamo! Ja idę do szkoły!- krzyknąłem czując jak moje policzki znów zaczynają szczypać

Wstałem z miejsca i przy akompaniamencie śmiechu mamy ruszyłem w stronę wyjścia. Chryste co za wstyd. Oczywiście z mamą jestem w dobrych relacjach, jednak nigdy nie lubiłem poruszać takich tematów. Nadal jestem gówniarzem i jest to dla mnie krępujące.

Stanąłem przed wielkim lustrem, po czym sięgnąłem z szafki swoje białe buty. Gdy już to zrobiłem zgarnąłem swoją katanę, po czym jednym zwinnym ruchem założyłem ja na białą bluzę z kapturem. Poprawiłem się, a gdy sięgnąłem plecak, kątem oka zobaczyłem jak mama wychodzi z kuchni.

Zerknąłem na nią czerwieniąc się lekko. Kobieta oparła się o futrynę, po czym posłała mi ten swój czuły uśmiech.

- Pamiętaj, aby być sobą skarbie- szepnęła na tyle głośno abym usłyszał

Znów poczułem to ciepło, które czułem tylko przy nich. W takich momentach czuję się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie, bo nikt nie potrafi pokrzepić mnie tak jak moi rodzice.

Ale nie zawsze tak było

- Lecę do szkoły- rzuciłem odwzajemniając uśmiech. Kobieta kiwnęła mi głową, a ja poprawiając plecak chwyciłem za klamkę

Niech rozpęta się piekło

*******

Po piętnastu długich minutach, w końcu dotarłem do szkoły. Niestety ze względu na przeprowadzkę musiałem sprzedać swoje auto, więc teraz muszę dreptać z buta. Ale może to i lepiej...miałem z nim za dużo złych wspomnień.

Westchnąłem zrezygnowany po czym włożyłem jedną z książek do plecaka

Tak jak sądziłem. Plotki o tym, że jestem gejem rozniosły się. Skąd to wiem? A no stąd, że kurwa co chwilę słyszę gdzieś moje imię, czuję ich pierdolony wzrok na swoich plecach i widzę jak co chwilę zerkają na mnie tymi wkurwiającymi oczami.

Od wejścia do szkoły minęła parę minut, a ja już na progu usłyszałem jak o mnie gadają. Chłopak był obrócony do mnie tyłem, więc na pewno nie miał zamiaru zrobić tego celowo, a utwierdziłem się w tym przekonaniu, gdy zerknął na mnie przez ramię. Wyglądał wtedy jakby zobaczył ducha. Nie wiedziałem co wtedy zrobić więc postanowiłem zachować się normalnie. Po prostu westchnąłem i ruszyłem dalej.

Chodź teraz, po krótkich przemyśleniach wiem, że postąpił bym inaczej.

Jak chce postąpić gdy ktoś zacznie mnie dodatkowo wyzywać? Bo przecież to, że o mnie gadają nie jest najgorsze. Cóż....tak jak powiedział mama. Będę sobą.

- Jak po imprezie- wesoły głos Liama dotarł do moich uszu

Kolejny raz tego ranka wzdrygnąłem się, po czym z mordem w oczach spojrzałem w prawo na blondyna. Jak zawsze szedł on z ogromnym uśmiechem, a za nim podążał Theo, naburmuszony, jakby świat go nienawidził i co chwilę zabijał kochanego chomika, oraz Stiles, który lekko zdezorientowany rozglądał się dookoła.

- Co ty taki zły? Kac nadal trzyma?- zapytał blondyn

- Nie. Po prostu dziś poniedziałek, najbardziej znienawidzony dzień tygodnia- odparłem wzdychając. Zamknąłem szafkę, po czym zarzucając plecak na ramię oparłem się o nią plecami

- I tu się z tobą nie zgodzę. Najbardziej znienawidzonym dniem tygodnia jest niedziela wieczór- zauważył. Kiwnąłem mu głową przyznając rację

- A wam w ogóle jak minęła impreza

Musiałem się o to zapytać. Przecież po moim "ujawnieniu" nie miałem okazji, aby z nimi pogadać, a to wszystko przez Stiles'a, który upił się po paru następnych pytaniach. Theo musiał zabrać go do domu.

Przełknąłem nerwowo ślinę, po czym spojrzałem na całą trójkę. Może i skakałem wzrokiem od Liama, przez Theo do Stiles'a, jednak tylko na reakcji dwóch ostatnich skupiłem się najbardziej. Oni przy tym byli. No i cóż, ich reakcje była identyczna. Oboje wciągnęli powietrze w płuca, po czym spojrzeli gdzieś w bok

- Ja w sumie nic ciekawego nie robiłem- odparł Liam wzruszając ramionami- Poszliśmy z Brettem na balkon i leżeliśmy na rozkładanych fotelach

Przymknąłem lekko powieki, po czym lekko podejrzliwie spojrzałem na blondyna. Ach...czyli tam poszli.

- Ale w sumie nie było tak źle- kontynuował patrząc gdzieś na sufit- pogadaliśmy trochę o życiu, spaliliśmy paczkę fajek i wypiliśmy białe wino. Fajnie mi się z nim rozmawiało

- Przez ten cały czas byłeś z nim?- zapytał Theo spoglądając na swojego przyjaciela z niedowierzaniem. Blondyn jak gdyby nigdy nic obrócił się w jego stronę, po czym poprawił plecak na ramieniu

- No tak- odparł kompletnie niewzruszony- nie planowałem tego, ale jak już zaproponował oderwanie się od tej dziczy, to grzechem byłoby nie skorzystać.

- Mówiłeś, że pobędziesz ze mną na imprezie- kontynuował Theo, a jego prawa brew zaczęła lekko drgać

- Cały czas spędzamy razem czas. Praktycznie od przedszkola jesteśmy nierozłączni- powiedział Liam już poważniejszym tonem

- Och przestańcie się już kłócić- wymamrotał znudzony Stiles jakby wiedział co za chwilę się wydarzy

Natomiast ja? Ja stałem tam jak piąte koło u wozu. Nie wiedziałem jaka jest ich relacja dlatego też postanowiłem się nie wtrącać.

- Stiles ma rację. Nie ma się o co kłócić- powiedział Liam

- Ale tylko jeśli tym razem przyjdziesz do mnie i to ze mną wypijesz wino- dodał brunet. Liam momentalnie zacisnął usta w wąską linię, jakby zaczął się nad tym zastanawiać. Nie minęła chwila, a na jego ustach uformował się szeroki uśmiech

- Zgoda- rzucił zadowolony, a mi zrobiło się cieplej na duszy, bo jakby nie patrzeć nie chciałem, aby ktoś obok mnie się kłócił

I naprawdę nie wiem czy to przez moją orientuje, ale ich relacja wydaje się dziwna.

- A właśnie- kontynuował Liam spoglądając na mnie- słyszałeś te plotki

Po jego słowach momentalnie zrobiło mi się ciepło, a dłonie zaczęły się pocić. Nie musiał nic więcej mówić, bo na słowo "plotki" reaguje jak byk na płachtę. Przełknąłem nerwowo ślinę, po czym ukradkiem zerknąłem na Theo i Stiles'a. Oboje byli lekko zdezorientowani, a ich wzrok ani na chwilę nie spoczął na mojej osobie

- Jakie plotki?- odchrzaknąłem zaplatając dłonie na piersi, a stopą oparłem się o szafkę

- No te na twój temat. Ktoś się tak upił, że puścił plotkę dla beki, że niby jesteś gejem. Kumasz to?

Momentalnie nabrałem powietrza w płuca. Wyprostowałem się kładąc stopę płasko na podłodze, po czym spojrzałem gdzieś w bok. Teraz mam dwie opcje. Albo zaśmieje się i będę brnąć w tą grę z nadzieją, że uwierzą w taką wersję. Jeśli ktoś zapyta czemu podniosłem wtedy kieliszek, powiem, że zrobiłem to dla beki.

Istnieje też druga opcja. Mogę w końcu zachować się jak facet i wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje.

Ale ja nie chcę. Nie chcę znów przechodzić tego samego piekła co tam. Chce żyć spokojnie, nie martwiąc się tym, czy czasem ktoś nie czeka na mnie za rogiem z wiadrem brudnej wody.

Wybieram pierwszą opcję

Westchnąłem, po czym dla wiarygodności przewróciłem rozbawiony oczami. Powiem, że słyszałem te plotki, ale nie są one prawdziwe. Spojrzałem na zaciekawionych chłopaków, po czym otworzyłem usta, aby zaprzeczyć tym plotkom. I naprawdę. Miałem to zrobić. Miałem wyprzeć się tego wszystkiego, jednak pewien szatyn o piwnych oczach przeszkodził mi w tym.

- Mógłbyś się odsunąć pedale?- zapytał Dylan stając obok mnie

Z początku nie zrozumiałem o co chodzi, więc marszcząc brwi spojrzałem za siebie, aby ogarnąć gdzie chce się dostać. Spojrzałem na zieloną szafkę i dopiero teraz zrozumiałem, że przez moje roztargnienie przypadkowo oparłem się o szafkę z numerem 178, która de facto należała do niego.

Jednak zamiast odsunąć się jak normalny człowiek i zrobić mu miejsce, ja zrobiłem coś innego. Na powrót oparłem się o szafkę, po czym unosząc kącik usta spojrzałem na szatyna.

- Jak mnie nazwałeś?- zapytałem unosząc brodę lekko w górę

- Głuchy jesteś czy mam powtórzyć?- zapytał zimnym tonem, a jego brwi zmarszczyły się wrogo

- Oczywiście, że słyszałem kochanie- uśmiechnąłem się sztucznie, po czym pochyliłem głowę lekko w bok- jeśli mnie ładnie przeprosisz, to zrobię ci miejsce

Mięśnie Dylana momentalnie spięły się, a jego płuca nabrały większego wdechu. Patrzyliśmy sobie w oczy, a na moich ustach pojawiał się coraz to większy uśmiech. Uwielbiałem to robić. Uwielbiałem wkurzać go i patrzeć jak z sekundy na sekundy traci kontrolę nad swoim gniewem.

Kątem oka spostrzegłem jak Liam Stiles i Theo patrzą na mnie z lekkim zakłopotaniem, a fakt iż powiedziałem do Dylana "kochanie" wcale nie pomagał. Pomiędzy nami panowała cisza, w której to patrzyłem w jego piwne oczy. Teraz mi to nie przeszkadzało, że ktoś może o mnie plotkować i nawet te zdziwione spojrzenia niektórych uczniów nie robiły na mnie wrażenia. Teraz liczyło się tylko to aby wkurzyć Dylana. To moje nowe ulubione zajęcie.

- Jak się zaraz nie odsuniesz, to zajmiesz miejsce na kozetce u szkolnej pielęgniarki- powiedział spokojnie, jednak ja i tak wyczułem tą lekką nutkę gniewu w jego głosie

Normalnie miód na moje uszy

- Och nie bądź taki nerwowy- rzuciłem gestykulując dłonią- złość piękności szkodzi.

Dobrze wiedziałem, że ten tekst może zdenerwować Dylana, jednak zamiast powstrzymać się, ja wolałem ciągnąć to dalej

- Twoja przystojna buźka może przez to ucierpieć- dodałem przekręcając głowę lekko w bok

- Thomas może chodźmy już- powiedział nagle Liam. Chłopak zaśmiał się nerwowo, po czym wykonał krok w naszą stronę- zaraz mamy lekcje. Lepiej żebyś się nie spóźnili

Przez kilka kolejnych sekund nie reagowałem. Po prostu patrzyłem w piwne oczy szatyna. Twarz Dylana była spokojna, jednak nie był w stanie ukryć tej złości, która biła z jego oczu. Staliśmy naprzeciwko siebie w kompletnej ciszy, a atmosfera stawała się coraz gęstsza.

Niestety ja jak to ja, musiałem uciec myślami gdzieś w obłoki, bo gdy tak na siebie patrzyliśmy, coś sobie przypomniałem. Przypomniałem sobie to jak na imprezie przypadkowo na siebie zerkaliśmy i może nie było by w tym nic nadzwyczajnego, ale wspomnienia jego uśmiechu stały się moją prywatną słabością.

Tak, przyznaje, że uśmiech Dylana jest ładny, jednak nie mogę patrzeć tylko na to. On ma paskudny charakter i prawdopodobnie nigdy się nie polubimy.

- Eh, ostatnio nie ma z tobą zabawy- westchnąłem, po czym przewracając oczami odbiłem się od szafki. Poprawiłem plecak na ramieniu, po czym wykonując dwa kroki znalazłem się tuż przed nim. Zerknąłem w górę na szatyna, po czym uśmiechnąłem się sztucznie- stałeś się drętwy

- A ty wkurwiasz jeszcze bardziej- warknął zaciskając dłoń na pasku od plecaka. Zerknął na jego pięść, po czym znów uniosłem wzrok na jego piwne oczy

- Podziwiam twoją samokontrolę- wyznałem szczerze

Poklepałem szatyna po ramieniu, po czym zerknąłem na lekko zestresowanych chłopaków obok mnie

- Chodź Thomas, czas na nas- pospieszył Stiles

Ostatni raz zerknąłem na jego brata bliźniaka, który teraz niemal tryskał gniewam, a gdy posłałem mu ostatni uśmiech ruszyłem w stronę chłopaków. Liam automatycznie złapał mnie pod ramię, jakby bał się, że zaraz znów wrócę do kłótni z Dylanem. Blondyn pociągnął mnie w tłum uczniów, a z mojej twarzy momentalnie zszedł uśmiech. Jakoś smutno mi się zrobiło. Chciałem go jeszcze trochę pownerwiać.

- Wy to macie nasrane w tych głowach- mruknął pod nosem Liam, gdy z zawrotną szybkością ciągnął mnie w stronę klasy

- Ale to on zaczął

- No jak dzieci! Już Stiles jest mądrzejszy od was i wie, że nie ma sensu wszczynać niepotrzebnej kłótni

- Właśnie- rzucił dumny szatyn, jednak gdy zrozumiał sens słów Liama, zmarszczył lekko brwi

Momentalnie parsknąłem na to śmiechem, bo przysięgam, jeszcze nigdy nie widziałem tak nierozgarniętego człowieka. Nadal czułem do niego lekki dystans, jednak zgrabnie udawało mi się to ukryć.

Stanęliśmy obok klasy, a ja zmęczony tym szybkim marszem oparłem się o ścianę. Szczerze? Trochę zdziwiłem się, że Liam jako tak niska osoba potrafi tak szybko przebierać nogami.

Spojrzałem przed siebie na chłopaków, a widząc ich miny zdziwiłem się lekko. Cała trójka zerkała co chwile na siebie, jakby prowadzili niemą rozmowę. Liam westchnął, po czym zakładając dłonie na piersi wysunął się lekko w przód

- A więc to prawda, że ty..- zaczął lekko speszony

Z początku byłem lekko zdezorientowany, jednak gdy trybiki w mojej głowie zaczęły szybciej pracować, zrozumiałem o co chodzi.

- Och- rzuciłem drapiąc się po karku- chodzi ci o te plotki?- dopytałem aby mieć pewność. Liam kiwnął głową, a moje usta złączyły się w wąską linię

Thomas. To chyba czas, aby w końcu przestać się ukrywać i po prostu być sobą.

- Cóż- zacząłem z lekkim uśmiechem spoglądając na każdego z nich- Tak, te plotki to prawda- dodałem pewnie i nie wiedzieć czemu poczułem, jakby ktoś ściągnął ogromny ciężar z moich barków

Może właśnie o to chodziło, aby przestać udawać i rozluźnić się. Może i nadal będę czuć pewien dystans przed poznaniem nowej osoby, jako mojego potencjalnego partnera, jednak na to mam jeszcze czas.

Jestem młody, więc zanim znajdę chłopaka na stałe minie sporo lat.

- Och...- jako pierwszy odezwał się Liam. Blondyn pokiwał lekko głową, po czym spojrzał na swoich przyjaciół

- To jakiś problem?- zapytałem jak gdyby nigdy nic. Musiałem pokazać, że ten temat nie jest dla mnie tabu. Jeśli ja będę czuć się z tym komfortowo to i oni będą czuć mniejszy dystans

- Oczywiście, że nie- dodał pewnie Stiles, przez co momentalnie spojrzeliśmy na niego- No co? Patrzcie na plusy! Więcej dziewczyn dla nas!

I tyle wystarczyło, aby atmosfera stała się lżejsza. Liam od razu zaczął dyskutować z szatynem o tym, że i tak nie ma powodzenia u kobiet. Z ogromnym uśmiechem na ustach słuchałem tego jak Stiles zdesperowany wymienia wszystkie swoje zalety, a Theo szybko go gasi. I tak właśnie minęło pięć kolejnych minut. Dzwonek zadzwonił jakieś trzy minuty temu, a korytarz, zaczął powoli pustoszeć. Na korytarzu zostały dwie albo trzy klasy, a przez małą liczbę osób, nawet szept stał się słyszalny

No i cóż...nie żeby mnie to zdziwiło, ale już parę razy słyszałem moje imię. Czy jakoś na to zareagowałem? Oczywiście. Momentalnie zerknąłem w tamtą stronę, aby spojrzeć kto mnie obgaduje. Gdy tylko przedmówca złapał ze mną kontakt wzrokowy uśmiechałem się w ten swój sztuczny sposób, aby dać znać iż go słyszałem. Ludzie reagowali różnie. Albo się peszyli, albo pyrchali pod nosem

I całe szczęście byli przy mnie Theo, Liam i Stiles, którzy nie zostawali obojętni takim zachowaniom. Liam nie szczypał tak jak ja w posyłanie głupich uśmiechów, bo od razu pytał czy jest jakiś problem. Nie wiem jaką historię ma ten chłopak, ale naprawdę zdziwiłem się, gdy więksi od niego chłopacy odwracali wzrok.

- Klasa trzecia a?- do moich uszu dotarł znajomy głos jednak z nauczycielek.

Momentalnie przerwałem rozmowę z Liamem, po czym spojrzałem przed siebie. Niska starsza nauczycielka z teczką w dłoni zbliżała się w naszą stronę. Nie pamiętam czego nas uczyła, ale to na pewno nie ta sama z którą teraz mamy mieć lekcje.

- Tutaj- powiedziała jedną z dziewczyn

Nauczycielka momentalnie ruszyła w naszą stronę, a gdy znalazła się blisko nas uwaga wszystkich była zwrócona na nią.

- Mam dla was dobrą i złą wiadomość- zaczęła zaplatając palce w dłoniach- nauczycielka z którą mieliście mieć zajęcia zachorowała...

I naprawdę nie wiem kto jest teraz bardziej bezduszny. Dylan i jego egoizm czy ci wszyscy uczniowie, którzy momentalnie zaczęli wiwatować.

- Wiedziałam, że tak zareagujecie- westchnęła, kręcąc głową, po czym znów zetknęła na cieszących się uczniów- A teraz ta druga wiadomość. Idziecie na zastępstwo do Pani Elizabeth

I przysięgam, mój uśmiech jeszcze nigdy tak szybko nie szedł z twarzy jak teraz. Może i jestem tu krótko, ale tą starą jędze w okularach w grubych czerwonych oprawkach znam bardzo dobrze. Znienawidzona przez wszystkich nauczycielka od matmy.

- Otworze wam klasę, abyście mogli zabrać krzesła.- powiedział z uśmiechem satysfakcji.

Z głośnym jękiem na ustach zebraliśmy krzesła i ruszyliśmy do sali, matematycznej. Może i umiem matmę jednak ten przedmiot u każdego wywołuje pewien niepokój.

Gdy znaleźliśmy się przed salą, jedna z dziewczyn weszła przodem i zaczęła wyjaśniać całą tą sytuację. Okazało się, że nauczycielka o wszystkim wiedziała, ale nie miała zamiaru po nas wychodzić. No po prostu świetnie

Powoli zaczęliśmy wchodzić, a w klasie rozniósł się dźwięk obijanych krzeseł. Po paru długich sekundach weszliśmy do środka, a moja głowa uniosła się w górę, aby spojrzeć do jakiej klasy trafiliśmy

I przysięgam! Nie wiem czy to głupi przypadek czy po prostu świat mnie nienawidzi, ale gdy mój wzrok skrzyżował się z tymi piwnymi tęczówkami, od razu zrozumiałem, że ta lekcja będzie bardzo ciekawa.

Momentalnie uśmiechnąłem się widząc Dylana, a moje ciało zadziałało automatycznie. Nie wiem czemu tak postąpiłem, ale nim się zorientowałem, moje drobne ciało przeciskało się pomiędzy uczniami. Gdy dotarłem do wyznaczonego celu opuściłem krzesło, a te z ogromnym hukiem uderzyło o podłogę. Usiadłem się na niewygodnym krześle i z ogromnym uśmiechem na ustach zerknąłem na prawo

- No hej- rzuciłem patrząc w piwne oczy Dylana

Och, jaki on jest teraz zły.

Czułem na sobie zdziwione spojrzenia innych uczniów, jednak nijak na to zareagowałem. Po prostu patrzyłem w oczy Dylana i tylko czekałem, aż w końcu wybuchnie. Jego klatka piersiowa okryta czarną obcisłą bluzką unosiła się i opadała, a gęsta brew zaczęła lekko drgać.

- Miejsca nie masz?- zapytał nie szczędząc sobie jadu w głosie

- Nie mam przyjaciół, a ty wyglądasz na przyjaznego, wiec pomyślałem, że tu usiądę- wyznałem, ani trochę nie przejmując się jego chłodnym tonem

- Ty serio masz skłonności samobójcze, prawda?

- Po prostu lubię wszystko to, co jest trudne do zdobycia- rzuciłem dwuznacznym tonem puszczając mu oczko

Dylan warknął pod nosem i gdyby nie nauczycielka, zapewne rzuciłby się na mnie i zaczął dusić. Kobieta wrzasnęła, abyśmy byli cicho, po czym zaczęła sprawdzać obecność. W sali zapanowała cisza, a ja zerknąłem w przód aby spojrzeć gdzie jest reszta. Liam, Theo i Stiles zajmowali miejsca na samym przodzie i co najciekawsze cała trójka posyłała mi błagające spojrzenie

Przepraszam chłopaki

Oderwałem wzrok od znajomych, po czym przeniosłem go na Dylana. Chłopak opierał się plecami o oparcie krzesła, a jego nogi wysunięte były w przód. Wyglądał na zrelaksowanego i naprawdę przykro mi się zrobiło na myśl, że za chwilę będzie tak bardzo wkurzony

Nie wiem ile tak się na niego patrzyłem, ale nagle chłopak zerknął w moją stronę. Nasz wzrok skrzyżował się, a w klatce poczułem dziwne kłucie. W skupieniu obserwowałem jego skórę, na której nie widniała żadna skaza z wyjątkiem jednego małego pieprzyka. Od zawsze uważałem, że pieprzyki na twarzy oszpecają człowieka, jednak Dylan'owi dodawał uroku. Nie wiem czemu tak pomyślałem.

- Fajny- wyszeptałem dotykając pieprzyka, który znajdował się po lewej stronie jego twarzy

Dylan zabrał większy wdech, po czym zmarszczył groźnie brwi

- Zaraz ci ten palec odgryze- warknął, na co momentalnie zabrałem palec

No ale cóż, ten mały uśmiech dalej błądził na mojej twarzy

- Lepiej nie ryzykować. Patrząc na twoje zachowanie, zapewne masz wściekliznę- rzuciłem chwytając się za palec.

- A ty ADHD

Przewróciłem oczami, po czym spojrzałem przed siebie. Nauczycielka sprawdziła listę obecności, po czym z namacalną niechęcią wstała z krzesła

- Słuchać mnie teraz i nie gadać!- krzyknęła- podzielić mi się w grupy, a ja przez ten czas przygotuje wam zadania.

Klasa momentalnie zaczęła przesuwać stoliki i całe szczęście Dylan miał ostatnią ławkę więc za dużo ruszać się nie musiałem. Zerknąłem na osobę po lewej stronie, aby dowiedzieć się z kim będę z grupie, a gdy zobaczyłem Bretta zdziwiłem się lekko. I tu nie chodzi o jego obecność. Tu chodzi o jego minę i to z jaką wrogością patrzy na kogoś w tłumie. Zerknąłem w przód, a gdy natrafiłem wzrokiem na Olivie zrozumiałem o co chodzi. Jakiś nieznany mi chłopak szeptał coś do ucha, a jego dłoń spoczywała na oparciu krzesła z dziewczyną.

Może i Brett przyjaźni się z Dylanem, jednak szkoda mi go. Nadal przed oczami mam ten obraz jak Olivia całuję się z Luke'iem.

- Stary ogarnij się, bo go wzrokiem zabijesz- rzucił nagle Dylan, który też zauważył zachowanie swojego przyjaciela

- Mam taką nadzieję- rzucił niewzruszony chłopak. Wyższy oderwał wzrok od dziewczyny, po czym spojrzał w naszą stronę. Jego wściekłe oczy zatrzymały się na mojej osobie, a przez moje plecy przeszły dreszcze- Cześć samobójca- rzucił zdecydowanie łagodniejszym tonem

Zdziwiłem się lekko, bo nadal pamiętam to jak u Olivi patrzył na mnie z rezerwą, jakbym miał mu ukraść dziewczynę. Chyba plotki o tym, że jestem gejem trochę go uspokoiły.

- Siema żyrafa- odparłem unosząc kącik ust

Brett parsknął pod nosem, po czym spojrzał na swojego przyjaciela

- Naprawdę nie wiem czym on cię wkurza, jest zabawny

- Raczej cholernie wkurwiający- poprawił go Dylan

Przewróciłem na to oczami, po czym zaczęliśmy przesuwać stoły. Ostatecznie połączyliśmy cztery jednoosobowe ławki, przy których usiadło osiem osób. Oczywiście Dylan stracił by godność, gdyby ustąpił mi miejsca i usiadł na rogu, dlatego też to ja zająłem miejsce po jego prawej stronie.

Po paru minutach nauczycielka rozdała nam zadania, a my zaczęliśmy je rozwiązywać. Ta kobieta nie ma skrupułów, bo oczywiście zadań dała dużo i to nie tak, że sama najprostsze. Dała tylko te najtrudniejsze.

Westchnąłem znudzony, po czym poprawiłem się na krześle. Przerzuciłem nogę na nogę, a ta uderzyła o coś twardego. Nie zwróciłem na to jakiejś większej uwagi, bo nie miałem zamiaru się tym przejmować. Niestety to coś o co uderzyłem dało o sobie szybko znać.

- Mógłbyś nie wymachiwać tak tymi nogami?- warknął Dylan

Spojrzałem przed siebie na chłopaka, a widząc jego wkurzoną miną uśmiechnąłem się lekko.

- Wymachiwać? Ale, że tak?- dopytałem ponawiając czynność. Znów uderzyłem o nogę Dylana, a na jego twarzy momentalnie pojawił się lekki grymas

- Lepiej przeproś, bo nie ręczę za siebie- warknął dużo groźniej, jednak mnie to nie przestraszyło. Przynajmniej nie tak, jak osoby siedzące razem z nami przy stole

- Przeproszę jeśli ty zerwiesz ze swoim egoizmem i debilizmem- rzuciłem tym samym tonem co on- Chryste jak ja się cieszę, że cię zawiesili. Przynajmniej nie będę zmuszony oglądać dziś twojej krzywej mordy podczas zajęć

Uśmiechnąłem się sztucznie w jego stronę, jednak reakcja szatyna trochę mnie zdziwiła. Po moich słowach zmarszczył on brwi w niezrozumieniu, a pomiędzy nami nastała krótka cisza.

- O co ci chodzi?- zapytał odkładając długopis

- No o twoje ostatnie zawieszenie.- wyjaśniłem, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie

Dylan przez chwilę nad czymś myślał, jednak zmartwiłem się, gdy na jego twarzy zagościł uśmiech. Szatyn zaśmiał się perliście, po czym odchylił na oparcie. Cała grupka uczniów patrzyła na nas z zaciekawieniem i nawet paru innych uczniów zwróciło na nas swoją uwagę.

- Ty myślałeś, że dyrektor zawiesił mnie na czas nieokreślony i nie będzie mnie na boisku przez najbliższy czas?- zapytał, patrząc na mnie z lekkim rozbawieniem. Nic nie odpowiedziałem, a zamiast tego wpatrywałem się tępo w szatyna. Mój brak odpowiedzi był wystarczający, aby uświadomić go, że tak właśnie myślałem. Naprawdę miałem nadzieję, że odpocznę od tego debila.

Jeśli chcesz od niego odpocząć to po chuj go zaczepiasz?

Zamknij się

- Wróćmy lepiej do zadań. One są mniej wkurwiające- tym razem to ja warknąłem, czym zapewne doprowadziłem do miłego połechtania ego szatyna.

Jednak ja jestem bardzo uparty, więc w mojej głowie momentalnie zaczął tworzyć się nowy plan wkurzenia szatyna

I to niby on ma duże ego

Zamknij się

- Wiesz kogo mi przypominasz- rzuciłem z lekkim uśmiechem. Dalej rozwiązywałem zadanie, jednak szatyn zdawał sobie sprawę, że to pytanie kierowane jest właśnie do niego

Chłopak westchnął znudzony

- Kogo?- zapytał również nie odrywając wzroku od kartki

- Mojego drugiego chłopaka- powiedziałem niewzruszony

Uniosłem głowę w górę spoglądając na chłopaka, a na moich ustach uformował się lekki uśmiech. Jeśli teraz go zdenerwuje, dyrektor znów zawiesi go jako kapitana. Dylan przestał pisać marszcząc brwi, jednak nie trwało to długo. Szatyn znów westchnął, po czym powrócił do pisania

- Twój chłopak też cię bił, wyzywał i miał za śmiecia?- zapytał, a jego głos zadrżał lekko, gdy wypowiadał słowo 'chłopak'

- No wiesz. Są różne gry wstępne- wyszeptałem opierając brodę o dłoń, po czemu z zaciekawieniem spojrzałem na reakcję szatyna

Mięśnie Dylana spięły się lekko, a dłoń zacisnęła na długopisie. Czułem na sobie wzrok innych, jednak ja nie przejąłem się tym. Teraz liczyło się to, aby wkurzyć szatyna

- Przepraszam, że zapytam- rzuciła jedną z dziewczyn. Spojrzałem na blondynkę po drugiej stronie, po czym kiwnąłem, aby kontynuowała- ale ilu miałeś chłopaków

Momentalnie uśmiechnąłem się słysząc jej pytanie. O to właśnie chodziło. Właśnie na to pytanie czekałem.

- Jednego. Miałem jednego chłopaka- odparłem, po czym zerknąłem na Dylana, aby zobaczyć jego reakcje

Chłopak momentalnie przestał notować zadanie, po czym spojrzał na stół przed sobą, jakby nad czymś się zastanawiał. Nie minęła chwila, a chłopak wyprostował się spoglądając głęboko w moje oczy. Jego piwne tęczówki niemal przewiercały mnie na wylot, jednak ja nie ugiąłem się. Toczyliśmy niemą walkę na spojrzenia, a żaden z nas nie chciał dać za wygraną

- Przecież mówiłeś, że...- uciął, gdy zrozumiał o co mi chodziło- Zapomnij- warknął groźnie pod nosem, jednak mnie to nie przestraszyło. Powiem więcej, to mnie zmotywowało i nawet nie wiem kiedy moje brwi podskoczyły w dwuznacznym geście.

Oparłem łokcie o stolik, po czym pochyliłem się lekko w jego stronę. Wszyscy przy naszym prowizorycznym stole patrzyli na nas z zaciekawieniem, a ja postanowiłem pójść krok w przód. Uśmiechnął się cwanie, po czym zarzuciłem nogę na nogę. Każdy widział nas od pasa w górę, dlatego ja postanowiłem, trochę podrażnić szatyna.

Zgrabnie wyszukałem butem jego nogę, po czym delikatnie zacząłem jeździć po jego łydce. Jego reakcja była natychmiastowa, bo momentalnie zmarszczył gniewnie brwi. Niestety to nie zadziałało, więc postanowiłem wykonać kolejny krok.

- Zachowujesz się jak homofob- zacząłem opierając brodę o splecione palce- A wiesz, że spotkałem wielu którzy wstydzili się swojej 'odmiennej' orientacji więc sami nękali gejów. Może ty też jesteś jednym z nich- dodałem i nie czekając ani sekundy dłużej uniosłem nogę w górę

Przejechałem stopą po jego wewnętrznej stronie uda i mógłbym przysiąc, że dosłownie na ułamek sekundy widziałem, jak jego ciało się wzdryga. Niestety, albo stety mój plan zadziałał. Chłopak złapał za jednen z podręczników leżących na stole, po czym wykonał zamach. Szybko uniosłem dłoń, a moje przedramię zablokowało uderzenie. Spojrzałem na Dylana, a widząc jego wkurzoną miną uśmiechnąłem się szczerze pod nosem.

- I widzisz. Idealnie pasujesz do tego opisu- rzuciłem nawiązując do jego wcześniejszego pytania

Dylan już nie hamował się. Po prostu wstał z krzesła i chwycił mnie za bluzę. Jednym zwinnym ruchem uniósł mnie w górę, a już po chwili czułem jak moje plecy uderzają o twardą ścianę. Syknąłem lekko pod nosem, po czym zerknąłem na chłopaka przede mną. W klasie momentalnie zapanowała cisza, jednak to nie przeszkodziło mi w tym, aby dalej drażnić się z Dylanem

- Czyli taki gry lubisz- bardziej stwierdziłem niż zapytałem

Z lekkim uśmiechem patrzyłem w oczy Dylana, a oczami wyobraźni widziałem to, jak dyrektor daje następne zawieszenie szatynowi. Jestem genialny

- Thomas! Dylan!- krzyknęła nauczycielka

Tak! Powiedz, żeby ten debil poszedł do dyrektora

- Obaj zostajecie po lekcjach i odklejacie gumy spod ławek i krzeseł!

Co?

Z niedowierzaniem zerknąłem przez ramię Dylana na nauczycielkę, po czym powoli pomrugałem powiekami. Czy ja się właśnie przesłyszałem

- Przepraszam, ale ja nie mogę- rzuciłem unosząc dłoń w górę. Dylan puścił mnie, a po jego minie stwierdziłem, że i on jest tym faktem zaskoczony

- Czemu nie możesz? Masz pogrzeb?- zapytała głosem wypranym z uczuć

- Y...nie

- To bez dyskusji- rzuciła, po czym zerknęła na Dylana- A ty nawet nie próbuj dyskutować. Dobrze wiesz jak to się kończy- dodała wskazując na niego palcem- A teraz na swoje miejsca, bo zaraz zrobię wam kartkówkę!

Wszyscy momentalnie zajęli się swoimi zadaniami, jakby bali się nauczycielki i tylko ja z Dylanem staliśmy, jak ostatni kretyni, wpatrując się z niedowierzaniem w nauczycielkę.

Nagle Dylan spojrzał na mnie po czym posłał mi wrogie spojrzenie

- To wszystko twoja wina- warknął w moją stronę

- Gdybyś nie był taki kretynem

- Thomas!- upomniała mnie nauczycielka

*******

Reszta lekcji minęła w bardzo napiętej atmosferze. Liam co chwilę pisał do mnie jakieś teksty na rozluźnienie, jednak hitem i tak był Stiles, który zaczął oznaczać mnie w memach. Wiem, że chcieli dla mnie dobrze i po prostu próbowali odwrócić moją uwagę od szatyna, jednak i tak marnie to szło. Dylan jest po prostu osobą, która wkurwia samą obecnością

- Nienawidzę go- wymamrotałem, po czym z ogromnym hukiem zamknąłem szafkę- on jest P O P I E R D O L O N Y

- I powiedziała to osoba, która specjalnie go wkurza- zauważył Theo

- Robię to w imię wyższego dobra- powiedziałem unosząc palec wskazujący w górę

- A może po prostu ustalcie sobie jakiś grafik- zaczął Stiles, który był chyba najbardziej zestresowany tą całą sytuacją- no wiesz. Spotkaj się z nim i na spokojnie to obgadajcie

Z niedowierzaniem uniosłem jedną brew, po czym zerknąłem na szatyna. Dogadanie się i Dylan. To się nawet nie rymuje! Z nim nie można się dogadać

- To odpada- rzuciłem, po czym wzdychając oparłem się plecami o szafkę.

Spojrzałem przed siebie na niewzruszonego Liama, a na moich ustach momentalnie pojawił się uśmiech

- Ty znów coś kombinujesz prawda?- zapytał blondyn

Cóż....

- Ty masz układy z kucharką, prawda?- zapytałem, a moje usta momentalnie wykrzywiły się w szerokim uśmiechu

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Wiem trochę mnie nie było

I tak ogólnie to zmieniłam końcówkę 5 rozdziału. Pisałam to na tablicy, ale chciałam poinformować jeszcze tu.

Sorry za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top