8

5500 słów
Miłego czytania


Perspektywa Thomasa:

Czy kiedykolwiek żałowałem swojej decyzji? Tak. Wiele razy robiłem głupie rzeczy, przez co później plułem sobie w brodę, bo postąpiłem tak, a nie inaczej. Jednak to chyba ludzka rzecz. To, że wybieramy te złe ścieżki, bo dziwnym trafem wydają nam się ciekawsze. One nas kuszą, jednak nie chcą pokazać co znajduje się na końcu tej kolorowej ścieżki. Jednak czy aby na pewno mam się czym martwić? Przecież to tylko zwykła impreza. Ta..zwykła impreza, na którą zleciała się cała szkoła!

Z przerażeniem w oczach obserwowałem jak kolejne auta parkują pod posesją dziewczyny, a ganek wypełnia się coraz to nowymi ludźmi. Wiedziałem, że ta dziewczyna jest popularna, ale no bez przesady! Taka ilość znajomych przeraża!

- Oni są niepoważni- wyszeptałem widząc jak grupka chłopaków, próbuje wepchać przez okno dmuchanego, trzy metrowego flaminga

Przecież oni zaraz wybiją okno. Ale w sumie, teraz już wiem czemu przed domem nie miała za dużo ozdób. Zapewne wszystkie zostały zniszczone przez imprezowiczów

- Skarbie, a ty nie miałeś iść na imprezę?- zdziwiony głos matki dotarł do moich uszu

Wzdrygnąłem się lekko, bo przez moje zamyślenia kompletnie oderwałem się od rzeczywistości. Spojrzałem przez ramię na kobietę, a widząc jej rozbawienie, uspokoiłem się lekko. Kobieta odłożyła na fotel miskę z ubraniami, które wcześniej wyciągnęła z suszarki, po czym z matczynym uśmiechem ruszyła w moją stronę.

Moja mama to wspaniała kobieta. Wiele razy pomagała mi w ciężkich dniach, kiedy to leżałem w łóżku i płakałem w poduszkę. To ona nakierowała mnie na to, aby nie przejmować się opinią innych i to ona zwróciła mi wiarę. Teraz wierzę, że kiedyś poznam chłopaka, który pokocha mnie za to kim jestem.

- Stresujesz się prawda?- zapytała kładąc dłonie na moich barkach.

Spojrzałem przed siebie na kobietę, a widząc jej uśmiech poczułem przyjemne ciepło w żołądku. Kocham tą kobiete, mój ojciec jest prawdziwym szczęściarzem.

- Nie stresuje się- zapewniłem odwzajemniając uśmiech- po prostu nie spodziewałem się, że tyle będzie ludzi- wyjaśniłem, po czym znów zerknąłem na widok za oknem. Czy ja dobrze widzę? Ktoś przyszedł w stroju dinozaura?

Po chwili milczenia wyczułem wzrok matki na sobie. Odwróciłem głowę w jej stronę, a widząc wyraz jej twarz zmartwiłem się lekko. Może i na jej ustach malował się uśmiech, jednak oczy wyrażały lekki smutek. Dobrze wiem o co jej chodzi. Chce zacząć rozmowę, którą przerabialiśmy milion razy.

- Synku- zaczęła spokojnym tonem, a jej dłoń musnęła mój policzek- pamiętaj, że nie ważne co się stanie w twoim życiu, ja cały czas będę stać obok ciebie, aby cię wspierać. Wiem, że nie denerwujesz się tą imprezą, bo zapewne denerwujesz się czymś innym. I proszę cię tylko o jedną rzecz. Bądź sobą , nie udawaj i po prostu się baw. Ci ludzie nie przeżyją za ciebie życia, więc nie bój się wyrażać swoje zdanie.

Oczywiście. Mogłem się tego spodziewać, że ta kobieta wie o mnie wszystko

- Mamo, przerabialiśmy tą rozmowę milion razy- zauważyłem, posyłając jej szczery uśmiech. Mama kiwnęła głową, po czym bez słowa zbliżyła się do mnie, składając pocałunek na moim czole

Mówiłem już, że kocham tą kobietę?

- Idź i baw się dobrze- wyszeptała, odsuwając się na długość ramion

Kiwnąłem głową, po czym bez słowa ruszyłem w stronę wyjścia z salonu. Podszedłem do lustra, sięgając po moje czarne buty, a gdy już je założyłem, spojrzałem na swoje odbicie. Kompletnie nie wiedziałem w co się ubrać, dlatego też, sięgnąłem pierwszą lepszą beżową bluzę i czarne jeansy

- Już idziesz?- zapytał mój tata. Oderwałem wzrok od lustra, po czym przeniosłem go na mojego ojca, który właśnie wychodził z kuchni.

- Tak. Będę prawdopodobnie późno. Klucz mam jak coś. No i transport nie będzie konieczny- zauważyłem wskazując kciukiem na drzwi za którymi rozgrywał się chaos

Już im współczuję zasypiania. Może i nie słychać muzyki, jednak to dopiero początek imprezy.

- Dobrze- kiwnął głową, po czym powoli zaczął się zbliżać w moją stronę. Tata stanął naprzeciwko mnie, po czym z lekkim uśmiechem ułożył dłoń na moim ramieniu

Oh...następny

- Baw się dobrze synu i pamiętaj jedno- przerwał po czym zbliżył się lekko w moją stronę- jeśli ktoś ci będzie dokuczać, pamiętaj, mam gaz pieprzowy.

No nie! Nie wierzę!

- Och tato!- warknąłem przewracając oczami, jednak ten mały uśmiech dalej błądził na mojej twarzy. On jest niemożliwy

Miałem się już odezwać, jednak w tym samym momencie zauważyłem, jak moja mama wychodzi z salonu. Kobieta spojrzała w naszą stronę, jednak jej morderczy wzrok spoczął na moim ojcu. On chyba to wyczuł, bo jego mięśnie spięły się, a jabłko adama poruszyło się, gdy przełykał ślinę

- Ona tam stoi, prawda?- zapytał na co kiwnąłem głową- słyszała to, prawda?- znów kiwnąłem głową

- David- mruknęła pod nosem

Mój ojciec automatycznie wyprostował się, po czym obrócił w stronę swojej żony. Na jego ustach momentalnie pojawił się uśmiech, który mówił jedno "kochanie, nie zabijaj mnie"

- Amber! Ty mój aniele!- powiedział wyrzucając dłonie w górę, po czym powoli ruszył w jej stronę.

Blondyn przystanął naprzeciwko kobiety, przez co teraz oboje stali do mnie bokiem. Tata uśmiechnął się szeroko, po czym ułożył dłonie na jej policzkach, aby chodź trochę ją udobruchać.

- Co ci mówiłam?! Gaz pieprzowy używasz tylko w nagłych sytuacjach w pracy- mruknęła zła. Mama dalej była naburmuszona, jednak znając życie, w głowie już toczy bój z swoim aniołem i demonem.

Oni tacy byli. Mimo, iż czasem na siebie nawrzeszczeli, to koniec końców i tak kończyli na kanapie przed telewizorem, komentując nielogiczne decyzję ludzi w horrorach.

- No i to będzie nagła sytuacja- zauważył, posyłając jej czuły uśmiech- Tommy to nasz skarb, tak długo się o niego staraliśmy. Nie możemy pozwolić na to, aby ktoś go skrzywdził

I przysięgam. Wiele razy słyszałem z ust rodziców to, że jestem dla nich ważny, jednak za każdym razem czuję coraz to większe ciepło w sercu. Czy można mieć wspanialszych rodziców?

Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, po czym spojrzałem na mama. Tekst taty musiał na nią podziałać, bo i ona zmieniła wyraz swojej twarzy na bardziej łagodny.

- Och David- westchnęła, po czym pokiwała lekko głową. Tata zdjął dłonie z jej twarzy, po czym przeniósł je na ramiona kobiety- kiedyś przez ciebie osiwieję

- Kiedyś tak, ale nie przeze mnie. Bardziej przez starość- zauważył, a blondynka przewróciła oczami. No ale cóż, jej usta i tak wygięły się w lekką podkówkę. Mama westchnąłem ciężko, po czym spojrzała w moją stronę

- Idź już synku i baw się dobrze- rzuciła na co uśmiechnąłem się szczerze i chwyciłem za klamkę.

Miałem już wyjść, jednak głos ojca zatrzymał mnie. Spojrzałem na niego przez ramię, a to co wypowiedział sprawiło, że na pewno nie wrócę za szybko

- No! Kota nie ma, to myszy harcują- odparł zadowolony, po czym z cwanym uśmiechem spojrzał na mamę.

Kobieta wyraźnie speszona dwuznacznością tego zdania, zarumieniła się, po czym posłała ostrzegawcze spojrzenie mojemu tacie. Niestety nie udało jej się ukryć, tego zadowolonego uśmiechu.

- O Chryste! Ja tu nie wracam!- krzyknąłem i przy akompaniamencie śmiechu ojca opuściłem dom

Zrezygnowany spojrzałem przed siebie, a mój żołądek skurczył się lekko na widok, który zastałem przed sobą. I niby jej rodzice na to pozwalają? Przecież to przesada.

Westchnąłem ruszając w stronę furki, a gdy opuściłem teren posesji rozejrzałem się za resztą. Liam Theo i Stiles powinni już być, bo jakieś piętnaście minut temu pisali, że wyjeżdżają. Cieszę się, że będę mógł się z nimi napić, bo wydają się naprawdę spoko, a przynajmniej na takich wyglądają. Może i Theo trochę zaczyna mnie wkurzać z tym swoim kompleksem przyjaciela, jednak i tak go toleruje.

- Gotowy, aby jutro rano nie móc patrzeć na jedzenie!?- entuzjastyczny głos Liama dotarł do moich uszu, a moje ciało wzdrygneło się lekko

Momentalnie spojrzałem w swoje prawo, a moim oczom ukazał się Liam, który z ogromnym uśmiechem wysiadł z auta. W ślad za nim poszli również Theo i Stiles

Moje mięśnie spięły się momentalnie, jednak tym razem nie było to spowodowane imprezą. Moje lekkie rozdrażnienie było spowodowane Stilesem i tym co ostatnio zobaczyłem.

Po tym incydencie z panem Derekiem czułem się niezręcznie w obecności szatyna. W nocy przed pójściem do szkoły dużo o tym myślałem i próbowałem wymyślić jakieś racjonalne wyjaśnienie zachowania Stiles'a, jednak bez skutecznie. Tego nie da się racjonalnie wyjaśnić... żaden uczeń nie powinien wchodzić w tak, bliską relacje z nauczycielem.

Dlatego też postanowiłem tego nie roztrząsać i poczekać na odpowiednią okazję. Przecież nie podejdę do niego i nie zapytam "Hej, widziałem jak przystawiałeś się do Pana Derek'a. Kręci cię?". To głupie. Później czułem się niezręcznie w jego obecności, jednak szybko ogarnąłem się, aby tego nie zauważył. Przynajmniej mam taką nadzieję.

- Tobie to nie grozi- rzucił nagle Stiles, gdy wraz z Theo i Liamem stanęli przede mną- Gdybyś nawet rzygał dalej niż widzisz i tak musisz coś zjeść

Na tekst szatyna Liam złączył usta w wąską linię, po czym przymknął lekko oczy

- Zazdrościsz mi szybkiej przemiany materii kutasie?- zapytał śmiertelnie poważnie.

Przez chwilę staliśmy w ciszy, a ja z Theo obserwowałem jak ci dwaj toczą walkę na spojrzenia. Dopiero po paru sekundach Stiles poruszył się unosząc kącik ust

- Tak- odparł szczerze, a ja nie mogąc się powstrzymać parsknąłem śmiechem

- Dobra!- krzyknąłem klaskając w dłonie- chodźmy się w końcu trochę zabawić

- Jestem za- odparł Stiles, a Liam i Theo posłali mu zdziwione spojrzenie

I jakby to ująć. Ich zdziwienie było dla mnie dziwne. Dokładnie tak to ma brzmieć, bo inaczej nie potrafię tego ująć. Przecież Stiles jest w wieku, w którym do alkoholu cięgnie najbardziej. Oczywiście nie pochwalam tego no ale bądźmy szczerzy. Większość nastolatków jest ciekawa jak smakuje ten "zakazany owoc"

- Stiles ja cię nie poznaję- rzucił Liam kręcąc głową niczym rozczarowany ojciec, jednak na jego ustach malował się uśmiech- ale skoro w końcu chcesz się trochę zabawić to nie czekajmy ani chwili dłużej- dodał, po czym zarzucił rękę przez ramię szatyna

Oboje ruszyli w stronę domu Olivii, a my z Theo podążyliśmy za nimi. Muzykę było można usłyszeć już na zewnątrz, jednak nie było tak głośno, aby dudniło w uszach. Weszliśmy przez frontowe drzwi mijając po drodzę obsciskującą się parę, a gdy weszliśmy do przestronnego salonu dostałem chwilowego zawału. Przecież jakbym ja zrobił taką imprezę, to matka by mnie wydziedziczyła. Nie...ona by mnie wydziedziczyła, wywiozła na Grenlandię i pozwoliła wrócić dopiero, gdy wyhoduje tam drzewo bananowe.

- Ma rozmach- powiedziałem sam do siebie. Liam musiał to usłyszeć, ponieważ od razu obrócił głowę w moją stronę, po czym kiwnął mi głową- idziemy się napić?- dodałem patrząc na każdego z nich

Ich reakcja była natychmiastowa. Stiles nawet nie czekał, bo od razu ruszył przodem do kuchni, która była połączona z salonem. W środku znajdowało się sporo ludzi, jednak bez problemu dotarliśmy do wyspy kuchennej na której stały różnego rodzaju trunki. Spojrzałem na blat, a moje jabłko adama poruszyło się gdy przełknąłem ślinę. To się dobrze nie skończy.

*******

Cztery godziny i dwadzieścia minut później, stałem lekko podpity na werandzie wypalając kolejnego papierosa.

Myliłem się, ta impreza okazała się być bardzo ciekawa. Obawiałem się, że będzie tu, tak samo jak na imprezach w moim starym mieście. Każdy tam spiskował, knuł i patrzył jakby tu kogoś ośmieszyć. Natomiast tutaj? Tutaj sytuacja wygląda całkiem inaczej, ponieważ każdy jest sobą i nikt nie udaje. Zacząłem w pewnym momencie zazdrościć im takiego dystansu do siebie. Choć w sumie...jakby nie patrzeć to przez alkohol stałem się bardzo otwarty.

Zgasiłem fajkę w popielniczce, w której powoli zaczęło brakować miejsca, po czym wyciągnęłam telefon aby sprawdzić która godzina. Powoli zbliżała się pierwsza, jednak ja miałem wrażenie, że impreza zaczęła się chwilę temu. Naprawdę dobrze się tu bawię. Schowałem telefon do kieszeni, po czym ruszyłem w stronę wejścia. Gdy przeciskałem się przez tłum ludzi, niektórzy wołali moje imię, aby się przywitać. Z grzeczności podnosiłem dłoń, jednak za każdym razem nie wdawałem się w rozmowę. Wiem, że ci ludzie są ze szkoły, jednak nie mogę sobie przypomnieć czy kiedykolwiek z nimi rozmawiałem. Czy naprawdę mam tego alzheimera, o którym mówił Dylan?

Właśnie....Dylan

Nie wiedzieć czemu przez całą imprezę mignął mi może z dwa razy. I to nie tak że go szukałem....po prostu go zauważyłem w tłumie ludzi, gdy bezinteresownie się rozglądałem.

Pokręciłem głową, aby odgonić niepotrzebne myśli, po czym ruszyłem w stronę kuchni. Podniosłem głowę, abym wyszukać kogoś znajomego, a mój wzrok spoczął na Theo. Nie zauważyłem nigdzie Liama ani Stiles'a dlatego też od razu ruszyłem w stronę bruneta

- Sam pijesz? To już alkoholizm- powiedziałem podchodząc do chłopaka, który akurat wlewał sok do szklanki

Theo spojrzał w moją stronę, po czym pokręcił przecząco głową

- Ja dziś nie pije. Jestem kierowcą- zauważył- za to ty chyba nie ograniczasz się

- Mieszkam naprzeciwko więc mogę sobie pozwolić- wzruszyłem ramionami, a ten kiwnął głową

Między nami dalej panowała ta dziwna atmosfera. Jakoś nie potrafimy znaleźć wspólnego języka. Theo wydaje się być sztywny.

No nic...nie będę nad tym ubolewać. Nie każdy musi mnie lubić, a ja na siłę nie będę starać się o przyjaźń.

Miałem już chwycić za butelkę, jednak nagle dwójka chłopaków przykuła moją uwagę. Jestem świadomy tego, że na tej imprezie jest zapewne połowa szkoły, jednak ich akurat się tu nie spodziewałem. Stali oni w grupce innych osób i jak gdyby nigdy nic popijali piwo z butelki.

- Mike! Luke!- zawołałem unosząc dłoń w górę. A na moich ustach momentalnie uformował się uśmiech, gdy przyjrzałem się Mike'owi

Chłopak miał na głowie gumową opaskę w kolorach tęczy i w tych samych barwach dwie flagi wymalowane na policzkach.

Naprawdę zdziwiła mnie ich obecność. W końcu Olivia chodzi z Brettem. Brett przyjaźni się z Dylanem, a ten z kolei ma kosę z Mikiem. Czy w tym mieście jest chodź jedna normalna rzecz?

Jako pierwszy głowę uniósł Luke, a gdy tylko nas zobaczył na jego ustach uformował się szeroki uśmiech. Chłopak klepnął w ramię swojego przyjaciela, po czym powiedział coś w jego stronę. I wierzcie mi lub nie, ale gdy tylko zobaczyłem, jak na ustach Mike maluje się cwany uśmiech, od razu zorientowałem się, co mógł mu szepnąć. Mike spojrzał w naszą stronę, jednak jego wzrok zaszczycił tylko jedną osobę

- Ja spierdalam- wyszeptał z obrzydzeniem Theo

- Czy ta impreza może być jeszcze lepsza!- krzyknął donośnie Mike. Uniósł on dłonie w górę, po czym powoli ruszył w naszą stronę

- Czy ta impreza może być jeszcze gorsza?- rzucił Theo parodiując tekst Mike'a

Oparłem się tyłem o wyspę kuchenną, po czym kątem oka spojrzałem na resztę ludzi obok nas. Oni byli rozbawieni całą tą sytuacją. Spojrzałem przed siebie na Theo i Mike'a , którzy stali do mnie bokiem, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech. W mojej głowie pojawiło się dosyć zabawne porównanie. Mike przypominał mi teraz, spokojnego i beztroskiego nowofundlanda, natomiast Theo małego i bardzo wkurzonego Shih tzu.

- Nie ładnie nie ładnie- zacmokał z udawanym rozczarowaniem kręcąc przy tym głową

Theo był wkurzony samą obecnością Mike'a, jednak wyższego nie za bardzo to ruszało. W sumie, jego to chyba bawiło.

- Nie sądziłem, że cię tu spotkam- kontynuował Mike podchodząc do niego na odległość dwudziestu centymetrów. Chłopak był zdecydowanie wyższy więc Theo był zmuszony zadrzeć głowę w górę.

- To chyba ja powinienem być zdziwiony twoją obecnością- odgryzł się Theo mrużąc lekko oczy- co tu robisz? Zgubiłeś się?

No i cóż... każdy normalny człowiek słysząc ton głosu Theo, od razu by odpuścił. Jednak nie Mike, on jest uparty

- Tak. Zgubiłem drogę do twojego łóżka- odparł z cwanym uśmiechem gestykulując dłonią, w której trzymała butelkę- wskażesz mi drogę?

Policzki Theo momentalnie stały się czerwone, gdy parę najbliżej osób zaczęło się podśmiechiwać i gwizdać

- Zapomnij- wysyczał przez zęby stając się jeszcze bardziej czerwony- z każdym, tylko nie z tobą

Mike uniósł kącik ust, a jego wzrok ani na chwilę nie opuścił twarzy bruneta. Jego spojrzenie było tak intensywne, że nawet mnie przeszły dreszcze. Współczuję Theo

- Ale wiesz co ci powiem. Masz bardzo brzydkie ciuch- zaczął z tym samym uśmiechem, po czym dotknął palcem wskazującym klatki piersiowej Theo- natychmiast je zdejmij

I wtedy nawet ja nie potrafiłem się opanować. Każdy kto usłyszał tekst Mike'a parsknął donośnym śmiechem, a twarz Theo stała się jeszcze bardziej czerwona. Przez chwilę po prostu stał i z mordem w oczach wpatrywał się w spokojną twarz Mike.

- Zdejmij, to ty sobie tą opaskę z łba, bo najwyraźniej za bardzo cię uciska- wysyczał przez zaciśnięte zęby, po czym bez chwili namysłu wyminął go

Oczywiście nie obyło się bez szturchnięcia ramieniem, jednak nawet to nie zniechęciło Mike. Wyższy spojrzał przez ramię na Theo odprowadzając go wzrokiem, a gdy zniknął w tłumie ludzi obrócił wzrok. Jego spojrzenie automatycznie padło na mnie.

- Lubi mnie- stwierdził dumnie

- Odnoszę inne wrażenie- rzuciłem przewracając rozbawiony oczami, po czym odbiłem się od blatu- Czas zrobić sobie drinka- dodałem klaskając w dłonie

Podszedłem do blatu, na którym stały różnego rodzaju trunki. Byłem już znudzony zwykłymi drinkami, dlatego zacząłem rozglądać się za czymś ciekawym.

- Co kombinujesz młody?- zapytał Mike. Chłopak oparł się tyłem o blat, a jego wzrok spoczął na mojej skupionej twarzy

I właśnie w tym samym momencie, w którym spojrzałem na chłopaka do mojej głowy nasunął się pewien pomysł

- Mike. Jesteś moją inspiracją- rzuciłem poważnie

Chłopak zmarszczył brwi, jednak na jego ustach uformował się szczery uśmiech. Od razu zabrałem się do roboty i chwyciłem za metalowe wiadro ze świeżo pokruszonym lodem. Zabrałem dużą szklankę nasypałem do niej trochę lodu, oblałem niewielką ilością wódki, po czym zabarwiłem syropem z owoców granatu na kolor czerwony. Powtórzyłem tą czynności jeszcze dwa razy z likierem o kolorze niebieskim i sokiem ananasowym, a w efekcie uzyskałem wielokolorowy drink.

Przez ten czas parę osób zaczęło się interesować tym co robię, więc teraz jak profesjonalny barman stałem przy blacie i co chwilę robiłem tego samego drinka. O Chryste! Mogli by mi za to zapłacić!

- Masz talent młody- powiedział Mike, który jako pierwszy dostał do spróbowania moje dzieło

- Cóż. Wiem.- odparłem mało skromnie wywołując u nas lekki śmiech

Zabrałem się za robienie następnego drinka, jednak tym razem robiłem go dla siebie. Nalałem trochę więcej wódki, bo już powoli zaczynało wszystko ze mnie schodzić. Po krótkiej chwili na blacie przede mną, stał kurewsko mocny drink, a w mojej głowie już tworzyła się wizja tego, jak bardzo mnie sieknie.

Obym czegoś nie odwalił

Chwyciłem za jedną z czarnych papierowych słomek, po czym bez najmniejszego skrępowania wbiłem ją w kruszony lód. Uniosłem szklankę w górę, a w momencie, gdy miałem włożyć rurkę do ust, pewien szatyn przykuł moją uwagę.

Dylan kompletnie nieświadomy mojej obecności, stał po drugiej stronie blatu i z anielskim spokojem nalewał sobie wódki do szklanki. Oh... było by przykro, gdyby ktoś, zniszczył jego harmonię

- Kogo me oczy widzą- powiedziałem na tyle głośno aby mnie usłyszał. Niestety nie tylko on mnie usłyszał, bo parę najbliższych osób również spojrzało w naszą stronę z zaciekawieniem

Mięśnie szatyna momentalnie spięły się, a jego dłoń zacisnęła na szklance. Chłopak westchnął ciężko zapewne niezadowolony moją obecnością, natomiast ja poczułem dziwną satysfakcję

Pokaż mi Dylan jak się wkurzasz. To zabawne.

- Jeszcze nie zatrułeś się alkoholem?- zapytał znudzonym tonem, po czym uniósł głowę, aby spojrzeć w moje oczy

Jego piwne tęczówki były już lekko przepite, jednak jego postawa była nienaganna. Dalej trzymał się dobrze i nie przypominał tamtego chłopaka, którego znalazłem na stacji paliw.

- Spokojnie. Mi zatrucie alkoholowe nie grozi. Bardziej narażeni są ci, którzy piją cały czas.- powiedziałem spoglądając głęboko w jego oczy. No przecież nie opuszczę takiej okazji aby mu dopiec- No wiesz. Chodzi mi o takie osoby, których są na tyle głupie, aby pić w miejscach publicznych.

Po moich słowach brew szatyna nieznacznie uniosła się w górę, a jego twarz stężała.

- Co to ma wspólnego z zatruciem alkoholowym?- odbił pałeczkę próbując grać niewinnego. Wzruszyłem ramionami, po czym posłałem mu najbardziej sztuczny uśmiech na jęki było mnie stać

- Jeśli nie interesuje kogoś miejsce, aby się napić, to zapewne nie interesuje go też zdrowie. A o zatrucie bardzo łatwo. Szczególnie dla młodego organizmu. Dlatego, ja piję tylko w domu i barach

I może dla innych osób ta rozmowa może wyglądać na zwykłą wymianę swoich opinii, jednak nie dla nas. Dla nas była to walka.

- A mówisz to z doświadczenia, czy po prostu wyczytałeś to na jakiś stronach z pseudo poradami- rzucił jak gdyby nigdy nic, czym lekko mnie zszokował

Ach. Czyli tak się bawimy

- To tylko moja opinia, ale w sumie... może zacznę prowadzić taką strone- wzruszyłem ramionami unosząc kącik ust- może kiedyś nawrócę jakąś zbłąkaną duszyczkę

Znów wymusiłem sztuczny uśmiech, a mój wzrok ani na chwilę nie oderwał się od tych piwnych tęczówek. I nie wiem czy było to spowodowane alkoholem, ale kolor jego oczy strasznie mnie intrygował. Ten złoty odcień z czarnymi konturami.

- Może chcesz drinka- zapytałem unosząc szklankę w górę. Chłopak spojrzał na kolorowego drinka, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie- dla ciebie dodam palemkę

- Mam się czuć zaszczycony?- rzucił unosząc jedną brew. Był tak kurewsko irytujący

- Och. Czyżbym był kimś w postaci celebryty? Schlebiasz mi Dylanie- rzuciłem nonszalancko, a wolną rękę ułożyłem na swojej piersi

Jego drażnienie, zaczyna mi się podobać. To zabawne jak reaguje na moje docinki.

Dylan parsknął pod nosem, po czym chwycił za butelkę soku pomarańczowego. Nalał go sobie do szklanki, a ciecz wymieszała się z wódką

- Lepiej nie pokazuj mi się na oczy- rzucił zabierając szklankę z blatu, po czym ruszył w stronę salonu

Niekontrolowanie uśmiechnąłem się pod nosem i niestety dopiero po chwili zdałem sobie z czegoś sprawę. Parę osób patrzy się w moją stronę. Moje policzki zaszczypały lekko, jednak w porę udało mi się opanować. Odchrzaknąłem, po czym obracając się plecami do salonu przyłożyłem rurkę do ust. Mówiłem już, że nienawidzę rurek?

Pociągnąłem zdrowy łyk, a moje twarz wykrzywiła się lekko, gdy poczułem smak alkoholu.

Dalej impreza mijała o wiele wolniej. Chyba z trzy razy byłem na parkiecie, z kompletnie nieznanymi mi dziewczynami. Alkohol nie działał już na mnie tak bardzo jak na początku, ponieważ co chwilę gdzieś latałem. W międzyczasie pogadałem z chłopakami ze starszych klas i o dziwo każdy znał moje imię. Było to naprawdę dziwne, bo gdy tylko wystawiałem dłoń, aby się przedstawić oni rzucali "Ty jesteś Thomas, prawda?"

Po pewnym czasie zaczęło mnie to lekko niepokoić, dlatego postanowiłem znaleźć resztę. Theo sobie odpuściłem, ponieważ jego uwagę skupiał pewien brunet o imieniu Mike. Ten chłopak nigdy nie odpuści sobie Theo. Po długich i wyczerpujących poszukiwaniach Liama i Stiles'a postanowiłem pójść na fajkę. Nigdy ich nie ma, a jak tylko, któryś gdzieś mi mignął i próbowałem do nich podejść, to magicznie znikali. Raz na dłuższą metę zauważyłem Liama, jednak odpuściłem sobie podejście do niego, bo wraz z Brettem ruszyli na piętro. Byli chyba zajęcia jakąś rozmową, więc nie chciałem im przeszkadzać.

Westchnąłem przeczesując włosy dłonią, po czym zerknąłem na zegarek. Dochodziła już trzecia, a impreza trwała w najlepsze. Spojrzałem przed siebie na mój nowy dom, a na moich ustach momentalnie pojawił się lekki uśmiech. Obiecałem sobie zacząć tu nowe życie. Z dala od tych fałszywych ludzi, których spotkałem w poprzedniej szkole.

Zgasiłem fajkę w popielniczce, po czym wydmuchałem ostatni dym z płuc. Odchrzaknąłem czując lekką suchość w gardle, a w momencie gdy miałem ruszyć w stronę wejścia do domu usłyszałem dziwne dźwięki dochodzące zza roku.

Zmarszczyłem brwi, będąc lekko skołowany, po czym spojrzałem w prawo. Prawdopodobnie jest to jakaś napalona para chcąca pobyć chwilę sam na sam, jednak w mojej głowie od zawsze malowały się czarne scenariusze. Co jeśli tam ktoś gwałci jakąś dziewczynę? Przecież na takich imprezach dzieją się różne rzeczy, a wyciągnięcie jakiejś nastolatki z grona pijanych ludzi jest banalnie proste. Mój żołądek skręcił się nieprzyjemnie, a żółć sama podeszła do gardła. Nie no! Muszę być pewny, że nikomu nie dzieje się krzywda!

Momentalnie ruszyłem w tamtą stronę, a z każdym kolejnym krokiem szelest stawał się wyraźniejszy. Stanąłem przy samym rogu budynku, po czym dyskretnie zerknąłem zza winkla.

I przysięgam, spodziewałem się wszystkiego, jednak to co tam zobaczyłem sprawiło, że poczułem się lekko skołowany. W odległości siedmiu metrów zobaczyłem obsciskującą się parę i może nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt iż tymi osobami była Olivia i Luke.

Dziewczyna opierała się plecami o ścianę budynku, a jej dłonie spoczywały na klatce piersiowej blondyna, który z mocą zajmował się jej ustami. Dziewczyna jękneła w jego usta, gdy wyższy zacisnął dłonie na jej smukłej talli, a po moich plecach przeszły dreszcze

Przecież ona chodzi z Brettem!

Po chwilowym szoku, otrząsnąłem się i ruszyłem w stronę drzwi. Chciałem wybić sobie ten widok z głowy, dlatego też, gdy wszedłem do środka, od razu udałem się do kuchni. Chwyciłem za pierwszą lepszą szklankę i nie bawiąc sie w barmana nalałem wódki. Zabarwiłem ją sokiem, po czym bez namysłu upiłem większy łyk

- Chryste- skrzywiłem się lekko

Jednak za mocny.

- Thomas!- krzyknął ktoś w tłumie. Momentalnie uniosłem głowę, a mój wzrok padł na Mike'a, który wraz z innymi siedział na kanapie przy niewielki stoliku kawowym- zagrasz z nami?!

- Poczekaj!- odkrzyknąłem. Dolałem trochę soku do szklanki, po czym ruszyłem w stronę reszty.

Przy stoliku siedziało sporo osób. Niektórzy nawet musieli usiąść na ziemi, a tym którym się udało usiedli na podłokietnikach kanapy. Szybko przeleciałem wzrokiem co po niektórych, a gdy zobaczyłem kto siedzi na jednym z foteli, poczułem dziwny przypływ adrenaliny. Bo wśród tych wszystkich pijanych ludzi oprócz Theo i Stiles'a dostrzegłem też pewnego szatyna o piwnych oczach.

- W co gracie?- zapytałem spoglądając na Mike'a

Brunet szybko, przesunął jednego z chłopaków robiąc mi tym samym miejsce, a ja nie czekając ani sekundy ruszyłem w jego stronę. Przywitałem się z chłopakiem, który został tak chamsko przepchany, po czym usiadłem obok Mike

Idealnie na wprost Dylana

- Gramy w nigdy Przenigdy- rzucił nagle Mike, przez co momentalnie spojrzałem w jego stronę- znasz zasady?

- Czy znam? Oczywiście.- odparłem z uśmiechem na ustach, ponieważ alkohol zaczął działać

- W takim razie odstaw drinka, bo za chwilę i tak upijesz się. Gramy na szoty

No i zaczęło się. Z początku, tematy były bardzo łagodne. Zaczęło się od "nigdy nie lizałem podłogi" czy "nigdy nie mówiłem źle o ex". Niestety z każdym kolejnym szotem pytania stawały się odważniejsze, a normą stały się teksty "Nigdy nie miałem trójkąta", "Nigdy nie obudziłem się obok nieznajomego", "Nigdy nie próbowałem używać tabletek na powiększanie penisa" czy "Nigdy nie szukałem w Google efektów ubocznych masturbacji"

I może te teksty były dziwne, jednak to właśnie one wywoływały u mnie największy śmiech. Były momenty w których musiałem złapać się z brzuch, ponieważ zaczął mnie boleć, a łezki samoistnie wylatywały z moich oczu.

I naprawdę, wszystko było by okey, jednak nie wiedzieć czemu mój wzrok parę razy padł na Dylana. Może to dlatego, że siedział przede mną, ale na pewno nie dlatego, że chciałem zobaczyć jak się śmieje.

Tak. Parę razy zaśmiał się i muszę przyznać, że było to...dziwne. Za pierwszym razem poczułem ciarki na plecach i naprawdę nie mogłem się powstrzymać przed spojrzeniem na niego. Jego uśmiech był, znośny. Tak. To dobre słowo.

Jednak to i tak nie było najgorsze. Najgorsze było to, gdy całkowicie przypadkiem nasze spojrzenia skrzyżowały się. Miałem wrażenie, że czas zwolnił, a wszystko inne działo się w innej rzeczywistości. Pamiętam to dokładnie, gdy obróciłem głowę w jego stronę i zobaczyłem jego szeroki uśmiech, który ukazywał białe równe zęby.

Niestety, tak szybko jak to zobaczyłem tak szybko Dylan złączył usta w wąską linię i spojrzał w inną stronę. Poczułem wtedy dziwny ucisk w sercu, jednak nie przejąłem się tym.

- Dalej Sara! Teraz ty!- krzyknął jeden z uczestników

Spojrzałem na dziewczyna, która nad czymś myślała, a ja zacząłem ekscytować się jeszcze bardziej. Może i była to głupia gra, jednak po alkoholu wydawała się fajna.

- Dobra- rzuciła, a gdy zobaczyłem jej szeroki uśmiech zrozumiałem, że będzie to coś mocnego- Nigdy przenigdy nie uprawiałam seksu z osobą tej samej płci.

I w tym momencie zamarłem. Czemu? Ponieważ swój pierwszy raz mam już za sobą.

Więc co mam teraz zrobić? Nie wypić i zostawić to za sobą. Czy wypić i świadomie znów wpakować się w to samo bagno. Nie chcę przechodzić tego samego co w tamtej szkole. Przecież gdy wypije tego drinka, dam do zrozumienia innym, że jestem gejem. W lepszych przypadkach pomyślą, że jestem bi, jednak czy to mi pomoże? Nie mam pojęcia jak na to zareagują, a wizja kolejnego piekła nie przemawia do mnie.

Nie chcę tego

Spojrzałem przed siebie na resztę graczy. W pomieszczeniu momentalnie zapanował gwar gdy jedna z dziewczyn opróżniła swojego szota. Za nią podążyły kolejne, które z początku bały się tak jak ja reakcji innych. Mój wzrok na ułamek sekundy padł na Stiles'a, który z lekkim rozdrażnieniem gryzł górną wargę. Szybko to zignorowałem, ponieważ już wcześniej mówił, że kręci się mu w głowie, więc prawdopodobnie próbuje nie zwymiotować.

- Sara czy ty chcesz mnie upić?- zapytał nagle Mike schylając się w stronę stołu.

Dziewczyna spojrzała na chłopaka, po czym cwanie uniosła kącik ust

- To nie moja wina, że twoje życie seksualne jest tak bogate- odparła na pozór chamsko, jednak mam wrażenie, że ta dwójka po prostu sobie tak docina

- Ja jestem po prostu otwarty na nowe doznania- odparł nonszalancko, po czym bez najmniejszego skrępowania wypił szota

I może wiedziałem, że Mike jest gejem- bo przecież jak inaczej wyjaśnić te teksty, które rzuca w stronę Theo- jednak nie spodziewałem się, że z takim spokojem wyzna wszystkim o swoich przygodach łóżkowych

Chociaż nie... przecież Mike to Mike

Zacisnąłem usta w wąską linię spoglądając na resztę graczy, aby zobaczyć ich reakcje na wypitego szota przez Mike'a. Myślałem, że chłopaki obok nas skrzywią się, jednak ku mojemu zaskoczeniu, nikogo to nie ruszyło. Och... przepraszam. Prawie nikogo. Jedyną osobą, która szczerze wyrażała swoje obrzydzenie był nie kto inny jak Dylan.

Patrzył on na Mike'a jakby co najmniej zabił by mu trzy chomiki, psa, i zniszczył ulubiony samochodzik, który dostał pod choinkę od babci. Szybko jednak odwrócił wzrok, a jego spojrzenie padło na Theo, który głośno westchnął

- Czemu mnie to nie dziwi- rzucił Theo kręcąc zrezygnowany głową

Każdy wiedział, że te słowa kierowały się do Mike'a, więc co poniektórzy seriali na nich z zaciekawieniem

- Och Theoś- zacmokał nagle Mike. Brunet nie wiedzieć czemu wzdrygnął się lekko, po czym uniósł wzrok na chłopaka- gdyby to pytanie zadano nam za jakąś godzinę, to też miałbyś zaszczyt wypić z nami szota.

I poraz kolejny tego wieczoru parsknąłem głośnym śmiechem. Otwartość Mike'a nie znała granic, a w połączeniu z wycofanym Theo, ta relacja była po prostu zabawna.

Znów złapałem się z brzuch, bo mój śmiech był nadwyraz głośny. Całe szczęście inni też się śmiali, więc nie było mnie aż tak słychać. Spojrzałem przed siebie, a mój brzuch zabolał jeszcze bardziej, gdy spojrzałem na pewnego szatyna przede mną. Dylan wydawał się znudzony tym pytaniem, więc ze znudzoną miną spoglądał na resztę

I naprawdę nie wiem czy to przez alkohol czy przez chęć zobaczenia jego wkurzonej miny, ale w mojej głowie narodził się pewien pomysł. Skoro Mike nie ma problemu z ujawnieniem się, to czemu ja mam się ukrywać.

Przecież obiecałem rodzicom być sobą.

- Dobra następ...- zaczął jeden z chłopaków, aby przyspieszyć grę, niestety nie było mu dane dokończyć

Szybko schyliłem się po kieliszka, a kątem oka zobaczyłem jak pare osób na mnie spogląda. Wykonałem już pierwszy ruch, więc wycofanie się, jest teraz niemożliwe. Powoli podniosłem kieliszek, a chłopak który chciał przyspieszyć grę zamilkł. I naprawdę nie wiem co było teraz gorsze. Świadomość tego, że właśnie ujawniam się ze swoją orientacją, czy to, że ci wszyscy ludzie patrzą się tylko na mnie.

Chciałem szybko zakończyć to piekło, dlatego też bez chwili namysłu przyłożyłem kieliszek do ust, po czym wypiłem jego zawartość. Skrzywiłem się lekko, po czym z hukiem odłożyłem kieliszek na stolik.

I przysięgam. Jeszcze nigdy nie żałowałem tak swojej decyzji, gdy odchylając się na oparcie poczułem wzrok innych na sobie. Spojrzałem przed siebie na resztę, a po moim ciele przeszły ciarki, gdy zobaczyłem ich zaciekawiony wzrok.

Teraz nie ma już czasu na ucieczkę. Teraz muszę grać.

- Co?- zapytałem jak gdyby nigdy nic

Skakałem wzrokiem z osoby na osobę, jednak tylko przy Theo i Stilesie zatrzymałem się na dłużej. Posłanie i uśmiechu było dla mnie dużym wyzwaniem, ponieważ z nimi trzymałem, wiec zapewne czeka nas rozmowa.

- No!- krzyknął Mike kładąc dłoń na moim ramieniu- czemu nic nie mówisz, że jesteś z branży- dodał czym wywołał u mnie śmiech

I całe szczęście u innych też

- Lubię zaskakiwać- odparłem spoglądając na chłopaka obok mnie

- Mogę tylko coś zapytać- rzucił jeden z chłopaków, a Mike ściągnął dłoń z mojego ramienia. Momentalnie spojrzałem na przedmówcę, po czym kiwnąłem głową- jesteś gejem czy bi

Och.. wiedziałem, że będzie takie pytanie, ale w sumie, mogę teraz powiedzieć, że bi.

Jednak czy naprawdę tego chcę?

- Gejem- odparłem twardo

- Ty...a boli?- kontynuował, a przez swoje pytanie dostał od Sary w tył głowy- Ała! Za co?!

- Za twoją głupotę- wyjaśniła zaplatając dłonie na piersi

Oboje zaczęli się wykłucać, a reszta zaczęła śmiać się z tego, jak Sara bez najmniejszego trudu gasi każdy tekst chłopaka. I dopiero wtedy nie czułem na swojej osobie spojrzeń innych. Nikt już na mnie nie patrzył.

Z wyjątkiem jednej osoby.

Może nie patrzyłem w jego stronę, jednak bez cienia wątpliwości, wiedziałem, że to właśnie jego wzrok jest skupiony na mnie. Odchrzaknąłem, po czym pochyliłem się po szklankę z sokiem. Przyłożyłem papierowy kubek do ust, po czym spojrzałem przed siebie

Mój wzrok niemal automatycznie skrzyżował się ze wzrokiem szatyna przede mną. Jego piwne tęczówki niemal przewiercały mnie wzrokiem. I może twarz nie wyrażała żadnych emocji, jednak ja wiedziałem, że czuje teraz do mnie obrzydzenie.

I przysięgam, nie wiem co wtedy strzeliło mi do głowy, ale zrobiłem to. Moje usta niemal automatycznie wygięły się w cwanym uśmiechu, a brwi podskoczyły dwuznacznie. Mięśnie Dylana spięły się, a on sam nabierając powietrza w płuca, obrócił głowę w drugą stronę.

Och... przecież on nienawidzi gejów

Jednak nie żałuję ujawnienia się

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Tak ogólnie, jeśli ktoś czytał opowiadanie "rozkochać homofoba" albo "sekret" to zapewne pamiętacie pary DavidxPaul i AmberxEmma

Tutaj ich nie będzie. Lubię charaktery Amber i Davida więc tu chciałam ich połączyć

Sorry za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top