42
7,5 tyś. słów
Miłego czytania ❤️
Perspektywa Thomasa:
Gdy wróciliśmy do domów była już późna godzina, a ja nie miałem na nic ochoty. Chris z niewiadomych przyczyn zamknął bar na weekend, więc byłem zmuszony zostać w domu. Praktycznie przeleżałem całą niedzielę i tylko na godzinę zająłem swój umysł nauką. Znaczy taki był plan, jednak prawda była taka, że nie mogłem się skupić. Cały czas myślałem o tym co wydarzyło się w moim życiu i o tym jak bardzo sprawy się skomplikowały. Myślałem o tym, co wydarzyło się na boisku, myślałem też o czym mógł rozmawiać Lucas z Alex'em i Michael'em. Te sprawy chodziły mi po głowie, jednak nie były w stanie zawładnąć moim umysłem tak bardzo, jak to co wydarzyło się pomiędzy mną a Dylanem.
A wydarzyło się dużo. Mimo, iż to wspomnienie zalicza się do tych intymnych oraz zawstydzających, to i tak nie raz łapałem się na tym, że na moich ustach formował się delikatny uśmiech. Za pierwszym razem strzeliłem sobie z książki w głowę, za drugim poleciałem do łazienki aby oblać swoją twarz zimną wodą, za trzecim przymknąłem powieki i policzyłem do dziesięciu w trzech jezykach...za dziesiątym razem pozwoliłem sobie odpłynąć.
Rozmyślałem wtedy o tym jak nasze usta idealnie pasowały do siebie. O tym jak rozgrzał moje ciało samym dotykiem i o tym jak bardzo tego pragnąłem. Bo już nie raz fantazjowałem o takim zbliżeniu, jednak za każdym razem próbowałem o tym zapomnieć. Ale teraz już nie muszę tego robić, prawda? Przecież jasno sobie powiedzieliśmy, że COŚ pomiędzy nami jest.
Jak o tym myślę, to uśmiech sam ciśnie mi się na usta. W końcu wiem na czym stoję i nie muszę do drugiej w nocy rozmyślać o tym wszystkim. Jasne, że czuje delikatny stres przed naszym pierwszym spotkaniem po weekendzie, jednak chęć zobaczenia go, jest silniejsza. Gdy wsiadłem do auto, moje dłonie zaczęły się pocić, a usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Szarpały mną dotąd nieznane mi emocje i miałem wrażenie, że zaraz zacznę skakać na fotelu.
Znaczy tak było do czasu.
W tym momencie moje brwi były zmarszczone, a wzrok utkwiony był na białej bramie przede mną. Myśli o spotkaniu z Dylanem odpłynęły na drugi plan, a moim umysłem zawładnęła dezorientacja.
- Po prostu powiedz mi.- zacząłem zaciskając dłonie na kierownicy i spoglądając na Olivie, która znów bez pozwolenia wpakowała mi się do auta.- Co tym razem wymyśliłaś.
Brunetka siedziała wyprostowana w fotelu, a jej wzrok, tak samo jak mój przed chwilą, spoczywał na białej bramie. Ubrana była w obcisłe jasne jeansy, czarną koszulę oraz beżowy długi płaszcz. Na jej kolanach spoczywała torebka, z której wystawały zeszyty, a w ręku trzymała otwarty kubek termiczny z kawą, której zapach rozniósł się po całym aucie. Myślałem, że będziemy siedzieć w ciszy, jednak ta w końcu postanowiła się odezwać i przyprawić mnie o gęsią skórkę.
- Mój brat sie bzykał.
Moje ciało wzdrygło się, a na plecach poczułem zimny pot. Nie miałem pojęcia jak na to zareagować, bo jak mam być szczery, jeszcze nigdy nie spotkałem się z tego typu wyznaniem. Czy ktoś w ogóle mówi takie rzeczy ludziom mając na twarzy pokerową minę?
- Co?- pisnąłem szczerze zaskoczony.
- Wyjechał gdzieś. Wrócił następnego dnia i był dziwnie odświeżony. Nawet humor mu się poprawił.
- Wiesz...- zacząłem dalej będąc zakłopotany.- Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale wydaje mi się, że ludzie nie mówią takich rzeczy....szczególnie o swoim rodzeństwie.
Dziewczyna zamrugała dwa razy, po czym spojrzała na moją osobę. Myślałem, że już niczym mnie dziś nie zaskoczy, jednak ta postanowiła mi udowodnić, że to dopiero początek.
- Znaczy, ja wiem, że zrobił to z Liam'em, w końcu to jego chłopak, ale czemu tak bardzo ucieka od tego tematu?
Moje oczy rozszerzyły się, a usta delikatnie rozchyliły. Moje serce przyspieszyło, gdy sens jej słów dotarł do mnie, a na plecach znów poczułem zimny pot. Zdawałem sobie sprawę z tego, że Olivia należy do ponadprzeciętnych uczniów, jednak nie sądziłem, że jest, aż tak świadoma tego wszystkiego, co dzieje się dookoła.
- Czy ty chcesz mi powiedzieć, że pytałaś swojego brata o życie seksualne? W ogóle skąd to wiesz?- zapytałem z tą samą zaskoczoną miną.
- Ja wiem o wszystkim. Wiem o moim bracie i Liam'ie, wiem o Mike'u i Theo, wiem o tobie i Dylanie.- wyznała.
Poczułem się głupio, bo brzmiała tak, jakby mówiła o czymś oczywistym, a fakt iż wspomniała o mnie i o Dylanie wywołał u mnie kolejną falę dreszczy. Chciałem zacząć zaprzeczać, jednak mój głos ugrzązł w gardle. Nie potrafiłem wypowiedzieć ani jednego słowa, dlatego oderwałem od niej wzrok i spojrzałem na bramę przede mną. Chyba nie jestem w stanie kierować.
- Ale nie bój się. Nikomu o tym nie powiem skoro nie jesteście na to gotowi. Nie czuję też takiej potrzeby, aby komuś o tym mówić.
- Ale my nie..
- Tak, tak, jasne.- przerwała mi, po czym upiła łyk kawy.
Zdezorientowany pokręciłem głową, po czym odpaliłem silnik. Wiedziałem, że próba zaprzeczenia temu wszystkiemu skończyła by się klęską. Wycofałem, po czym z lekkim trudem włączyłem się do ruchu.
- A wskoczyłaś mi do auta tylko po to, aby mi to powiedzieć?- zapytałem unosząc na chwilę brwi.
- Nie. Za bardzo naciskałam na Brett'a, więc zrobił mi na złość i nie zabrał mnie mnie ze sobą.
- Aha...- naprawdę nie wiedziałem, co w tej sytuacji powiedzieć.- Brett kieruje z ręką w gipsie?
- Wrócił już bez gipsu. Podejrzewam, że rozwalił go podczas igraszek z Liamem.
Zacząłem się dławić własną śliną i gdybym nie kierował zapewne przymknął bym na dziesięć sekund oczy. Przysięgam, jeszcze nigdy nie spotkałem tak otwartej osoby, którą by nie wstydziły żadne tematy.
- Błagam powiedz, że nie powiedziałaś tych podejrzeń Brett'owi.
- No głównie przez to nie chciał mnie dziś zabrać.- odparła jak gdyby nigdy nic.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. Powiedzieliśmy sobie tylko "do później" gdy razem przekroczyliśmy próg szkoły, a później rozeszliśmy się. Ja udałem się w stronę swojej szafki, a ona zapewne do Luke'a.
Na korytarzu panował gwar, jednak był on donioślejszy niż zazwyczaj. W pierwszej chwili pomyślałem o Alex'ie i Michael'u. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka na myśl o tym, że ta dwójka coś odwaliła. Nie miałem pojęcia, co nagadał im Lucas, jednak nie zdziwił bym się, gdyby coś nakłamał. Równie dobrze mógłby wysłać im screeny naszych rozmów, które o późnych godzinach były odważniejsze. Jest mi wstyd za samego siebie, jednak prawda jest taka, że przeszłości nie zmienię i teraz muszę stawić jej czoło.
Dumnie uniosłem głowę chcąc pokazać wszystkim, że jestem ponad to, jednak co ciekawe, gdy pokonałem pięć metrów zdałem sobie sprawę z tego, że nikt na mnie nie patrzy. Wszyscy byli zajęci dyskusją i nikt nie zwracał na mnie uwagi. Oczywiście parę osób rzuciło mi krótkie cześć, jednak to było wszystko. Brak krzywych spojrzeń, czy mało dyskretnego szeptania....nic.
Uspokojony ruszyłem przed siebie, nie próbując nawet podsłuchać rozmów innych. Gdy skręciłem w odpowiedni korytarz i dotarłem do mojej szafki, która znajdowała się obok schodów, mój wzrok spoczął na szatynie, który właśnie pakował swoje książki do szafki. Na moich ustach od razu pojawił się uśmiech, a w klatce piersiowej poczułem ukłucie.
Gdy wczoraj myślałem o naszym spotkaniu po weekendzie byłem lekko roztrzęsiony. Przeczuwałem, że mogę poczuć delikatny dyskomfort, jednak o dziwo nie jest on aż tak uciążliwy. Chęć porozmawiania z nim jest silniejsza.
- Hej.- przywitałem się podchodząc do swojej szafki.
I wtedy Dylan zrobił coś czego się po nim nie spodziewałem. Chłopak wzdrygnął się, a książki, które trzymał w dłoni wylądowały na podłodze. Z jego ust wydobyło się krótkie "Chryste" a na twarzy zagościło zakłopotanie. Nie wiedział co zrobić i gdy w końcu postanowił w pierwszej kolejności podnieść książki uderzył czubkiem głowy o drzwi szafki. Głośny huk rozniósł się po korytarzu, a jego policzki pokryły się czerwienią. Cała ta scena wyglądała zabawnie, jednak przez zaskoczenie nie potrafiłem nic zrobić. Myślałem, że to koniec jego kompromitacji, jednak Dylan szybko udowodnił, że to dopiero początek, wprawiając mnie tym samym w zakłopotanie. Szatyn wyprostował się masując obolałe miejsce i kompletnie nieświadomie zaczął deptać po swoich zeszytach. Na jego nieszczęście wygiął kartki w taki sposób, że zostawił brudny ślad na notatkach. Takie połączenie dwóch ślizgach powierzchni nie wróżyło niczego dobrego, dlatego to zrozumiałe, że chłopak dosłownie po sekundzie poślizgnął się i wylądował twarzą w szafce.
O Chryste....
Nie wiedząc co zrobić po prostu stałem tam i ignorowałem ten głos w głowie, który kazał mi wyciągnąć telefon i zrobić mu zdjęcie. Na moje szczęście, Dylan nie planował rozgościć się w szafce i po niespełna sekundzie wydostał się z niej. Nabrał powietrza w płuca wygładzając swoje ciuchy, po czym czym spojrzał na mnie. Zmusił się nawet na uśmiech, jednak w tej sytuacji wyglądał on niezgrabnie.
Był rozkojarzony i bardzo zestresowany tym spotkaniem, a ja zamiast mu pomóc jakoś przejść, przez tą mało komfortową sytuację, postanowił go jeszcze bardziej zawstydzić. Obejrzałem się dookoła, a gdy upewniłem się, że nikt nas nie podsłuchuje spojrzałem na szatyna i wypaliłem.
- Spokojnie. Tylko sobie obciągneliśmy, to nic nadzwyczajnego.
Twarz Dylana momentalnie stała się czerwona, a ja znów zapragnąłem wyciągnąć telefon i zrobić mu zdjęcie. Przelał bym to później na płótno i wręczył na urodziny. I tylko my wiedzielibyśmy co kryję się za tym obrazem.
- Y...- jęknął, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć.- To nie o to chodzi.
Tym razem nie powstrzymałem się i po prostu głośno parsknąłem śmiechem.
Nie chcąc go dalej torturować otworzyłem swoją szafkę i przekładając plecak przed siebie, zacząłem wykładać z niego niepotrzebne książki. Dylan w tym samym czasie podniósł swoje zeszyty i z wyczuwalnym stresem powrócił do swojej poprzedniej czynności. Nie spodziewałem się takiej reakcji i jak mam być szczery to czuję jakąś dziwną i niewytłumaczalną satysfakcję.
- Jak weekend?- zapytałem, chcąc wykonać pierwszy krok.
- Znośnie...
Znośnie...nasze wiadomości, po tym bardzo intymnym incydencie, wyglądały w podobny sposób. Wcześniej tak nie było, bo potrafiliśmy co chwilę pisać do siebie długie wiadomości o wszystkim i o niczym. W niedzielę wymieniliśmy może z dziesięć wiadomości, a raczej skrótów myślowych. W pewnym momencie myślałem, że piszę ze sztuczną inteligencją, której program jest w fazie testowej.
Wcześniej tego nie dostrzegałem, ale teraz gdy jestem tuż obok niego i widzę jego zachowanie do mojej głowy nasunęła się pewna myśl. A co jeśli on żałuje. Co jeśli po naszym zbliżeniu zrozumiał, że to jednak nie jest to czego pragnie.
Szybko odłożyłem na półkę ostatnią książkę, po czym zamykając szafkę obróciłem się w stronę Dylana. Oparłem się bokiem o metalową płytę i krzyżując dłonie na piersi poczekałem, aż ten skończy. Dylan zamknął szafkę, a gdy zobaczył moją postawę zmarszczył pytająco brwi.
- Mam do ciebie prośbę.- zacząłem poważnym tonem.- Odpowiedź mi na jedno pytanie, ale tak szczerze. Dobrze?
Szatyn będąc dalej zakłopotany kiwnął jedynie głową. To mi wystarczyło, aby przejść do pytania, jednak gdy tylko otworzyłem usta mój głos ugrzązł w gardle. A co jeśli teraz go o to zapytam, a on odpowie, że rzeczywiście żałuję. Nie chcę tego usłyszeć.
- Wiesz może o czym ludzie gadają?- wypaliłem niekontrolowanie.
Dylan nic nie odpowiedział, a jedynie pokręcił głową. Ja natomiast strzeliłem sobie mentalnie z liścia. Prawda jest taka, że gdybym zadał mu odpowiednie pytanie, wiedzielibyśmy na czym stoimy. Teraz będę się bił z myślami.
- Idziemy szukać reszty? Może oni będą wiedzieć.- zaproponował z dalikatnym uśmiechem na twarzy.
Może i delikatnym, jednak bardzo ciepłym. To dobry znak....w końcu przyznaliśmy, że COŚ pomiędzy nami jest.
Kiwnąłem mu głową, po czym razem ruszyliśmy w głąb korytarza. Mimo iż korytarz był zatłoczony znalezienie naszej ekipy składającej się z Liam'a, Brett'a, Stiles'a, Luke'a, Olivii, Mike'a i Theo, nie było takie trudne, a to głównie za sprawką ostatniej dwójki. Każdy z przechodzących obok uczniów wpatrywał się w nich, co automatycznie sprawiało, że inni z zaciekawieniem zerkali w tamtym kierunku. Wcale mnie to nie dziwiło, bo widoki jakie fundowała nam ta dwójka, był zaskakujący.
- Chyba już rozumiem.- odezwał się nagle Dylan.
- Tak, ja też.- odparłem nie odrywając od nich wzroku.
Lekko zakłopotani podeszliśmy do grupki, po czym zaczęliśmy się z każdym witać. Przywitałem się ze Stiles'em, przerywając mu tym samym żart który opowiadał, później z Luke'iem i Olivią, którzy przewrócili oczami na to co wyczynia Mike. Poczułem lekki dyskomfort gdy witałem się z Brett'em i Liam'em, jednak solidna porcja niezręczności nawiedziła moje ciało dopiero gdy stanąłem na przeciwko Mike'a i Theo.
Ten pierwszy opierał się tyłem o parapet, a tuż przed sobą miał Theo, którego oplatał w pasie. Jego głowa była pochylona w taki sposób, że nos zatopiony miał w szyi Theo, który nic sobie z tego nie robił.
- Hej.- powiedziałem unosząc dłoń.
Theo, jak gdyby nigdy nic, przywitał się, a ja przeniosłem wzrok na Mike, który prawdopodobnie zaciągał się zapachem swojego chłopaka.
- Mike, mógłbyś na chwilę przestać ćpać Theo i się przywitać?- zapytałem
Mike, ostatni raz zaciągnął się Theo, po czym z wyraźną niechęcią uniósł swój wzrok. Przywitał się ze mną i z Dylanem, po czym wyprostował się. Przestał męczyć Theo i dzięki z to Bóg. Choć tak właściwie to nie wiem czy Theo się tym przejmował.
Stanąłem obok tej nieszczęsnej dwójki, która zapewne jest już na ustach wszystkich, po czym przyjąłem się reszcie. Tak jak mówiła Olivia, Brett nie miał już gipsu, jednak jego ręka spoczywała w białej chuście zawieszonej na szyi. Powinienem to zignorować i zająć się rozmową o nadchodzącym meczu, który zagwarantuje nam wejście do finału. Niestety w momencie, gdy mój wzrok spoczął na Liam'ie słowa same wypłynęły z moich ust.
- Jak tam na konkursie. Które miejsce zająłeś.- zapytałem, ściągając tym samym uwagę innych na siebie.
Liam spuścił głowę, po czym nerwowo poprawił plecak na ramieniu. Trochę mnie to zaskoczyło, ponieważ to zachowanie nie świadczyło o niczym dobrym. Chłopak odchrzaknął, po czym uśmiechnął się i uniósł swoją głowę w górę.
- Pierwsze.- powiedział z szerokim uśmiechem.
- Ooo.- przeciągnąłem szczerze zadowolony.
- Od końca.- dodał.
- O.- rzuciłem już mniej entuzjastycznie.
Uśmiech spełzł mi z twarzy, a na jego miejscu zagościło zmieszanie. Nie raz wdziałem prace Liama, więc byłem święcie przekonany, że zajmie on miejsce w pierwszej trójce. Trochę mnie to zaskoczyło.
- Cóż...- zacząłem czując narastającą presję.- Nie przejmuj się. Najwidoczniej się nie znają.
- Albo konkurs był ustawiony.- dodał szybko Dylan.
Liam uśmiechnął się ciepło i co ciekawe w jego oczach nie dostrzegłem bólu, który siłą rzeczy powinien się pojawić. To możliwe, aby po tak krótkim czasie oswoił się z przegraną?
- Nie wyglądasz na zawiedzionego.- wypaliłem niekontrolowanie.
Kur....powiniem ugryźć się w język.
Liam spojrzał przelotnie na Brett'a, a gdy poprawił plecak na ramieniu odchrzaknął i znów spojrzał na moją osobę.
- Na początku byłem zaiwedziony i nawet bojowe nastawnie Pana Dereka mi nie pomogło.
- Bojowe?- dopytał zaciekawiony Stiles.
- Stary, żebyś go widział.- rzucił szybko Brett.- Myślałem, że rozszarpie tam tych organizatorów na kawałki, gdy zobaczył na którym miejscu jest Liam. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wkurzonego. Właściciel muzeum musiał wezwać wszystkich ochroniarzy, a i tak okazało się to bez sensu. Derek jest ogromny, a to co przysłali to jacyś starsi panowie przed emeryturą.
Bez najmniejszego oporu parsknąłem śmiechem, a Mike, Dylan i Luke mi wtórowali. Olivia i Theo byli kompletnie niewzruszeni, natomiast Stiles, jakby z zażenowania zakrył twarz dłonią.
- Pobił kogoś?- zapytał zmartwiony Stiles.
- Nie, ale było blisko.- uspokoił go szybko Liam.- Później poszliśmy do sali wystawowej gdzie stały wszystkie obrazy. Derek chciał zabrać obraz i po prostu ruszyć w drogę powrotną.
- Nie kłam.- przerwał mu szybko Brett.- Chciał rozwalić ten obraz na głowie organizatorów.
Liam przymknął oczy, po czym powoli wciągnął powietrze. Podejrzewam, że chciał ukryć ten fakt przed Stiles'em. Powinienem nie drążyć i najzwyczajniej w świecie zmienić temat, jednak nim zdążyłem ugryźć się w język wypaliłem.
- I jak? Rozwalił go?- rzuciłem z przesadną ekscytacją.
- Niestety nie.- odparł wyraźnie zawiedziony Brett, na co Liam westchnął ciężko i przewrócił oczami.
- Nie zrobił tego, bo jakiś starszy Pan stał przy moim obrazie i długo się mu przyglądał.
- Mamy uwierzyć, że Derek po tym całym chaosie, który wcześniej odwalił był w stanie opanować swoje emocje, bo jakiś starszy pan oglądał obraz?- zapytał Theo.
- I właśnie do tego zmierzam. Okazało się, że ten mężczyzna jest koneserem sztuki. A przynajmniej tak nam go Derek opisał. Rozmawiałem z nim nawet chwilę, opisałem obraz, a później ten mężczyzna wręczył nam wizytówki. Jedną kazał nawet przekazać dyrektorowi.
- Derek po tym spotkaniu wyglądał, jakby miał dostać zawału i orgazmu jednocześnie.- zażartował Brett
- Z jego wiekiem to możliwe.- żartował Mike, na co ja Dylan, Brett i Luke'a wybuchliśmy śmiechem.
- Gościu może dochodzić i odchodzić jednocześnie.- dodał szybko Luke, czym tylko wzmocnił nasz wybuch śmiechu.
Theo i Olivia znów utrzymywali swoje pokerowe miny. Liam pokręcił zrezygnowany głową, a Stiles oblał się czerwienią. Zapewne nie było mu łatwo słuchać takich rzeczy.
- Ale wracając.- kontynuował głośniej Liam, aby przebić się przez nasz śmiech.- Derek wyjaśnił nam, że jest szansa na dofinansowanie naszej szkoły przez tego faceta.
I wtedy zapadła cisza. Wszyscy z wymalowanym zaskoczeniem na twarzy wpatrywaliśmy się w Liama. W pierwszym momencie tylko przetwarzałem informacje, jednak gdy tylko wszystko do mnie dotarło na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Dofinansowanie dla naszej szkoły byłoby jak dar z nieba. A to wszystko dzięki temu, że Liam pomylił obrazy.
Od razu zaczeliśmy gratulować Liam'owi klepiąc go przy okazji po plecach. Blondyn był wyraźnie zawstydzony, jednak dzielnie to znosił. Kiwał głową jakby od niechcenia, jednak każdy dobrze wiedział, że czuł się z tym nieswojo.
Resztę czasu w oczekiwaniu na dzwonek spędziliśmy na rozmowie o naszym nowym planie na mecz z drużyną mojej byłej szkoły. Pomimo mojego małego incydentu z Lucas'em na boisku atmosfera była naprawdę luźna i nie wyczuwałem napięcia ze strony Mike'a, Theo i Luke'a, którzy nie wiedzieli o moich powiązaniach z Lucas'em. Nie dopytywali, a ja byłem im za to ogromnie wdzięczny.
Gdy po korytarzach rozniósł się dzwonek rozeszliśmy się do swoich klas. Oczywiście Mike musiał na dłuższą chwilę zatrzymać Theo, jednak ku mojemu zadowoleniu nie poszli w ślinę, a po prostu zaczeli umawiać się na jakieś spotkanie. Ja i Stiles ruszyliśmy przodem, a Olivia zagarnęła Liama. Nawet nie wiem o czym rozmawiają, ale podejrzewam, że o czymś bardzo prywatnym skoro twarz Liama znów oblała się czerwienią.
*******
- Dzięki, że postanowiłeś mi pomóc.- powiedziałem poprawiając spory stos książek na swoich dłoniach.
Zadowolony zerknąłem w prawo na Dylana, który tak samo jak ja trzymał stos książek. Chłopak przewrócił oczami i westchnął ciężko, a na jego twarzy zagościło jeszcze większe podirytowania. Uśmiechnąłem się jeszcze szerszej widząc to, po czym na powrót spojrzałem przed siebie, aby przez przypadek w jakąś ławkę.
- Postanowiłem?- zapytał leniwie przekręcając głowę w moją stronę.- Wcisnąłeś mi je w dłonie, gdy wychodziłem z klasy, a później uciekłeś. Tak trochę nie miałem wyboru.
- Zawsze mogłeś odłożyć.
- Nauczycielka patrzyła...ta wredna nauczycielka, co nie rozumie młodzieży.
Spojrzałem na szatyna, przy okazji skręcając w opustoszały korytarz, po czym posłałem mu szeroki uśmiech. Tak, Dylan nie miał wyboru, a ja doskonale o tym wiedziałem.
- Już nie wymyślaj wymówek kochanie. Wiem, że chętnie pobędziesz ze mną sam na sam.- szepnąłem, mimo braku ludzi wokół, a moje brwi podskoczyły dwuznacznie.
Dylan potknął się o własne nogi, jednak w porę zdążył złapać równowagę. Książki lekko zachwiały się, jednak i one pozostały na swoim miejscu. Jego twarzy poczerwieniała, gdy korytarz wypełnił się moim śmiechem, a na twarzy uformował mu się grymas wyrażający zawstydzenie. Czulem jak nagły przypływ satysfakcji rozlewa się po moim ciele, a moje plecy prostują się z zachwytu. Drażnienie go, jest moim hobby.
Dylan mruknął pod nosem, że mnie nienawidzi, po czym zaczął zbliżać się do odpowiednich drzwi. Przytrzymałem brodą książki, po czym sięgnąłem do kieszeni spodni, aby wyciągnąć klucz, który dostałem od nauczycielki. Jeśli mam być szczery, to na początku nie byłem skory do pomocy, gdy nauczycielka poprosiła, aby ktoś odniósł książki do schowka, jednak gdy tylko zobaczyłem, że klasa Dylana opuszcza sale poczułem nagłą chęcią wykonania dobrego uczynku.
Gdy tylko otworzyłem drzwi, po omacku wyszukałem włącznika i weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia. Naprzeciwko nas znajdował się niewielki stół natomiast na prawo i lewo znajdowały się szafki zapełnione książkami, probówkami, bądź innymi akcesoriami szkolnymi, które o dziwo ta szkoła posiadała. Sprzęty byly stare, a na co niektórych znajdowały się widoczne ślady zużycia. Ten widak tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że ta szkoła potrzebuje ostrego zastrzyku gotówki w postaci sponsora.
- Tutaj.- poinformował Dylan podchodząc do jednej z półek.
- Taki wzorowy uczeń jak ty wie, co gdzie leży.- zauważyłem żartobliwie, po czym stanąłem obok szatyna i zacząłem odkładać książki na półkę.
- Dla twojej świadomości, jestem wzorowym uczniem.- odparł dumnie.
- Warto wiedzieć. Gdy nasza szkoła przyjmie nowego ucznia, też wdam się z nim w bójkę, jak na wzorowego ucznia przystało.
Czując jego wzrok na sobie uśmiechnąłem się pod nosem. Prawda jest taka, że Dylan, ze wzorowym uczniem ma tyle samo wspólnego, co ja z byciem "szarą myszką". Może i nauczyciele przymykają oko na parę spraw, jednak każdy doskonale wie jaki jest Dylan.
Skończyłem układać książki na półce, po czym odsunąłem się w tył i oparłem o półkę za mną. Dylan dalej je układał dlatego ja pozwoliłem sobie na obserwowanie go. Dziś ma na sobie czarną bluzę z kapturem i jak mam być szczery, to nie jestem z tego faktu zadowolony. Lubię, gdy ma na sobie obcisłe bluzki, które idealnie podkreślają jego umięśnione barki. Mam do takich widoków słabość.
- Skończone.- poinformował.
Otrzepał dłoń o dłoń, po czym zadowolony obrócił się w moją stronę. Nie drgnąłem, a jedynie stałem oparty o szafkę za mną i intensywnie wpatrywałem się w jego piwne oczy. Po paru sekundach Dylan kiwnął głową w stronę wyjścia, a ja chcąc nie chcąc wypuściłem powietrze przez nos.
Czy on naprawdę myśli, że moim jedynym celem, było wykorzystanie go, aby pomógł mi nieść książki? Ha! Chłopak trochę się zdziwi.
- Idziemy?- zapytał wskazując kciukiem na drzwi.
Spojrzałem na nie, a gdy upewniłem się, że są zamknięte znów przeniosłem swój wzrok na Dylana. Wydawał się być zaskoczony moim brakiem reakcji, ale czemu się dziwić. Nawet nie wie co go czeka.
Wyciągnąłem dłoń w jego stronę, po czym chwytając go za bluzę przyciągnąłem do siebie. Jego dłonie wylądowały na półce idealnie na wysokości mojej głowy, a klatka piersiowa zderzyła się z moją. Był zaskoczony, jednak gołym okiem było widać, że nie jest zniesmaczony moim nagłym działaniem. Powiem nawet więcej. W tym zaskoczeniu dostrzegłem nutkę ekscytacji.
- Mamy długą przerwę.- szepnąłem, a moje usta mimowolnie uformowały się w delikatny uśmiech.
Dylan otworzył usta aby coś powiedzieć, jednak po chwili szybko je zamknął. Jeździł wzrokiem po mojej twarzy, a ja z sekundy na sekundę czułem narastającą ekscytujące. Podczas lekcji nie mogłem się skupić, a moje myśli cały czas uciekały do tamtego incydentu w hotelu. Już wcześniej chciałem znaleźć wymówkę dla mnie i dla Dylana, aby pobyć z nim sam na sam, jednak za każdym razem ponosiłem klęskę. Więc, gdy tylko go zobaczyłem a nauczycielka poprosiła o zaniesienie książek, moja reakcja była natychmiastowa.
- Jesteś cwany wiesz.- rzucił po chwili ciszy.
Nic nie odpowiedziałem, a jedynie uśmiechnąłem się zadowolony pod nosem. Uniosłem swoje dłonie w górę, po czym zaplątałem je wokół jego szyi. Dylan na jakąkolwiek reakcje czy możliwość zaprotestowania nie miał szans, bo gdy tylko nasze twarze zbliżyły się do siebie wcisnąłem w jego usta pocałunek.
Zaczęliśmy się delikatnie całować, jednak z każdą kolejną sekundą nasze pocałunki stawały się głębsze, a mowa ciała odważniejsza. Dylan zjechał jedną ręką w dół i umieścił ją na moim biodrze, gdzie od razu zacisnął swoje palce. Jęknąłem mu zadowolony w usta, po czym zsunąłem dłonie w dół i ułożyłem je na jego policzkach, aby przytrzymać go bliżej siebie. Prawda jest taka, że Dylan nigdzie nie ucieknie, jednak ja chciałem mieć pewność, że jest tu ze mną, a ta chwila trwa.
Bo Dylan nie ucieknie, prawda?
W pewnej chwili dłonie Dylana powędrowały w dół, jednak ku mojemu zaskoczeniu nie zatrzymały się na pośladkach. Chłopak zacisnął swoje dłonie na moich udach i jednym zwinnym ruchem podniósł mnie w górę. Dalej zajmując się moimi ustami odsunął się od szafki, a ja instynktownie owinąłem nogi wokół jego talli. Zrobiło mi się gorąco, gdy nagle posadził mnie na stole i opierając się jedną dłonią o ścianę zawisł nade mną.
Ta chwila była prawdziwa. Bardzo prawdziwa, a ja zapragnąłem by trwała wiecznie.
Pogłębiliśmy pocałunek, a moja dłoń samoistnie powędrowała pod jego bluzę. Wyczułem moment, w którym zaczął napinać mięśnie i jak mam być szczery to bardzo mnie to usatysfakcjonowało. Dylan nie miał nic przeciwko, a ja zamierzałem czerpać z tej chwili jak najwięcej.
Owinąłem Dylana szczelnie nogami, a ten naparł na mnie, przez co z moich ust wydobyło się zadowolone jęknięcie. Byliśmy cholernie nakręceni i buzował w nas testosteron. Z jednej strony chcę więcej i pragnę, aby ta chwila trwała, jednak w mojej głowie istnieje głos, który nakazuje mi się zatrzymać.
- Przysięgam, że gdyby nie jego nowy ochroniarz, już dawno bym go rozłożył na łopatki.
Oboje zamarliśmy słysząc za drzwiami znajomy głos. Z ciężkim oddechem oderwaliśmy się od siebie, po czym spłoszeni spojrzeliśmy na drzwi po drugiej stronie. Były zamknięte, jednak odgłosy zbliżających się kroków były wyraźne. Od razu posłaliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenie, aby zachować się cicho, po czym najciszej jak tylko potrafiliśmy odsunęliśmy się od siebie. Nie schodziłem z blatu, jednak Dylan odsunął się w bok na bezpieczną odległość, aby w razie czego nie wzbudzać podejrzeń.
- Ochroniarze.- poprawił przedmówcę. Od razu rozpoznałem te głosy. To Michael i Alex.- Ta pedalska pizda zjednoczyła sobie wszystkich.
Pedalska pizda. Nie chcę wyjść na egoistę, ale odnoszę wrażenie, że mówią o mnie.
- Do czasu. Niedługo się to zmieni.- warknął wkurzony Alex.- Masz w ogóle te rzeczy od dziewczyn?
Odgłos kroków stał się mniej wyraźny, jednak i tak usłyszałem odpowiedź Michaela. Było to krótkie zadowolone "tak" po którym nastąpił wybuch śmiechu Alexa.
Spojrzałem na Dylana, a ten na mnie. W jego dostrzegłem czysty gniew, który nie zwiastował niczego dobrego. Szatyn chciał ruszyć w stronę wyjścia, jednak w ostatniej chwili udało mi się go złapać za nadgarstek i zatrzymać.
- Nawet nie próbuj.- zagroziłem śmiertelnie poważnym tonem.
Jego mięśnie nadal były napięte, jednak tym razem buzowały w nim inne emocje. Z trudem przyciągnąłem go do siebie, a gdy w końcu stanął pomiędzy moimi nogami uniosłem głowę i spojrzałem pewnie w jego oczy.
- Wiem co chcesz zrobić, ale to w niczym nie pomoże.- zauważyłem.
- Według ciebie czekanie na tragedię jest lepszą opcją?- zapytał chcąc brzmieć delikatnie, jednak wyszło jak wyszło.
W jego głosie było można wyczuć nutkę podirytowania, jednak mnie to nie skruszyło. Dylan na szczęście szybko ogarnął co zrobił, dlatego już po chwili na jego twarzy zagościła konsternacja.
- Znaczy. Ja po prostu.- urwał na moment i uniósł głowę w górę.
Zaciągnął się powietrzem, a jego klatka piersiowa unosiła się. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, a ja z zaciekawieniem czekałem na to co powie szatyn. Dylan jest porywczy, dlatego mam nadzieję, że nie pobiegnie zaraz za Alex'em i Michael'em.
- Oni już dawno powinni dostać za swoje.- stwierdził opuszczając na mnie swoje ciężkie spojrzenie.
Spojrzałem głęboko w jego oczy, a w tym samym momencie Dylan ułożył swoje dłonie na moich udach. Nie miałem pojęcia co chodzi mu po głowie i chyba dla świętego spokoju nie będę tego analizować.
- Wykorzystajmy tą wiedzę.- zaproponowałem.- Oni w tym momencie nie wiedzą, że coś podejrzewamy.
Dylan patrzył się na mnie sceptycznie, jednak po dłuższej chwili kiwnął delikatnie głową.
- Niech tylko spróbują coś ci zrobić.- wyszeptał chyląc się ku mnie i wciskając w moje usta delikatny pocałunek.
A ja znów poczułem to przyjemne ciepło w klatce piersiowej. I tym razem wiem, że to COŚ to coś więcej niż zauroczenie.
*******
- Ostatnia rozgrywka!- krzyknął trener.
Stanąłem pod koszem, po czym trzymając piłkę w dłoniach spojrzałem na pozostałych. Na obecną chwilę gram przeciwko Mike'owi, Theo, Max'owi, Rico oraz Dylan'owi i jak mam być szczery bardzo spodobał mi się ten układ. Najbardziej polubiłem momenty, gdzie mogę okiwać Dylana i patrzeć na jego lekko wkurzoną minę, gdy zdobywam dla naszej drużyny kunkt.
Sam trening przebiegał dość szybko i o dziwo nie odczuwam już takiego zmęczenia podczas rozgrzewki. Tak swoją drogą, to nasz ostatni trening przed następnym meczem, który ma odbyć się w tą środę. Jeśli uda nam się wygrać przejdziemy do finału.
Rozgrywka zaczęła się, a ja podałem piłkę do jednego z chłopaków z naszej drużyny. Wykonaliśmy parę podań, jednak przy koszu znikąd zjawił się Theo i zgrabnie odebrał nam piłkę. To było do przewidzenia. Do przewidzenia było też to, że drużyna Dylana zgrabnie i bez najmniejszego problemu przedostanie się pod nasz kosz. Podbiegłem do Rico, po czym zakryłem go własnym ciałem, aby nie mógł odebrać piłki od Theo. Myślałem, że to właśnie jemu chce podać piłkę, jednak jak się po chwili okazało plan był inny. Theo rzucił pikę w moją stronę, jakby naprawdę chciał ją przekazać Rico, jednak w ostatnim momencie przejął ją Mike wykonując swój popisowy wsad.
Po hali rozniósł się jego głośny okrzyk, który mieszał się z krzykiem gapiów na trybunach, oraz gwizdkiem trenera.
- Koniec treningu!- oznajmił trener.
Zaczęliśmy powoli kierować się do wyjścia. Z tego co zauważyłem każdy jest zadowolony, że trening dobiegł końca, jednak ja czuję jak brzuch mi się skręca. Co jest tego powodem? Tajemnicza kartka, którą znalazłem dziś w swojej szafce i o której istnieniu wiem tylko ja.
- Ej.- usłyszałem nawoływanie Dylana, a już po chwili zauważyłem jak macha mi dłonią przed twarzą.
Zdezorientowany zatrzymałem się i spojrzałem na szatyna przede mną. Był mokry od potu, jego bluzka sklejała się z klatką piersiową, a włosy miał w kompletny nieładzie. To efekt jego zaangażowania w grę oraz trening, który dzisiaj był istną torturą.
- Sorry, zamyśliłem się.- powiedziałem chcąc brzmieć naturalnie.
- Często ci się do zdarza.- zauważył.
Uniosłem brew na tą zaczepkę, jednak nie skomentowałem tego. Dylan w tym samym momencie ułożył dłonie na biodrach, po czym uśmiechnął się delikatnie. Jakim cudem ten człowiek nadal ma energię?
- Ale wracając.- kontynuował.- Wpadasz dziś do Mike'a?
- Tak, przecież już to potwierdziłem.- zauważyłem.
Gdy wraz z Dylanem wróciliśmy na stołówkę z naszego obściskiwania się, Mike zaproponował abyśmy wpadli do niego na niewinny after przed meczem. Z początku byłem sceptycznie do tego nastawiony, jednak szybko mi przeszło. Cóż, tak właściwie, to po niespełna sekundzie wykrzyczałem "Jestem za".
- A chciałbyś po mnie podjechać? Ojciec zabiera dziś auto.- powiedział i co ciekawe jego głos był delikatnie wyciszony.
Powiedział to tak cicho, jakby ta wiadomość miała dotrzeć tylko do mnie, a nikt z mijających nas chłopaków nie mógł tego usłyszeć. Od razu zapaliła mi się nad głową lampka, a usta mimowolnie wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.
- Na piątą mamy być u Mike, ale...- urwał unosząc kącik ust.
- Będę po ciebie przed czwartą.- zaproponowałem, a po moim ciele rozeszła się fala ciepła.
Odnoszę wrażenie, że to się źle skończy.
- Dylan, przyjdź do mnie po spis zawodników przeciwnej drużyny.- krzyknął trener.
Zsynchronizowani jak w zegarku spojrzeliśmy na mężczyznę. Dylan szybko kiwnął mu głową, po czym ostatni raz spojrzał na moją osobę.
- Poczekaj na mnie w szatni.
Normalnie bez chwili namysłu kiwnął bym mu głową, jednak tym razem nie mogę tego zrobić, a powodem tego, jest ten tajemniczy list.
- Przepraszam, ale tym razem
- Poczekaj.- przerwał mi władczym tonem.
Dylan nie czekając na moją odpowiedź pobiegł do trenera. Nie mam pojęcia ile mu to zajmie, jednak mam nadzieję, że uda mi się wydostać z hali zanim zauważy.
Opuściłem boisko, a gdy znalazłem się w szatni zacząłem się pakować. Moje ruchy były szybkie, jednak zadbałem o to, aby nie wzbudzić i nikogo podejrzeń. Nie przebierałem się i prawdopodobnie moje korzonki dadzą o sobie znać, już następnego dnia, gdy w samych krótkich spodenkach i kurtce wyjdę na to zimno. Będę tego żałować, jednak muszę stąd szybko wyjść i udać się do budynku szkoły.
Wkładając ostatnią bluzę do plecaka zauważyłem, że jestem praktycznie ostatnią osobą w szatni. Chwyciłem za kurtkę, a Rico i Max rzucili mi krótkie "cześć". Pożegnałem się z nimi, a gdy ci opuścili szatnie chwyciłem za kurtkę. Oczywiście, jak wiadomo nie od dziś, życie mnie nienawidzi, więc gdy tylko szarpnąłem za materiał rzeczy które były w kieszeni katany wypadły i rozsypały się po płytkach.
- Ja pier do le...- wymamrotałem nie mogąc uwierzyć w swojego pecha.
Klęknąłem na ziemi, po czym w błyskawicznym tempie zacząłem zbierać swoje rzeczy. Gdy już to zrobiłem ubrałem kurtkę i zarzuciłem plecak na ramię. Miałem już opuścić szatnie, jednak w ostatniej chwili zauważyłem, że ów tajemnicza kartka wpadła pod ławkę. Byłbym kompletnym idiotą, gdybym pozwolił jej tu zostać. Może i na tej białej kartce nie ma nic kompromitującego, jednak wolę, abym tylko ja miał do niej dostęp.
Niezwłocznie nachyliłem się, a gdy podniosłem ją z brudnej podłogi mój wzrok spoczął na odręcznym piśmie. Chciałem jeszcze raz przeczytać tekas, jednak nim zdążyłem przyjrzeć się zdaniu, kartka zniknęła mi sprzed oczu.
Zdezorientowany wzdrygnąłem się, po czym instynktownie obróciłem w tył i spojrzałem na mojego złodzieja, który właśnie zaczął czytać tekst. Nie przerwałem mu, bo po pierwsze i tak pewnie już zdążył przeczytać, a po drugie, Dylan jest bardzo uparty. Nawet gdybym próbował mu zabrać kartkę, to prawdopodobnie odsunął by się w tył i uniemożliwił odzyskanie jej.
- Spotkajmy się w sali dwadzieścia cztery po twoim treningu. Musimy porozmawiać.- przeczytał tekst na głos, po czym unosząc brew spojrzał na moją osobę.- Czyli dobrze widziałem.
- Co widziałeś?- zapytałem, zabierając mu kartkę i chowając ją do kieszeni.
- Że wypadł się tajemniczy list z szafki.
- Miałeś podejrzenia, po jednej kartce, która wypadła mi z szafki?- zapytałem szczerze zdziwiony.- Przecież moją szafka jest zagracona niepotrzebnymi papierami.
- Nie po kartce, a po twojej reakcji, gdy przeczytałeś tekst.- wyjaśnił.- pytałem się ciebie trzy razy co tam jest, a ty nie reagowałeś.
Złączyłem usta w wąska linie przypominając sobie ten moment. Faktycznie, byłem wtedy zdezorientowany, jednak nie miałem pojęcia, że mogłem, aż tak bardzo odpłynąć. Pewnie o tym mówił na boisku te paręnaście minut temu. O tym, że często mi się to zdarza.
Dylan w międzyczasie minął mnie, po czym podszedł do swoich rzeczy i tak samo jak ja wcześniej zaczął pakować je do torby. Obróciłem się w jego stronę i poprawiając plecak na ramieniu przyjrzałem się jego reakcji. Na pierwszy rzut oka wyglądał na wyluzowanego, jednak po dłuższej obserwacji, coś mi w jego mowie ciała nie pasowało.
- Chyba nie zamierzasz tam pójść?- zapytał po krótkiej chwili ciszy.
- Głos rozsądku.- zauważyłem.
- Ktoś musi. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że to
- Pułapka.- przerwałem mu.- Tak. Podejrzewam, że to Alex i Michael podrzucili mi tą kartkę. Umiem dodać dwa do dwóch.
Dylan dokończył się pakować, po czym zarzucił plecak na ramię i wkładając dłoń do kieszeni spodenek spojrzał na mnie. Jego wzrok był przenikliwy oraz bardzo ciężki, co wcale mi się nie spodobało.
- I zamierzałeś się tam wybrać nikomu o tym nie mówiąc?- zapytał przekręcając głowę w bok.
Mój kącik ust drgnął w górę. Czy chciałem? Oczywiście, że chciałem udać się do budynku, w którym znajduje się sala dwadzieścia cztery.
- Tak.- odparłem bez chwili namysłu, przez co brew Dylana drgnęła.
- Zwariowałeś? Przecież to pułapka. Nie możesz tak po prostu
- Wiem.- przerwałem mu.
Dylan już nie hamował swoich emocji. Gołym okiem było widać, że jest na mnie zły o tą decyzję.
- Poczekaj bo chyba czegoś nie rozumiem.- zaczął unosząc obie dłonie w górę.- Jesteś świadomy, że to pułapka, jednak chcesz tam iść i narazić się na niebezpieczeństwo?
Pomiędzy nami zapanowała cisza. Dylan patrzył się na mnie, jak na idiotę, który właśnie kupił portfel za ostatnie pieniądze. Nie dziwi mnie jego nastawienie. Sam bym się tak zachował.
- Nie chcę się narazić na niebezpieczeństwo.- odparłem zgodnie z prawdą.
- Odnoszę inne wrażenie.
- Jeśli mi nie wierzysz, to chodź ze mną i się przekonaj.- zaproponowałem.
- Nie idziesz tam.
Mimowolnie spojrzałem w bok, a spomiędzy moich ust wydobyło się chamskie parsknięcie. Dam sobie rękę uciąć, że brew Dylana drgnęła, a on sam spojrzał na mnie jak na wariata. Z jednej strony rozumiałem go, jednak z drugiej wkurzał mnie fakt, że chce mi narzucić swoje zdanie. Tak, Dylan ma rację z tym, że nie powinienem się narażać, jednak diabeł tkwi w szczegółach. Ja mam plan.
Nabrałem powietrza w płuca, po czym unosząc pewnie brew spojrzałem na Dylan'a. Tak jak myślałem, szatyn patrzył na mnie jak na wariata. Uniosłem kącik ust, po czym poprawiając plecak na ramieniu kiwnąłem w stronę wyjścia.
- Chodź.- powiedziałem, po czym nie czekając na to, aż zacznie marudzić ruszyłem na korytarz.
Idąc w stronę wyjścia słyszałem za sobą ciche marudzenie szatyna. Przystanąłem tylko na moment, aby ten mógł oddać klucz, jednak gdy tylko znalazł się niedaleko mnie, ruszyłem w dalszą droge. Sam odcinek pomiędzy halą a szkołą pokazaliśmy w ciszy. Co prawda przy akompaniamencie jego marudzenia, ale w ciszy. Tak, też czuję ten paradoks w ostatnim zdaniu.
- Czarno to widzę.- wymamrotał w momencie, gdy zaczęliśmy wchodzić po schodach prowadzących do głównego wejścia
- Jak na kogoś z tak dużym penisem masz naprawdę małe jaja.
Dylan skomentował to jedynie cichym parsknieciem, bo najwyraźniej nie wiedział co odpowiedzieć. Gdy przekroczyliśmy próg szkoły moje mięśnie spięły się, a w brzuchu poczułem delikatny ucisk. Prawda jest taka, że zamierzam narażać siebie- a teraz dodatkowo Dylana- na nieuniknioną bójkę. Mam inny plan.
- Żeby była jasność.- zaczął zatrzymując się na środku korytarza. I ja to zrobiłem, a gdy obróciłem się w jego stronę spojrzałem na jego ostry wyraz twarzy.- Nie będę czekać i wysłuchiwać ich biadolenia. Po prostu zrobię co należy.
Powoli zjechałem go wzrokiem, a gdy dostrzegłem jego zaciśniętą pięść, od razu zrozumiałem, co kryję się za " zrobię co należy"
- Kochanie, obejdzie się.- odparłem.
Dylan posłał mi pytające spojrzenie, na co ja jedynie kiwnąłem w stronę korytarza. Ruszyłem przed siebie, a po paru zakrętach dotarłem do odpowiednich drzwi. Zatrzymałem się przed nimi, po czym spojrzałem na Dylana. Teraz wydawał się być jeszcze bardziej zdziwiony.
- Ale...- zaczął marszcząc brwi.
Podszedłem do drzwi, po czym chwyciłem za klamkę i pewnie wkroczyłem do środka. Uniosłem swoją głowę, a mój wzrok spoczął nie na dwóch, a trzech osobach. Wyglądali na rozbawionych, jednak gdy tylko zdali sobie sprawę z naszej obecności na ich twarzach zagościło zaskoczenie.
- Dylan, Thomas! Co was do nas sprowadza? Czego potrzebujecie?- zapytał zaciekawiony dyrektor.
Oboje przekroczyliśmy próg pomieszczenia i zamknęliśmy za sobą drzwi, aby nikt nas nie usłyszał. Stanąłem tuż obok Dylana i ignorując jego ciężkie spojrzenie zerknąłem w kierunku dyrektora oraz dwóch sekretarek za biurkiem.
- Coś się stało?- dopytał mężczyzna, zapewne zaniepokojony miną Dylana.
- Tak, a raczej tak mi się zdaje.- odparłem kiwając głową.- Właśnie przechodziliśmy obok sali dwadzieścia cztery. Wydobywały się z niej jakieś niepokojące dźwięki.
Dotąd uśmiechnięte pracownice spoważniały i spojrzały na dyrektora. On również spoważniał i odkładając kubek z gorącą kawą na blat wyprostował się. Byli zaskoczeni moją wiadomością, jednak nie spodziewali się, że to dopiero początek.
- Nie wiemy co tam się dzieje, bo trochę baliśmy się wejść. Głosy były zduszony, ale wydaje mi się, że słyszałem jęki.- dodałem i dla lepszego efektu spuściłem wzrok.
Jedna z sekretarek, aż zakryła usta. Dyrektor natomiast poprawił swoją marynarkę i przepraszając nas ruszył w stronę wyjścia. Dusiłem w sobie chęć zaśmiania się, dlatego nawet nie myślałem, aby spojrzeć na Dylana, bo to skończyło by się źle i zapewne sekretarki wszystkiego by się domyśliły.
Szybko nabrałem powietrza w płuca, po czym uniosłem swoją głowę i spojrzałem na sekretarki.
- My będziemy się już zbierać.- poniformowałem lekko zakłopotanym tonem.- Życzę miłego popołudnia.
Opuściliśmy sekretariat zostawiając za sobą zdezorientowane sekretarki, po czym ruszyliśmy przed siebie. Dopiero po paru metrach odważyłem się spojrzeć na Dylana. Szatyn patrzył na mnie z wymalowanym zadowoleniem na twarzy niczym dumny ojciec. Tym razem nie udało mi się powstrzymać reakcji, więc już po niespełna sekundzie na mojej twarzy zagościł chytry uśmiech.
- Jęki?- powiedział przez delikatny śmiech.
- To akurat wymyśliłem podczas twojego marudzenia, gdy tu szliśmy.- odparłem.
Dylan zaśmiał się, po czym kręcąc głową spojrzał przed siebie. Ruszyliśmy w głąb korytarza, a nasze kroki stały się szybsze. To oczywiste i chyba nie muszę wam mówić, że kierujemy się pod sale dwadzieścia cztery.
- Tam.- wyszeptał nagle Dylan.
Automatyczne spojrzałem na miejsce, które wskazuje, a moim oczom ukazał się dyrektor naszej szkoły, który właśnie chwytał za klamkę drzwi. Wraz z Dylanem podbiegliśmy do pierwszego lepszego pomieszczenia i schowaliśmy się do środka. Widok z tej perspektywy był idealny, a fakt iż szkoła jest opustoszała pozwalał nam usłyszeć każde słowo dyrektora.
- Co wy tutaj robicie?- zapytał lekko podwyższonym tonem. Dało się też wyczuć lekką nutkę zakłopotania.- Już dawno po lekcjach, powinniście być już w domu.
Nastąpiła krótka wymiana zdań, jednak ku mojemu niezadowoleniu, nie potrafiłem rozpoznać głosu pozostałych uczestników rozmowy. Ale to nie jest żadna przeszkoda, bo jak już wcześniej zauważyłem, z tej perspektywy widzimy wszystko, więc wystarczy jedynie poczekać.
- Proszę w tej chwili udać się do domów.- nakazał dyrektor.
Mężczyzna opuścił salę, po czym stanął przy drzwiach. Na pozostałych nie musiał długo czekać, bo już po chwili Alex i Michael wynurzyli się z sali. Na ich twarzach gościła konsternacja zmieszana z wkurzeniem. Nie osiągnęli swojego celu, a to bardzo mnie usatysfakcjonowało.
Wraz z Dylanem wycofaliśmy się w tył, aby na wypadek nie dostrzegli nas w szparze. Minęli nas, a po chwili zrobił to też dyrektor, którego twarz teraz była lekko czerwona. Cała trójka zeszła na dół, a ja dopiero teraz ogarnąłem, że wstrzymywałem oddech. Zaciągnąłem się powietrzem, po czym z delikatnym uśmiechem na ustach spojrzałem na Dylana.
- Nie chciałeś się z nimi spotkać.- zauważył
- Oczywiście, że nie. Nie jestem kretynem.- odparłem wywracając oczami.
Dylan posłał mi delikatny uśmiech, po czym przyjrzał się dokładnie mojej twarzy. Z początku panowała pomiędzy nimi cisza, jednak szybko przerodziła się ona w delikatny śmiech.
- Odnoszę wrażenie, że dyrektor po takiej dawce szoku dzisiaj nie zaśnie.- rzucił rozbawionym głosem.
*******
Po akcji z tajemniczym listen wróciłem prosto do domu, aby doprowadzić się do ładu. Z początku gdy opuszczaliśmy teren szkoły myślałem, że Alex i Michael będą na nas czekać przy bramie. Myślałem, że się zorientowali co jest grane, jednak ku mojemu zaskoczeniu nigdzie ich nie było. Nie było też ich aut, więc najwyraźniej odpuścili sobie.
Czy ta akcja była jednorazowa i już nie będę mieć z nimi problemu? Ha! Oczywiście, że to dopiero początek. Niech sobie planują co chcą. Ja znajdę sposób aby ich podejść.
Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem na tą myśl, po czym zaparkowałem obok domu Dylan'a. Auto dalej stało na podjeździe więc prawdopodobnie ich ojciec jeszcze jest w domu i szykuje się do wyjścia.
Opuściłem samochód, po czym szybkim krokiem ruszyłem w stronę drzwi. Kliknąłem w guzik przy drzwiach, a do moich uszu dotarł charakterystyczny dźwięk dzwonka. Na otworzenie mi drzwi nie musiałem długo czekać, bo już po chwili drewniana płyta uchyliła się, a w progu stanął Pan O'Brien. Miał na sobie mundur policyjny, taki sam jaki nosi mój tata, z tą różnicą, że na jego widniały inne odznaki. Zapewne rangą wyższe.
Mężczyzna miał ostry wyraz twarzy i gdyby to było możliwe, prawdopodobnie przewiercił by mnie nim na wylot. Poczułem jak włosy stają mi dęba, a po ciele rozchodzą nieprzyjemne dreszcze. Ten człowiek wywołuje u mnie dziwne emocje.
- Dzień dobry, ja do Dylana.- powiedziałem chcąc przerwać niezręczną ciszę.
Mężczyzna kiwnął mi głową, po czym nic nie mówiąc odsunął się w tył i gestem ręki zaprosił do środka. Niepewnie ruszyłem przed siebie, po czym zająłem kurtkę i zawiesiłem ją na wieszaku.
- Słyszałem, że wchodzicie.- powiedział stając przede mną.
- Tak. Wybieramy się do znajomego aby omówić plan na następny mecz.- odparłem zgodnie z prawdą.
- Ach, tak. Słyszałem, że daleko zaszliście. To naprawdę imponujące.
- Staramy się.- odparłem.
Mężczyzna kiwnął mi głową, po czym rzucając krótkie "zawołam go" minął mnie i ruszył w głąb korytarza. Zatrzymał się dopiero przy schodach i unosząc głowę w górę krzyknął.
- Dylan! Thomas do ciebie przyszedł!- donośny głos mężczyzy rozniósł się po całym domu, osiedlu i stanie. Był tak głośny, że prawdopodobnie bez problemu obudził by zmarłego.
Na odpowiedź Dylana nie musiałem długo czekać, bo już po chwili drzwi od pokoju otworzyły się, a Dylan odpowiedział.
- Niech wejdzie!
Mężczyzna spojrzał na mnie, po czym gestem wskazał na schody. Nie czekając ruszyłem z miejsca, po czym powoli zacząłem wchodzić po drewnianych stopniach. Nagle poczułem nagły przypływ ekscytacji, bo jakby nie patrzeć mamy całą godzinę tylko dla siebie. Już podczas jazdy tutaj myślałem o tym co będziemy robić i jak mam być szczery, to za każdym razem moje myśli schodziły na tą ciemną stronę mocy.
Chyba jestem jakiś niewyżyty.
Odnalezienie pokoju szatyna nie było takie trudne, bo po pierwsze byłem już tu, a po drugie, dostrzegłem Dylana przez otwarte drzwi. Nie czekając ani sekundy dłużej wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi.
Dylan siedział na swoim idealnie zaścielonym łóżku i wiązał buty. Nie wiem co mi strzeliło do łba, ale gdy tylko go zobaczyłem poczułem, że chcę sobie porobić żarty.
- Idzie..- zaczął prostując się, jednak ja nie dałem mu możliwości dokończenia.
Podszedłem do niego i kładąc mu dłonie na ramionach pchnąłem go w tył. Szatyn poleciał na łóżko, a ja w tym samym momencie wdrapałem się na niego i usiadłem na nim okrakiem. Ułożyłem swoje dłonie na jego policzkach i bez ostrzeżenia wcisnąłem w jego usta maocny pocałunek. Poczułem satysfakcję, gdy jego ciało nagle wzdrygło się, a z ust wydobył cichy jęk.
Drażnienie go to moje hobby.
Uniosłem się, a moje dłonie wylądowały po obu stronach jego głowy. W jego oczach dostrzegłem dziwny błysk, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. Było to dziwne, jednak nie zamierzałem tego analizować. Dylan otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak ja go uprzedziłem.
- Co powiesz na szybki numerek, gdy twój tata pojedzie do pracy?- zapytałem z cwanym uśmieszkiem
Dylan był lekko zarumieniony, jednak gdy tylko sens moich słów trafił do niego, jego twarz stała się czerwona. Poczułem jak satysfakcja rozchodzi się po moim ciele, gdy nagle ten zaczął otwierać i zamykać usta. Wydawał się być zaskoczony moim odważnym zachowaniem. Uniosłem kącik ust, po czym dokładnie zacząłem przyglądać się jego twarzy.
- Zaraz.- wyszeptałem, a po moim ciele rozeszła się fala zimna.- No nie...
Wpatrzony w piwne oczy szatyna rozszerzyłem powieki, a w tym samym momencie usłyszałem jak drzwi za nami otwierają się.
- Sorry, że musiałeś czekać.- powiedział Dylan wchodząc do pokoju.- Musiałem jeszcze...
To chyba jakiś żart.
Nie....nie zrobiłem tego.
Powiedzcie mi, że nie pocałowałem Stiles'a!
⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱
Sorry za błędy i do następnego ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top