41

11 tyś. słów
Miłego czytania ❤️

Perspektywa Dylana:

- Myślisz, że do jutra przestanie lać?- krzyknąłem, aby chłopak za drzwiami mnie usłyszał.

Stanąłem przed lustrem w naszej hotelowej łazience, po czym kładąc ręcznik na głowie zacząłem przecierać swoje wilgotne włosy. Gdy byłem pewny, że nadmiar wody został pochłonięty, zawiesiłem ręcznik na nagich ramionach i zgarniając swoje rzeczy ruszyłem do wyjścia.

- Sprawdzałem prognozę pogody i niby do czwartej ma przestać.- krzyknął Thomas, który zapewne nie usłyszał, jak wychodziłem z łazienki.

Stał przy szafce, na której postawił swoją torbę, by nie musieć się schylać podczas szukania koszulki. To takie dla niego typowe. Miał na sobie jedynie czarne dresy, a ja dziękowałem Bogu, za to, że stworzył go taką fleją i nie potrafi się normalnie spakować, bo dzięki temu mogę podziwiać jego smukłe plecy.

- Nie musisz krzyczeć. Nie jestem głuchy.- odparłem na co wzdrygnął się i z lekkim przestrachem obrócił się w moją stronę.

Chwyciłem za rąbek ręcznika, po czym jeszcze raz przetarłem tył swojej głowy. Thomas w tym samym czasie zjechał mnie wzrokiem, a na jego ustach zagościł zadowolony uśmiech, gdy zatrzymał się na mojej nagiej klatce piersiowej. Miałem na sobie jedynie bordowe dresy, a tors pozostał odsłonięty i nagi, ponieważ zapomniałem zabrać ze sobą koszulki.

Ta, yhym....zapomniałem.

Chłopak uniósł swoje spojrzenie, a gdy nasz wzrok skrzyżował się, uśmiechnął się zadziornie i stwierdził.

- Miałem nadzieję, że to ja cię dziś rozbiorę.- przekręcił głowę w bok, a moja brew drgnęła.- Rozpakowane prezenty, już tak nie satysfakcjonują.

Uniosłem brew, jednak o dziwo nie byłem zniesmaczony ty uprzedmiotowieniem.

- Ty też się nie spisałeś.- odparłem zjeżdżając na jego nagą klatkę piersiową.

Thomas parsknął pod nosem, natomiast ja ruszyłem na prawo, aby wyciągnąć z torby swoją koszulkę. Mój wzrok spoczął na świeżo wyścielonym łóżku, a gdy nie dostrzegłem na nim torby, zatrzymałem się i zmarszczyłem brwi.

Chwila...

Obróciłem się w tył, po czym umieściłem swoje spojrzenie na blondynie, który właśnie kończył zakładać na siebie koszulkę. Moją koszulkę.

- Trochę za duża, ale może być.- stwierdził wygładzając przód.

- Czy ty dobrałeś się do mojej torby?- zapytałem zakładając dłonie na piersi.

Thomas przerwał gładzić czarną bluzkę, po czym chwytając za jej kołnierz przyciągnął ją do nosa i zaciągnął się zapachem. Bezwstydnik.

- To przedbiegi. Później zamierzam dobrać się do jej właściciela.- stwierdził zadowolony.

Przewróciłem oczami, po czym ruszyłem do swojej torby i wyciągnąłem z niej zwykłą białą obcisłą bluzkę. Całe szczęście nie zrobił mi w torbie bałaganu. Tak, nie przeszkadza mi to, że zabrał moją koszulkę, bo...tak właściwie nie wiem z jaki wstawić tu powód, a przecież nie lubię, gdy ktoś dotyka moich rzeczy.

Thomas po prostu jest inny. Jest dla mnie kimś więcej, niż tylko przyjacielem z przywilejami.

Zamknąłem swoją torbę, a gdy odłożyłem ją na ziemię, obróciłem się i spojrzałem na chłopaka, który siedział już na swoim łóżku i zakładał buty. Może i jest w stanie ze mną żartować, jednak gołym okiem widać, że jest rozdrażniony. Te momenty, gdy zostaje sam ze swoimi myślami są najgorsze, bo zawsze się w nich niepotrzebnie zatraca. Siedzi wtedy skulony w swoim ciasnym białym pokoju, bez okien i drzwi. A ja nie mogę się z nim skontaktować.

- Thomas.- powiedziałem siadając na swoim łóżku, tuż przed chłopakiem.

Nic nie odpowiedział, a po prostu dalej wiązał buty. Znów to robi. Znów zatraca się w swoich myślach i zapewne nie jest tego świadomy, że coś do niego mówiłem. Thomas uważa, że potrzebuję pomocy. Myśli, że nie potrafię się otworzyć i zaakceptować samego siebie. Ale prawda jest taka, że to on potrzebuje pomocy i to właśnie dlatego zgodziłem się na naszą umowę.

Bo ja już dawno zrozumiałem, że nie ma sensu zaprzeczać prawdzie.

Wyciągnąłem dłoń przed siebie, po czym pomachałem mu przed oczami. Jego mętne oczy stały się wyraźniejsze, tak jakby jego dusza nagle wróciła do ciała. Uniósł głowę spoglądając na mnie, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Zauważyłem, że często to robi. Uśmiecha się tylko po to, aby ukryć swoje rozdrażnienie.

- Gotowy?- zapytałem.

- Szczerze? Nie chce mi sie.- odparł na co przewróciłem rozbawiony oczami.

Powinienem z nim o tym nagłym zamyśleniu porozmawiać, jednak nie potrafię, a powód tego jest prosty. Wychowałem się w rodzinie, w której rozmowa o uczuciach była czymś tabu. Rodzice nigdy ze sobą nie rozmawiali, a tym bardziej z nami, dlatego odczuwam delikatny dyskomfort, gdy mam się przed kimś otworzyć, bądź być dla kogoś wsparciem. Oczywiście, staram się to zmienić.

I właśnie to robię. Muszę to zrobić.

- Thomas.- zacząłem poważnym tonem, na co blondyn od razu spoważniał.- Jesteś bardzo rozdrażniony. Widać to i nie próbuj zaprzeczyć.

Chłopak wyprostował się, po czym opierając dłonie na pościeli za sobą spuścił swój wzrok. Wiem czym się zamartwia. Chodzi o jego byłego, który jest w tym samym hotelu co my.

- Słuchaj.- zacząłem, pochylając się w przód i opierając łokcie na kolanach.- Nie musisz się nim martwić, przecież nigdzie cię nie zostawimy samego. Zawsze ktoś będzie przy tobie, a już na sto procent ja.

Thomas uniósł głowę, a gdy nie dostrzegłem na jego twarzy zmartwienia, poczułem ogromną ulgę. Uśmiechał się i nie był, to jeden z tych jego sztucznych uśmiechów.

- Wiem.- odparł spokojnie.- Tak naprawdę się nim nie przejmuje. Chyba stał mi się obojętny.

- Jesteś tego pewny? Pytam, bo jesteś trochę nieobecny.

- Wydaje ci się.- odparł i delikatnie uniósł kącik ust.

Jego odpowiedź mnie nie przekonała, dlatego wymownie zwęziłem powieki. Thomas zignorował to i wstając z łóżka powędrował do lustra, aby się przejrzeć. Nie wiedziałem, co w takiej sytuacji mam zrobić, wiec pozostaje mi jedynie zimna obserwacja. Mam nadzieję, że nie chodzi tu o Lucas'a, bo już teraz muszę się opanowywać, aby nie wybiec z pokoju i nie dorwać go.

- A właśnie.- zaczął, dalej przyglądając się swemu odbiciu.- Gdy się kąpałeś, ktoś do ciebie dzwonił.

- Kto?- zapytałem, jednak mimowolnie sięgnąłem po telefon znajdujący się na szafce nocnej.

- Nie wiem. Nie sprawdzałem.- odparł, a w jego głosie wyczułem nutkę chłodu.

Kompletnie nieświadomie zignorowałem to, po czym odblokowujac telefon sprawdziłem, kto do mnie dzwonił. Moje usta mimowolnie wykrzywiły się w delikatny uśmiech, gdy u góry dostrzegłem napis "Ellen". To jedna z ważniejszych osób w moim życiu.

- To tylko- zacząłem, a w tym samym momencie usłyszałem jak drzwi do naszego pokoju otwierają się z hukiem.

- Kapitanie!- krzyknął uradowany Charlie.

Wszedł on do pokoju wraz z pozostałymi członkami drużyny, po czym kładąc dłonie na biodrach spojrzał na mnie swoimi rozweselonymi oczami.

- Jesteśmy zwarci i gotowi!- kontynuował.- Idziemy?

Pokręciłem zrezygnowany głową, jednak uśmiech, który gościł na moich ustach nie zniknął.

- Cieszy mnie to.- odparłem sięgając po swoje buty.- Wiadomo czy boisko jest już wolne?

- Alex i Michael poszli już sprawdzić i na wszelki wypadek zająć część do grania.- odparł Max.

Założyłem swoje buty, po czym wstając na równe nogi spojrzałem na resztę. Na moją drużynę. Do nie tak dawna byliśmy rozbici, a przyczyną tego było moje zachowanie. Pokłóciłem się z Mike'iem przez co Brett stanął za mną a Luke za swoim przyjacielem. I o ile Max, Rico i Charlie próbowali być neutralni i czasem łagodzić konflikt, tak Alex i Michael dolewali oliwy do ognia, aby ta sprzeczka przerodziła się w woje. Praktycznie stanowiliśmy cztery grupy, a właściwie pięć...Theo zawsze był samotnym wilkiem.

Ale teraz to się zmieniło. Niektóre granice zostały zatarte, a my zbliżyliśmy się do siebie, przez co gra poprawiła się.

- No to nie ma na co czekać, chodźmy potrenować.- powiedziałem podchodząc do szafki i zgarniając z niej butelkę wody.

W odpowiedzi usłyszałem zmotywowany okrzyk i jeden niezadowolony jęk, który należał do pewnego irytującego blondyna. Wszyscy ruszyli do wyjścia, a ja wraz z Thomas'em podążyliśmy za nimi. Gdy zakluczyłem drzwi, schowałem klucze do kieszeni dresów i zapiąłem je zamkiem, aby nie wypadły podczas gry.

- Nie wierzę, że wam chce się jeszcze grać.- skomentował Thomas.

Oderwałem wzrok od grupki przed nami, po czym przeniosłem swoję spojrzenie na blondyna obok mnie. Tak naprawdę mi też nie chciało się grać i jest to rzecz normalna, jednak są rzeczy, które mnie motywują, aby udać się na boisko i zmęczyć swój organizm. Pierwszym powodem jest fakt, iż zaszliśmy bardzo daleko i musimy dać z siebie wszystko, a trening to podstawa. Drugi powód nie jest do końca przemyślany, jednak jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w końcu uda mi się przełamać kolejną barierę pomiędzy mną a Thomas'em. Chce zmęczyć blondyna, aby z nim porozmawiać. Niby wtedy ludziom nie chce się kłamać, a powiedzenie prawdy przychodzi łatwiej.

- Nie marudź świeżaku.- rzuciłem, po czym bez skrępowania roztrzepałem jego blond włosy.

Mogłem sobie na to pozwolić, tylko i wyłącznie dlatego, że nikt na nas nie patrzył. I nie chodzi tu o to, że święta trójca mogła by to zobaczyć. Bardziej chodzi tu o Mike'a, który potrafi szybko łączyć kropki.

Zeszliśmy schodami na sam dół, po czym przechodząc przez specjalnie oznakowane drzwi ruszyliśmy kolejnym korytarzem. Z tego co zauważyłem po prawej stronie znajdowały się szatnie i łaźnie, natomiast po lewej boisko dla gości. Na samym końcu przez przeszklone drzwi zauważyłem siłownie, jednak nie tam się wybieramy.

Weszliśmy na teren boiska, a wzrok wszystkich spoczął na chłopakach, którzy mieli nam zająć boisko. I zajęli. Jednak podczas pilnowania zdążyli też zacząć rozmowę z inną drużyną, która również zatrzymała się w tym samym hotelu.

Alex i Michael, jak gdyby nigdy nic stali naprzeciwko drużyny koszykarskiej, z którą w przyszłości mamy stoczyć mecz. Mój wzrok automatycznie spoczął na Lucas'ie, który prowadził rozmowę z Alex'em i uśmiechał się w bardzo podejrzany sposób. To nie jest dobre połączenie.

Ale teraz nie to było największym problemem.

Nie zwalniając tępa spojrzałem na Thomas'a obok mnie. Spodziewałem się każdej reakcji. Myślałem, że będzie przestraszony, bądź wkurzony obecnością blondyna, jednak to co ujrzałem zdziwiło mnie, a nawet ucieszyło. Twarz Thomasa wyrażała obojętność i nie była ona udawana. Potrafię je rozróżnić.

Podeszliśmy do dwójki debili, a ja wraz z Thomas'em wyszliśmy przed szereg. Wszyscy dopiero teraz zauważyli, że pojawiliśmy się na boisku, dlatego przerwali swoją rozmowę i przenieśli na nas swoje spojrzenie.

Alex i Michael uśmiechnęli się, jednak z ich oczu wyczytałem iż nie są zadowoleni z naszego nagłego pojawienia się. Nie świadczyło to o niczym dobrym.

- O, jak dobrze, że jesteście.- odezwał się Lucas, a jego wzrok spoczął na każdym z osobna.

Na dłuższy czas zatrzymał się na Thomas'ie, a później przeniósł swoje spojrzenie na mnie. Wyglądał na zadowolonego.

- Zajęliśmy to boisko.- odezwał się Mike, który szybki zajął miejsce obok Thomasa. Lucas spojrzał, na chłopaka i mało dyskretnie zjechał go wzrokiem.

- Och, wyczuwam w twoim głosie wrogość.- zwęził lekko powieki.- A przecież przyszliśmy tu z pokojowymi intencjami. Prawda panowie?

Lucas obrócił się do reszty, a co po niektórzy kiwnęli mu głową. Znów spojrzał na naszą drużynę, jednak tym razem jego spojrzenie spoczęło na Thomas'ie. Miałem ochotę wydłubać mu oczy, aby już nigdy nie mógł na niego spojrzeć, a szczególnie w taki sposób.

- Co jest Thomas? Nie poznajesz dawnych przyjaciół.- zapytał przekręcając głowę w bok

A we mnie się zagotowało.

- To tylko rok znajomości. Nie opatrzył bym ją mianem przyjaźni.- odparł niewzruszony.

Brew Lucasa drgnęła, a między naszymi drużynami zapanowała cisza. Tylko Alex i Michael przeskakiwali wzrokiem pomiędzy Lucas'em, a Thomas'em, jakby mieli nadzieję, że zaraz rzucą się na siebie z pięściami. Jeśli Lucas to zrobi, przysięgam, że hotel będzie musiał wzywać karetkę.

- Oj, Thomas, nie bądź taki oschły. Szczególnie dla osób, dzięki którym, będziecie mogli potrenować.

- Myślę, że bez was sobie poradzimy.- wtrąciłem się.- Wasza obecność nie jest nam do niczego potrzebna.

Lucas spojrzał na mnie, a jego oczy zapłonęły żywym ogniem. Czy widzi we mnie wroga? Szczerze? Mało mnie to interesuje. Skrzywdził Thomas'a, więc dla mnie jest tylko insektem, którego trzeba unieszkodliwić.

- A więc proszę bardzo, grajcie sobie. Tylko chce was uprzedzić. Niefortunnie wszystkie piłki zostały przez nas wypożyczone.- uniósł kącik ust w zwycięski sposób.- Macie ze sobą piłke, prawda?

Nie mamy. Poważnie. Nie zabraliśmy ze sobą ani jednej piłki, bo nikt nie spodziewał się takiej sytuacji. Zwęziłem powieki wpatrując się w Lucasa. Dopiero teraz kątem oka zauważyłem, że jeden z chłopaków - prawdopodobnie przyjaciel Lucasa - trzymał w dłoni piłkę i z zadowoleniem podrzucał ją.

- Może zagramy?- zapytał przenosząc wzrok na Thomas'a.- Chętnie zmierzę się z tobą. Widziałem jak grasz i to trochę smutne, że wcześniej nie zwerbowałem cię do drużyny. Taki talent miałem pod nosem.

Mogę się założyć, że Thomas walczy z sobą, aby nie przewrócić oczami. Nie jestem pewny czy gra z nimi to dobry pomysł, jednak korci mnie aby się zgodzić i przypadkowo wpaść na Lucas'a.

- A więc zagrajmy.

Wzrok wszystkich spoczął na Thomas'ie. Chłopak miał dumnie uniesioną głowę i nie wyglądał, aby czegoś się obawiał. Thomas może i jest lekko wychudzony, jednak psychicznie jest  tak cholernie silny. Nie przejmował się tym, iż przed nim stoją jego byli gnebiciele.

- Poważnie?- zapytał zaskoczony Lucas.

- Najpierw proponujesz sparing, a teraz się dziwisz? Masz jakiś otępienie mózgowe? Stary idź się zbadaj, to może być choroba alzheimera.

Święta trójca za nami zaśmiała się, na co twarz Lucasa przybrała czerwony kolor. Teraz po jego dziarskim uśmiechu, nie zostało ani śladu, a na jego miejscu pojawiło się wkurzenie i delikatna dezorientacja. Chłopak parsknął pod nosem, po czym zrobił krok w tył.

- Dobrze. W takim razie zacznijmy za pięć minut.

Jego drużyna odeszła na bok aby się naradzić. My pozostaliśmy w miejscu, ponieważ każdy z nas czekał na to, aż Thomas wyjaśni nam swoją nagłą decyzję.

- Jesteś tego pewny?- zapytałem jako pierwszy, gdy wszyscy stanęliśmy twarzami do siebie.

- Oczywiście.- odparł unosząc kącik ust, po czym spojrzał na resztę.- Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to z nimi w przyszłości będziemy grać. Znam ich przyzwyczajenia, jednak z tego co zauważyłem mają nowych zawodników.

Zapanowała cisza, a ja nie mogłem wyjść z podziwu. Thomas potrafi zapomnieć o przeszłości, tylko po to, by wesprzeć drużynę i abyśmy mogli iść na przód. To jego zaleta, jednak równie dobrze, można to przypiąć pod wadę. W tym momencie myśli o nas, jednak zapomina o sobie.

- Ty po prostu chcesz przyjrzeć się ich grze?- dopytał zadowolony Luke

Thomas kiwnął mu głową, na co blondyn uśmiechnął się perliście.

- W takim razie do dzieła.- odparł zmotywowany Rico.

Wszyscy ruszyli odłożyć swoje rzeczy na ławki ustawione pod ścianą, natomiast ja zostałem w tyle. Złapałem blondyna za nadgarstek, a gdy ten obrócił się w moją stronę puściłem go.

- Jesteś tego pewny?- zapytałem spoglądając głęboko w jego oczy.

Chłopak wyczuł moje zaniepokojenie, dlatego szybko obrócił się w moją stronę i uniósł pewnie głowę.

- Dylan, właśnie mamy okazję aby pokazać mu gdzie jego miejsce, a ty mnie pytasz czy jestem tego pewny?- uśmiechnął się w ten swój niepowtarzalny sposób, a po moim ciele rozeszła się przyjemna fala ciepła.

Thomas zerknął w tył na oddalających się chłopaków, a gdy upewnił się, że nikt nie patrzy, obrócił się w moją stronę i pochylił się do mojego ucha. Kątem oka widziałem jak niektórzy z drużyny przeciwnej patrząc na nas, jednak to spojrzenie Lucasa było tym najbardziej intensywnym.

- Jestem pewny, dlatego podetnijmy im te skrzydła.- wyszeptał wprost do mojego ucha.

Tylko cudem powstrzymałem się od wzdrygnięcia, gdy jego cięły oddach owiał mój policzek. Walczyłem też z samym sobą, aby nie obrócić się i nie pocałować go na środku boiska. Bardzo tego pragnąłem i wielu innych rzeczy, jednak wiedziałem, że nie mogę sobie na to pozwolić.

Thomas odsunął się, po czym kiwnął w stronę ławek. Zmusiłem swoje ciało, aby podążyć za blondynem, a gdy dotarliśmy do reszty odłożyłem swoją wodę. Stałam pomiędzy Thomas'em a Mike'iem, po czym na szybko zacząłem omawiać z resztą plan i rozstawienie, tak jak zawsze robi to trener.

- Słuchajcie mam pewien pomysł.- wtrącił Thomas.

*******

Gdy po pięciu minutach stanęliśmy na boisku byliśmy gotowi do gry. Energia, pomimo zmęczenia, w nas buzowała, co najbardziej dało się to zauważyć po Charliem. Chłopak mimo, iż stał na boku skakał w miejscu i czekał na swoją zmianę, która miała nastąpić w drugiej połowie. Stałem na środku obserwując jak drużyna przeciwna powoli zbliża się w naszą stronę. Zaraz nastąpi uścisk dłoni pomiędzy kapitanami i jak mam być szczery, to nie wiem czy jestem na to gotowy. Prawdopodobnie zgniotę rękę Lucasa.

Ale prawda jest taka, że tego nie zrobię. Czemu? Ponieważ ku mojemu zaskoczeniu, to ktoś inny stanął tuż przede mną. Był to wysoki, jednak nieco niższy, chłopak o ciemnej karnacji. To on jako pierwszy odezwał się do Thomasa przed meczem.

Nie pokazałem swojego zaskoczenia, bo zdradził bym tym, że rozmawiałem z Thomas'em o Lucas'ie. Nie musi o tym wiedzieć, niech nie ma tej satysfakcji.

Co prawda nie mamy też stu procentowej pewności, że rozkład ich zawodników, jest tym samym jaki zastosują na meczu. Prawdopodobnie chcą nas zmylić i sami sprawdzić się na innych miejscach. Jeśli moja teza jest prawdziwa, to nasza drużyna popełniła błąd, który może nas sporo kosztować.

Naszą ostatnią deską ratunku jest Thomas. To on ich zna, a jeśli dobrze się skupi będzie w stanie wyłapać ich słabe punkty.

- Gotowi?- zapytał Rico stając obok nas z piłką.- Żeby była jasność. To tylko spontaniczny sparing. Nie gramy o puchar, więc postarajcie się nie faulować.

Delikatnie kiwnąłem głową, a w tym samym momencie kapitan przeciwnej drużyny wystawił rękę w moją stronę. Zrobił to tak naturalnie i bez cienia niechęci, że i ja mimowolnie uniosłem swoją dłoń.

- Świetnie.- kontynuował Rico, po czym zrobił krok w tył.

Ułożył piłkę płasko na dłoni, po czym wyrzucił ją w górę. Wraz z chłopakiem podskoczyliśmy, a nasze dłonie i biodra obiły się o siebie, gdy próbowaliśmy ją wybić. Poleciała na moje lewo, a zawodnik drużyny przeciwnej przejął ją jeszcze przed Theo, który właśnie do niej podbiegał.

Gra rozpoczęła się.

Jak się okazało, przejęcie piłki było trudniejsze niż na początku przypuszczaliśmy, jednak nie było to niemożliwe. Biegaliśmy po boisku, co chwilę odbierając ją sobie, aż w końcu po niecałej minucie, drużyna przeciwna wykonała wsad. Wrzasneli uradowani, a krzyk rozniósł się po całym boisku. Na ich twarzach zagościł zwycięski, a zarazem pogardliwy uśmiech, jakby właśnie pokazali gdzie nasze miejsce.

Ale to nas nie złamało. Razem stanowimy wiele i strata pierwszego punktu nie jest w stanie nas przybić. Już nie raz zdarzało nam się na początku przegrywać, tylko po to, by w połowie zmotywować się i na końcu rozgromić przeciwnika.

- Może dać wam fory?- zapytał Lucas pogardliwym tonem.

Ale zapomniał, że w drużynie mamy Thomasa, który swoim zachowaniem potrafi sprowadzić człowieka na ziemię. Blondyn, jak gdyby nigdy nic, przeszedł przed Lucas'em, po czym parsknął w ten swój elegancki sposób.

- Lekceważenie przeciwnika. To takie dla ciebie typowe.

Lucas odprowadził go wzrokiem, aż pod sam kosz. Thomas wyczuwał jego spojrzenie, jednak nie obrócił się i z dumnie uniesioną głowę ignorował go.

Wszyscy ustawili się na swoich miejscach, a wzrok wszystkich spoczął na Luke'u, który właśnie stał pod koszem z piłką i rozglądał się. Swój wzrok zatrzymał dopiero na mnie, tak jakby chciał przekazać, że to mi właśnie poda. Nawet ślepy by to zauważył, jednak o to właśnie chodziło.

Kątem oka dostrzegłem, jak przeciwnicy drużyny przeciwnej nieznacznie zbliżają się do mnie. Luke w tym samym momencie przeniósł swój wzrok na kogoś innego, a gdy gra się rozpoczęła piłka poleciała prosto do mnie. Zdążyłem przejąć ją jeszcze przed innym zawodnikiem, po czym wraz z drużyną popędziłem w stronę drugiego kosza. Wykonaliśmy parę podań, tracąc dwa razy piłkę, jednak szybko zdobyliśmy przewagę. Mike wykonał trzy szybkie kroki, po czym odbijając się od ziemi wykonał wsad. Zdobyliśmy punkt i tym razem, to nasz okrzyk rozniósł się po całym boisku.

Plan Thomasa jest prosty. Mamy pokazać im nasze "tajne" techniki i zagrywki, które stosujemy podczas meczu. Rzecz jasna, to oni będę tak uważać. Oni mają myśleć, że nas rozgryźli, a w rzeczywistości nakierujemy ich na złą drogę, dzięki czemu będziemy mogli ograć ich w przyszłości.

Dziś, podczas tego sparingu, możemy nawet przegrać. Ważne, aby wyłapali jak najwięcej naszych fałszywych technik.

Gdy gra rozpoczęła się, każdy zaczął odgrywać swoją rolę. Mike wykonywał tylko wsady, jakby trafienie z odległości były dla niego ogromnym wyzwaniem, Theo starał się być najwolniejszym zawodnikiem, Luke zapominał o zasadach fizyki i mało precyzyjne rzucał do pozostałych, Thomas zajął się odbieraniem piłek od przeciwników, co nie szło mu najlepiej, zważywszy na to iż nie krył się ze swoimi zamiarami, ja natomiast odrzucałem piłki do pozostałych z naszej drużyny, tak jakby mnie parzyła.

Było nam ciężko wykonywać czynności, do których nie byliśmy przyzwyczajeni, dlatego nikogo nie zdziwi fakt, iż drużyna przeciwna przeganiał nas znaczną ilością punktów. Na ich twarzach gościł zwycięski uśmiech, a ja walczyłem z samym sobą, aby nie zrobić tego samego. Bo to nie oni dziś wygrali.

Przegrali w momencie, gdy uznali iż nas rozgryźli.

- Coś czuję, że wygrana w finale nie będzie tak satysfakcjonująca.- odezwał się Lucas.- O ile dotrzecie do finału.

Właśnie zdobyliśmy punkt, jednak na jego twarzy gościł uśmiech, którego nie miał zamiaru ukrywać. Szczycił się nim, a ja tylko cudem powstrzymałem się, aby nie zmienić swojej profesji z koszykarza na wróżkę zębuszke.

- Jesteś bardzo pewny siebie.- zauważył Luke.- A może to zwykła arogancja?

Jeden z zawodników drużyny przeciwnej podszedł do kosza chwytając oburącz piłkę, a w tym samym momencie Luke i Lucas stanęli naprzeciwko siebie. Ten drugi uniósł brew będąc szczerze urażony słowami Luke'a i z tego co wyłapałem parsknął cicho pod nosem.

- Dedukcja.- poprawił go.- Umysły analityczne potrafią przewidywać takie wydarzenia.

- Zapewne tak, jednak obawiam się, że ty do tego grona nie należysz.- odparł mu Luke ze znudzonym wyrazem na twarzy.

Lucas parsknął już głośniej pod nosem, po czym na chwilę zerknął na swojego przyjaciela, który stał tuż za nim. Wiedziałem, że ta krótka wymiana zdań, może doprowadzić do tragedii, jednak w głębi duszy szczerze na to liczyłem. Thomas zabronił mi wszczynania awantur, jednak nie wspomniał nic o stawaniu w obronie kumpli z drużyny, a to ogromna różnica.

Nie zrozumcie mnie źle. Oczywiście liczę się ze zdaniem Thomasa i szanuje go, jednak to, co teraz robię, to jak łamaniem przepisów zgodnie z prawem.

- Wątpię, abyś potrafił określić, kto może zaliczać się do tego grona, a kto nie.- rzucił zadowolony z siebie Lucas, jednak na Luke'u nie zrobiło to wrażenia.

- Słuchaj.- zaczął, nadal tym samym znudzonym tonem.- Umawiam się z geniuszem, więc wiem co mówię. Ona w porównaniu do ciebie, potrafi podejść do wszystkiego na chłodno.

Lucas znów parsknął pod nosem, a jego brew drgnęła, gdy zdał sobie sprawę z tego, że znów nie był w stanie opanować swoich emocji. Jego kumple stanęli za nim, na co blondyn wyprostował klatkę piersiową, tak jakby nagle poczuł się pewniej.

Nie byliśmy gorsi, bo już po chwili nasze dwie drużyny stały naprzeciwko siebie. Atmosfera jakby stężała i każdy podświadomie wiedział, do czego to wszystko zmierza. Thomas stanął tuż obok mnie i nie byłem pewny czy zrobił to, by być w pierwszej linii, czy po to, by w razie potrzeby zatrzymać mnie. Jego wzrok utkwiony był na przyjacielu Lucasa, który teraz nie spuszczał go z oczu i patrzył na niego z dziwnie chytrym uśmiechem.

- Thomas, co jest?!- krzyknął w końcu, dalej z tym samym uśmiechem.- Odwróciłeś się od starych przyjaciół? Ludzi, którzy znają cię, aż za dobrze?

- Wy? Mnie? Chyba mnie z kimś pomyliłeś.

- Oczywiście, że nie.- kontynuował Aiden, wymieniając się ze swoim przyjacielem spojrzeniami.- A właśnie, bo jesteśmy ciekawi. Twoja drużyna już dowiedziała się o twoim małym odchyle?

I wtedy na hali zapanowała grobowa cisza. Tak, już wcześniej było cicho, jednak ta cisza miała w sobie coś przytłaczającego. Skrywane tajemnice, o których Thomas się nie chwalił są czymś tabu. Każdy je ma i nikt nie chce o nich mówić, dlatego moja reakcja była zrozumiała.

- A zniżasz się do szantażu, bo tylko to potrafisz zrobić, czy po prostu masz małego penisa i musisz się jakoś dowartościować?- zapytałem śmiertelnie poważnym tonem.

Chłopak oblał się czerwienią, gdy hala wypełniła się śmiechem chłopaków z naszej drużyny. Aiden chciał ruszyć, jednak Lucas szybko wyciągnął dłoń i zatrzymał go.

- Aiden.- warknął cicho nie spuszczając z nas swojego spojrzenia.

Chłopak cofnął się o krok, a jego twarzy dalej pozostawała zaczerwieniona. Kątem okaz zauważyłem jak reszta naszej drużyny staje obok nas. Teraz już będzie tylko gorzej.

- Zamierzacie grać, czy po prostu chcecie wszczynać wojnę?- zapytał znudzony Thomas. Widocznie nie przejął się groźbą Aiden'a.- Jeśli tak, to i ja chętnie sprzedam pozostałym wasze grzechy.

Kącik ust Thomasa powędrował w górę, na co twarz Aiden'a stężała. Niestety nie na długo. Chłopak włożył dłonie do kieszeni swoich dresów, po czym wyprostował się i spojrzał na Thomasa z wyższością.

- Lucas.- zaczął, nie spuszczając wzroku z Thomasa.- Zauważyłeś jak bardzo zmienił się Thomas? Zniszczyli go nam.

- Myślę, że nie wszystko się w nim zmieniło.

- Też tak uważam.- Aiden zrobił krótką przerwę, po czym z uniesioną brodą spojrzał głęboko w oczy Thomasa, jakby dokładnie chciał przyjrzeć się jego reakcji.- Powiedz nam Thomas. Twoi przyjaciele wiedzą, że jesteś...no wiesz.

Chciałem ruszyć, jednak Thomas chwycił rabok mojej bluzki. Mało delikatnie uszczypnął mnie w biodro, a ja chcąc nie chcąc skrzywiłem się. Spojrzałem na niego chcąc nawiązać z nim kontakt wzrokowy, jednak jego spojrzenie dalej spoczywało na Aiden'ie. Myślałem, że będzie wkurzony, tak jak ja i pozostali, jednak o dziwo na jego twarzy gościł zaskakujący spokój. Thomas uśmiechnął się szeroko, po czym zadowolony uniósł brodę.

- No dalej, powiedz to.- podpuszczał go Thomas.- Myślisz, że oni nie wiedzą?

Aiden i Lucas nie spodziewali się takiej reakcji ze strony blondyna, bo zapewne chcieli zobaczyć strach w jego oczach. Niestety zapomnieli o jednym drobnym szczególe. Thomas jest nieugięty i często łamie swoje wszelkie bariery, chcąc stać się silniejszym.

- Co jest? Zabrakło wam języka w gardle?- zapytał, nie kryjąc swojego zadowolenia z ich nagłego zawieszenia.- Jeśli to koniec waszych docinek proponuje, abyśmy wznowili grę, albo po prostu ją zakończyli.

- Thomas ma rację.- odezwał się Asher. Chłopak, któremu ściskałem dłoń przed rozpoczęciem meczu.

Ciemnoskóry chłopak stanął pomiędzy naszymi drużynami, a na jego twarzy dostrzegłem rozdrażnienie. On chyba najbardziej jest niezadowolony z całego przebiegu sprawy. Lucas i Aiden spojrzeli na chłopaka i posłali mu pytające spojrzenie, jakby właśnie usłyszeli coś bardzo niezrozumiałego. Ale on ich zignorował i po prostu przeniósł swój wzrok na Thomasa.

- Jeśli to nie problem dokończmy rozgrywkę.- zaproponował już spokojnym tonem. Zrobił to w taki sposób jakby nie chciał spłoszyć Thomas'a.

Chłopak obok mnie zerknął na pozostałych, chcąc dowiedzieć się jakie jest ich zdanie, a gdy w ich oczach nie dostrzegł odmowy, znów przeniósł wzrok na Asher'a.

- Żaden problem. To tylko nic nieznacząca sprzeczka.- odparł spokojnie Thomas.

Jego ton głosu jasno wskazywał na to, że nie był ani trochę poruszony słowami Lucas'a i Aiden'a. Dla niego byli tylko nudną przeszłością, do której nie chce wracać.

Asher kiwnął mu głową, po czym szepcząc do Lucas'a ostrzeżenie, aby się uspokoił, wrócił na swoje miejsce. Rozeszliśmy się chcąc przygotować do kolejnej rozgrywki, jednak ja nie mogłem się skupić. Mimo iż odszedłem w tył mój wzrok dalej spoczywał na Lucas'ie, którz mówił coś do ucha Aiden'a i patrzył wprost na Thomas'a.

- Zaczynajmy!- krzyknął Charlie, który idealnie odnajdował się w roli bezstronnego sędziego.

Chłopak z drużyny przeciwnej wyrzucił piłkę spod kosza, a ta poleciała wprost do rąk Asher'a. Na powrót zaczęliśmy odgrywać swoje role, aby nie wyprowadzić ich z błędnego wyobrażenia naszej gry. Udawanie szło nam świetnie, a szczególnie mi ponieważ, co chwilę rozkojarzałem się sprawdzając czy Lucas i Aiden za bardzo nie zbliżyli się do Thomas'a. Tak, jasne, to gra kontaktowa i rzeczą oczywistą jest fakt, iż będą musieli się do siebie fizycznie zbliżyć. Jednak mój szósty zmysł każe mi ich obserwować.

Po paru podaniach znaleźliśmy się po drugiej stronie boiska. Piłka znów trafiła w ręce przeciwników, gdy Theo celowo nie zdążył dobiec do piłki. Aiden przejął ją w locie, po czym wykonując dwa kozły zatrzymał się. Wzrokiem wyszukał Lucas'a, po czym rzucił w jego stronę.

Można by pomyśleć, że wszystko jest w porządku, bo w końcu, to tylko zwykłe podanie. Błąd. Aiden mógł podać piłkę do innych graczy, którzy akurat nie byli kryci, jednak ten zdecydował się rzucić ją na drugi koniec boiska. Dokładnie tam gdzie stał Thomas.

Nim zorientowałem się o co im chodzi, Lucas przejął piłkę i z całej siły wleciał w Thomas'a. Blondyn od siły uderzenia poleciał w bok, a na hali zapanowała cisza. Poczułem nagły przypływ adrenaliny, który zawładnął moim ciałem. Niekontrolowanie ruszyłem przed siebie, a mój ostry wzrok utkwiony był na Lucas'ie, który teraz patrzył z góry na Thomas'a. Nie wiem jakim cudem moje ciało porusza się bez mojej ingerencji, jednak w tym momencie mało mnie to interesowało.

- Jaja sobie robisz?- warknął wkurzony Thomas, przekręcając się na plecy.

Lucas włożył dłonie do kieszeni spodni, po czym spojrzał na niego z rozbawieniem. Nawet nie krył się z tym, że wpadł na niego specjalnie.

- Oj, przepraszam. Ale ze mnie niezda..

Niestety Lucas nie był w stanie dokończył, ponieważ moje ciężkie kroki rozkojarzyły go. Zdezorientowany spojrzał w stronę źródła hałasu, a gdy zobaczył moją nadciągającą pięść rozszerzył oczy. Na jakąkolwiek reakcje z jego strony, było już za późno, a gdy otworzył zdezorientowany usta moja pięść spotkała się z jego prostym nosem.

Chłopak zatoczył się w tył, po czym potykając się o własne nogi upadł na ziemię. Huk rozniósł się po całym boisku i tym razem to ja spojrzałem na niego z wyższością i jawnym rozbawieniem. Moje knykcie zapiekły, jednak dla mnie było to za mało.

- Oj, przepraszam. Ale ze mnie niezdara.- powiedziałem z tym samym uśmiechem, który jeszcze chwilę temu gościł na jego ustach.

Chłopak podniósł się na łokciach, po czym łapiąc się za krwawiący nos spojrzał na mnie z przerażeniem.

- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, kim jest mój ojciec!- warknął, a kropelki krwi spadły na jego bluzkę.

- Nie, a co? Matka ci nie chciała powiedzieć?- zapytałem przekręcając głowę w bok

Chłopaki z mojej drużyny zaśmialo się niemalże automatycznie, jednak sens moich słów dopiero po chwili trafił do Lucas'a. Szybko podniósł się z ziemi, po czym wkurzony do granic możliwości ruszył na mnie. Przygotowałem się do odparcia ataku, jednak w momencie, gdy miałem się zamachnąć, ktoś odciągnął mnie w tył. To samo stało się z Lucas'em więc zapominając nawzajem o sobie spojrzeliśmy na osoby, które nas powstrzymały. Lucas'a odciągnął Asher, ciemnoskóry chłopak, natomiast mnie, Thomas.

W jego oczach dostrzegłem gniew, przez co moje emocje opadły. Ten chłopak potrafi wpłynąć na moje zachowanie samym spojrzeniem, co przyprawia mnie o zawrót głowy. Jeszcze nigdy nie spotkałem tak elektryzującego człowieka, który swoją niezłomnością potrafi zjednoczyć sobie nawet najbardziej uparte jednostki.

- Uspokój się!- warknął Asher do Lucas'a, gdy ten próbował się wyrwać

Chłopak dopiero po chwili opanował swoje szalejące emocje, a gdy wyswobodził się z uścisku spojrzał na naszą drużynę. W jego oczach dostrzegłem złość, jakiej jeszcze nigdy nie widziałem, jednak nie byłem tym ani trochę przejęty.

- Zdajesz sobie sprawę z tego kogo bronisz?!- krzyknął, spoglądając to na mnie to na Thomasa.

- Członka mojej drużyny.- odparłem zgodnie z prawdą.- Jeśli jeszcze to do ciebie nie dociera, mogę ci poprawić.

Lucas zaśmiał się goszko, po czym przystępując z nogi na nogę wskazał palcem na Thomas'a.

- Nie chce cię straszyć, ale lepiej na niego uważaj.- wysyczał przez zęby, które teraz pokryte były krwią.- To pedał, rozumiesz. Masz w drużynie pieprzonego geja.

Nie mam w drużynie pieprzonego geja. Mam geja, a raczej pięciu. Chryste.

Na hali znów zapanowała cisza, a ja musiałem walczyć z samym sobą, aby nie ruszyć na niego. Mam ogromną ochotę sprowadzić go do parteru, jednak jest jedna osoba, która mnie hamuje. Jest to wysoki, szczupły blondyn, o pięknych ciemnobrązowych oczach. Thomas stał nierucho tuż obok mnie i twardo patrzył na Lucas'a, nie przejmując się jego słowami. Bo tak naprawdę nie musiał się nimi przejmować. Każdy już od dawna zna orientację blondyna.

- Zaskoczony?- zapytał Lucas, gdy nikt nie odpowiadał.

I wtedy, cały na biało wkroczył Mike, który postanowił sobie pośmieszkować. Chłopak wysunął się z szeregu, po czym wkładając dłonie do kieszeni spodni stanął pomiędzy dwoma drużynami. Jego postawa była luźna, a na twarzy gościło udawane zaskoczenie.

- Thomas. Czy to prawd?- zapytał z jawnym rozbawieniem, po czym przeniósł wzrok na Lucas'a.- Stary dobrze, że mówisz, bo ta informacja zmienia, kompletnie nic...

Thomas przewrócił na to oczami, dusząc w sobie chęć szerokiego uśmiechu, natomiast Lucas wydawał się być zdezorientowany. Nie spodziewał się tego. Ale to nie koniec przedstawienia. Mike obrócił głowę, po czym umieścił na mnie swoje rozbawione spojrzenia. Odnoszę wrażenie, że zaraz powie coś, z czym będę musiał się zgodzić.

- Dylan, wiedziałeś, że twój chłopak jest gejem?- zapytał zaskoczony.

Lucas na te słowa zmarszczył brwi i pośpiesznie przeniósł na mnie swoje zdezorientowane spojrzenie. To co powiedział Mike było żartem i wiedział o tym Thomas oraz pozostali członkowie naszej drużyny. Niewiedza Lucas'a w tym momencie dawała mi niezłe pole do popisu, a ja zamierzałem to wykorzystać.

Zerknąłem na Thomasa z udawanym oburzeniem na co ten znów przewrócił oczami. Odnoszę wrażenie, że i na mnie jest zły. Spojrzałem mu głeboko w oczy, a mój kącik ust nieznacznie powędrował w górę.

- Poważnie?- zacząłem odchylając głowę w tył.- Kochanie, kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?

Usłyszałem za sobą parsknięcie świętej trójcy, która najwidoczniej świetnie się bawiła. Thomas również parsknął, jednak to parskniecie różniło się od tego jakie sprezentowali nam Max, Charlie i Rico. Było wypełnione niedowierzaniem, lekką dezorientacją i co najciekawsze, ulgą.

Thomas pokręcił zrezygnowany głową, po czym spojrzał prosto w oczy Lucas'a. Jego były wydawał się być zaskoczony moim nagłym wyznaniem przez co urosłem pięć centymetrów. Jego zakłopotanie mile popoeściło moje ego i nie mam zamiaru tego ukrywać.

- Chcesz jeszcze coś powiedzieć? A może to ja powinienem zniżyć się do twojego poziomu i powiedzieć coś o tobie?- zapytał Thomas.

Lucas zbladł, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że z nich dwóch, tylko Thomas zachował się fair. Lucas był świnią nękając Thomas'a o to, że jest gejem, a przecież wtedy byli w bliższych stosunkach. Po reakcji Lucas'a śmiem twierdzić, iż blondyn nadal nie wyszedł z szafy, więc Thomas ma teraz dwa wyjścia. Może zignorować sprawę, bądź tak jak powiedział, zniżyć się do jego poziomu i wyznać innym, co kiedyś ich łączyło. Mógłby zniszczyć mu życie, bo dobrze wie do czego zdolni są jego przyjaciele. Mógłby zrównać go z ziemią, jednak prawda jest taka, że Thomas jest ponad to i nie zamierza robić z siebie klauna.

- Proponuje się rozejść.- dodał, gdy pulsujące napięcie sięgnęło zenitu.

Nie czekając na odpowiedź innych, ruszył w stronę ławek, a drużyna przeciwna zaczęła się rozchodzić. Aiden musiał przytrzymać swojego przyjaciela, aby ten nie podążył za Thomas'em, a ja musiałem przytrzymać samego siebie, aby nie ruszyć na Lucas'a.

- O co mu chodziło.- zapytał zaciekawiony Aiden.

- Skąd mam to wiedzieć.- odpowiedział mu zażenowany i lekko zmieszany.

Oderwałem od niech spojrzenie, po czym obracając się w tył spojrzałem na resztę chłopaków z drużyny, którzy teraz zbliżyli się do mnie. Charlie pochylił się lekko w moją stronę, po czym zniżając ton głosu wyszeptał.

- Zająć się nim?- zapytał kiwając głową na Lucas'a.

Charlie jest do tego zdolny. Jest porywczy i nie brakuje mu odwagi. Na ogół ma wszystkie opinie na swój temat w czterech literach, jednak jeśli chodzi i innych potrafi być naprawdę zawistny.

Szybko pokręciłem głową, jednak w duszy miałem ochotę nią pokiwać. Chciałbym złapać Lucas'a gdzieś w zaułku hotelowym i dokończyć to co zacząłem. Jednak teraz nie czas na to, ponieważ muszę dogonić Thomas'a i sprawdzić co z nim.

- Idźcie już do siebie.- zaproponowałem, po czym spojrzałem w stronę ławek. Thomas'a już tam nie było. Chłopak zapewne zgarnął nasze klucze z ławki i wrócił do pokoju.

Nie myśląc długo ruszyłem w stronę wyjścia. Czułem na sobie wzrok innych, jednak to wzrok Lucas'a palił moje plecy. Poczułem nagły przypływ satysfakcji i o dziwo nie czułem się z tym źle.

Gdy dotarłem do pokoju hotelowego Thomas już tam był. Siedział na krześle, które wraz z małym stolikiem było ustawione naprzeciwko łóżka. Gdy tylko wszedłem do środka i zamknąłem drzwi chłopak wstał z miejsca. Nie miałem pojęcia, co powiedzieć, a fakt iż z jego twarzy nie dało się nic wyczytać, wcale nie pomagał. Zrobił krok w moją stronę, a jego wzrok zaczął błądzić po mojej twarzy, często to robi i chyba nie zdaje sobie z tego sprawy. Moje serce przyspieszyło, gdy zdałem sobie sprawę z tego jak zjebałem. Thomas prosił mnie, abym nie wdawał się w bójkę z Lucas'em, jednak to było silniejsze ode mnie. Nie mogłem olać tej sprawy.

- Zanim zaczniesz krzyczeć, wysłuchaj mnie.- zacząłem, próbując brzmieć pewnie.- Wiem, że zjebałem. Tak prosiłeś, abym nie wdawał się z nim w bójkę, jednak musisz zrozumieć, że to było silniejsze ode mnie. Obserwowałem ich i jestem w stu procentach pewny, że to co zrobił Lucas nie było przypadkowe. Aiden miał możliwość podać piłkę do innych graczy, a wybrał akurat Lucas'a, który stał najbliżej ciebie. To było ustawione, a we mnie coś pękło, gdy zobaczyłem cię na podłodze i

Niestety nie było mi dane dokończyć. Thomas dwoma szybkimi krokami pokonał dzielący nas dystans, po czym kładąc dłonie na moich policzkach wcisnął w moje usta gorący pocałunek. Wciągnąłem gwałtownie powietrze przez nos, a moje oczy rozszerzyły się. Z tej odległości idealnie widziałem jego bladą skórę, oraz długie czarne rzęsy, które zlepione były od łez. Płakał? Chryste! Przysięgam, że zatłukę Lucas'a.

Jednak nie teraz.

Nie wiedząc co zrobić, po prostu oddałem się chwili. Przymknąłem powieki, po czym uniosłem swoje dłonie i ułożyłem je na jego biodrach. Chłopak pogłębił pocałunek, a ja ochoczo rozchyliłem usta, aby wpuścić go do środka. Nasze języki otarły się o siebie, a pocałunek stał się ostrzejszy. Moje serce waliło jak oszalałe, gdy ten mało delikatnie naparł biodrami na moje ciało w znaczący sposób. Nie miałem pojęcia, jakim cudem z tłumaczenia się przeszliśmy do całowanie, jednak teraz mało mnie to obchodziło.

Gdy jego palce zaplątały się w moich włosach, zjechałem dłońmi w dół, jednak nie zatrzymałem się na pośladkach. Chwyciłem go pod udami, po czym przy akompaniamencie jego jęku uniosłem go w górę i zacząłem kierować się do szafki ustawionej naprzeciwko. Położyłem na niej Thomasa, po czym odrywając się od jego ust spojrzałem na niego z górę.

Był piękny. Jego policzki były czerwone, usta lekko napuchnięte, a ciemnobrązowe oczy szkliste. Dokładnie badał wzrokiem moją twarz, jakby chciał zapamiętać jej każdy szczegół, robił to tak intensywnie, że poczułem delikate ukłucie i bez najmniejszego problemu mógłbym określić miejsce na które akurat patrzy. Sześć razy usta, pięć oczy, trzy lewa brew i cztery razy pieprzyk na moim policzku. Zauważyłem, że często na niego zerka.

- Przepraszam.

O dziwo to słowo wypłynęło z jego ust.

- Ty? Mnie? Za co?- zapytałem szczerze zaskoczony.

Czy naprawdę ma mnie za co przepraszać? A może po prostu jestem ślepy i tego nie zauważam.

- Wiem jakie to dla ciebie trudne ukrywać się z własną orientacją, a przeze mnie musiałeś odgrywać tą scenkę z Mike'iem.- wyszeptał zjeżdżając wzrokiem w dół na moją bluzkę.

A ja zgłupiałem.

- Thomas. Naprawdę nie wiem o co ci chodzi, ale jeśli, za każdym razem chcesz mnie tak przepraszać, to wybacz mi na moment, ale idę wykrzyczeć na holu, że jestem gejem.- powiedziałem wskazując kciukiem na drzwi za mną.

Zrobiłem nawet krok w tył, jednak ten szybko zatrzymał mnie chwytając za bluzkę i przyciągając do siebie. Owinął swoje nogi wokół moich i unosząc głowę spojrzał głęboko w moje rozbawione oczy. Naprawdę nie wiem, jak mam się teraz zachować, bo władają mną sprzeczne sobie emocje. Z jednej strony jest mi źle, z tym że chłopak czuję się winny, jednak z drugiej bawi mnie to. To jakiś cholerny dysonans.

- To co zrobiłem było tylko i wyłącznie moją decyzją, także proszę przestań tworzyć jakieś durne teorie.- powiedziałem kładąc dłonie na jego ramionach.

Twarz Thomasa skrzywiła się nieznacznie, a do mnie dopiero teraz dotarło, że jego ciało jest obite. Szybko spojrzałem na jego lewą stronę, po czym unosząc rękaw bluzki przyjrzałem się skórze. Nie zauważyłem na niej żadnych zmian w zabarwieniu, jednak odnoszę wrażenie, że to dopiero początkowy etap.

- Mocno boli?- zapytałem przenosząc wzrok na blondyna. Chłopak pokręcił głową, jednak ta odpowiedź mi wystarczyła.- Poczekaj.

Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłem do swojej torby, po czym otworzyłem boczną kieszonkę i wyciągnąłem z niej krem. Wróciłem do Thomas'a, po czym nie pytając o pozwolenie podwinąłem rękaw bluzki.

- To krem na stłuczenia?- zapytałam w momencie, gdy odkręciłem tubkę.

- Tak. Przy tym sporcie przydaje się. Możesz mi pokazać, w którym miejscu najbardziej boli?

Wycisnąłem sobie krem na palce, po czym zacząłem go rozcierać w miejscu gdzie wskazał Thomas. Czułem jego wzrok na sobie, jednak nie byłem w stanie cieszyć się tą chwilą. Miałem ochotę wybiec z tego pokoju i dorwać Lucas'a.

- Nie marszcz tak tych brwi, bo ci zostanie.

Dalej masując obolałe miejsce, spojrzałem na przedmówcę. Thomas nie uśmiechał się, jednak gołym okiem było widać, że jest już lepiej.

- Już chyba wystarczy.- zauważył, gdy uniosłem tubkę i wydusiłem kolejną dawkę kremu.

- Pokaż gdzie jeszcze boli.- nakazałem.

Thomas zeskoczył z szafki, po czym wyciągnął rękę w stronę kremu. Szybko uniosłem dłoń w górę, a ten spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

- Daj, sam sobie posmaruje.

- Pokaż gdzie.- nalegałem, będąc kompletnie nieswiadomy tego co robię.

Thomas patrzył prosto w moje oczy, a jego policzki oblały się czerwienią. Jego zakłopotanie nie trwało długo, bo już po chwili na jego ustach uformował się delikatny cwany uśmiech. Z doświadczenia wiem, że nie wróży to nic dobrego.

- Dobrze.- powiedział unosząc dumnie brodę.

Thomas chwycił mnie za dłoń na której spoczywał krem, po czym obniżył ją do wysokości pasa. Jego intensywne spojrzenie hipnotyzowało, przez co nie byłem w stanie oderwać od niego wzroku i zerknąć w dół. Kątem oka widziałem tylko, jak drugą ręką obniża jedną stronę swoich dresowych spodni i przybliża moją dłoń do swojego ciała. A później to ja oblałem się czerwienią, gdy pod opuszkami palców, poczułem jego rozpaloną skórę.

Dyskretnie zaciągnąłem się powietrzem, czując jak tętno mi wzrasta. Dalej twardo patrzyłem w jego oczy, nie chcąc pokazać mu tego, jak bardzo jestem zestresowany tym nagłym zbliżeniem. Jasne, już nie raz całowaliśmy się i błądziliśmy dłońmi po naszych ciałach, jednak przy każdym wcześniejszym zbliżeniu towarzyszyły nam szalejące emocje. Teraz jest inaczej, bo kompletnie się tego nie spodziewałem.

Mimo to, zacząłem rozcierać krem na jego biodrze. Jego skóra była zaskakująco miękka, a kości odznaczały się w poszczególnych miejscach. Przełknąłem ślinę, a mój wzrok niekontrolowanie zjechał na jego opuchnięte usta. Chłopak zaczął się do mnie zbliżać, więc i ja postanowiłem wykonać kolejny ruch pochylając się ku niemu. Znów zaczęliśmy się całować, jednak nie było to tak chaotyczne jak wcześniej. Mimo, iż moja dłoń błądziła w bardzo intymnym miejscu pocałunki były bardzo delikatne. Krem pod moimi palcami zdążył się już wchłonąć, więc teraz tylko trzymałem dłoń na jego biodrze. Było mi gorąco, a z każdą kolejną sekundą czułem narastające napicie w moim podbrzuszu. Ja tu zwariuje.

Thomas zarzucił mi dłonie na szyję i stanął na palcach, zapewne chcąc być bliżej mojego ciała. Ja też tego chciałem...w tym momencie chciałem zdecydowanie więcej, jednak na drodze do naszego szczęścia stanęła pewna przeszkoda.

Pogłębiliśmy pocałunek, a w tym samym momencie do naszych uszu dotarł dźwięk otwierających się drzwi.

- Można wejś...Chryste przepraszam.- wrzasnął znajomy głos.

Oderwaliśmy się od swoich ust, po czym zaciągając się gwałtownie powietrzem, spojrzeliśmy na osobę w drzwiach. Od razu go rozpoznałem. Był to Asher, zawodnik drużyny przeciwnej. Ciemnoskóry chłopak był w szoku, a na jego twarzy gościło zakłopotanie. Powinien opuścić to pomieszczenie, jednak jego ciało było tak sparaliżowane, że jedyne na co mógł sobie pozwolić, to stanie w miejscu z zaciśniętą dłonią na klamce.

Między nami zapanowała cisza, która wywołała u chłopaka jeszcze większą konsternację, natomiast u mnie chęć wyładowania na nim złości, która de facto była zarezerwowana dla Lucas'a.

- Powiesz, po co to przyszedłeś, czy zamierzasz po prostu tam stać i robić za posąg?- zapytał poirytowany Thomas, który zaczął poprawiać swoje ciuchy.

- Albo najlepiej stąd wyjdź, bo przeszkadzasz.- dodałem i o dziwo Thomas nie skarcił mnie spojrzeniem.

- Ja yyy...- zaczął się jąkać, prawdopodobnie zapomniał po co tu przyszedł.- Ah tak.

Chłopak szybko spojrzał za sobie, aby upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu, a gdy już to zrobił wszedł i zamknął za sobą drzwi. Zrobił krok w naszą stronę, po czym spojrzał na Thomas'a.

- Chciałbym z tobą porozmawiać, o czymś naprawdę ważnym.

- Ważnym dla mnie czy dla ciebie?- przerwał mu znudzony Thomas.

- To i to.

- Wyjdź.- powiedział wystawiając dłoń w stronę drzwi.- Wybacz, ale dla was już zawsze będę egoistą. Nie mam zamiaru i chęci cię wysłuchiwać.

- To naprawdę ważne.- upierał się kładąc dłoń na klatce piersiowej.- Ja rozumiem, że jesteś zły i masz do nas uraz o to, co wydarzyło się w przeszłości, ale chcę abyś tylko mnie wysłuchał.- dodał, po czym zrobił krok w przód. Jeden pieprzony krok w przód, który dla mnie był jak zapalnik.

W błyskawicznym tempie wysunąłem się w przód, na co chłopak uniósł dłonie w geście poddania się. Przez chwilę patrzył na mnie swoimi zaskoczonymi oczami, a gdy zorientował się, że nie ma sensu wstrzymać wojny, odsunął się w tył. Znów przeniósł wzrok na Thomasa, po czym otworzył usta, aby kontynuować

- Nie dostaniesz wybaczenia.- uprzedził go Thomas.

- Wiem.- wyszeptał, a na jego twarzy zagościł ból.- Wiem i wcale się nie dziwię. To co robiłem w przeszłości jest... nawet nie wiem jakiego słowa użyć. Mimo wszystko i tak chciałbym cię przeprosić

I wtedy Thomas znów mu przerwał wpadając w niekontrolowany śmiech. Blondyn założył dłonie na piersi, po czym zrobił krok w naszą stronę.

- I co? Lepiej ci z tym, że przeprosiłeś kogoś, kogo gnębiłeś? Pewnie zaraz rzucisz mi jakąś wiązanką i powiesz, jak bardzo jest ci przykro z tego powodu. Myślisz, że w jakiś negatywny sposób wpłynąłeś na moje życie? Przykro mi, ale nie traktowałem was poważnie, a przebaczenia nie dostaniesz, bo żaden z was na to nie zasługuje. Gnębiłeś z tymi frajerami też innych uczniów naszej szkoły, przez co jeden z nich wylądował u szkolnej psycholożki. Jestem ciekawy czy jego też przeprosiłeś.- urwał na moment, aby przyjrzeć się reakcji chłopaka.

Ciemnoskóry chłopak nabrał powietrza w płuca, jednak nie odezwał się. Dla nas była to jasna odpowiedź.

- Zrobię to.- zapewnił.- I nawet zapewnie mu nietykalność.

Thomas nic nie odpowiedział, a po prostu stał i patrzył się na niego z uniesioną brwią, jakby właśnie usłyszał najdziwnjszą rzecz pod słońcem. Nie ufał mu, a jego słowa były dla niego puste.

- Domyślam się, że mi nie wierzysz.

- A mam jakieś powody aby ci zaufać?- zapytał unosząc ton głosu.- Wyjdź.

- Chce ci powiedzieć jeszcze jedną rzecz. Bardzo ważną i uważam, że może mieć to dla ciebie jakieś znacze..

- Głuchy jesteś?!- tym razem to ja warknąłem, przez co mój głos rozniósł się po całym pokoju.

Chłopak znów spojrzał na moją osobę, a jego twarz złagodniała. Myślałem, że nas posłucha i opuści nasz pokój, jednak tak się nie stało. Zamiast tego postanowił powiedzieć to, co skłoniło go do przyjścia tutaj.

- Lucas i Aiden rozmawiali z dwójką chłopaków z waszej drużyny.- powiedział pospiesznie, tak abyśmy nie mogli mu przerwać.

Znów zapanowała cisza. Obróciłem się w stronę Thomas'a, aby zobaczyć jego reakcje, a gdy zobaczyłem jego zamyśloną minę zrozumiałem, że mamy te same podejrzenia. Istnieje tylko jedna dwójka debili, która miała by jakieś powody, aby zacząć rozmowę z Lucas'em.

- O czym rozmawiali?- zapytałem, znów spoglądając na chłopaka.

- Nie wiem, bo zaraz po was opuściłem boisko. Gdy wróciłem po swoje rzeczy, których zapomniałem zabrać z ławki oni już kończyli rozmawiać. Wyglądali na zadowolonych.

- Jak wyglądali?- zapytał zaciekawiony Thomas.

- Blondyn i brunet, nie grali z wami i z tego co kojarzę to oni zajęli wam boisko.- wyjaśnił, patrząc to na mnie to na Thomas'a.

- Alex i Michael.- wyszeptał cicho Thomas.- To nie zwiastuje niczego dobrego.

- Dlaczego nam o tym mówisz?- zapytałem szczerze zaciekawiony.- Ma to jakiś związek z odkupieniem win i naprawdę chce pomóc, czy może coś się za tym kryje?

- Winy nie odkupie, ale postanowiłem, że do czegoś się przydam.- wyjaśnił, po czym na powrót spojrzał na Thomas'a.

Blondyn nie odezwał się, a po prostu zaczął na chłodno analizować sprawę. Zawsze tak robi. Inni mogą czuć dyskomfort podczas tak długiej przerwy, jednak ja zdążyłem się już do tego przyzwyczaić.

- Tak się składa, że Alex i Michael nie są naszymi sprzymierzeńcami, wiec motyw skłócenia drużyny odpada.- odezwał się po krótkiej chwili.- Nie mniej jednak twoje słowa dalej są mi podejrzane, ale dla pewności weźmiemy to pod uwagę.

Asher, nie wiedząc co odpowiedzieć kiwnął mu tylko głową i wskazał kciukiem na drzwi za sobą.

- Dobrze, w takim razie będę się już zbierać, bo jeszcze mogą zacząć coś podejrzewać.

Chłopak posłał mi i Thomas'owi ostatnie spojrzenie, po czym ruszył w stronę wyjścia. Chwycił za klamkę, a gdy miał już otworzyć drzwi, Thomas zadał mu pytanie.

- Jesteś nowym kapitanem drużyny, prawda?

Asher spojrzał na niego przez ramię, po czym delikatnie kiwnął głową. Wydawał się być dumny z tego tytułu.

- Tak. Lucas nie wypełniał obowiązków, a ja od zawsze chciałem zostać kapitanem.- powiedział dumnie, a na jego twarzy zagościł uśmiech.

I właśnie w tym momencie zobaczyłem w nim siebie. Ja też marzyłem, aby zostać kapitanem drużyny. Zawsze chciałem móc kierować swoim losem, a bycie kapitanem w jakiś sposób mi to umożliwiało.

- Będę już leciał.- oznajmił, jednak nim na powrót obrócił się w stronę drzwi spojrzał to na mnie to na Thomas'a i dodał.- Życzę wam szczęścia.

A później zostawił nas samych w pokoju. Dwójkę chłopaków, na których twarzach pojawiły się sporych rozmiarów wypiekami.

- Myślę, że powinniśmy przyjrzeć się sprawie Alexa i Michael'a.- wyznałem chcąc przerwać niezręczną ciszę.

Thomas kiwnął mi głową, jednak nie zerknął w moją stronę. W mojej głowie pojawiła się myśl, że jednak powinniśmy porozmawiać o innej, ale to bardzo istotnej sprawie. Niestety nim zdążyłem się odezwać, ten rzucił krótkie "idę się wykąpać" i ruszył w stronę łazienki. A ja zostałem sam z myślami, które już od dawna błądziły mi po głowie.

*******

- Jak myślisz, o czym rozmawiali z Lucas'em?- zapytałem kończąc ładować swoje ciuchy do torby.

Okazało się, że zostawianie Thomasa sam ma sam z moim bagażem było złym pomysłem. Gdy tylko opuściłem łazienkę torba wyglądała, jakby przeszło po niej tornado. Szczupłe, blond włose tornado, które teraz leżało na łóżku w mojej granatowej bluzce.

- Pewnie wypytywali o coś kompromitującego.- odparł poprawiając poduszkę pod głową.

Jego wzrok utkwiony był w telefonie, a kostkę u prawej nogi ułożoną miał na kolanie. Chłopak grzebał coś w internecie i chciał sprawiać wrażenie odprężonego, jednak coś w jego zachowaniu mi nie pasowało.

- Oddzwoniłeś już do Ellen?- zapytał nagle, kompletnie ignorując fakt, iż jego wrogowie spiskowali ze sobą.

Odłożyłem torbę, wzdychając ciężko, po czym usiadłem na łóżku i opierając łokcie o kolana, odblokowałem telefon.

- Zapomniałem, ale pewnie dzwoniła, aby pogratulować mi wygranej.- odparłem.

Chciałem już do niej zadzwonić, jednak po chwilowym zastanowieniu odłożyłem telefon na szafkę nocną, a moje brwi zmarszczyły się. Przecież Thomas mówił, że nie wie kto dzwonił.

Od razu spojrzałem na Thomas'a, który nerwowo poruszał stopą, a na jego twarzy gościło rozdrażnienie, które mało efektywnie próbował ukryć poprzez zagryzanie dolnej wargi.

- Jesteście blisko co?- wypalił nagle i tak szybko jak to powiedział tak szybko jego oczy rozszerzyły się.- Znaczy nie ważne, zapomnij.

Chłopak obrócił się do mnie plecami, a ja z niemocy zmarszczyłem brwi. Od razu zacząłem wszystko dokładnie analizować, chcąc doszukać się powodu jego tak nagłego zachowania. Myślałem, że zajmie mi to trochę, jednak szybko doszukałem się odpowiedzi.

- Tak, jesteśmy.- odparłem szczerze.

Widziałem jak jego barki napinają się, a głowa delikatnie obniża. Atmosfera zgęstniała i jak mam być szczery, to wcale mnie to nie dziwi. Thomas nagle podniósł się, po czym siadając po turecku spojrzał na mnie z żalem w oczach.

- To może nie pozwalaj mi i sobie na..no wiesz. Te wszystkie rzeczy, które do tej pory robiliśmy.- powiedział oburzony.- To nie fair w stosunku do niej.

- Nie widzę w tym problemu.

Reakcja Thomasa była oczywista, chłopak uniósł brew, a na jego twarzy zagościło jeszcze większe zaskoczenie.

- Co? Dylan, mózg ci się przegrzał.

- Znasz Ellen? Tą ze szkoły.- powiedziałem wpatrując się w jego ciemne oczy, w których zadomowiła się dezorientacja.

- Znam...

Muszę mu o niej powiedzieć i choć wiem, że nie będzie to miłe, zrobię to. Ostatnio dużo się między nami wydarzyło, więc jestem mu winien wyjaśnienia.

- Kiedyś z nią chodziłem.- wyznałem, na co Thomas cofnął delikatnie głowę.- Znamy sie od dawna, bo nasze matki sie przyjaźniły. Tata polubił Ellen do tego stopnia, że nawet zaprosił ją na kolację. Był zawiedziony, gdy dowiedział się, że zerwaliśmy i nawet próbował mnie na nią nakierować.- wywróciłem na to zirytowany oczami.- Nasze rozstanie było dość...nagłe, ale chcieliśmy tego. A raczej tak mi się wydaje. Ona zerwała, a ja się zgodziłem. Tak wiem, dziwne. Ale to był akurat czas kiedy rodzice poinformowali nas o rozwodzie i nie za bardzo miałem chęci, aby się z kimś spotykać.

Zrobiłem krótką przerwę, aby dokładnie przyjęć się jego reakcji. Thomas był sparaliżowany, a jedyną oznaką tego, że żyje była jego klatka piersiowa, która powoli unosiła się i opadała. Zapewne zaczął wszystko dokładnie analizować. Chwyciłem za swój telefon, po czym szybko otworzyłem wiadomości z "Ellen"

- Ale do czego zmierzam.- kontynuowałem jeżdżąc palcem po wyświetlaczu.-Tak naprawdę Ellen nigdy nie będzie kimś szczególnym w moim życiu, jednak dzięki niej mogę sobie pozwolić na to.- przerwałem, po czym obróciłem telefon w jego stronę.

Thomas spojrzał na ekran, po czym dokładnie przyjrzał się fotografii, a raczej selfie, które przedstawiało "Ellen" podczas wczasów w kurorcie. Blondyn zmarszczył brwi, nie za bardzo rozumiejąc, co się dzieje, a ja delikatnie uśmiechnąłem się pod nosem. Niestety ten uśmiech był smutny, ponieważ muszę przejść do tej miej milszej sprawy.

- To konwersacja z tą Ellen, która do mnie dzwoniła.- dodałem

- Ale przecież, to nie Ellen z naszej szkoły.- powiedział wskazując palcem na ekran.- I wątpię, aby chodziła jeszcze do szkoły.

- Oczywiście. Już dawno skończyła szkołę.- potwierdziłem, a gdy odłożyłem telefon z powrotem na miejscu wyjaśniłem.- To moja mama.

Thomas otworzył usta chcąc coś powiedzieć, jednak szybko je zamknął. Powtórzył tą czynność parę razy, wyglądając przy tym jak ryba, która desperacko próbuje nabrać wody, jednak ostatecznie posłał mi tylko pytające spojrzenie. Wytarłem spocone dłonie o pościel, po czym nabrałem powietrza w płuca, aby przygotować się na wyjaśnienia.

- Mój ojciec jest...skomplikowanym człowiekiem. Już nie raz robił mi i Stiles'owi wyrzuty o to, że kontaktujemy się z matką, tak jakbyśmy nie mieli do tego prawa. Dlatego musieliśmy zapisać ją pod inną nazwą, aby przez przypadek nie zobaczył, kto do nas dzwoni.

Teraz gdy powiedziałem to ma głos, cała sytuacja wydaje się być jeszcze bardziej rąbnięta. Gdy wraz z Stiles'em podjęliśmy decyzję o zmianie nazwy w kontaktach, nie sądziliśmy, że tak się do tego przyzwyczaimy. Z czasem stało się to czymś normalnym, a nazwę traktowaliśmy jak jakiś symbol.

- Twój ojciec zakazał wam kontaktów z matką?- zapytał chcąc się upewnić.

- Nie, nie zakazał. Po prostu, no...no nie jest z tego faktu zadowolony i ma skłonności do wpadania w złość.- poprawiłem.

Thomas pomrugał dwukrotnie, po czym gwałtownie wyprostował się. W jego oczach dostrzegłem strach, oraz delikatny smutek.

- Dylan nie zrozum mnie źle, ale to co robi twój ojciec jest niepokojące. Nie może ci utrudniać kontaktu z matką.

- Tak wiem, ale tak jest łatwiej.

- Łatwiej?- dopytał marszcząc brwi.

Przez chwilę zastanawiałem się, czy powiedzenie mu prawdy o moim ojcu, to na pewno dobry pomysł. Przecież to nie dotyczy jego, a sama sytuacja jest dosyć osobista. Jednak z drugiej strony czuję potrzebę powiedzenia tego i tak jak wspomniałem wcześniej, Thomas zasługuje na wyjaśnienia.

- Słuchaj, to co teraz powiem, jest dla mnie trudne, jednak chcę abyś to wiedział.- zacząłem obracając wzrok.- Mój ojciec ma problem z agresją i to właśnie ona była powodem odejścia mojej matki. Nigdy nie podniósł na nią ręki, jednak przez wiele lat znosiła upokorzenia, bo on odreagowywał stres z pracy na niej. Gdy odeszła jego celem staliśmy się my.

I tu zrobiłem przerwę, aby nabrać powietrza w płuca. Nienawidzę wracać do tych wspomnień.

- Krytykował nas za wszystko i o ile ja sobie jakoś z tym radziłem, tak Stiles miał z tym problem. Jego podlił najczęściej, krytykując jego zainteresowania malarstwem, a nawet brak umiejętności sportowych. Wielokrotnie powtarzał mu, że jest "najsłabszym ogniwem" i że na policjanta by się nie nadawał. Nigdy nie podniósł na nas ręki, jednak gdy teraz tak na to patrzę, to zastanawiam się czy słowa nie bolą bardziej.

Przerwałem, a raczej umilkłem nie wiedząc co powiedzieć. Thomas był chyba tego samego zdania bo i on milczał. Czułem jego intensywny wzrok na sobie, jednak nie potrafiłem teraz na niego spojrzeć.

- Dylan.- wyszeptał głosem pełnym bólu i współczucia.

A później Thomas podszedł do mnie i szczelnie objął mnie swoimi ramionami. Zaskoczony wzdrygnąłem się lekko, jednak jego to nie przestraszyło, a nawet zachęciło do mocniejszego uścisku. Niekontrolowanie uniosłem swoje dłonie, jednak w połowie zastygłem w bezruchu. Nie wiedziałem co mam zrobić, bo jak mam być szczery, to nie spodziewałem się takiej reakcji.

Ojciec zawsze mi powtarzał, że facet musi być silny, a okazywanie emocji jest cechą słabych. Może miał rację, a może to tylko kolejna z jego manipulacji.

Oddałem uścisk, a po moim ciele rozeszła się dziwna fala spokoju. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się do kogoś przytulałem. Nie pamiętam też, kiedy ostatnio się komuś żaliłem, z tak prywatnych rzeczy. Mimo to cieszę się, że mogłem to zrobić.

- Wiesz, że nie możesz tego tak zostawić.- wyszeptał.

Nie odpowiedziałem. Po prostu wtopiłem twarz w zagłębienie jego szyi i zamilkłem. Zapach jego skóry uspokoił mnie, a delikatny dotyk jego dłoni na plecach sprawił, że moje mięśnie nie były już tak spięte.

- Nic się już nie dzieje.- upierałem się.

Bo byłem słaby. Przez lata nie potrafiłem się mu postawić i desperacko próbowałem stać się kimś, aby dostrzegł we mnie wartościowego człowieka.

- Dylan, nie chce cię teraz męczyć i przekonywać, więc proszę obiecaj mi coś.- przerwał, a ja poczułem chłód, gdy odsunął się na długość ramion. Thomas poprawił się na kolanie, na którym klęczał, po czym spojrzał mi głęboko w oczy.- Porozmawiamy o tym.

"Porozmawiamy o tym". U nas w rodzinie nie było czegoś takiego jak rozmowa. Czuję się dziwnie z myślą, że mam mówić o swoich uczuciach, jednak dusi mnie w środku, aby to zrobić. Więc co mnie blokuje?

- Obiecuje.- zapewniłem, choć do końca nie byłem przekonany czy uda mi się to zrobić.

Thomas uśmiechnął się, po czym bez chwili namysłu chwycił moją twarz w dłonie i złożył pocałunek na moim czole. Chłopak wstał z kolan, po czym ruszył w stronę drzwi.

- Chodźmy już spać.- zaproponował znikając za rogiem.- Niedługo północ.

Mruknąłem ciche yhym, po czym podłączyłem ładowarkę do telefonu. Było mi to na rękę, że nie musimy teraz o tym rozmawiać i że możemy przełożyć to na później. Wskoczyłem pod pościel, a już po chwili w pokoju nastała ciemność. Thomas wrócił, po czym stając przy szafce podłączył telefon pod ładowarkę i nachylił się po swoją pościl. Myślałem, że chce ją poprawić, jednak jak się po chwili okazała blondyn miał inne plany.

- Przesuń się.- powiedział, a może nawet rozkazał, po czym położył się tuż obok mnie.

Thomas wdarł się pod moją kołdrę, i nie pytając o pozwolenie przylgnął do mojego ciało. Mięśnie spięły mi się automatycznie, a oddech ugrzązł w gardle, gdy poczułem jak jego nogi owijają się wokół moich. Schował twarz w zagłębieniu mojej szyi, a rękę przerzucił przez moje biodro i ułożył ją płasko na moich plecach. Każdy bliższy kontakt z nim wywołuje u mnie dreszcze.

- Mieliśmy dziś bardzo pracowity dzień. Chyba mogę sobie pozwolić na chwilę relaksu, prawda?- zapytał odchylając się w tył by na mnie spojrzeć.

Światło latarni za oknem oświetlało pokój, na tyle mocno, że byłem w stanie dostrzec jego twarz, a przynajmniej jej zarysy. Uśmiechał się i chyba znów jeździł wzrokiem po mojej twarzy.

- Tak, możesz.- wyznałem.

Thomas zadowolony znów zatopił twarz w mojej szyi i mało dyskretnie zaciągnął się powietrzem. Otuliłam go ramieniem, po czym przyciągnąłem bliżej siebie, a po moim ciele rozeszła się przyjemna fala ciepła. To co robimy jest niedorzeczne.

- Czemu akurat zapisałeś mamę pod nazwą Ellen- zapytał nagle.

- Bo nie zamierzam mieć numeru Ellen w telefonie, więc na pewno bym się nie pomylił.- wyznałem szczerze, a w tym samym momencie coś sobie uświadomiłem - Mogę ci zadać pytanie?

Thomas poprawił się, po czym mruknął mi w szyję ciche "Yhym"

- Czy ty byłeś zazdrosny o Ellen?

I w taki oto sposób doprowadziłem do tego, że Thomas'owi odwidziały się czułości. Chłopak wyplątał swoje nogi z moich, po czym usiłował wstać z łóżka. Oczywiście nie udało mu się to, bo gdy tylko obrócił się na drugi bok owinął dłoń wokół jego tali i przyciągnąłem go do siebie.

- Idę do siebie, puść mnie.- powiedział chcąc brzmieć groźnie.

- Oj, chyba trafiłem w punkt.- powiedziałem z jawnym rozbawieniem.

Nastała cisza. Thomas nie ruszał się przez chwilę, jednak jego paraliż szybko minął. Obrócił się i podpierając się na łokciu spojrzał na mnie z górę. Na jego twarzy gościła pokerowa mina, która bardzo mnie zaciekawiła.

- Pomiędzy wami, coś jest?- zapytał, a ja miałem nadzieję, że to żart.- pytam dla pewności.

- I to niby mi się mózg przegrzał.- zażartowałem, na co dźgnął mnie w brzuch. Parsknąłem cicho pod nosem, po czym odpowiedziałem zgodnie z prawdą.- Nie. Między nami niczego nie ma.- zapewniłem.

Na twarz Thomas'a dalej gościła pokerowa mina, jednak dostrzegłem w niej delikatny rozłam emocji. Chłopak z sekundy na sekundę zmieniał swoją mimikę aż w końcu po pokerowej twarzy nie zostało ani śladu. Na jej miejscu zagościła niepewność i zawahanie jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie był do końca pewny co do mojej reakcji. Ale w końcu przełamał się, a to co powiedział było kwestią, którą ja miałem wypowiedzieć.

- A pomiędzy nami coś jest?

Gdy wypowiadał te słowa, jego głos zniżył się do szeptu, jednak na tyle głośnego, że byłem w stanie go usłyszeć. Jego słowa dudniły mi w uszach, a świat zaczął wirować, byłem zaskoczony, jednak podświadomie znałem odpowiedź na to pytanie.

- Coś.- powtórzyłem patrząc w jego oczy.

- Tak. Coś.

Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, a gdy ten to dostrzegł i na jego ustach zagościł szczery uśmiech. Czy między nami coś jest? Cóż...

- Coś... coś na pewno jest.- wyszeptałem.

Tą odpowiedź można zinterpretować na wiele sposobów, bo pomiędzy nami mogą narodzić się różne emocje. Możemy zacząć znów być dla siebie wrogami, możemy znów być znajomymi, może łączyć nas chęci wygrania w zawodach, jednak niezależnie od sytuacji między nami zawsze będzie coś silniejszego. Coś romantycznego, jednak on i ja jesteśmy cholernymi amebami uczuciowymi, przez co minie sporo czasu zanim się do tego przyznamy. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że jesteśmy tego świadomi.

Powoli uniosłem dłoń, po czym ułożyłem ją na policzku Thomasa. Chłopak ułożył swoją dłoń na mojej i powoli obniżył się by złączyć nasze usta w delikatnym pocałunku. Zaczęliśmy poruszać ustami, a w pomieszczeniu było można usłyszeć nasze pomlaskiwania i ciężki oddech. Po moim ciele rozeszły się dreszcze, a w podbrzuszu poczułem mrowienie, gdy Thomas, postanowił pójść o krok na przód.

Blondyn, nie odrywając się od moich ust, uniósł swoje ciało, po czym usiadł okrakiem na moich biodrach. Zaskoczony gwałtownie zaciągnąłem się powietrzem, jednak chętnie brnąłem w to. Ułożyłem dłonie na jego biodrach, gdy ten pogłębił pocałunek, a moje serce zabiło mocniej. W tym momencie chciałem wielu rzeczy, a euforia we mnie buzowała. Czułem jak z sekundy na sekundę, z pocałunku na pocałunek moje ciało stawało się cieplejsze.

Nagle nasze działania stały się odważniejsze. Jego biodra co jakiś czas poruszały się w sugestywny sposób, a ja pozwoliłem sobie na ułożenie swoich dłoni na jego pośladkach. Wszystko działo sie szybko, za szybko. Nie zrozumcie mnie źle, chciałem więcej, jednak obawiałem się, że przyjemność za szybko się skończy. Najchętniej zatrzymał bym czas i pozostał w tej chwili na wieki.

Thomas zakręcił biodrami, a ja w tym samym momencie zacząłem obdarowywać jego szczękę pocałunkami. Kołdra już dawno zdążyła zsunąć się z naszych rozgrzanych ciał, a krew skumulowała się u naszego podbrzusza. Poczułem jak coś napiera na moje już dwarde przyrodzenie, a w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, którą szybko zignorowałem.

Nigdy nie byłem z kimś w tak bliskiej relacji, jednak o dziwo czułem spokój. Thomas czuł się zdecydowanie pewniej, bo już po chwili poczułem jego dłoń na moich bokserkach. Jeździł w górę i w dół po wypukłości doprowadzając mnie do czystego szaleństwa. Zagryzłem się delikatnie na jego szyi, a z jego ust wydobył się cichy jęk, który stał się melodią dla moich uszu.

Postanowiłem pójść o krok naprzód. Wysunąłem dłoń pomiędzy nasze ciała i tym razem to ja zacząłem pieścić wypukłość na jego bokserkach.

- Dylan.- wyszeptał do mojego ucha.

Zwolniliśmy, jednak nie oznaczało to, że zakończyliśmy naszą grę. Thomas podparł się na jedej ręce, po czym uniósł swoje ciało, tak abyśmy mogli spojrzeć sobie w oczy. Jego druga ręka powędrowała do mojej bluzki, którą delikatnie zaczął podnosić. Wiedziałem do czego zmierza, dlatego szybko wykonałem jego polecenie i pozwoliłem mu na to, aby pozbawił mnie górnej części garderoby.

- Jesteś pewny?- zapytał, gdy tym razem to ja zacząłem pozbawiać go bluzki.

- To nasz problem, który musimy rozwiązać.- zapewniłem.

A później jednym zwinnym ruchem sprawiłem, że tym razem, to on leżał pode mną. Podparłem się na jednej ręce natomiast drugą, powędrowałem do jego dolnej części garderoby. Chwyciłem za gumkę, po czym delikatnie zsunąłem ją w dół. Thomas zrobił to samo z moimi spodenkami, a ja poczułem jak fala ciepła rozchodzi się po moim ciele, gdy nasze przyrodzenia otarły się o siebie.

Złączyliśmy nasze usta w gorącym pocałunku, a nasze dłonie wylądowały na przyrodzeniach. Zaczęliśmy się nawzajem pieścić, całować się i wykonując gwałtowne ruchy biodrami. Czułem jak przyjemność rozchodzi się po moim ciele, a euforia rozsadza mnie od środka. Thomas jęczał w moje usta, a to wprowadzało mnie w kolejny stan ekstazy.

W pewnym momencie nie byliśmy w stanie się całować. Nasz oddech mieszał się ze sobą, a dłonie zaczęły poruszać się szybciej. Byliśmy na skraju wytrzymałości, a gdy dotarliśmy do punktu kulminacyjnego, z naszych ust wydobyły się głośne sapania. Doszliśmy praktycznie w tym samym momencie, a nasze usta znów połączyły się w jedność.

To COŚ między nami jest czym silniejszym niż się spodziewałem. Już wcześniej zacząłem podejrzewać, że Thomas będzie dla mnie kimś wyjątkowym, bo jeszcze nigdy moje serce nie biło tak szybko, jak przy nim.

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Wesołych świąt kochani! Życzę wam zdrowych i wesołych świąt i aby szczęście was nie opuszczało ❤️❤️❤️

Do następnego ❤️🙈

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top