12

Perspektywa Thomasa:

- Liam.... jesteś chujowy w celowaniu- stwierdziłem, masując policzek

- Jakbyś szerzej otwarł tą gębę, to bym trafił- zauważył, na co przewróciłem oczami

Wystawiłem środkowy palec w kierunku chłopaka, a ten odpowiedział mi tym samym. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem na naszą małą sprzeczkę, która ani mnie, ani jego nie uraziła.

- Daj, teraz ja spróbuje- powiedział nagle Stiles, przez co od razu spojrzałem w jego stronę.

- Dajesz- rzuciłem pewnie, po czym bez najmniejszego skrępowania otworzyłem usta.

Szatyn sięgnął do plastikowej miski z popcornem, po czym wyciągnął jednego. Obróciłem głowę w jego stronę, a chłopak wykonał zamach. W tym momencie czułem na sobie zaciekawione spojrzenia niektórych uczniów na stołówce, bo przez naszą głupią zabawę parę razy wrzuciliśmy popcorn w inny stolik. Stiles wypuścił ziarenko z dłoni, a to poleciało w moją stronę. Nie ruszyłem się nawet o centymetr, aby nie robić fortów, jednak szybko zorientowałem się, że nie były one potrzebne, bo ziarenko wylądowało w moich ustach.

Ja Stiles, Liam i paru innych chłopaków obok nas momentalnie wybuchło głośnych wrzaskiem wyrzucając dłonie w górę, a co poniektórzy zaklaskali.

- Ha!- krzyknął szatyn bijąc sobie brawo- widziałeś to kurwa!- dodał w stronę Liama

- Pałuj się- odparł mu blondyn, wystawiając środkowy palec

Przewróciłem na to oczami, po czym zjadając popcorn sięgnąłem po następnego. Dzisiejszy dzień jest po prostu piękny. Dostałem najlepszą ocenę z kartkówki, zostałem pochwalony przez nauczycielkę, moi rodzice wspominali o kupnie nowego auta dla mnie, ale co najważniejsze, dziś są zajęcia z kółka malarskiego! I to bez Dylana!

Świat jest piękny!

- Jak wy w ogóle załatwiliście popcorn?- zapytałem spoglądając na Liama. Chłopak pakował właśnie garść białych prażonych ziarenek, dlatego nie chcąc mu przeszkadzać, spojrzałem na Theo.

- Liam ma wtyki u kucharki. Ostatnio nawet pizzę piekła dla niego w szkolnym piekarniku.- odparł jak gdyby nigdy nic.

Zwęziłem oczy, po czym łącząc usta w wąską linię, spojrzałem na blondyna po mojej lewej stronie. Liam był w trakcie przeżuwania popcornu, jednak na jego ustach i tak uformował się ten cwany uśmiech.

- To podchodzi pod nepotyzm.- stwierdziłem, na co ten uśmiechnął się szerzej- ona cię faworyzuje

- Ma się wtyki ma się prąd.- rzucił wystawiając środkowy palec w moją stronę. Szybko odpowiedziałem mu tym samym, po czym z ogromnym uśmiechem sięgnąłem po następną garść popcornu.

Po naszej rozmowie kontakt między nami polepszył się, a jeden z murów, który mnie otaczał runął. Tak. Nie ufam ludziom, jednak świadomość tego, że ktoś mi zaufał i powierzył swoją tajemnicę, sprawiła, że powoli zaczynam otwierać się na ludzi. Nie chcę brzmieć tutaj jak stara baba i w kółko narzekać na jedno i to samo, ale powód mojego zamknięcia się w sobie jest oczywisty. Poprzednia szkoła. Przez "nękanie" jakie przydarzyło mi się w tamtej szkole, wszystkich nowo poznanych ludzi traktowałem z dystansem. Jest mi ciężko mówić o swoich problemach innym, ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni.

- Theoś! Widzę, że odpoczywasz! Ale czemu się dziwić, w końcu cały dzień chodziłeś mi po głowie.

Momentalnie spojrzałem na prawo, w kierunku chłopaka, który krzyknął to zawstydzające zdanie. I chyba nie trzeba być geniuszem, aby zorientować się, kto powiedział ten tekst. Theo momentalnie zarumienił się, a pół uczniów na stołówce wybuchło śmiechem.

- On jest opętany, czy jaki chuj?- wymamrotał Theo pod nosem

W tym samym momencie Mike z Luke'iem stanęli obok naszego stolika i z uśmiechem skineli głową na przywitanie. Theo westchnął, po czym z rezerwą spojrzał na Mike'a.

- Jakim dziś tekstem mnie uraczysz?- zapytał prosto z mostu. Mike uśmiechnął się cwanie, po czym pochylił się w jego stronę. Oparł jedną dłoń o oparcie, natomiast drugą ułożył na stole przed Theo.

Ta scena dla mnie wyglądał naprawdę niezręcznie, a co musiał czuć w tym momencie Theo.

- Uraczyć, to ty możesz mnie pocałunkiem, bo mam już dość kłamania w swoim pamiętniczku.

Po słowach Mike'a Theo wciągnął gwałtownie powietrze przez nos, po czym odchylił się lekko w tył. Było widać, że ta rozmowa go peszy, jednak w tamtym momencie nie mogłem nic na to poradzić. Cóż... właściwie to, chyba dodatkowo wkurzyłem bruneta swoim parsknięciem.

- Przestaniesz kiedyś rzucać tymi tekstami?- zapytał marszcząc wrogo brwi

- Przecież to komplementy, nic złego nie robię- zauważył szatyn- nie mogę ci ich podarować?

- Z taką ilością, urząd skarbowy może się przyczepić- odgryzł mu

I w tym momencie żaden z nas przy stole nie mógł się opanować. Ja, Stiles, Liam i Luke parskneliśmy śmiechem, zwracając na siebie uwagę innych. Mike natomiast zagryzł dolną wargę, a gdy kiwnął z uznaniem głową wyprostował się.

- Och Theoś. Kiedy ty zrozumiesz, że jesteśmy sobie przeznaczeni- stwierdził kładąc sobie dłoń na klatce piersiowej

Theo zabrał większy wdech, przymykając powieki, a gdy w myślach policzył na dziesięciu spojrzał na Mike'a.

- Podaj mi przynajmniej jeden powód dlaczego tak sądzisz.

- Po pierwsze- zaczął Mike nawet się nie zastanawiając- jesteś agresywny i tylko ja będę w stanie opanować tego diabła w tobie. Po drugie, wiem, że lubisz jak ktoś się o ciebie stara, a tak się składa, że ja uwielbiam prawić komplementy. Po trzecie, jestem seksowny.

Prawie zadławiłem się popcornem słuchając wypowiedzi Mike'a i z tego co widzę nie tylko ja miałem z tego polewkę. Liam nie chcąc urazić swojego przyjaciela, pakował sobie garść popcornu w usta, aby ukryć rozbawienie, natomiast Stiles ukrył już i tak czerwoną twarz w dłoniach. I podczas tego wywodu, zauważyłem, że tylko Luke się nie śmieje. Chłopak patrzył przed siebie obserwując coś za Liamem. Spojrzałem zaciekawiony w tamtą stronę, a gdy dostrzegłem szczupłą brunetkę, od razu zrozumiałem, że to właśnie ona jest powodem roztargnienia Luke'a.

Olivia z torebką na ramieniu, powoli omijała stoliki, niosąc w dłoniach pustą tacę. Jej wzrok był skupiony na drodzę, jednak gdy tylko zbliżyła się do naszego stolika uniosła z zaciekawieniem głowę, zapewne słysząc część kłótni Theo i Mike'a. I nie myliłem się, bo to ich pierwszych uraczyła zdziwionym spojrzeniem. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, po czym z rozbawieniem przewróciła oczami. Dziewczyna znów spojrzała w ich stronę, jednak tym razem jej wzrok padł na Luke'a. Z początku jej wyraz twarzy zmienił się na poważny, jednak szybko na jej ustach znów zagościł uśmiech. Nie był to zwykły uśmiech, a taki wypełniony czułością i niemal namacalną radością. Momentalnie spojrzałem na reakcję blondyna obok Mike'a, a w klatce piersiowej poczułem dziwne ciepło widząc na jego twarzy ten sam uśmiech.

I w tym momencie przy naszym stoliku nastała cisza, spojrzałem przed siebie na resztę, a widząc ich zaciekawione spojrzenia zorientowałem się, że nie tylko ja dostrzegłem tą scenę.

- Jeśli chcesz mogę patrzeć na ciebie tak jak Luke na Olivie.- rzucił nagle Mike w stronę Theo.

- Wystarczy, że nie będziesz patrzył w ogóle.- odgryzł mu brunet.

Luke i Olivia momentalnie speszyli się słowami Mike'a, a było to widać, po tym jak momentalnie odwrócili od siebie wzrok. Uśmiechnął się lekko na tą niewinną scenkę.

- Mike, a ty dalej próbujesz uwieść Theo? Coś słabo ci to idzie.- stwierdziła brunetka.

- Theo po prostu lubi się opierać.

- Zaraz, to ja nie będę opierać się przed uderzeniem cię w mordę.- dopowiedział brunet.

Mike momentalnie wciągnął powietrze przez zęby, po czym kładąc dłoń na klatce piersiowej, pokręcił głową.

- Oj Theoś Theoś. Na takie igraszki poczekaj, aż udamy się do naszego pokoju zabaw- rzucił poważnym tonem, co tylko skutkowało naszym głośnym parsknięciem.

Następne pięć minut spędziliśmy na słuchaniu "kłótni" pomiędzy Theo i Mike'iem, jednak tym razem, bez Luke'a i Olivi. Oboje stwierdzili, że moją ochotę na mrożoną kawę z automatu i nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wcześniej klikali coś w telefonach. Tak. Po prostu chcieli spędzić chwilę razem.

Po odłożeniu pustych tac i miski, ruszyliśmy w stronę klasy, gdzie mają odbywać się zajęcia. Przez całą drogę słuchałem tego jak Theo narzeka na Mike'a, jednak przez ostatnie wyznanie Liama, zacząłem coś dostrzegać. Może Theo robił to niemal niezauważalnie, jednak podczas drażnienia się z Mike'iem, na jego ustach formował się mały uśmiech. Mam dziwne wrażenie, że Theo naprawdę lubię się z nim droczyć...a może mi się tylko wydaje i po prostu to uśmiech sarkazmu.

- O Chryste!- jęknął cierpiętniczo Liam- i pomyśleć, że niedługo znów odbędą się te głupie zawody sportowe. Nie chce mi się w nich uczestniczyć.

- Zrób to samo co dziewczyny.- rzucił nagle Stiles, przez co spojrzeliśmy na niego z zaciekawieniem- powiedz, że masz te dni.

Liam z Theo momentalnie strzelili sobie z otwartej dłoni w czoło, natomiast ja zakładając dłonie na piersi pokręciłem rozbawiony głową. Teksty tego chłopaka czasami zwalają mnie z nóg i przysięgam, ale gdyby nie wygląd, nigdy bym nie pomyślał, że może być on bratem Dylana. On jest po prostu za niewinny.

- Chryste- westchnął Liam, po czym zamykając oczy odchylił głowę w tył.- Nienawidzę sportu.

- Och nie marudź krasnalu.

Momentalnie spojrzałem przed siebie na osobę, która wypowiedziała, tą trafną zaczepkę. Momentalnie poczułem dziwne ukłucie w klatce piersiowej, gdy zobaczyłem osobę przed nami. I nie chodzi o to, że się bałem. Chodzi o to, że czuje się lekko niezręcznie, po tym czego dowiedziałem się od Liama. No, bo cóż.. o ile po Theo mogłem się tego spodziewać, że coś czuję do Liama, tak po nim ani trochę. Nawet nie dopuszczałem do siebie myśli, że Brett może być homo...albo bi.

Brunet zbliżył się do naszej czwórki i nie spuszczając wzroku z Liama, stanął pomiędzy nim, a Theo. Obaj przez chwilę toczyli niemą rozmowę, która polegała na patrzeniu sobie w oczy i co jakiś czas posyłaniu małych uśmiechów. Było to lekko dziwne, a po tym co się dowiedziałem czułem to lekki napięcie jakie jest pomiędzy nami.

Jeśli Liam wybierze Theo, to osobiście przywiąże blondyna do Bretta.

Nie baw się w swatkę.

Zamknij się.

- W Las Vegas mają swoją podróbkę wieży Eiffla, a nasza szkoła postanowiła skopiować ten pomysł.- rzucił zaczepnie Liam.

- Co mam poradzić na to, że natura obdarzyła mnie długimi nogami- odparł mu wzruszając ramionami.

- Mnie obdarzyła pojemnym żołądkiem, miłością do jedzenia i nienawiścią do sportu- jęknął cierpiętniczo Liam. Brett zaśmiał się dźwięcznie na jego słowa, po czym pokiwał lekko głową.

- Oj przesadzasz. Jeśli chcesz mogę ci pokazać parę ćwiczeń, które polubisz. W końcu ruch do zdrowie- powiedział jak gdyby nigdy nic

Thomas proszę, nie myśl. Nie myśl i nie kompromituj się przed samym sobą.

- Co cię do nas w ogóle sprowadza?- zapytał nagle Theo czym wyrwał mnie z zamyślenia.

Bretta z niechęcią spojrzał w drugą stronę, po czym uniósł brew w sarkastyczny sposób. Zrobił to tak, jakby chciał przekazać, że jego obecność go drażni. Obaj posłali sobie wrogie spojrzenie, jednak to Brett jako pierwszy oderwał wzrok od bruneta.

- Właśnie- zaczął spoglądając na mnie, a jego mina lekko złagodniała.- Mieliście dwie godziny temu zajęcia w klasie 28?- zapytał, na co od razu kiwnąłem głową- Zostawiłeś tam swój podręcznik. Nauczycielka prosiła, aby po niego przyszedł, bo niedługo wyjeżdża.

Lekko zdezorientowany spojrzałem na chłopaków obok mnie, po czym znów na Bretta. Wydaje mi się, że zabierałem podręcznik. Przecież zawsze idę chować książki do szafki, to niemożliwe, abym go zapomniał.

- Na pewno to mój podręcznik?- dopytałem.

- Jeśli podpisujesz podręczniki w środku na pierwszej stronie, to tak.- odparł wzruszając ramionami.

- Och...tak, podpisuje- rzuciłem lekko zakłopotany, bo nadal nie rozumiem tego dlaczego go tam zostawiłem.- Dobra, dzięki za informacje.

Spojrzałem na resztę, po czym mówić krótkie "zaraz wrócę" ruszyłem w kierunku klasy 28. Na korytarzu powoli zaczynało pustoszeć, jednak i tak musiałem dwa razy przeciskać się przez tłum nastolatków. Opuściłem tą niebezpieczną strefę, po czym z ulgą ruszyłem do odpowiednich drzwi, przy których całe szczęście nie stali uczniowie. Nie chcę się znów przeciskać. To nie na moje drobne ciało.

Chwyciłem za klamkę, po czym wchodząc do środka zamknąłem za sobą drzwi. Spojrzałem przed siebie, aby odnaleźć podręcznik wzrokiem, jednak to co tam ujrzałem, sprawiło, że na moich ustach momentalnie pojawił się uśmiech.

- O Chryste.- wyszeptałem, zakrywając usta ręką, aby ukryć swój i tak szeroki uśmiech.- Przecież to najpiękniejsza rzecz, jaką w życiu widziałem.

Z tym samym uśmiechem, zbliżyłem się w stronę Dylana, który siedział na krześle, po czym opierając dłonie o kolana pochyliłem się w jego stronę. Chłopak zmarszczył wrogo brwi, po czym warknął. Chciało mi się teraz śmiać, jednak boje się, że ktoś to usłyszy, albo co gorsza umrę ze śmiechu.

- Kto zrobił ci taką krzywdę kochanie?- zapytałem zjeżdżając go wzrokiem

Chłopak miał na sobie ciemne jeansy oraz granatową bluzkę, która idealnie opinała jego szeroki tors, jednak tym razem nie, to zwróciło moją uwagę. Najbardziej zainteresowały mnie te sznury, którymi był owinięty i przywiązany do krzesła. Chłopak na ustach miał również szarą taśmę, która skutecznie uniemożliwiała mu mówienie.

Ten widok był po prostu boski, bo nie sądziłem, że Dylan może mieć jakiś innych wrogów w szkole. Kto jest na tyle odważny, aby go tu przywiązać?! Chyba kupię tej osobie skrzynkę piwa w podziękowaniu.

Thomas, a pamiętasz ten wczorajszy filmik co go puściłem w trybie incognito? Tam też były sznury.

Zamknij się!

Z wrażenia musiałem, aż zabrać krzesło stojące obok, po czym obracając je tyłem do szatyna usiadłem na nim. Położyłem przedramienia na oparciu, po czym uśmiechnąłem się cwanie do Dylana. Skanowałem wzrokiem jego lekko wkurzoną minę i to, jak jego brew porusza się od nadmiaru gniewu. Chłopak co chwilę szarpał się ze sznurami zapewne próbując się uwolnić, jednak na jego nieszczęście to ja go znalazłem.

I przysięgam, nie wiem co mi wtedy odbiło, ale zamiast myśleć racjonalnie, ja postanowiłem trochę się z nim podroczyć.

- Rozwiązać cię?- zapytałem szczerząc się jak głupi.- Wystarczy, że mi powiesz, a ja ci pomogę.- dodałem przekręcając głowę lekko w bok.

Dylan momentalnie przestał się szarpać, po czym unosząc brew posłał mi spojrzenie typu "ty tak na poważnie?".

- Ależ nie wstydź się. W takiej pozycji musisz czuć się bardzo...skrępowany- rzuciłem sarkastycznie

Dylan powiedział coś, jednak przez taśmie usłyszałem tylko niewyraźny bełkot. Zapewne wysyłał mnie do diabła.

- Ale wiesz co ci powiem. Nawet przyjemnie się z tobą rozmawia- dodałem kiwając lekko głową.- Musimy częściej urządzać sobie takie pogawędki. Nie spodziewałem się, że możesz być, aż taki rozmowny.

Po moich słowach, Dylan zmarszczył wrogo brwi, natomiast ja wyszczerzyłem się ukazując szereg zębów. Lubiłem to. Lubiłem się z nim droczyć i w pewnym sensie stało się, to moim małym hobby. Nasza relacja jest naprawdę dziwna i nie ma osoby w szkole, która by temu zaprzeczyła.

Nagle do moich uszu dotarł zagłuszony dźwięk dzwonka, który niósł się na korytarzu. Szybko wróciłem do rzeczywistości, po czym nie odrywając wzroku od szatyna wstałem z krzesła.

- No. Miło było, ale ja muszę już iść- rzuciłem, na co ten zaczął się szarpać, abym zapewne mu pomógł.

Zignorowałem to, po czym kładąc dłonie na biodra, spojrzałem w stronę biurka, gdzie zapewne leżał mój podręcznik. No i cóż, jeszcze nigdy nie poczułem takiej dezorientacji, jak teraz, gdy na biurku nie dostrzegłem mojego podręcznika. Mój uśmiech niemal automatycznie spełzł z twarzy, a zastąpiło go lekki zdziwieni. Przecież mówił, że zostawiłem podręcznik.

Zaraz moment.

Zszokowany spojrzałem na Dylana, a gdy zobaczyłem wyraz jego twarzy, zaniepokoiłem się lekko. Dylan może i miał taśmę na ustach, jednak i tak widziałem jak jego policzki wykrzywiają się w tym szyderczym uśmiechu. Szybko zrozumiałem, że to wszystko co tu się dzieje, jest tylko sceną. Sceną, którą ma zobaczyć dyrektor naszej szkoły.

Chciałem uciec. Naprawdę chciałem stąd zwiać jak najszybciej, jednak nim się spostrzegłem i połączyłem wszystkie kropki, drzwi za mną otworzyły się. Dobrze wiedziałem, kto stoi za moimi plecami. Te ciężkie kroki i skrzypiąca podłoga pod jego ciężarem utwierdziłem się w tym przekonaniu. Drzwi za mną zamknęły się, a po moich plecach przeszły nieprzyjemne dreszcze.

- Co tu się dzieje- powiedział dyrektor

Po jego słowach Dylan zaczął się szarpać, jakby chciał coś powiedzieć. Powoli obróciłem się w stronę dyrektora, a mój wzrok spoczął na jego wkurzonej minie. Oho jest źle.

Dobra. Skup się Tommy. Jeszcze możemy z tego wyjść.

- Panie dyrektorze. Ktoś związał Dylana- powiedziałem przerażonym tonem, aby brzmieć wiarygodnie- Dobrze, że przechodziłem obok i usłyszałem jakiś szelest. To naprawdę straszne.

Dyrektor zmarszczył z niedowierzaniem brwi, po czym krzyżując dłonie na piersi, spojrzał na Dylana. Chłopak szarpał się jak głupi co ani trochę mi nie pomagało. W końcu dyrektor westchnął, po czym zmęczonym krokiem ruszył w stronę szatyna. Mężczyzna chwycił za końcówkę taśmy, po czym delikatnie ją odkleił od usta szatyna. Dyrektor zrobił krok w tył, po czym posłał szatynowi pytające spojrzenie.

- Kto cię tu związał?- zapytał prosto z mostu, a Dylan momentalnie przeniósł wzrok na mnie. Jego mina była zaciętą, a oczy wyrażały chęć mordu.

- To Thomas. To on mnie tu związał

- Panie Thomas- powiedział dyrektor, a jego ton stał się groźniejszy. Spojrzałem na mężczyznę i widząc jego wkurzoną miną zaniepokoiłem się lekko- Nie spodziewałem się tego po tobie. Będziemy musieli przeprowadzić rozmowę w moim gabinecie.

- To niepotrzebne, przecież, po co miałbym go wiązać?- przerwałem mu co było błędem, bo dyrektor momentalnie posłał mi ostrzegawcze spojrzenie.

- A po to, aby się odegrać i zastraszyć. Przecież widziałem co zrobiłeś z moją szafkę.- wtrącił się Dylan, ani razu nie mrugając. Co za kłamcą

Ty nie jesteś lepszy.

Jezu wiem!

Po jego słowach czułem się jeszcze bardziej zdezorientowany, bo za cholerę nie wiedziałem, o co chodzi z tą szafką.

- Dyrektorze.- kontynuował, spoglądając na mężczyznę- Thomas związał mnie tu, po tym jak złapałem go na gorącym uczynku. Proszę mnie rozwiązać, a pokaże o co mi chodzi.

No ja też bym chciał wiedzieć, o co chodzi.

Dyrektor westchnął ciężko, po czym schylił się, aby rozwiązać szatyna. Gdy Dylan został w końcu uwolniony, wstał na równe nogi i masując nadgarstek ruszył w stronę wyjścia. Oczywiście nie obyło się bez posłania mi tego małego cwanego uśmiechu. On ma plan...nie...jego plan właśnie jest ukończony i teraz pora na efekty. Dylan działa zupełnie jak ja.

Całą trójką opuściliśmy sale, a co poniektórzy uczniowie obsypywali nas zdziwionymi spojrzeniami. Czułem się teraz jak na pokazie mody, gdzie chodzą z krzesłami na głowie i udawaną, że to wygodne. Gdy mijaliśmy moją klasę, natrafiłem wzrokiem na Liama Stiles'a i Theo, którzy zamiast posłać mi pytające spojrzenie, strzelili sobie z dłoni w czoło. No cóż. Oni wiedzą, że nie idziemy raczej na miłą pogawędkę z dyrektorem i coś na pewno musiało się odjebać.

Ja i Dylan nigdy nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy dobrym połączeniem.

Gdy w końcu zbliżyliśmy się do szafki Dylana odetchnąłem z ulgą, bo w tej części nie czułem na sobie, tych ciekawskich spojrzeń uczniów. Dylan stanął przy swojej szafce, po czym wyjmując klucz spojrzał na dyrektora.

- Gdy schodziłem ze schodów na dole usłyszałem dziwne szmery. Z początku nie zwróciłem na to uwagi, jednak gdy schyliłem się, aby zawiązać buta, nagle zobaczyłem Thomasa i to co robi z moją szafkę- powiedział wskazując na metalowe drzwiczki, które były w dobrym stanie.

Wróci...w dobrym stanie, jak dla tej szkoły.

- Co jest z tą szafką nie tak?- powiedział dyrektor

- Już wyjaśniam.

Dylan okręcił się tyłem do nas, po czym włożył klucz do zamka. Delikatnie przekręcił ręką, a już po chwili długie drzwiczki otworzyły się ukazując, a raczej nie ukazując niczego. Niczego, ponieważ całe wnętrze szafki było wypełnione jakąś ciemno żółtą pianką. Zmarszczyłem brwi będąc kompletnie zdezorientowany, a w tym samym momencie dyrektor spojrzał w moją stronę. Mężczyzna był wkurzony... cholernie wkurwiony.

- Thomas, zdajesz sobie sprawę z tego, że to już zaszło za daleko? To niszczenie mienia szkoły. Już nawet nie wspomnę o związywaniu Dylana.

- Ale to nie tak. Musi mnie pan zrozumieć.

- To on, a dowody są u niego w szafce.- przerwał mi Dylan, przez co momentalnie spojrzeliśmy na niego- Szybko je tam schował gdy mnie zobaczył.

- To jakiś absurd! Ja nic tam nie mam! To nie ja to zrobiłem!- krzyczałem będąc lekko skołowany tą sytuacją. Naprawdę nie sądziłem, że Dylan jest zdolny do czegoś takiego.

Ale przecież czym ja się stresuje. To nie możliwe, aby w mojej szafce było coś nowego. Tylko ja mam klucz i trzymam go w przedniej kieszeni. To niemożliwe, aby ktoś go zabrał. Prawda?

- Panie Thomas. Proszę otworzyć szafkę- rzucił nagle dyrektor

- Ale to bez sensu tam nic nie ma- odparłem nawet nie zdając sobie sprawę z tego, że tym tekstem pogarszam swoją sytuację

Nosz kur...

- Proszę otworzyć szafkę- pogonił dyrektor, zapewne będąc zmęczony całą tą sytuacją.

Kiwnąłem głową nie chcąc sprzeczać się z dyrektorem, po czym bez słowa ruszyłem do swoje szafki. Stanąłem przed nią, wyciągając metalowy kluczyk i bez chwili namysłu otworzyłem szafkę. Pierwsze co zobaczyłem to spora ilość kolory żółtego. Dopiero po chwili zorientowałem się, że są to długie puszki. Nie była to jedna czy dwie, w mojej szafce znajdowało się co najmniej siedem takich puszek.

Nim się zorientowałem, tuby wypadły z mojej szafki, a po korytarzu rozniósł się metaliczny huk. Stałem tam jak wryty, kompletnie nie wiedząc co zrobić, a dźwięk odbijanych tub dudnił w moich uszach. Spojrzałem w dół na jedną z puszek, która została przy mojej stopie, po czym przyjąłem się dużemu czarnemu napisowi. Świetnie, pianka montażowa. Czułem się teraz jak w klatce bez wyjścia. Czułem buzującą we mnie adrenalinę. Czułem ten dziwny ucisk w klatce piersiowej...ale oprócz tych wszystkich nieprzyjemnych rzeczy czułem też coś jeszcze. Podziw. Czułem podziw do Dylana. Nie sądziłem, że znajdę takiego rywala.

Dylan był w stanie wypsikać swoją szafkę pianką montażową tylko po to, aby mnie wkopać. Dodatkowo z czyjąś pomocą kazał przywiązać się do krzesła. No genialne.

Nagle dyrektor westchnął, czym wyrwał mnie z zamyślenia.

- Panie Thomas, zapraszam do mojego gabinetu, musimy porozmawiać.

*******

- Poszczuje go kiedyś wygłodniałym psem- wymamrotałem pod nosem, gdy po piętnastu minutach opuściłem gabinet dyrektora.

Ruszyłem pustym korytarzem, a przed oczami dalej rozgrywała się scenka sprzed parunastu minut. Jak skończyła się rozmową u dyrektora? Chyba możecie się domyślić. Dyrektor był już zmęczony naszym zachowaniem dlatego stwierdził, że kara, którą Dylan dostał wcześniej będzie odpowiednia również dla mnie. Niestety to była kara za związanie Dylana, a za szafkę dostanę jeszcze jedną.

Czy kłóciłem się z dyrektorem i próbowałem wytłumaczyć, że to nie moja sprawka? Nie. Jasne, mogłem to podważyć logicznymi argumentami i zawołać na świadków Liama, Stiles'a i Theo, jednak uznałem, że było by to nie fair w stosunku do Dylana. Tak, ja też mam swój honor.

Całe szczęście dyrektor nie zdecydował się na wezwanie moich rodziców. Przecież tego to bym nie przeżył. Może i moja mama wygląda na anioła, a ojciec na króla piekła, jedną w rzeczywistości, to mama jest groźniejsza.

Westchnąłem unosząc wzrok, aby spojrzeć na drogę, jednak zamiast przyspieszyć widząc odpowiednią klasę, ja stanąłem w miejscu. Powodem tego był pewien szatyn o piwnych oczach, który w tym momencie opierał się o jedną ze ścian korytarza. Chłopak stał w odległości dwóch metrów i patrzył w moją stronę. Na jego twarzy gościł cwany uśmiech, który spowodował lekkie dreszcze na moich plecach. Co za kretyn.

- Jak rozmowa?- zapytał sarkastycznie

Przewróciłem na to oczami, po czym zaplatając dłonie na piersi ruszyłem w jego stronę. Stanąłem w odległości pół metra i zadzierając głowę w górę spojrzałem w jego piwne oczy.

- Chyba możesz się domyślić. Dziś zajęcia malarskie wykonam w swoim pokoju- rzuciłem przewracając oczami

Dylan uśmiechnął się lekko pod nosem, a jego wzrok błądził po mojej twarzy. On był zadowolony, ale czemu się dziwić. Należało mi się.

- Jak mi przykro.- rzucił odbijając się od ściany, po czym wykonał krok w moją stronę- Dalej chcesz się w to bawić?

Zadarłem głowę jeszcze bardziej w górę, a moje oczy zwęziły się wrogo. Toczyliśmy niemą rozmowę na spojrzenia, a po moim ciele przeszły dziwne dreszcze. Staliśmy blisko siebie, przez co czułem dziwne ciepło, jednak na nim nie robiło to wrażenia.

- To zależy czy dalej będziesz takim dupkiem.- odparłem z lekkim uśmiechem, aby ukryć moją małą dezorientację.- Jak ci się to udało?- dodałem zaciekawiony- O ile związać mógł cię Brett, tak nie rozumiem tego, jak otworzyłeś moją szafkę.

Dylan zaśmiał się lekko na moje słowa, po czym wkładając dłonie do kieszeni spodni spojrzał gdzieś w bok. Z zaciekawieniem obserwowałem jego profil i tego jednego pieprzyka, który znajdował się na jego lewym policzku. Wyglądał z nim.. ładnie. Czemu temu chłopakowi, wszystko musi pasować? Przecież ma paskudny charakter.

Ty masz gorszy

Może...ale się do tego nie przyznam.

Dylan nagle spojrzał w moje oczy, a jego twarz zbliżyła się lekko. Byliśmy blisko, przez co moje serce niekontrolowanie przyspieszyło, a dłonie zaczęli się pocić. Może dla chłopaków, takie zbliżenie, jest zwykłą formą pokazania wyższości, jednak w takich sytuacjach, trzeba pamiętać o jednej ważnej kwestii. Jeśli drugi chłopak jest gejem i na dodatek ma wybujałą wyobraźnię, może sobie coś ubzdurać.

- To, jak otworzyłem twoją szafkę pozostanie moją tajemnicą.- szepnął niskim tonem, a jego ciepły oddech owiał mój policzek.- Patrząc na twoją postawę wnioskuje, że raczej na tym się nie skończy. Dalej będziesz rzucać mi kłody pod nogi, tylko po to, abym nie mógł iść na trening?- dopytał zaciekawiony

Uniosłem kącik ust w górę czując lekką ekscytację, bo jakby nie patrzeć, polubiłem drażnienie się z nim. Dylan widząc to parsknął pod nosem, po czym pokręcił karcąco głową.

- Wiesz, że też potrafię się odegrać?- zapytał prostując się za co dziękowałem Bogu, bo czułem się teraz jak w klatce. Ale przecież nie mogłem tego pokazać.

- Bez tego, nie było by zabawy- odparłem pewnie

Czyli tak to ma teraz wyglądać? Mamy się droczyć?... Cóż, o dziwo mi to pasuje.

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Ogólnie w rozdziale, będą się pojawiać teksty, które będą lekko spojlerować to co się później wydarzy. Nie będzie to jakiś wielki spojler, a raczej nawiązanie. To taki mały dodatek dla osób, które będą czytać to drugi raz (jeśli w ogóle takie osoby się znajdą).


Sorry za błędy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top