10

Perspektywa Thomasa:

Czy wspominałem kiedyś, że jestem ponadprzeciętny, a mój umysł jest w stanie stworzyć wyjście z każdej sytuacji? Ja po prostu jestem genialny, zaradny i w pewnym sensie jestem profesjonalnym aktorem.

Do tego jesteś głupi, masz skłonności samobójcze, posiadasz kompleks wyższości i masz niebywale wysokie ego.

Zamknij się.

Westchnąłem, przeczesując włosy dłonią, po czym oparłem się plecami o ścianę. Za chwilę ma się odbyć ostatnia lekcja, a co za tym idzie. Mój plan wejdzie w życie za plus minus czterdzieści pięć minut. Niestety główna część planu nie został została zorganizowana. Nadal czekam za wiadomością od Liama, że przedmiot, który miał zdobyć od kucharki, jest już do naszej dyspozycji.

- Nie podoba mi się ten plan- rzucił niepewnie Stiles. On jako pierwszy wycofał się z planu. Spojrzałem na chłopaka przede mną, po czym pomrugałem parę razy powiekami

- Spokojnie. Przecież nikomu nic się nie stanie- zapewniłem go już setny raz- No... ewentualnie Dylan'owi mogą bębenki uszne pęknąć

Szatyn momentalnie rozszerzył swoje piwne oczy, po czym wciągnął gwałtownie powietrze. Zaśmiałem się na jego reakcje, a mój uśmiech powiększył się, gdy w kieszeni wyczułem wibracje. Zerknąłem w dół, po czym bez mniejszego zastosowanie włożyłem dłoń do kieszeni swoich spodni. Wyciągnąłem z niej telefon, a gdy zerknąłem na wyświetlacz, przez moje ciało przeszła dziwna fala ekscytacji.

Liam: Mam to co chcesz

Liam: Chodź do kibla przy stołówce

- No- zacząłem chowając telefon do koeszeni. Spojrzałem na Stiles'a i Theo, a gdy zobaczyłem ich zaciekawione miny uśmiechnąłem się szeroko ukazując szereg białych zębów- Idę po przedmiot naszej wolności

Chwyciłem za plecak, po czym wymijając zdezorientowanych chłopaków ruszyłem w wyznaczone miejsce. Na korytarzu panowała gwar, ale czemu się dziwić. Zaraz ma odbyć się ostatnia lekcja, więc każdy żyje popołudniem. Przeciskałem się przez tłum nastolatków, a gdy w końcu dotarłem do luźniejszej strefy odetchnąłem z ulgą. Mam bardzo wątłe ciało, a te goryle są wszędzie!

Zerknąłem przed siebie, aby czasem na kogoś nie wpaść, jednak mój wzrok spoczął na pewnej grupie uczniów. Stali oni przy jednym z okien i głośno o czymś dyskutowali. Jednak to nie ich głośny śmiech przykuł moją uwagę, a pewien wysoki szatyn o piwnych oczach. Może i jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, jednak po opuszczonych barkach mogłem spokojnie stwierdzić, że jest spokojny

On jest spokojny. Dylan jest spokojny, bo nikt go nie zaczepia. Oczami wyobraźni widziałem to, jak moje dwie osobowości walczą ze sobą, jednak jak to na wojnie bywa, tylko jedna strona może wygrać.

Odchrzaknąłem poprawiając plecak na ramieniu, po czym spojrzałem na chłopaka chcąc nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Nie wiem czy szatyn ma wmontowany jakiś czujnik do wykrywania debili, ale niemal automatycznie uniósł głowę w górę. Jego wzrok skrzyżował się z moim, a na mojej twarzy momentalnie zagościł uśmiech.

- Dyluś!- krzyknąłem czym zwróciłem uwagę innych.

Znajomi Dylana jak i paru najbliższych uczniów momentalnie przerwali rozmowy. Z początku zdziwili się, że ktoś zawołał w taki sposób szatyna, jednak gdy tylko spojrzeli na mnie ich miny się zmieniły. Prawie u każdego, na twarzy zagościł lekki uśmiech. Prawie u każdego, bo tylko Dylan zmarszczył wrogo brwi. Jego spojrzenie jak zawsze, było zabijające i może kogoś by to przeraziło, jednak ja, jak to ja, nie przejąłem się tym. Chciałem rozegrać to szybko. Lekkie podrażnienie i nic więcej.

Powolnym krokiem minąłem grupkę uczniów stojących pod oknem, po czym obróciłem się. Szedłem tyłem dalej wpatrując się w nieprzyjemny wyraz twarzy szatyna. Chwyciłem za szelki swojego plecaka, po czym uniosłem lekko brodę

- Przyjdź dziś po zajęciach do sali matematycznej- rzuciłem dwuznacznym tonem, po czym bez chwili namysłu puściłem mu oczko

Dylana momentalnie zamurowało, jednak ja nie miałem czasu, aby oglądać ten piękny obraz jego własnego upokorzenia. Przy akompaniamencie śmiechu i gwizdów innych uczniów obróciłem się, po czym przyspieszyłem krok. Czułem na sobie wzrok innych, jednak to wzrok Dylana wiercił w moich plecach najboleśniejszą dziurę.

Jak ja uwielbiam go wkurzać

Po paru następnych zakrętach, w końcu dotarłem na wyznaczone miejsce, gdzie całe szczęście nie było już tylu uczniów. Otworzyłem drzwi ubikacji wchodząc do środka, po czym zacząłem się rozglądać.

- Liam?- zapytałem, gdy nigdzie nie zauważyłem blondyna- Lia...

Znów chciałem go zawołać, jednak nagle poczułem mocne szarpnięcie. Ktoś wciągnął mnie do jednej z kabin ubikacji, a ja nie chcąc wpaść na muszlę szybko wyciągnąłem dłonie w stronę kafelek. Moje dłonie zderzyły się z zimną ścianą, jednak zamiast nieprzyjemnego chłodu jaki panował w pomieszczeniu, poczułem nieprzyjemną falę ciepła, która rozeszła się po moim ciele. Czy właśnie zostałem uprowadzony? Czy właśnie tak mam zginąć? Pośród smrodu i brudu.

Przerażony do granic możliwości, zabrałem większy wdech, po czym powoli obróciłem się w stronę mojego napastnika. Nie wiedziałem kogo tam spotkam, a siła szarpnięcia była naprawdę ogromna. Lekko przestraszony spojrzałem przed siebie i przysięgam! Ja naprawdę nie wiem skąd ten mały blond krasnal ma tyle siły w łapach

- Kurwa Liam, nie strasz!- krzyknąłem tak piskliwym głosem, że aż sam siebie zdziwiłem

- Ja ci tu towar załatwiam, a ty jeszcze się na mnie drzesz? Jestem bardziej przerażony niż ty!- warknął takim samym głosem co ja

Przewróciłem na to oczami, a gdy znów spojrzałem na blondyna moje usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu.

- Widzę, że kucharka udostępniła nam swój sprzęt- rzuciłem patrząc na plecak, w którym znajdowała się średniego rozmiaru patelnia

- Tak. Zdziwiła się lekko, gdy ją o to poprosiłem, ale nic nie powiedziała- wyznał, po czym sięgnął do plecaka

W tym samym momencie ściągnął swój plecak, po czym otwierając go wystawiłem w stronę blondyna. Chłopak próbował włożyć patenie do środka, jednak przez książki szło mu to bardzo opornie. Liam warknął pod nosem stając się lekko podkurwiony, a na moich ustach uformował się lekki uśmiech. Widać, że był zestresowany całą tą sytuacją z planem i zabraniem patelni od kucharki.

- Chryste- jęknął, praktycznie szarpiąc się z patelnią- Nie wchodzi

Przewróciłem na to oczami, po czym westchnąłem głośno

- Człowieku, ale ty nieporadny. Daj, ja się tym zajmę

Przejąłem patelnie od blondyna, po czym obróciłem się w stronę muszli. Położyłem na plastikowej płycie plecak, po czym jednym zwinnym ruchem wysunąłem patenie między książki. Zamknąłem plecak, po czym z triumfalnym uśmiech obróciłem się w stronę Liama

- I widzisz? Można włożyć bez szarpania się? Można.- powiedziałem zakładając plecak na ramię

- Po prostu jestem zestresowany, bo robię takie rzeczy pierwszy raz.- wyznał na co przewróciłem oczami

- Chodźmy już lepiej, bo się spóźnimy- zauważyłem na co, kiwnął mi głową, po czym zapiął plecak i zarzucił, go sobie na ramię.

Liam obrócił się, po czym przekręcił zamek w drzwiach. Drzwi otworzyły się, a my powoli opuściliśmy toaletę. I przysięgam, jeszcze nigdy po moim ciele nie przeszła taka fala niezręczności jak teraz, gdy podczas wychodzenia z kabiny natrafiłem wzrokiem na dwóch zmieszanych chłopaków.

Momentalnie zatrzymaliśmy się w miejscu, a zszokowany wzrok Liama spoczął na mnie. Szybko jednak przerwaliśmy nasz kontakt wzrokowy, bo nasze spojrzenia znów przeniosły się na chłopaków. Stali oni w odległości dwóch metrów idealnie przed drzwiami wyjściowymi, a ich ciała się nie poruszały. Patrzyli oni na nas z przerażeniem, jakby byli świadkami czegoś nieodpowiedniego. Przełknąłem głośno ślinę, a kolejna fala niezręczności rozlała się po moim ciele.

Kurwa zabijcie mnie! Przecież to musiało wyglądać bardzo dwuznacznie, a fakt, iż jestem gejem wcale tu nie pomaga.

- Wkładaliśmy patelnie do plecaka.- rzucił nagle Liam chcąc wyjaśnić tą sytuację.

Przez chwilę milczeliśmy, a poziom niezręczności rósł z sekundy na sekundę. Wiem ja to dla nich może wyglądać, w końcu każdy już wie, że jestem gejem.

Myślałem, że będziemy tu stać tak w nieskończoność, jednak dzwonek informujący nas o rozpoczęciu lekcji uratował nam życie. Chryste pierwszy raz się cieszę, że zakończyła się przerwa.

- Chodź bo się spóźnimy- rzuciłem w stronę Liama

Momentalnie ruszyliśmy z miejsca. Minęliśmy zdezorientowanych chłopaków, po czym trzaskając drzwiami, ruszyliśmy w stronę klasy. Pomiędzy nami panowała niezręczna cisza, jednak mi nagle zebrało się na żarty. Uśmiechnąłem się lekko spoglądając na Liama, a gdy ten wyczuł mój wzrok, momentalnie obrócił głowę w moją stronę

- Jeszcze nikt mną tak nie szarpał jak ty- rzuciłem, nawiązując do tego jak szarpał moim plecakiem

- Kurwa! Pierdol się stary!- warknął na co momentalnie parsknąłem śmiechem

*******

Czterdzieści pięć długich minut później lekcja dobiegła końca, a ja ruszyłem do klasy matematycznej. Nauczycielka zostawiła mi klucz, który później muszę oddać dyrektorowi i szczerze? Bardzo ucieszył mnie ten fakt, iż dyrektor będzie wtedy w szkole. Myślałem, że ta mucha z czerwonych okularach będzie podczas wykonywania mojego planu. Musiał bym wtedy dodatkowo czekać, aż nauczycielka przekaże naganę Dylana do dyrektora. A tak? A tak wystarczy zwabić mężczyznę w odpowiednim momencie.

Już po wejściu do klasy zacząłem wdrażać swój plan w życie. Szybko schowałem patelnię w odpowiednie miejsce, po czym zająłem się sprawdzaniem ilość gum pod stolikami. Tak jak przewidywałem na tyłach sali jest ich zdecydowanie więcej.

Dylana jeszcze nie było, czym wkurzył mnie lekko, bo jeśli ten debil nie przyjdzie, moje czwartkowe zajęcia z malarstwa pójdą się jeb...kochać.

Westchnąłem, po czym opierając się tyłem o parapet wyciągnąłem telefon. Z nudów zacząłem sprawdzać media społecznościowe, i naprawdę nie wiem jakim cudem, ale po paru minutach trafiłem na stronę z filmikami o śmiesznych kotach. Zaśmiałem się kolejny raz widząc, jak kot pędzący za czerwoną kropką wbiega po ścianie, a na moich ustach uformował się szeroki i szczery uśmiech

- Wzrok ci się popsuję od tego telefonu- powiedziała najbardziej irytująca istota na tej planecie

Mój uśmiech niemal automatycznie spełzł z twarzy. Uniosłem jedną brew, po czym spojrzałem przed siebie na Dylana. Chłopak zamknął drzwi, po czym wkładając dłonie w kieszenie spodni ruszył w moją stronę. Dalej trzymałem telefon w dłoni na odpalonym filmiku z kotem, jednak w tamtym momencie nie śmieszył mnie on tak bardzo. I to wszystko przez tego wkurzającego szatyna o ładnych piwnych oczach. Nie pasują do jego charakteru.

- Jeśli to znaczy, że nie będę zmuszony oglądać twojej krzywej mordy, to mam nadzieję, że szybko mi się popsuję- rzuciłem tym samym chłodnym tonem co on

Dylan uniósł jedną brew i nie wiedzieć kiedy zabrał mi telefon z rąk. Chłopak obrócił go w swoją stronę, po czym spojrzał na filmik. Nie minęła chwila, a parsknął on suchym śmiechem. I naprawdę nie wiem jak inni, ale ja nienawidzę, gdy ktoś zabiera mój telefon.

- Oddaj- powiedziałem wyciągając rękę w stronę mojej własności.

Miałem już zabrać telefon, jednak szatyn szybko się cofnął chcąc zapewne obejrzeć filmik do końca.

- Oddawaj moje dziecko- warknąłem zbliżając się do niego.

Chłopak uniósł telefon w górę dalej oglądając filmik, a ja chcąc odebrać moją własności zbliżyłem się do szatyna. Dylan z uniesioną głową w górę oglądał filmik i najwyraźniej wcale nie brał moich słów na poważnie.

- Głuchy jesteś czy mam ci to siłą wytłumaczyć!

- Oj nie spinaj się. Nie widzisz, że oglądam?- zapytał przesuwając palcem po ekranie, aby obejrzeć następny filmik- a poza tym złość piękności szkodzi- rzucił nawiązując do moich słów z rana

I wtedy moje hamulce puściły. Rzuciłem się w jego stronę podskakując, po czym siłą próbowałem zniżyć jego rękę. Chłopak był silniejszy więc na nic były moje starania. Położyłem dłoń na jego barku robiąc sobie z Dylana podpórkę, po czym znów podskoczyłem. Całe szczęście dzięki mojemu drobnemu ciału i silnym nogom udało mi się wzbić na odpowiednią wysokość. Szybko złapałem za urządzenie, po czym opuściłem je w dół. Spojrzałem na ekran, a gdy upewniłem się, że nie wchodził na prywatne rzeczy zablokowałem go. Byłem teraz lekko zadowolony, bo ja surykatka odebrałem coś wielkiemu gorylowi.

Z ogromnym uśmiechem na ustach spojrzałem przed siebie, aby zobaczyć reakcje Dylana na moją zwinność, jednak przez moje rozdrażnienie zapomniałem o jednej, jednak bardzo ważnej rzeczy. Nie odsunąłem się. Dalej staliśmy blisko siebie, a moja lewa dłoń, jak gdyby nigdy nic, spoczywała na jego barku. Przełknąłem ślinę wpatrując się w jego piwne tęczówki, a pomiędzy nami nastała bardzo niezręczna atmosfera. Dylan nie odsunął się, a jego wzrok błądził po mojej twarzy.

- Jesteś blisko.- powiedziałem niekontrolowanie, zdejmując z niego rękę

Czemu ty umiesz mówić!

- To ty się zbliżyłeś.- zauważył, co było prawdą. Przez nasze drażnienie zbliżyliśmy się, jednak to jego wina. To on zabrał mi telefon.

- Trzeba było nie zabierać mi telefonu- odparłem, po czym resztkami sił odsunąłem się od chłopaka- zajmijmy się lepiej robotą- dodałem patrząc na niego spod byka

I naprawdę nie wiem co było, aż tak zabawne w mojej wypowiedzi lub mimice twarzy, ale Dylan zaśmiał się cicho, kręcąc przy tym głową. Wkurzyło mnie jego zachowanie, jednak tym razem nie dałem się sprowokować. Przecież już czas, aby przystąpić do planu.

- Ja biorę przód- oznajmiłem ruszając w stronę biurka nauczycielki

Podszedłem do drewnianego mebla, po czym chwyciłem za jednorazowe rękawiczki, które zostawiła nam nauczycielka. Jednak o nas pomyślała.

- O nie nie nie nie- zaprotestował nagle Dylan- to ja biorę przód

I teraz naprawdę dziękowałem Bogu, że stoję do mojego wroga tyłem, bo niestety nie mogłem opanować tego uśmiechu, który wdarł mi się na usta. Mój plan działa, a Dylan nie jest nawet świadomy, w jakie bagno się pakuje

- Dobrze wiem, że uczniowie z tyłu przyklejają więcej gum- dodał, przez co musiałem przegryźć dolną wargę, aby nie wybuchnąć śmiechem.

Thomas! Opanuj się teraz. Wdech i wydech. Musisz grać.

- A czemu to niby ja mam brać tył?- zapytałem obracając się w jego stronę. Z trudem wymusiłem poważny ton, jednak teraz nie mogę pozwolić sobie na chwilę słabości- To przecież ty mnie przyparłeś do ściany

Dylan spojrzał na mnie z niedowierzaniem, po czym pokręcił zrezygnowany głową. Z jego ust wydobyło się oschłe parsknięcia, a oczy mówiły tylko jedno "ty jesteś niepoważny"

Tak jestem

- Ty tak serio?- zapytał, patrząc na mnie jak na debila- A przypomnij mi kto zaczął. Przypomnij sobie kto zaczął jeździć stopą po moim udzie

Dalej Thomas, popisze się grą aktorską

Zamilkłem, a moje brwi zwęziły się. Musiałem grać teraz. Musiałem mu pokazać, że wiem iż ta cała sytuacja jest tylko moją winą. Moje usta nadmuchany się lekko, a w tym samym momencie Dylan wyprostował się lekko. Uwierzył

- Dobra...miejmy to już z głowy- warknąłem, po czym bez słowa ruszyłem na tyły klasy

Kolejne dziesięć minut minęło nam w ciszy. Nie odezwaliśmy się do sobie ani słowem za co byłem mu cholernie wdzięczny. Ten człowiek mnie wkurza i jedyne co robi to marnuje nasz tlen.

Ty też

Zamknij się

Odchrzaknąłem, po czym spojrzałem w górę na Dylana. Chłopak był blisko stolika w którym ukryta była patelnia. Wszystko idzie zgodnie z planem. Teraz tylko napisać do Liama, aby wykonał swoją część planu i kolejne zajęcia odbędą się bez tego wkurzającego szatyna. Nie myśląc długo, czystą ręką bez rękawiczki chwyciłem za telefon, po czym wybrałem numer Liama.

Ja: Możesz już działać

Wysłałem wiadomość, po czym schowałem telefon do kieszeni spodni. Ruszyłem do następnego stolika, a gdy znalazłem się obok niego usiadłem na ziemi. Po paru chwilach również Dylan skończył następny stolik i ruszył do kolejnego idealnie naprzeciwko mnie. Dokładnie to TEGO stolika. Chłopak nachylił się, aby sprawdzić ile ma gum do wysprzątania, jednak zamiast westchnąć ten wydał z siebie dźwięk zdziwienia.

Jeśli ten plan wypali funduje sobie piwo.

- A to co?- zapytał zdziwiony

Dylan zaczął grzebać w półce pod ławką, a już po chwili wyciągnął z niej średnich rozmiarów patelnie. Chłopak zmarszczył brwi w niezrozumieniu, po czym obrócił się w moją stronę. Nadal siedziałem na ziemi i udawałem, że jestem zajęty odklejaniem gum.

- Widziałeś- dodał nie ukrywając zdziwienia

Westchnął, po czym spojrzałem w górę. Najpierw mój wzrok spoczął na Dylanie, jednak nie na długo. Szybko przeniosłem go na patelnie i aby nie wyjść z roli zmarszczyłem brwi w niezrozumieniu.

- Po chuj ci ta patelnia?- zapytałem unosząc jedną brew

- To nie ja ją tu przyniosłem.- wiem- Leżała pod biurkiem.- powiedział wskazując palcem na stół

- Już się nie tłumacz. Jak byłeś głodny to trzeba było mówić. Przyniósł bym ci jakieś resztki z wczorajszego obiadu- rzuciłem opierając się dłońmi za sobą

- Podziękuję. Pewnie byś mi jakiegoś cyjanku dosypał- odparł obracając patelnię w dłoni. Przewróciłem na to oczami oczami głośno wzdychając.

- Boże, zamiast być na zajęciach u Pana Derek'a, to muszę użerać się z tobą. Za jakie grzechy?- jęknąłem cierpiętniczo.

Spojrzałem na Dylana, który parsknął oschłym śmiechem. Było to dziwne, bo jego wyraz twarzy zmienił się lekko. Okey..zawsze wygląda, jakby wszystko go wkurzało, ale teraz to już przesada.

- Powinieneś się cieszyć, że nie masz z nim teraz zajęć.- rzucił nagle. Zmarszczyłem brwi w niezrozumieniu, po czym przekręciłem głowę lekko w bok.

Miałem już zapytać o co mu chodzi, jednak w tym samym momencie poczułem wibracje w kieszeni spodni. Szybko sięgnąłem po telefon, po czym odblokowałem urządzenie.

Liam: Gotowe!

I teraz już się nie opanowałem, bo moje usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Wszystko idzie zgodnie z planem!

- Uśmiechasz się jak szaleniec.- wtrącił Dylan.

Momentalnie schowałem telefon do kieszeni spodni, po czym spojrzałem na szatyna. Dalej obracał patelnię w dłoni co bardzo mnie ucieszyło.

- Bo nim jestem.- rzuciłem zabierając większy wdech.

Dylan momentalnie zmarszczył brwi, a ja w tym samym czasie sięgnąłem po krzesło stojące obok. Chwyciłem za metalowe pręty łączące oparcie z siedzeniem, po czym nogami nakierowałem na Dylana.

- A ty co?- zdziwił się na moje zachowanie.

- Są tam gumy?- zapytałem wymijająco.

- Tak.

- Och. To będę musiały poczekać.- rzuciłem wzruszając ramionami.- Radzę ci zakryć uszy.

- Co? Po co?- dopytał, patrząc na mnie jak na idiotę, jednak nie odpowiedziałem mu.

Zamiast tego opanowałem swoje emocje, a na twarzy przybrałem powagę. Z moich ust wydobył się głośny krzyk, a Dylan momentalnie rozszerzył oczy będąc kompletnie zdezorientowany. Ale czemu się dziwić, przecież ta sytuacja dla niego jest kompletnie niezrozumiała. Cóż...nie dla mnie.

- Co ty odwa...- zaczął jednak nie było mu dane dokończyć.

Po dosłownie sekundzie drzwi od klasy otworzyły się, a w progu stanął dyrektor. Spojrzałem na mężczyznę, siłą wymuszając przerażony wyraz twarzy, bo naprawdę chciało mi się teraz śmiać. Dyrektor spojrzał najpierw na Dylana, który dalej trzymał patelnie w dłonie, po czym przeniósł swój wzrok na mnie.

Może i dla mnie i Dylana ta sytuacja wygląda dwuznacznie, bo wiemy jaka jest prawda, jednak dla osoby trzeciej musiała wyglądać jednoznacznie. Bo niby jak inaczej wytłumaczyć tą scenę, jaka właśnie odgrywa się przed dyrektorem.

- Dylan- zaczął dyrektor. Jego głos był ciężki, a na twarzy zagościła złość- Co to ma znaczyć! Czemu rzucasz się na Thomasa z patelnią!

Dylan który dalej był w szoku, spojrzał na patelnię w swojej dłonie, po czym szybko przeniósł swój wzrok na mnie. Udawałem teraz przerażonego i gdyby nie powagą sytuacji, dawno wybuchł bym śmiechem. Szatyn dopiero po chwili zaczął łączyć wszystkie wątki w jedną całość, a gdy wszystko do niego dotarło, na jego twarzy zagościł szok. Niemal widziałem tą jedną żarówkę, która nagle zaświeciła nad jego głową.

- Dyrektorze to nie tak.- zaczęła obracając się w stronę dyrektora- Musi mnie pan zrozumieć, że..

- Dosyć tego!- krzyknął, a po moich plecach przeszły ciarki- Jestem już i tak wkurzony papierkową robotą, a tu nagle jakiś uczeń mi przybiega i mówi, że słyszał krzyki na korytarzu. Myślałem, że to jakiś żart, bo nic nie słyszałem ze swojego gabinetu, ale okazuje się, że jednak miał rację. Dylan! W tej chwili do mojego gabinetu!

Po słowach mężczyzny nastała cisza. Dylan patrzył na dyrektora z niedowierzaniem, a patelnia powoli zaczęła zsuwać się z jego dłoni. Nagle naczynie spadło na ziemię, a w sali rozniósł się metaliczny dźwięk.

- Dyrektorze musi mnie pan zrozumieć. Wiem jak to wygląda, ale to naprawdę nie tak. To wszystko on zaplanował, ja nic nie zrobiłem

- Tak oczywiście- wtrąciłem się przewracając oczami.- Bo niby specjalnie włożyłem ci patelnię w łapę i kazałem mnie zaatakować. Ciebie trzeba spryskać jakąś pianką montażową i przykleić do krzesła, żebyś nikomu krzywdy nie zrobił.

- Krzywdę to ja ci zaraz mogę

- Dylan- upomniał go dyrektor

Szatyn zamiast ruszyć w stronę wyjścia obrócił głowę w moją stronę, po czym spojrzał głęboko w moje oczy. Nie wiem ile tak trwaliśmy, ale przysięgam. Jeszcze żadne oczy nie wywoływały we mnie tylu emocji.

Nagle Dylan parsknął oschłym śmiechem, po czym pokręcił z niedowierzaniem głową. I wtedy stało się coś dziwnego, bo nagle na twarzy szatyna zauważyłem lekki uśmiech. Nie był on smutny czy kpiący, zauważyłem w nim lekką nutkę uznania, jaką nie widziałem u niego jeszcze nigdy.

Niestety tak szybko jak ten uśmiech pojawił się tak szybko zniknął. Dylan odchrzaknąłem, po czym odwracając ode mnie wzrok ruszył w stronę dyrektora. Mężczyzna przepuścił ucznia w drzwiach, a gdy ten opuścił pomieszanie szybko spojrzał w moją stronę

- Wszystko dobrze? Nic ci nie zrobił?- zapytał już łagodniejszym tonem

- Nie nic. Wszystko jest dobrze. Po prostu znów pokłóciliśmy się i halę. On naprawdę musi kochać ten sport.- wyjaśnił odkładając krzesło na bok.

I znów to samo. Znów zobaczyłem jak ciało dyrektora wzdrygneło się lekko, po tym jednym kluczowym słowie. Oczywiście musiałem dać nacisk na słowo 'kochać'

- Dobrze, idź już do domu. Dylan zajmie się dodatkowo tą salą

- Dobrze, dziękuję bardzo- powiedziałem wstając z brudnej ziemi

Dyrektor kiwnął głową, po czym opuścił sala. Natomiast ja? Ja wykrzywiłem usta w cholernie szerokim uśmiechu. Kurwa! Udało się! Dziś pije jak nic!

Mamy poniedziałek

Zamknij się

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Biedny Dylan. No ale nie zapominajmy, że on też ma rozum.

⚠️Dobra, ale chcę taką szczerą opinię. Podoba wam się to opowiadanie czy jak na razie jest nudne?⚠️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top