22
Następnego ranka Alice czuła się źle. Wiedziała, że dała Willowi zielone światło, a gdy się nakręcił niemal od razu go odtrąciła, ale... wszystko było w porządku dopóki nie przypomniała sobie co się stało ostatnim razem.
Jakoś mimowolnie pomyślała, że cały czas i wciąż myślał tylko o tym... a gdyby to dostał może już tak by się nie starał?
Fakt faktem nie chciała, żeby czuł się źle przez to co się stało. Nie wyszło to najlepiej, ale on wcale nie musiał mieć złych zamiarów. Poza tym to jak się wystraszył, wciąż widniało przed jej oczami.
Dlatego, kiedy tylko wstała ruszyła do sypialni z nadzieją, że będzie mogła się przytulić i poczuć dobrze. Chciała zapewnienia, że nie był zły z powodu odmowy, oraz że wszystko jest w porządku.
Jednak w momencie, gdy weszła do środka od razu spostrzegła puste, niezaścielone łóżko. Zdziwiło ją to bardzo, bo Will nie wspominał nic o tym, że będzie musiał gdzieś jechać lub iść dzisiaj, ale nie miał też zbyt dużo okazji, żeby w nocy o tym wspomnieć.
Z lekkim rozczarowaniem ruszyła do kuchni, gdzie od razu jej uwagę przykuła kartka na lodówce.
Przyspieszyła kroku, czując zimny pot na plecach, ale notatka była krótka oraz zwięzła. Pisana jednak niestarannie jak na Willa. Jakby drżącą ręką.
Przepraszam.
Już nigdy więcej Cię nie skrzywdzę.
Przez moment stała w bezruchu i nie miała zielonego pojęcia, co się działo, ale złe przeczucia potęgowały się z każdą sekundą.
Nastawiła wodę, po czym szybko nałożyła spodnie oraz chwyciła telefon od razu szukając do niego numeru.
Do William Ferro:
Cześć Tatusiu :)
O której wrócisz? Bardzo chciałabym po pracy przytulić się do Ciebie i obejrzeć coś fajnego :*
Liczyła, że odpowiedź pojawi się za kilka chwil, ale Ferro nie odpowiadał.
Alice zdążyła zjeść śniadanie, wyszykować się do pracy, a Will dalej się nie odzywał.
Postanowiła zatem spróbować do niego zadzwonić.
Jednak mężczyzna nie odebrał.
To zaczynało ją już naprawdę niepokoić.
Do William Ferro:
Tatusiu, zadzoń do mnie w wolnej chwili :*
Napisała, po czym musiała udać się do pracy.
***
Alice co kilka chwil sprawdzała telefon z nadzieją, że wreszcie Will się odezwie, ale wciąż nie miała od niego żadnej wiadomości.
Nawet głupiego: ,,Będę po 20". Czy... czegoś w tym stylu, co choć trochę by ją uspokoiło.
Czy Ferro robił to specjalnie? Czy... w taki sposób chciał ją ukarać? Odszedł?
Te pytania wciąż pojawiały się w jej głowie, bo naprawdę nie miała pojęcia, dlaczego William nie odpowiadał na żadne wiadomości.
Podczas przerwy postanowiła zadzwonić do niego po raz kolejny, ale połączenie zakończyło się po dwóch sygnałach.
Ferro odrzucił połączenie.
Alice spojrzała z niedowierzaniem na telefon, po czym wybrała jego numer jeszcze raz, czując jak jej serce zaczęło bić coraz szybciej, niedowierzając w to co się działo.
Tym razem odezwała się automatyczna sekretarka, a raczej automat informujący o tym, że telefon jest wyłączony lub poza zasięgiem.
Alice zamknęła oczy i ledwie powstrzymała łzy. Naprawdę nie miała pojęcia co się działo.
Czy William był zły za to co się stało? Karał ją milczeniem? A może... wystraszył się, albo... też czuł się winny i bał się, że nie chciała go widzieć?!
Kartka na lodówce w zasadzie wskazywałaby właśnie na to drugie.
Ale dlaczego z nią nie porozmawiał!? Dlaczego postanowił pogorszyć sprawę, swoim milczeniem?
A może to ona wszystko wyolbrzymiała? W końcu... może jak wróci, okaże się, że Will poszedł tylko na zakupy, a telefon się rozładował i nawet nie miał pojęcia, że do niego wydzwaniała?
Choć wtedy nie mógłby odrzucić połączenia.
***
- William F.! - Czytał z satysfakcją na twarzy Mark, gdy Alice nalewała mu piwo. - Młody doktor filologii angielskiej podejrzany o wykorzystanie swojej studentki! Żekomo miał w zamian za usługi seksualne, pomagać w osiągnięciu jak najlepszych wyników na studiach.
- Mark! Mark! - Próbowała mu przerwać, ale szatyn im bardziej widział jej irytację, tym z większym uśmiechem kontynuował.
- Jak donoszą nasi informatorzy. Swoją kochankę traktował szczególnie łagodnie. Mogła nie pojawiać się na zajęciach, a nawet egzaminie, ale i tak zdawała najlepiej na całym roku. Ponad to, jak donosi najbliższa koleżanka młodej studentki, przekazywał jej gotowe arkusze egzaminacyjne od innych wykładowców, aby mogła perfekcyjnie przygotować się do egzaminu...
- Dość! - powiedziała nagle stanowczo Alice, nie chcąc słuchać dalej tych bredni, po czym szybkim krokiem poszła w kierunku służbowej toalety i zamknęła się w kabinie.
Usiadła na klapie sedesowej, a następnie rozpłakała.
- Dlaczego mnie zostawiłeś, gdy tak bardzo cię potrzebuję? - wymamrotała do siebie, po czym znów sprawdziła telefon.
Nie miała żadnej wiadomości.
***
Wracając do domu, Alice mocno ściskała kciuki w nadziei, że zastanie Willa z jego przyjaznym uśmiechem na twarzy. Na samo to wyobrażenie, zbierały jej się w oczach łzy. Wiedziała, że jeśli go tam zastanie, nie zdoła ich powstrzymać oraz mocno się do niego przytuli bez zamiaru prędkiego odklejenia się.
Ale kiedy przekręciła zamek w drzwiach i uchyliła drzwi, zastała głuchą ciszę... a także ciemność.
Powtarzanie sobie, że na pewno wróci, powoli przestawało działać.
Usiadła na kanapie i po raz ostatni wyjęła telefon, aby zadzwonić.
Po kilku sygnałach, odezwała się automatyczna sekretarka, a Alice rzuciła się na kanapę i rozpłakała się w poduszkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top