Rozdział 26 - Podróż w jedną stronę

— Tikki...

Marinette raz po raz powtarzała to imię. Tym, czego pragnęła bardziej niż czegokolwiek innego, była rozmowa z jej małym kwami. Kwami, które było przy niej zawsze, gdy go potrzebowała. Kwami, dzięki któremu czuła się na siłach stawiać czoła złu tego świata. A teraz Tikki z nią nie było. I to z jej winy, bo tak dała się podejść złoczyńcy! Gdyby tylko pomyślała, gdyby jakoś spróbowała go przechytrzyć albo choćby uciec, nie byłoby tego wszystkiego!

— Marinette, nie możesz się tak obwiniać — usłyszała głos mistrza Fu. — To nie twoja wina. Broniłaś Paryża i swojego sekretu najlepiej, jak mogłaś i niczego nie zaniedbałaś.

— A jeśli jednak? Tyle razy odmieniałam się w jakichś zaułkach... Co jeśli wtedy ktoś mnie zobaczył?

— Nie wydaje mi się — stwierdził z powątpiewaniem mistrz Fu.

Marinette otarła łzy i uniosła wzrok na mistrza. Chociaż widać było, że nie jest całkowicie spokojny, z pewnością nie stracił nad sobą kontroli, w przeciwieństwie do niej. Jednak nie to ją zaskoczyło. Mistrz nie był sam. Obok niego stał chłopak, którego widziała kilka razy, zwłaszcza ostatnio. Bruno Sucreceur, posiadacz Miraculum Zebry.

— Uznałem, że Bruno powinien razem z nami udać się do siedziby Zakonu Strażników — wyjaśnił, widząc jej pytające spojrzenie. — Jeśli złoczyńcy poznali twoją tożsamość, bardzo możliwe, że wiedzą też, kim on jest, a Miraculum Zebry jest na tyle potężne, że nie możemy sobie pozwolić na jego stratę.

— Ale czemu jest tutaj? Nie powinien pomóc Czarnemu Kotu?

— Poprosiłem Zakon, by się tam udał. Bruno nie jest wystarczająco doświadczony, by go wysyłać na taką bitwę, więc nie ma sensu, by niepotrzebnie ryzykował. A poza tym i tak może się okazać za późno.

— Za długo się wahałam...

— Nie o to chodzi. Po prostu, skoro ktoś zna już waszą tożsamość, mógł przecież komuś powiedzieć. Nie zapominaj, że Odnowiciele nie działają w pojedynkę.

Marinette chciała się kłócić, ale stwierdziła, że to nie ma sensu. Mistrz i tak nie da się przekonać, że to ona przede wszystkim zawiodła. Ale wiedziała to. Gdyby dobrze wykonała swoją pracę, gdyby pokonała Władcę Ciem, zanim to wszystko się stało... Dlaczego tak bardzo zwlekała z szukaniem jego kryjówki?

— Zakon zaraz tu będzie, a gdy przedostaniemy się do ich siedziby, to będziemy bezpieczni — dodał jeszcze Fu.

Marinette miała na to naprawdę wielką nadzieję. W oczekiwaniu na to spojrzała jeszcze raz na telefon, ale nie otrzymała żadnej odpowiedzi od Adriena. Och, żeby tylko się okazało, że jednak jego tożsamości nikt nie poznał!

***

Po powrocie do domu Adrien nawet nie zaglądał do telefonu, co mu się rzadko zdarzało. Powód był jednak bardzo prosty: nie chciał się rozpraszać w czasie ćwiczeń gry na fortepianie, by wszystko poszło gładko, a potem miał czas spotkać się z Marinette. Odkąd tylko dowiedział się, że jest Biedronką, chciał z nią porozmawiać o tym wszystkim i oto nadarzyła się świetna okazja!

Utwór, który dziś ćwiczył, całkiem pasował do jego obecnych uczuć. Złożony z mnóstwa delikatnych nutek, wyrażał nadzieję na coś niezwykłego. Uśmiechnął się. Tak, zdecydowanie miał nadzieję.

Nagle drzwi pokoju się otworzyły. Adrien spodziewał się zobaczyć w nich ochroniarza, względnie Nathalie. Dlatego gdy ujrzał w nich ojca, zaskoczony rozchylił usta. Szybko się jednak zreflektował i je zamknął.

— Ojcze — odezwał się. — Ćwiczę ten nowy utwór, tak jak mi kazałeś — dodał szybko, przerażony na samą myśl, że Gabriel mógłby uznać jego grę za nie dość dokładną i zabronić mu wyjścia z domu.

— Potem poćwiczysz dalej — odpowiedział pan Agreste. — Teraz chciałbym z tobą porozmawiać.

Tych słów Adrien od ojca już bardzo dawno nie słyszał. To wszystko było jakieś dziwne. Ale nie protestował. Zaproszony przez Gabriela, usiadł na kanapie obok niego.

— Już od dawna zastanawiałem się, jak ci to powiedzieć. — Gabriel spojrzał Adrienowi prosto w oczy. Chłopak poczuł się niekomfortowo, ale wytrzymał spojrzenie. — Widzisz, chodzi o twoją matkę...

— O mamę? — zdziwił się Adrien. — Przecież ona nie żyje!

— To prawda. Nie żyje, a to wszystko moja wina...

— Ale to niemożliwe, przecież była chora, prawda?

— Jej choroba była moją winą. — Gabriel spuścił wzrok. — Pozwoliłem jej zrobić coś, co ją zabiło.

Przerwał na chwilę, a Adrien próbował przetrawić to, co usłyszał. O co chodziło Gabrielowi? Co takiego pozwolił zrobić jego matce, co mogło doprowadzić do jej śmierci? I dlaczego mówił o tym Adrienowi właśnie teraz?

— Nie rozumiem...

— Chodzi o to, że wreszcie znalazłem sposób, jak to wszystko odwrócić! — Ton głosu Gabriela nagle stał się bardziej emocjonalny. — Mogę naprawić ten błąd! Mogę przywrócić Emilie do życia!

— Co? — zapytał Adrien, zbity z tropu. — Przywrócić do życia? Ale niby jak?

— Jest pewien sposób, tylko musisz mi pomóc — odparł Gabriel. — Masz coś, dzięki czemu możemy razem uratować twoją matkę! — Mężczyzna wstał z kanapy. — Chodź ze mną.

Adrien nadal miał kompletny mętlik w głowie, ale również wstał. Dał się poprowadzić ojcu do, jak się okazało, jego gabinetu. Chłopak spodziewał się, że teraz Gabriel stanie przy swoim tablecie, ale on poszedł dalej, aż znalazł się przy dużym portrecie Emilie Agreste, wykonanym na jej pamiątkę.

— Stań obok mnie — polecił Gabriel, a Adrien posłusznie wykonał jego polecenie.

Wtedy jego ojciec zrobił coś zupełnie niespodziewanego: przyłożył palce do obrazu i nacisnął kilka starannie wybranych miejsc. Zaraz po tym kawałek podłogi, na którym obaj stali, zapadł się w dół. Adrien zrozumiał, że znaleźli się na jakiejś platformie. Zjeżdżała ona przez pewien czas, by po chwili ruszyć naprzód. Ale i to nie trwało długo; wkrótce zmieniła kierunek ruchu w górę.

Wreszcie platforma zatrzymała się, a Adrien z pewnym rozczarowaniem stwierdził, że w pomieszczeniu, w którym się znaleźli, było zupełnie ciemno. Nagle ku jego zaskoczeniu zrobiło się jaśniej. Chłopak zrozumiał, że to dzięki temu, że duże okno znajdujące się w pomieszczeniu właśnie się odsłoniło. We wnętrzu nadal panował półmrok, ale teraz można było dostrzec, że znajdowali się we wnętrzu kopuły. Niezwykłego efektu nadało również mnóstwo białych motyli, które wzbiły się w powietrze. Jeden z nich przysiadł Adrienowi na dłoni. Chłopak przyjrzał mu się i zrozumiał, że przecież oglądał te motyle niemal codziennie. Widział, jak wylatywały z jo-jo Biedronki po tym, jak oczyszczała akumy.

I wtedy zrozumiał, co chciał mu przekazać jego ojciec.

Starając się nie dać po sobie poznać, że cokolwiek wie, zapytał tonem, który miał nadzieję, że był wystarczająco zdawkowy:

— Gdzie jesteśmy?

— Zabrałem cię do miejsca, o którym wcześniej poza mną wiedziała tylko Nathalie. Jesteś drugą osobą, której kiedykolwiek je pokazuję. Musisz wiedzieć, że postanowiłem zaufać ci na tyle, by je pokazać, bo wierzę, że podejmiesz dobrą decyzję i pomożesz mi w odzyskaniu Emilie. To tutaj przez ostatni rok realizowałem swój cel, niestety nie dostrzegłem wystarczająco szybko, że moje metody nie były takie dobre, jak mi się wydawało. Gdybym wcześniej zrozumiał, że możesz mi pomóc z własnej woli, że tobie też może zależeć na wskrzeszeniu Emilie...

— Jakie metody? — Adrien udawał, że nie wie, o co chodzi. — I jak ja mogę ci pomóc?

— Gdy szukałem metody na odwrócenie moich błędów, dowiedziałem się, że miracula Biedronki i Czarnego Kota dają moc otwarcia przejścia między krainami żywych i umarłych. Zrozumiałem, że żeby wskrzesić Emilie, muszę je zdobyć. Normalnie nie mógłbym o tym nawet marzyć, ale znalazłem wcześniej coś, co mogło mi w tym pomóc. Potem wystarczyło tylko sprowokować strażnika miraculów do puszczenia w obieg kolczyków Biedronki i pierścienia Czarnego Kota. Udało mi się doskonale, ale zdobycie miraculów okazało się trudniejsze, niż myślałem. Niestety dopiero niedawno zrozumiałem, że wcale nie muszę ścigać Czarnego Kota. Zrozumiałem, że wystarczy mu powiedzieć prawdę. Więc to czynię.

Adrien myślał gorączkowo. Jego ojciec był Władcą Ciem. Jego ojciec wiedział, że on sam był Czarnym Kotem. I najwyraźniej liczył na to, że Adrien odda mu swoje miraculum, żeby użyć jego niezwykłej mocy. Odruchowo dotknął pierścienia. Na szczęście już nie mógł się w ten sposób zdradzić.

Co powinien zrobić? Oddać miraculum i liczyć na to, że Gabriel mówił prawdę? Że miracula rzeczywiście otwierają przejście między światami żywych i umarłych, a on sam chce jedynie sprowadzić stamtąd Emilie? A może zaprotestować? Gabriel mógł przecież kłamać. A nawet jeśli faktycznie chciał ożywić Emilie, to czy to nie było sprzeczne ze wszystkimi zasadami? Czy umarli naprawdę mogli powrócić do świata żywych? To wydawało się zupełnie bez sensu, nieracjonalne! Wreszcie pomyślał o jeszcze jednej kwestii i to ją postanowił poruszyć.

— Chcesz mojego miraculum — powiedział. To nie było pytanie, raczej stwierdzenie faktu. — Ale przecież potrzeba też Miraculum Biedronki. Jak chcesz je zdobyć?

— O to już się nie martw — powiedział jakiś głos za nim.

Adrien odwrócił się raptownie. Zorientował się, że on i jego ojciec nie są tu sami. Była tu jeszcze jedna postać: zakapturzony mężczyzna o brązowych włosach i groźnie połyskujących pomarańczowych oczach. Adrien nie mógł powstrzymać wrażenia, że już gdzieś go widział. Ale nie umiał sobie przypomnieć, gdzie.

Mężczyzna trzymał w wyciągniętej dłoni coś małego. Adrien rzucił na to okiem i z przerażeniem zrozumiał, co to było. Czerwone kolczyki w czarne kropki. Miraculum Biedronki.

— Skąd je masz?! — zawołał, zupełnie zaskoczony.

— Och, złożyłem małą wizytę Marinette Dupain-Cheng — odpowiedział spokojnie zakapturzony.

— Co zrobiłeś Marinette? Gadaj!

— Zupełnie nic! — Tamten uśmiechnął się pogardliwie. — Wziąłem tylko jej miraculum. Ona i tak nie poznałaby nigdy jego pełnego potencjału. Tak jak ty nigdy nie zrozumiesz, do czego jest zdolne Miraculum Czarnego Kota.

— Czyli dlatego mam je wam oddać, tak? — warknął Adrien. — Nie ma mowy! Będę walczyć! Plagg...

Ale nie dał rady wypowiedzieć do końca formułki. Nagle poczuł nacisk na nogach, po czym ktoś je pociągnął tak, że Adrien wylądował na plecach, a upadek sprawił, żę zabrakło mu tchu w płucach. Chłopak dostrzegł, że to właśnie zakapturzony mężczyzna był za to odpowiedzialny: w ręce trzymał końcówkę czegoś, co było, jak się zorientował, spojrzawszy na swoje nogi, końcówką bolasa. I wtedy zrozumiał, z kim miał do czynienia.

— To ty byłeś wtedy na obozowisku! — krzyknął. — Ty porwałeś Aurélie!

To odkrycie już zupełnie wytrąciło go z równowagi. Władca Ciem współpracował z Odnowicielami!

Nie zauważył nawet, że Gabriel znalazł się niebezpiecznie blisko niego. Zorientował się dopiero, gdy ten chwycił prawą dłoń syna, a właściwie to Miraculum Czarnego Kota spoczywające na jej serdecznym palcu. Uświadomiwszy to sobie, Adrien próbował ją wyrwać z uścisku, ale gdy to zrobił, zauważył, że pierścienia już nie ma.

Nie! To niemożliwe! To nie mogło się tak skończyć! Muszę walczyć — pomyślał Adrien.

Już miał się szykować do wstania, gdy poczuł uderzenie w głowę. Upadł znowu na ziemię i już stracił wszelkie siły. Nie umiał zaprotestować, gdy Łowca wiązał go od stóp do głów. Guz, który nabił mu złoczyńca, pulsował boleśnie na jego głowie.

Przez to jego wspomnienia pomknęły ku wczorajszej walce z Ninją. Złoczyńca wtedy nabił guza akurat nie jemu, ale i tak miał z tego powodu nieprzyjemności. Ale to mu o czymś przypomniało.

Kiedy wraz z Biedronką tłumaczyli cywilnej postaci Ninjy, co się wydarzyło, odniósł wrażenie, że ten nie chce, by na niego patrzyli — był zamaskowany i odwracał wzrok. Ale raz otworzył oczy i Adrien wyraźnie dostrzegł niezwykłe oczy, takie, których nie mógł mieć żaden człowiek.

Teraz już wszystko rozumiał. To Łowca był Ninją. To z nim walczyli wczoraj. I to wtedy musiał w jakiś sposób dowiedzieć się, kim są Biedronka i Czarny Kot. Czyli pewnie wiedział też, kim był posiadacz Miraculum Zebry...

Nie mógł się jednak nad tym dłużej zastanawiać. Poczuł kolejną falę bólu i stracił świadomość.

***

— Jest pan gotów, panie Agreste?

Gabriel rzucił okiem na nieprzytomnego Adriena, którego Łowca związał od stóp do głów. Nie umiał na to patrzeć. Odwrócił głowę i spojrzał prosto w pomarańczowe oczy Odnowiciela.

— Jestem gotów. Zawsze byłem.

Łowca wyciągnął w jego stronę dłoń, w której trzymał Miraculum Biedronki. Gabriel, z tyłu głowy spodziewając się jakiegoś podstępu, zgarnął je ostrożnie i włożył do uszu. W takich sytuacjach jak ta cieszył się z dawno zrobionych dziurek. Następnie wsunął na palec pierścień Czarnego Kota.

Nareszcie. Tyle czekał na ten moment.

Uniósł ręce, choć nie był pewien, co dokładnie powinien zrobić. Był jednak przekonany, że wcale nie musi dokonywać transformacji. Skupił się na swoim celu z całych sił. Wtem poczuł, że mu się udało. Na środku jego siedziby pojawił się szary dym... nie, to była bardziej chmura. Zaczęła się stopniowo powiększać, aż wreszcie w jej środku pojawiła się dziura ciemniejsza od niej. To musiało być to! Przejście do krainy umarłych.

Gabriel oniemiał. Nie miał bladego pojęcia, jak zabrać się do wyciągnięcia stamtąd Emilie. Nie sądził, że zajdzie aż tak daleko.

Nagle, jakby na to niezadane głośno pytanie, z wnętrza dziury zaczęło wypływać coś w rodzaju mgły, jaśniejszej od chmury otaczającej portal. Niedługo zajęło jej uformowanie się w człekokształtną istotę, choć dużo bardziej od człowieka zwiewną i tylko z dziurami w miejscu oczu i ust.

— Czego ode mnie chcesz, śmiertelniku? — odezwała się. Jej głos był ni to męski, ni to kobiecy.

Gabriel przełknął ślinę. Nagle stracił całą pewność siebie.

— Ja... — Musi się wziąć w garść! — Chciałbym sprowadzić kogoś z krainy umarłych.

— Ach tak...

— Chodzi o Emilie Agreste — ciągnął, niezrażony komentarzem istoty. — Moją żonę. Umarła zbyt wcześnie i chciałbym przywrócić jej życie.

Mógł przysiąc, że istota właśnie uśmiechnęła się złośliwie.

— Przywrócić życie... Obawiam się, że to niemożliwe.

— Co?! — wykrzyknął Gabriel.

— Niemożliwe jest przywrócenie komuś życia — powtórzyła istota. — Jeśli dusza opuściła ciało człowieka, nie ma sposobu, żeby przywrócić to ciało. A dusza bez ciała nie jest już tym, czym była wcześniej. Możesz sprowadzić duszę Emilie Agreste, ale zobaczysz, że będzie inna. To nie będzie ta sama osoba, którą znałeś za jej życia.

Gabriel zmarszczył brwi. Nie rozumiał zupełnie, co oznaczają słowa strażnika bramy.

— Dla duszy po śmierci sprawy doczesne nie mają takiego znaczenia, jak wcześniej. Dusza po śmierci patrzy w wieczność. Przykro mi, ale nawet jeśli sprowadzisz z zaświatów duszę Emilie Agreste, ona nie będzie chciała tu być.

— Czyli co mam niby zrobić? — warknął. — Zrezygnować? Ale teraz nie mogę! Nie po tym wszystkim, co poświęciłem! Za dużo się wycierpiałem, żeby teraz się cofnąć! Nie mogę żyć bez Emilie! Po prostu nie mogę! Gadaj, co mogę jeszcze zrobić?!

Cokolwiek istota powiedziała, została zagłuszona. Gabriel usłyszał męski okrzyk i obrócił się raptownie, by zobaczyć, o co chodzi. Oniemiał. W jego siedzibie znajdowało się dwoje kolejnych ludzi: kobieta i mężczyzna. Kobieta, o długich rudych włosach związanych w kucyk, rzuciła się na Łowcę, a mężczyzna, jasnowłosy, ruszył w stronę Gabriela.

— Tym razem nam nie uciekniecie!

Gabriel odruchowo zrobił unik. Co to miało znaczyć? Kim byli ci ludzie?

— Założymy się?! — odwarknął. — Nooroo, daj mi mroczne skrzydła!

Przemienił się i zaatakował przybysza laską. Ten skutecznie uniknął ataku. Tymczasem Łowca nie dał się powalić rudowłosej kobiecie i utorował sobie drogę do Gabriela.

— Zrealizowałem swoją część umowy, teraz ty dotrzymaj swojej! — krzyknął Łowca. — Oddaj mi miracula Biedronki i Czarnego Kota!

— Ale portal...

— Portal pozostanie jeszcze przez chwilę otwarty.

Gabriel uniknął kolejnego ciosu i kątem oka ujrzał istotę strzegącą zaświatów. Skinęła głową, jakby na potwierdzenie słów Łowcy. Skoro tak... Niech będzie.

Nie był pewien, jak Miraculum Biedronki utrzymało się na jego kostiumie, ale ściągnął je bez większych trudności. Zsunął również z palca pierścień Czarnego Kota. Rzucił je w stronę Łowcy.

Napastnicy, widząc to, również rzucili się za miraculami, ale nie udało się im ich przejąć. Łowca był szybszy. Złapał je, po czym pobiegł w stronę okna. Zanim ktokolwiek zdążył go powstrzymać, ten skoczył prosto przed siebie. Gabriel usłyszał brzęk tłuczonego szkła.

Wariat — pomyślał.

Ale gdy atakujący ich mężczyzna i kobieta otoczyli Gabriela, zaczął się zastanawiać, czy nie powinien pójść w ślady Łowcy.

— To koniec, panie Agreste — odezwał się mężczyzna. Spojrzał na Gabriela swoimi niepokojąco jasnymi oczami. — Proszę oddać miraculum i się poddać.

— Nigdy! — zaprotestował Gabriel. — Poświęciłem pół życia, żeby odzyskać ukochaną i teraz mam to wszystko stracić? Nie ma mowy!

Wiedział, że nie ucieknie, ale na szczęście napastnicy stanęli tak, że za Gabrielem cały czas znajdował się portal. Mężczyzna odetchnął głęboko. Już w czasie rozmowy ze strażnikiem zaświatów o tym pomyślał, ale teraz wiedział już, że to jedyne wyjście. Jedyny sposób na to, żeby zdobyć szczęście. Jedyny sposób, żeby pozostać wolnym. To była jego jedyna droga.

— Przepraszam, Adrien — powiedział cicho.

I cofnął się o kilka kroków, aż przejście do świata umarłych pochłonęło go w całości.

Członkowie Zakonu Strażników wysłani do dworu Agreste'ów nigdy nie spodziewaliby się, że będą świadkami czegoś takiego. Gdy Gabriel Agreste dobrowolnie przeszedł przez portal, ten po chwili zamknął się. Ale nie to było najdziwniejsze. Gdy zniknęła cała chmura dymu, okazało się, że na ziemi leży ciało. Był to Gabriel Agreste, już w cywilnej formie. Mężczyzna uklęknął przy nim i przyłożył dwa palce do jego szyi. Nie wyczuł niczego. Spróbował sprawdzić jeszcze bicie serca i oddech, ale nic. Musiał stwierdzić, że z całą pewnością Gabriel Agreste nie żył. Jego dusza opuściła ciało i przeszła do krainy zmarłych.

— Co powinniśmy zrobić? — zapytała kobieta. — Odnowiciel uciekł, a Władca Ciem pozbawił się życia.

— Przede wszystkim musimy zabrać Adriena do siedziby Zakonu, bo możliwe, że Odnowiciele będą chcieli go wykończyć — odpowiedział mężczyzna. — A co do jego ojca... Z jego ciała już nie będzie pożytku.

Sięgnął jednak ku jego piersi i wypiął z jego marynarki Miraculum Motyla. Schował je do kieszeni. Zakon powinien go pilnować.

***

Adrien kilka razy odzyskiwał przytomność, ale nic nie rozumiał z obrazów, które widział. Wreszcie, gdy na dobre otworzył oczy, stwierdził, że znalazł się w czymś w rodzaju szpitala. Ściany pomalowano na jasną zieleń, a do tego pomieszczenie wyglądało bardzo sterylnie.

Dostrzegł również, że ktoś się nad nim pochyla. Spojrzał w niebieskie oczy dziewczyny.

— Marinette. — Uśmiechnął się słabo. — Nic ci nie jest...

— Och, Adrien! — zawołała Marinette w odpowiedzi. Chłopak dostrzegł teraz, że jej oczy są zaczerwienione, jakby płakała. — Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło! Tak się o ciebie bałam, myślałam, że ten Odnowiciel zrobił ci jakąś poważną krzywdę...

— Ale on uciekł... — przypomniał sobie Adrien. — Zdobył miracula Biedronki i Czarnego Kota...

— Tak, to prawda. Ale na szczęście nic się nam nie stało.

— A mój ojciec? Co się z nim stało? Gdzie my w ogóle jesteśmy?

— Jesteśmy w szpitalu Zakonu Strażników — wyjaśniła Marinette. — A twój ojciec... Przykro mi.

Wyraz jej twarzy wystarczająco dobitnie powiedział mu, co się stało. Chłopak odwrócił wzrok. Nie chciał wcale w to uwierzyć. To wszystko było takie irracjonalne... Dowiedział się, że to jego ojciec był przez cały ten czas Władcą Ciem i to po to, by go chwilę później stracić. Czy los nie mógł być troszkę bardziej łaskawy?

Zadawał sobie to pytanie również w kolejnych chwilach. Leżał jeszcze chwilę, aż odwiedził go Surya, syn Shanyao. To właśnie on został wysłany do dworu Agreste'ów, by zbadać zagrożenia czyhające na Adriena i to on był świadkiem wszystkiego, co rozegrało się w siedzibie Władcy Ciem. Opowiedział mu to, co zobaczył.

— Nie zdołaliśmy powstrzymać Gabriela przed przejściem do świata umarłych — zakończył. — Twojego ojca nie dało się uratować. Był zdesperowany, nie chciał żyć na tym świecie bez swojej ukochanej.

— Nigdy nie pogodził się ze śmiercią mamy...

— Udało nam się jedynie ocalić Miraculum Motyla przed Odnowicielami. Teraz już nikt nie użyje go do złych celów.

Ta jedna mała pozytywna wiadomość nie mogła jednak zrekompensować wszystkiego, co się dziś stało. Adrien poczuł się nagle okropnie zmęczony. Chciał zostać sam. Surya musiał to dostrzec.

— Odpocznij — polecił mu.

I wyszedł z sali.

***

Członkowie Zakonu Strażników zgromadzili się w sali posiedzeń. Marinette przysiadła na samym brzeżku kamiennej ławy, a mistrz Fu objął ją ramieniem, jakby chciał dodać jej pewności siebie. Po drugiej stronie mistrza Fu usiadła Brigitte, która niedawno wraz z Martinem opuściła archiwum.

Zgromadzili się tu, by wysłuchać publicznej relacji na temat ostatnich wydarzeń. Wcześniej Marinette i Adrien opowiedzieli Zakonowi osobiście, co się wydarzyło, a aby nie zmuszać ich do ponownego przejścia tej męki, całość publicznie zrelacjonował Surya, który później również dodał to, co stało się po utracie przytomności przez Adriena.

— Zdobyliśmy Miraculum Motyla, więc czas się przekonać, co ma do powiedzenia kwami, które przez cały ten czas służyło Władcy Ciem.

Surya przypiął do swojej kurtki Miraculum Motyla, które zaświeciło się. Wkrótce wyłoniło się z niego jasnofioletowe kwami, które przestraszonym wzrokiem otaksowało cały tłum, przed którym się znalazło.

— Gdzie ja jestem? — zapytało.

— W bezpiecznym miejscu — odpowiedział mu Surya. — Nikt już nie zmusi cię do terroryzowania Paryża. Jesteś Nooroo, tak?

Kwami ostrożnie skinęło głową.

— A więc, Nooroo. Nikt nie będzie cię zmuszał do użyczania mu swoich mocy, ale musisz nam odpowiedzieć na kilka pytań. W jaki sposób Gabriel Agreste wszedł w posiadanie Miraculum Motyla?

— Ja nie mogę...

— Twój poprzedni pan nie żyje — przypomniał mu Surya. — Teraz jesteś pod pieczą Zakonu.

— No dobrze... — powiedział cicho Nooroo. — Znalazł je. Gdy był na wycieczce z żoną, w Tybecie. Znalazł wtedy również Miraculum Pawia. Oboje zainteresowali się miraculami i zaczęli badać ich moc, nie wiedzieli jednak, że Miraculum Pawia było uszkodzone.

— Uszkodzone miraculum?

— Tak... Kwami, które je zamieszkiwało, było przez to niestabilne i źle wpływało na zdrowie Emilie Agreste. Aż w końcu stało się najgorsze... Miraculum zostało zniszczone, a moc kwami zabiła Emilie. Gabriel nigdy się z tym nie pogodził i postanowił ją ożywić, a potrzebował do tego miraculów Biedronki i Czarnego Kota.

To bardzo dużo tłumaczyło... Szkoda, że Adrien nie mógł tu być i osobiście tego wysłuchać.

— A jak Gabriel poznał tożsamości Biedronki i Czarnego Kota? — zapytał Surya.

— Znaleźli go Odnowiciele — odpowiedział Nooroo. — Razem uknuli plan. Stworzyli złoczyńcę potrafiącego czytać w myślach...

Co? — pomyślała Marinette. — Niby kiedy?

— Zakumizowany Odnowiciel użył swoich własnych sztuczek, żeby się sklonować i sprawić wrażenie, że to jest jego moc — wyjaśniło kwami. — A tak naprawdę chodziło mu o odczytanie tożsamości bohaterów z ich własnych myśli!

A więc to tak... Właśnie w taki sposób Władca Ciem ich przechytrzył. Czyli ona sama nic źle nie zrobiła! Marinette nawet nie zauważyła, że odetchnęła z ulgą.

— Widzisz? — powiedział jej mistrz Fu do ucha. — To nie twoja wina.

Zrobiło się jej nieco lżej, ale to i tak nie zmieniało faktu, że Władca Ciem i Odnowiciele znowu wygrali. Mieli miracula Biedronki i Czarnego Kota... I tylko oni sami wiedzieli, co z nimi teraz zrobią. A ona nie miała już żadnej możliwości, aby powstrzymać ich przed czynieniem zła.

***

Po posiedzeniu mistrz Fu wraz ze swoimi sojuszniczkami opuścił salę. Marinette znowu pobiegła do szpitala, by towarzyszyć Adrienowi, natomiast Brigitte z nim została. Weszli do jednej z bocznych sal, która stanowiła coś w rodzaju poczekalni i usiedli przy Brunonie, który, nie będąc jeszcze członkiem Zakonu, nie został wpuszczony na naradę. Mistrz streścił mu to, czego się dowiedzieli.

— Czyli pewnie wiedzą też już, kim jestem — domyślił się Bruno. — Zatem muszę potrenować walkę — zauważył. — Nie odpuszczę poszukiwań Aurélie.

— Jeśli o tym mowa, jestem ciekawa, jak radzi sobie Pierre — odezwała się Brigitte.

— Może powinniśmy się o tym przekonać — powiedział Fu. — Wayzz?

Kwami pojawiło się przed nimi.

— Mógłbyś się skontaktować z Flyy?

Wayzz zgodził się. Zaświecił się i Brigitte chciała już go dotknąć, ale właśnie wtedy światło otaczające go przygasło.

— Co jest? — zaniepokoiła się Brigitte.

— Nie mogę się połączyć z Flyy.

— Co to znaczy? Chyba nie zniknęła?

Odpowiedź Wayzza wcale nie osłabiła niepokoju Brigitte.

— Flyy nie zniknęła — odparł. — Ale jest we wnętrzu gumki. Ktoś używa Miraculum Muchy.

~~~~

Oto rozdział kończący wątek Adriena i Marinette jako posiadaczy miraculów! Cieszę się, bo już miałam ich dość xD A koniec tego rozdziału to zapowiedź drugiej części finału :D Tak, wiem, że dziś jest piątek, nie sobota, ale mam poczucie, że jutro nie chciałoby mi się wstawiać tego rozdziału, stąd jest dziś, lel.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top