Rozdział 24 - Zwycięstwo czy przegrana?
Popołudniowy wiatr zmierzwił włosy Brunona, gdy ten, już po przemianie, wyskoczył przez okno. Oczywiście mógł się przemienić na dole, ale odkąd już w pełni ogarnął, jak się ląduje, sprawiało mu to na tyle dużą frajdę, że nie mógł sobie tego odmówić. A poza tym każdy superbohater tak robił, prawda? Zeskakiwał z dużych wysokości, otwierał drzwi kopniakiem, pokonywał złoczyńców w epickim stylu... No dobra, tych dwóch ostatnich rzeczy zdecydowanie Brunonowi brakowało. W walce ze Skąpcem nie zdecydował się wyważyć drzwi, a pokonanie go zdecydowanie nie należało do szczególnie widowiskowych scen. Nadal przypominał sobie to dziwaczne uczucie teleportacji, którego wtedy doświadczył.
Ale teraz mogło być inaczej... Co prawda, z tego, co zobaczył w telewizji, wynikało, że Ninja walczył z Biedronką i Czarnym Kotem na otwartej przestrzeni, co oznaczało, że pewnie nie będzie mu dane wyważać żadnych drzwi, ale być może uda mu się pokonać go w epickim stylu? Chociaż nie był tego taki pewien... Cała jego wiedza na temat walk brała się z bajek, które namiętnie oglądał za dzieciaka. Nie sądził, że mu w czymkolwiek pomoże, skoro po cywilu nawet nie umiał unieść nogi nad głowę. Ale z drugiej strony jako bohater miał większe możliwości. Może moc miraculum zniweluje nawet jego braki w technice?
Po paru minutach bieganiny po dachach dotarł wreszcie do Trocadéro. Zignorował helikopter stacji TVi unoszący się nad nim i zeskoczył na ziemię, po czym pobiegł dalej przed siebie. Niedużo czasu zajęło mu dostrzeżenie postaci. Biedronka właśnie odskoczyła na bok. Czarny Kot odparł przy pomocy swojego kija kopniak Ninjy. Po chwili Ninja zaatakował znowu Biedronkę... a jednocześnie nadal walczył z Czarnym Kotem.
Bruno zamrugał kilka razy, by upewnić się, że dobrze widzi. Nie, nie zwariował... Tam wcale nie było jednego złoczyńcy, a dwóch. Ale obaj mieli na sobie ten sam czarny strój, wyglądający jak ubranie japońskiego wojownika z kreskówki. Czyli się sklonował! No to ładnie...
— Zmierz się ze mną, ty Ninjo ty! — zawołał do złoczyńcy.
Ten, jak można było się spodziewać, zwrócił uwagę na nowo przybyłego. Uśmiechnął się złośliwie i w zaskakująco szybkim tempie dotarł do niego. Bruno odruchowo zasłonił się rękami, ale to nie pomogło, bo złoczyńca, zamiast uderzyć od góry, trafił go w brzuch.
Uderzenie było na tyle mocne, że odepchnęło Brunona o kilka metrów do tyłu. Co ciekawe, wcale nie poczuł tak dużego bólu, jakiego oczekiwał. Strój najwyraźniej amortyzował moc uderzeń. Ekstra!
Ninja znowu zaatakował. Tym razem Bruno był przygotowany: kiedy ten zamierzył się, bohater odskoczył, a pięść Ninjy uderzyła w chodnik. Wtedy Bruno zerknął na swoich towarzyszy. Dostrzegł, że każdy z nich walczy z klonem złoczyńcy, co musiało znaczyć, że znowu się sklonował. To w takim razie które z nich walczyło z prawdziwym Ninją? A może żadne z nich? Co jeśli to wszystko były klony, a prawdziwy Ninja się gdzieś schował? Tylko jak miał się o tym przekonać?
Zdecydował się zaatakować. Wstał i pobiegł przed siebie, szykując rękę. Będąc wystarczająco blisko, uderzył pięścią. Ku swojemu zdumieniu trafił Ninję w twarz, a ten odskoczył nieco. Nie zachowywał jednak za długo dystansu, bo już po chwili był tuż obok bohatera i próbował go trafić. Brunonowi kilka razy udało się uniknąć ataków, ale wreszcie Ninja chwycił go za ramię i odrzucił daleko.
— Aua — mruknął, wylądowawszy na ziemi.
Pozbierał się, po czym zdecydował się skorzystać ze swojej broni. Nadal nie wiedział, czym była, ale wyglądała fajnie, z tymi wieloma giętkimi ostrzami wychodzącymi z jednej rękojeści.
— Myślisz, że pokonasz mnie jakimś żałosnym urumi?! — zawołał złoczyńca.
Bruno chciał zapytać, o co tamtemu chodzi, ale potem zorientował się, że musiał mówić o jego broni. Odnotował w pamięci tę śmieszną nazwę.
— Ta, a bo co?! — odkrzyknął i zamachnął się bronią.
Ostrza minęły o milimetry jego twarz, a Brunonowi przemknęło przez myśl pytanie, czy magia miraculum chroni również nieosłoniętą część twarzy. Jeśli nie, to musiał uważać, żeby się tym czymś przez przypadek nie pociąć. Tym razem nieco ostrożniej wyciągnął urumi przed siebie. Pognał w stronę Ninjy i zaatakował.
Ten jak zwykle bardzo sprawnie wszystkiego unikał. Ale nie może się przecież tak bawić w nieskończoność, prawda? Któreś ostrze w końcu go dopadnie, czyż nie? Machał więc nimi dalej, im dłużej, tym zacieklej. Wreszcie poczuł, że w coś trafił. Tak jest!
Jego radość nie trwała jednak długo. Tym, w co trafił, okazała się ręka Ninjy, którego to wcale nie zdezorientowało. Wręcz przeciwnie — uśmiechnął się złowieszczo, po czym złapał za ostrze i mocno je do siebie pociągnął. Bruno poleciał przynajmniej kilka metrów przed siebie i nie zdołał uchronić się przed kontaktem z ziemią. Najbardziej ucierpiała na tym jego twarz — chłopak miał szczerą nadzieję, że uderzenie tylko wydawało mu się takie mocne. Wcale nie chciał mieć złamanego nosa.
Oślepiony bólem, próbował wstać po omacku, ale złoczyńca wcale nie zamierzał mu na to pozwolić. Doskoczył do niego i kopnął tak, że Bruno znowu poturlał się po ziemi.
Czyżby tak miała się zakończyć moja kariera? — przeszło mu przez myśl. — To trochę żałosny koniec...
Kolejny cios sprawił, że już dłużej się nad tym nie zastanawiał. Odpłynął.
***
Biedronka zaczynała być już zmęczona. Ninja, który nie ustawał w atakowaniu jej, był bardzo zwinny, a ona już powoli zastanawiała się, czy to nie będzie jej ostatnia walka.
Po prawdzie, przy całkiem wielu nachodziły ją takie myśli. Od roku Władca Ciem wymyślał coraz to nowe sposoby na przejęcie miraculów jej i Czarnego Kota i często tylko dzięki ogromnemu szczęściu udawało się im go powstrzymać. Ale nie zdziwiłaby się, jeśli okazałoby się, że to szczęście akurat teraz przestało jej dopisywać. Oto Ninja, bez żadnych wymyślnych mocy, umiejący jedynie walczyć i się klonować, stanowił dla nich największe wyzwanie. Największe od czasów tego, co wydarzyło się na podparyskim obozowisku.
Nigdy nie przypuszczała, że skutki tamtej bitwy okażą się tak poważne. Nie dość, że Odnowiciele pojmali Muchę (chociaż jej nieobecność po prawdzie wcale tak Biedronce nie przeszkadzała), to jeszcze przez to do ich życia musiał się wtrącić Zakon Strażników i zmusić ją i Czarnego Kota do ujawnienia tożsamości.
Zerknęła na Czarnego Kota, który swoim kijem odbił pięść swojego klona Ninjy. Chociaż wreszcie wiedziała, kto skrywa się pod maską, nadal nie widziała w nim Adriena. Adriena, który zawsze był elegancki, uroczy i miły, a do tego zabawny w ten swój subtelny, ujmujący sposób. Czarny Kot nijak go nie przypominał: ze swoimi nieśmiesznymi sucharami i, jej zdaniem, nieudolnymi próbami zaimponowania jej, bardziej ją irytował niż fascynował.
Ale gdy dowiedziała się, że są jedną osobą, wszystko znacznie bardziej się pokomplikowało. Skoro Czarny Kot, wielokrotnie wyznający jej swoją miłość, był w rzeczywistości Adrienem, do którego już od dawna po kryjomu wzdychała, wszystkie uczucia ich łączące stały się jeszcze bardziej poplątane niż kiedyś. Czarny Kot wiedział już, że pod maską Biedronki kryje się ona: szara, zwyczajna Marinette, w prawdziwym życiu niezdarna i ani w połowie tak bohaterska jak jej alter-ego. Póki co, nie była gotowa na rozmowę o tym wszystkim i chociaż Adrien, zarówno przed i po przemianie, kilka razy próbował do niej zagaić, ona go zawsze zbywała. A to sprawiło, że w obojgu narastała irytacja, niepozwalająca im skutecznie współpracować.
Nagle Ninja rzucił się na Biedronkę, a ona ledwo uniknęła ataku, przeturlawszy się po ziemi. Nie, to nie mogło dłużej tak trwać! Jeśli chce pokonać Ninję, musi współpracować z Czarnym Kotem tak jak kiedyś. Inaczej nie mają z nim żadnych szans. Tylko że to w ogóle nie był dobry czas na rozmowę! Co robić?
Wtedy dostrzegła kątem oka, że Bruno, posiadacz Miraculum Zebry, upadł na ziemię. Klon Ninjy, z którym ten walczył, kopnął bohatera, a potem zadał mu jeszcze jeden cios. Bruno znieruchomiał.
Biedronka zrozumiała, że jeśli szybko czegoś nie zrobi, Miraculum Zebry wpadnie w ręce złoczyńcy.
— Czarny Kocie! — zawołała. — Musimy uciekać!
— Uciekać?! — odkrzyknął do niej. — Dlaczego?
— Później wyjaśnię. Weź Zebrę ze sobą!
Chłopak nie zadawał więcej pytań. Odskoczył jak najdalej od złoczyńcy i w kilku susach dotarł do Brunona. Przerzucił nieprzytomnego bohatera przez ramię, a gdy Biedronka doskoczyła do niego, chwycił ją za rękę. Oparł swój kij na ziemi i wydłużył do niesamowitych rozmiarów. Kiedy znaleźli się wystarczająco wysoko, koci bohater przechylił broń tak, że cała trójka dotarła na dach Pałacu Chaillot.
Biedronka wiedziała, że są stanowczo za blisko. Ninja mógł ich w każdej chwili dogonić. Musieli zwiększyć dystans. Podzieliła się tą myślą z Czarnym Kotem, a ten, na szczęście bez dyskusji, zgodził się z nią. Nadal trzymając na ramieniu Brunona, skoczył na najbliższy dach, a Biedronka ruszyła za nim.
— Żeby pokonać Ninję, potrzebujemy jakiegoś planu — oświadczyła. — I musimy pracować razem. Jeśli się nie zjednoczymy, nie mamy z nim najmniejszych szans!
— Ostatnio jakoś niespecjalnie nam to wychodziło — zauważył Czarny Kot. — Gdy próbowaliśmy, to zawsze kończyło się marnie!
Wyczuła w jego słowach złość. Wiedziała, że musi coś z tym zrobić. To nie mogło dłużej trwać.
— Wiem, że ostatnio się nam nie układa — odezwała się po chwili milczenia. — To moja wina. — Nie sądziła, że te słowa przejdą jej przez gardło. Im gorzej się czuła, tym bardziej wzrastała jej duma, która nie pozwalała jej przyznawać się do błędów. Ale gdy w końcu to powiedziała, musiała przyznać, że poczuła ulgę. — Odkąd poznaliśmy nasze tożsamości, to już kompletnie nie umiem się w niczym rozeznać. Gdy dowiedziałam się, kim jesteś, nic już nie jest takie samo. Przez cały ten czas nie umiałam sobie poradzić ze swoimi uczuciami i zamiast to jakoś inaczej załatwić, wyżywałam się na tobie. Przepraszam.
Poczuła pieczenie pod powiekami. Nie, teraz nie ma czasu na to, by się nad sobą rozklejać, powiedziała sobie. Może potem, ale teraz mają zadanie do wykonania.
Czarny Kot milczał. Biedronka była jednak pewna, że ją usłyszą, gdyż kiedy znaleźli się na kolejnym dachu, zatrzymał się. Uwadze dziewczyny nie uszło, że znajdują się niedaleko Place des Vosges, czyli też niedaleko jej domu.
— Ja też nie zachowywałem się najlepiej — przyznał. — Zamiast z tobą porozmawiać, wolałem się na ciebie boczyć i wytykać każdą głupotę. Nie zauważyłem, że dla ciebie to wszystko też jest trudne...
Biedronka uśmiechnęła się do Kota, chyba po raz pierwszy, odkąd dowiedziała się, kim on jest. Nareszcie opadło to całe napięcie między nimi! Słowami nawet nie mogłaby wyrazić, jak jej w tym momencie ulżyło.
— Gdy to wszystko się skończy, musimy porozmawiać, ale tak szczerze — powiedziała. — Wyjaśnimy sobie wszystko, raz na zawsze i już nie będzie między nami żadnych niedomówień. Zgoda?
— Zgoda.
— A teraz musimy się gdzieś schronić. Na moim balkonie chyba powinno być bezpiecznie.
Czarny Kot nie protestował. Wskoczył na balkonik, po czym ułożył Brunona na stojącym w kącie leżaku. Biedronka pochyliła się nad nim i dostrzegła, że na jego czole wyrósł guz.
— Musiał nieźle oberwać — zauważyła. — Przez cały ten czas się nie ocknął.
Na te słowa Kot chwycił Brunona za ramiona i delikatnie nim potrząsnął.
— Hej, słyszysz nas?
Jak się okazało, to działanie przyniosło skutek. Bohater powoli otworzył oczy.
— Co się stało? — wymamrotał.
— Zemdlałeś — wyjaśnił mu Kot. — Trochę oberwałeś od Ninjy.
— Ninja!
Bruno zerwał się do pozycji siedzącej. Zanim zdążył wstać, Czarny Kot przytrzymał go w miejscu.
— Nie możesz się zbyt gwałtownie ruszać, bo jeszcze znowu zemdlejesz. Ninjy tu nie ma. Uciekliśmy. Jesteśmy w bezpiecznym miejscu.
Bruno w końcu rozejrzał się po okolicy i dostrzegł wszelkie elementy wystroju balkonu. Musiał zrozumieć, że znalazł się na terenie cywilnym, bo rozluźnił się nieco. Przyłożył rękę do głowy i wymacał guza.
— Ajajaj, boli...
— Niezwykła Biedronka powinna cię wyleczyć, ale najpierw musimy pokonać Ninję — stwierdziła Biedronka. — Tylko że nie mam pomysłu, jak możemy to zrobić! Jest dla nas chyba za silny... — Przerwała. — Moglibyśmy poprosić Zakon o pomoc...
Nie była jednak ani trochę przekonana co do tego pomysłu. Tak jak pozostali, wcale nie ufała Zakonowi na tyle, by ich o cokolwiek prosić. A poza tym zapewne zaraz po tym, jak udzieliliby im pomocy, nie omieszkaliby im wytknąć ich słabości. Nie, Biedronka wcale nie zamierzała się na to narażać. Musi być jakiś sposób, żeby mogli pokonać go samodzielnie!
— Skoro mowa o Niezwykłej Biedronce, to może pora na Szczęśliwy Traf? — zasugerował Czarny Kot. — Odrobina szczęścia nigdy nie zaszkodzi.
No przecież! Biedronka była aż zaskoczona, że sama na to nie wpadła. Ale co mogła poradzić na fakt, że w sytuacjach takich jak ta zawsze zaczynała panikować i zapominała o najbardziej oczywistych rozwiązaniach? Ucieszyła się, że miała Czarnego Kota przy sobie.
— Szczęśliwy Traf!
Wyrzuciła jojo do góry, a po chwili znikąd w górze pojawił się dość duży worek. Bohaterka przygotowała się, żeby go złapać, ale i tak zaskoczył ją jego ciężar. Zatoczyła się lekko, lecz udało się jej utrzymać równowagę. Przyjrzała się workowi: był wykonany z półprzezroczystego czerwonego materiału w czarne kropki, co w ogóle jej nie zdziwiło. Ciekawsza była jego zawartość, były to bowiem jasne małe ziarenka. Piasek?
— Co będziemy kleić? — zapytał Czarny Kot.
— Kleić? — Biedronka uniosła brwi. — O czym ty mówisz?
— To klej w proszku, a przynajmniej tak twierdzi napis.
Biedronka odwróciła worek i rzeczywiście, Czarny Kot miał rację. Trzymała w rękach preparat do sporządzania kleju. Ale co ona niby miała zrobić z klejem? Co miała skleić? A może wcale nie trzeba było kleić niczego? Czasem Szczęśliwy Traf trzeba było w końcu wykorzystać zupełnie inaczej... Może to jakaś wskazówka?
— A może skleimy Ninję tak, żeby nie mógł się ruszać? — rzucił Bruno.
I wtedy Biedronkę olśniło.
— Już wiem, co trzeba zrobić.
***
Nie wierzę, że to robię — pomyślał Bruno.
— Hej, Ninjo! — zawołał już na głos. — Tu jestem!
Wszystkie trzy klony Ninjy zwróciły wzrok na niego. Świetnie, bycie przynętą działało bez zarzutu! Chociaż Bruno wolałby być teraz na miejscu Biedronki, przyszykowującej wszystko tak, żeby działało, zamiast tutaj, ściągając na siebie uwagę złoczyńcy, który już wcześniej zdołał pozbawić go przytomności. Guz na jego głowie zapulsował boleśnie, jakby na przypomnienie tego faktu.
Chłopak westchnął pod nosem. Cóż, taka dola bohatera. Ale musiał ją znieść, jeśli chciał pokonać Władcę Ciem i zająć się na poważnie poszukiwaniami Aurélie.
Jeden z klonów Ninjy uśmiechnął się kpiąco. Ruszył za Brunonem, a później przyłączyły się pozostałe kopie.
— Co tak wolno?! — krzyknął Czarny Kot z oddali. — Musicie się trochę bardziej pospieszyć, jeśli chcecie nas złapać!
Odskoczył dalej, pozornie w innym kierunku niż ten, w którym podążał Bruno. Ten jednak wiedział, że ostatecznie spotkają się w jednym miejscu. O ironio, będzie to dokładnie to samo miejsce, gdzie wszystko się zaczęło.
Teraz bowiem znajdowali się w pobliżu Place des Vosges. Ninja dotarł tam bowiem tuż po tym, jak Biedronka zdążyła im wyjawić swój plan, co dla nich stanowiło okoliczność nadzwyczajnie sprzyjającą. Trocadéro, teraz nie patrolowane przez złoczyńcę, było idealnym miejscem na ich zasadzkę. Teraz tylko Bruno i Czarny Kot musieli tam ściągnąć Ninję, ale tak, żeby Biedronka miała czas wszystko dopracować. A to oznaczało krążenie przez pół miasta, chociaż punkt docelowy wcale nie był tak daleko.
Dwa klony Ninjy nadal ścigały Brunona. Czemu akurat jego? Bo co, bo był nowy, w przeciwieństwie do Kota, którego ścigał tylko jeden Ninja? Ech, życie nie było sprawiedliwe. Ale co mógł na to poradzić?
Przemknęło mu przez głowę, czy by nie użyć mocy Równowagi i nie spowolnić jednego z klonów. Wtedy jeśli Ninja by go złapał, to tylko jeden... Ale w zasadzie to było bez sensu. Miał ściągnąć na miejsce wszystkie klony, a z tym mogłoby mu się to nie udać. A poza tym jego supermoc mogła mu się przydać później. Pochopnie byłoby ją teraz marnować.
Bruno zeskoczył na ziemię. Uznał, że im dłużej potrzyma Ninjów w niepewności, dokąd się naprawdę wybiera, tym lepiej. Jeśli przypadkiem zobaczyliby z góry klej na Trocadéro, cały plan straciłby sens. Kluczył tak chwilę, męcząc się i mając nadzieję, że Ninja nie okaże się bardziej wytrzymały od niego. W końcu, gdy jedna z uliczek wydała mu się wystarczająco bliska celu, ponownie wskoczył na dach. Złoczyńcy uczynili to samo.
Jak się okazało, również Czarny Kot tu już dotarł, bo Bruno ujrzał go w oddali. Przebiegł jeszcze przez kilka dachów, z Ninjami na ogonie, po czym wreszcie znalazł się na dachu Pałacu Chaillot. To było tutaj! Tutaj Biedronka dokładnie rozsmarowała klej po ziemi. Chłopak miał szczerą nadzieję, że rzeczywiście przyklei on złoczyńców do ziemi, bo inaczej cały wysiłek okazałby się bez sensu.
Odetchnął, szykując się na ostatni element planu. Zaczepił urumi o przeciwległy brzeg dachu pałacu. Odbił się mocno od ziemi i skoczył.
— Geronimo!
Poczuł wiatr we włosach. Wiedział, że ta powietrzna podróż nie potrwa długo, ale tak mu się spodobała, że aż wydał z siebie głośny okrzyk radości. Miał nadzieję, że ten okrzyk będzie zwiastował ich zwycięstwo. Przekona się za chwilę.
Będąc już blisko ściany, poruszył bronią tak, że posłusznie odczepiła się od dachu. Bruno poleciał w dół. Przygotował się na to i wylądował na kuckach, podpierając się jedną ręką. Czy teraz wyglądał jak prawdziwy bohater, czy jeszcze nie?
Nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Wstał i zerknął w stronę zasadzki Biedronki. Dojrzał tam dwóch Ninjów. Jeden z nich stał, a drugi był oparty o ziemię tak, jak Bruno przed chwilą. Łączyła ich jedna rzecz: nie umieli się oderwać od ziemi. Czyli zasadzka zadziałała! Jak dobrze!
Niestety Czarny Kot przeskoczył nad pułapką za późno. Goniący go klon Ninjy zorientował się, na czym polega podstęp i przebiegł wzdłuż dachu pałacu, by zeskoczyć w bezpiecznym miejscu i nie podzielić losu swoich pobratymców. Bohaterowie jednocześnie doskoczyli do niego. Chociaż nie udało się go uwięzić, to przynajmniej mieli teraz na głowie jednego Ninję, a nie trzech. A to zawsze jakiś postęp.
Biedronka próbowała opleść go swoim jo-jo, ale jej umknął. Czarny Kot zaatakował kijem, również bezskutecznie.
— Odsuńcie się! — zawołał Bruno do bohaterów.
Ci, jakby przeczuwając, co chłopak chce zrobić, bez oporów odskoczyli. Bruno wycelował dłonią w Ninję.
— Równowaga!
Tym razem aura otaczająca prawą dłoń Brunona stała się czarna, a nie żółta, jak w przypadku Skąpca. Nagle poczuł się jakiś silniejszy. Uznał to za znak, że transfer mocy podziałał. Rzucił się na złoczyńcę.
Ruchami Brunona kierowała jakaś siła, która z pewnością nie była świadomym impulsem mózgu. Poruszał się lepiej niż wcześniej, ale nie tak dobrze jak Ninja na początku. Efekty mocy były widoczne jednak również na jego oponencie. Nie poruszał się aż tak szybko jak w czasie poprzedniego pojedynku.
Poza tym, gdy Bruno spojrzał w jego oczy, zrozumiał jedną rzecz. Nie był pewien, w jaki sposób, ale uświadomił sobie, że walczy z klonem. To nie był oryginalny Ninja. Więc który był?
Po paru sekundach wreszcie udało mu się spojrzeć na pozostałych Ninjów. Przypuszczał, że klony musiały wiedzieć, która z wersji jest prawdziwa, stąd wiedział to i on. Skupił się przez chwilę i był już wszystkiego pewien.
— To ten, co stoi! — zawołał. — On jest prawdziwy! Zatrzymam tego tu, a wy...
Nie dokończył, bo musiał uniknąć pięści wymierzonej prosto w jego twarz. Biedronka i Czarny Kot na szczęście zrozumieli, o co mu chodziło. Zbliżyli się do oryginalnego Ninjy, ale trzymali się na tyle daleko, by też nie wdepnąć w klej. Ninja, zrozumiawszy, co się zbliża, zaczął wymachiwać rękami w desperackiej próbie obrony, ale nic mu to nie dało, bo jo-jo Biedronki po kilku sekundach je ciasno oplotło. Ale nadal nie mieli zakumizowanego przedmiotu...
Brunonowi udało się przewrócić klona. Gdy padał na ziemię, spod jego kimona wysunął się srebrny łańcuszek... To było to. W oczach oryginalnego Ninjy pojawiło się przerażenie i próbował jeszcze robić uniki, ale nie udało mu się uciec przed kijem Czarnego Kota. Ten wreszcie przewrócił Ninję, przez co ten zastygł w nieco groteskowej pozycji, leżąc na plecach ze zgiętymi nogami i rękami uwięzionymi przez Biedronkę. Jego naszyjnik również zabłysnął. Czarny Kot użył Kija, aby nasunąć na niego błyskotkę i pociągnął mocno, zrywając łańcuch.
Resztki naszyjnika przykleiły się do ziemi, a z ich wnętrza wyleciała akuma. Biedronka sprawnym ruchem uwolniła dłonie Ninjy, po czym złapała akumę, aby ją oczyścić. A gdy wreszcie w powietrze wzbił się uwolniony biały motylek, wyjęła z broni również pogniecione opakowanie po kleju.
— Niezwykła Biedronka! — Podrzuciła plastik do góry.
Tam zamienił się w mnóstwo małych biedroneczek, które zaczęły fruwać po całym Trocadéro, aby naprawić wszystko. Usunęły klej i klony Ninjy, a na miejscu oryginalnego złoczyńcy leżał mężczyzna, już w cywilnej formie. Co ciekawe, nadal miał na sobie kimono i maskę, ale tym razem były brązowe, tak jak jego włosy. Przymknął oczy tak, że wyglądał, jakby spał.
Bruno zorientował się, że zgodnie z tym, co mówiła Biedronka, jego guz zniknął.
— Zaliczone! — zawołali wszyscy razem i przybili potrójnego żółwika.
***
Gdy bohaterowie już wyjaśnili mu, co się stało, po czym odeszli, by nie ujawnić swoich tożsamości, Łowca pozostał przy Pałacu Chaillot. Niespiesznie wyciągnął telefon z nerki ukrytej pod kimonem i wybrał przygotowany wcześniej numer. Adresat odebrał niemal natychmiast.
— Plan udał się idealnie, panie Agreste — powiedział. — Wiemy już wszystko, a oni nawet nie podejrzewają, co się naprawdę stało. Proste zaklęcie klonujące doskonale ich zwiodło.
— Świetnie się spisałeś, Łowco — pogratulował mu Gabriel. — Teraz możemy przystąpić do kolejnej części planu.
— Zrobimy to jutro — ustalił Łowca. — Niech dzisiaj cieszą się zwycięstwem i nie przypuszczają, że tak naprawdę było ono ich największą przegraną.
Rozłączył się i ruszył przed siebie. Słońce już powoli zachodziło. Zmierzch był ulubioną porą Łowcy. Jedne zwierzęta się wtedy chowały, a inne budziły się do życia. Ruszały na łowy. I on również zamierzał ruszyć na swoje.
Ta walka uświadomiła mu jednak, że powinien uważać. Posiadacz Miraculum Zebry mógł pokrzyżować wszystkie jego plany i to nie używając niczego poza swoim miraculum. Dzisiaj Łowca miał ogromne szczęście. Moc Równowagi dotknęła wyłącznie jego klona. Gdyby bohater trafił na prawdziwego Ninję, odkryłby prawdę, a wtedy cały plan mógłby runąć.
Chociaż tragedia jeszcze się nie wydarzyła, Łowca wiedział, że musi się pozbyć właściciela Miraculum Zebry. W jego głowie powoli zaczął kiełkować pomysł.
~~~~
Teraz zaczyna się już robić naprawdę ciekawie. Lubię ten rozdział i następne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top