Rozdział 20 - Nieufność

Pomimo tego że Skąpiec próbował atakować Biedronkę, tej przy unikaniu jego ataków i tak udawało się natarczywie wpatrywać w Brunona. Im dłużej to trwało, tym chłopak czuł się bardziej niezręcznie, ale przy tym nie kwapił się, żeby jej wszystko wyjaśniać. Czuł, że ona nie przyjmie jego słów tak dobrze jak Czarny Kot.

— Zawsze musisz być taka? — odezwał się bohater w kocim stroju. — Zebruno chce pomóc, a ty ciągle narzekasz!

— Ja wcale nie narzekam! — odfuknęła Biedronka, zrobiwszy fikołka w powietrzu, unikając kopniaka Skąpca. — Po prostu nie wierzę każdemu, kto mówi, że chce nam pomóc! Nie pamiętasz, co było z Lisicą?

— A kto uwierzył w jej iluzje i chciał jej oddać miraculum, hę? A poza tym, taka Mucha była zupełnie w porządku!

— Przestańcie! — zawołał w końcu Bruno. — Musimy pokonać Skąpca, a nie kłócić się jak przekupki na targu!

— Nie wtrącaj się!

Biedronka zaatakowała Skąpca, a był to atak zaskakująco mocny. Złoczyńca uderzył o ziemię, ale niezwykle szybko się podniósł, gotów do dalszej walki. W tym momencie Czarny Kot wydał z siebie okrzyk bojowy i sam ruszył do walki. Tylko Bruno nie umiał postąpić nawet kroku. Obserwował, jak Czarny Kot atakuje Skąpca swoim kijem i odpiera nim pięści i kopniaki złoczyńcy. Wreszcie bohaterom udało się coś zrobić: Skąpiec, rozproszony przez kociego bohatera, nie dostrzegł zmierzającego ku niemu jojo i nim Bruno zdążył mrugnąć, tamten był nim opleciony od stóp do głów.

— Mamy cię! — Czarny Kot uśmiechnął się triumfalnie.

— Nie zapominaj, czyja to zasługa — odparła Biedronka. — Gdyby nie ja, tylko byś się miotał po całym sklepie.

Czarny Kot posłał jej spojrzenie spode łba, ale nie odezwał się. Najwyraźniej uznał, że nie warto.

— Teraz musimy znaleźć przedmiot, w którym ukryła się akuma... — Przyjrzał się złoczyńcy, lecz nie dostrzegł nic, co mogłoby nim być. — Widzisz coś?

— Nie... Może to jego płaszcz? — Biedronka oderwała kawałek i tak już podartego ubrania, ale nic się nie wydarzyło. — Dziwne...

— Myśleliście, że mnie macie — odezwał się Skąpiec. — Ale to ja mam was!

To powiedziawszy, nagle stał się cały złoty, po czym... zdematerializował się. Jojo Biedronki upadło z trzaskiem na ziemię, po czym zwinęło się, powracając do rąk bohaterki. Zapanowała cisza, którą dopiero po całej minucie przerwał Bruno:

— To co teraz?

Biedronka obdarzyła go ponurym spojrzeniem.

— Jak to co? Musimy go znaleźć.

— Tylko że teraz może być wszędzie — zauważył przytomnie Czarny Kot. — Znowu będziemy biegać jak szaleńcy po całym Paryżu?

— Trzeba by odkryć, czego właściwie chce... — zamyśliła się Biedronka.

— To w sumie wiemy, pieniędzy — wtrącił się Bruno. — Ciągle o tym mówi, plus widziałem, że okradł cukiernię Sucreceurów... W kasie nie pozostawił ani centa.

— Okradł całą kasę? — upewniła się Biedronka. Bruno skinął głową. — Ale przecież, jak z nim walczyliśmy, to nie miał przy sobie pieniędzy!

Czarny Kot wypowiedział oczywisty wniosek, który w jednej chwili nasunął się wszystkim trojgu.

— Czyli musiał je gdzieś schować. Tylko gdzie?

Żadne z nich, jak się okazało, nie miało pomysłów. Nie mieli żadnych poszlak, na których mogliby oprzeć poszukiwania. Z tego powodu Biedronka, aby zrobić cokolwiek, podeszła do sprzedawcy kulącego się za ladą i uspokajającym tonem obiecała, że już wkrótce dopadną złoczyńcę.

— I tak wam dziękuję! — odpowiedział. — Dzięki wam nie zabrał wszystkiego! Bo jakby to zrobił, to ale by się szef ucieszył!

Tymczasem Bruno i Czarny Kot opuścili sklep i zaczekali na zewnątrz, aż bohaterka do nich dołączy. Kiedy to zrobiła, nadal nie mieli pomysłu, co zrobić.

— Może w wiadomościach coś powiedzą...

Biedronka wzięła do ręki jojo i włączyła wiadomości, tak jak uprzednio Czarny Kot. Usłyszeli głos Nadji Chamack:

— Z relacji dyrektora teatru wiemy, że Skąpcem jest Casimir Harpagon, uczeń liceum i członek organizowanego przez ten teatr amatorskiego kółka, które odbywa się na jego terenie. Złoczyńca był przynajmniej kilka razy tam widziany, zatem apelujemy do wszystkich paryżan o niezbliżanie się do tego budynku, dopóki Biedronka i Czarny Kot nie powstrzymają Skąpca.

Biedronka podniosła głowę i spojrzała na towarzyszy. W jej oczach widoczne po raz pierwszy było zadowolenie — Bruno je w zasadzie podzielał, bo w końcu mieli jakiś trop.

— Chyba warto powęszyć przy teatrze.

Po tych słowach wskoczyła na dach sklepu obuwniczego. Czarny Kot i Bruno podążyli za nią; tym razem temu ostatniemu nie stała się żadna krzywda podczas wskakiwania. Podczas gdy dziewczyna parła naprzód, to koci bohater wkrótce zrównał się z Brunonem.

— W zasadzie teraz faktycznie ciekawi mnie, skąd się wziąłeś — zagadnął Czarny Kot. — Mówisz, że chcesz pokonać Władcę Ciem, ale właściwie skąd masz miraculum?

— To trochę głupia sprawa — wyznał szczerze Bruno, pomimo pierwotnego postanowienia, by trzymać się wersji, że po prostu je znalazł. Nie umiał tego wytłumaczyć, ale jakoś szybko zaufał Czarnemu Kotu i czuł, że ten go nie wyda. — Tak jakby je ukradłem...

— Ukradłeś? — powtórzył Czarny Kot, jak na gust Brunona trochę za głośno. — Ale jak? Komu? Dlaczego?

Posiadacz Miraculum Zebry uniósł ręce w obronnym geście.

—Trochę za dużo tych pytań naraz! — zaprotestował. — A poza tym już wszystko naprawiłem! Mistrz Fu pozwolił mi zatrzymać miraculum, pod warunkiem, że wam pomogę.

— Rozumiem... — odpowiedział Czarny Kot. — Czyli też znasz mistrza, to chyba znaczy, że jesteśmy po jednej stronie.

— Tylko jeśli możesz, nie mów o tym wszystkim Biedronce — poprosił go Bruno. — Teoretycznie nie miałem mówić o tym, że mam związek z mistrzem, a jeśli dodatkowo dowie się, jak zdobyłem miraculum... I tak mi nie ufa, a co dopiero, jakby to wszystko usłyszała.

— Jasna sprawa. — Czarny Kot mrugnął. — Chociaż Biedronka to w zasadzie nikomu niespecjalnie ufa... Nawet mnie.

Bruno uznał, że nie będzie poruszał tego tematu, bo w zasadzie wcale nie interesowały go kłótnie Biedronki i Czarnego Kota i wcale nie chciał wydawać sądów w tej kwestii, co zapewne musiałby zrobić, gdyby jego towarzysz podzielił się z nim swoimi problemami. Zresztą nawet nie mieliby czasu na dalszą rozmowę, gdyż wtedy ich oczom ukazał się budynek teatru. Wbrew wyobrażeniom Brunona wcale nie był w żaden sposób majestatyczny — z łatwością wtapiał się w podobne kamienice w okolicy i gdyby nie napis nad wejściem oznajmiający, co to za miejsce, z pewnością by go ominął, nawet nie zaszczyciwszy spojrzeniem.

— Okej, jesteśmy przy teatrze — odezwał się Bruno, gdy znalazł się w takiej odległości od Biedronki, że ta mogła go usłyszeć. — Co teraz, czekamy, aż nasz Skąpiec się pojawi?

— W zasadzie to tak, warto zobaczyć, co zrobi. Tylko spokojnie... Lepiej, żeby nie dostrzegł nas przedwcześnie.

To postanowiwszy, bohaterowie zaczaili się. Biedronka stanęła za najbliższym kominem, Czarny Kot przycupnął u jej stóp, a Bruno, nie umiejąc wymyślić nic lepszego, po prostu położył się płasko na dachu, mając nadzieję, że złoczyńca nie zauważy go wcześniej, niż powinien. Z początku nawet go to ekscytowało — poczuł się niczym prawdziwy szpieg, sam obserwujący, a przez nikogo nie dostrzeżony. Uczucie to minęło jednak po mniej-więcej minucie, kiedy to pozycja, w której się znajdował, nagle stała się nieznośnie wręcz niewygodna. Chłopak zaczął się kręcić wte i wewte, lecz gdy napotkał karcące spojrzenie Biedronki, zmusił się całą siłą woli do pozostania w miejscu. Nie zmieniło to jednak faktu, że gapienie się w miejsce, gdzie kompletnie nic się nie działo, było zajęciem niezwykle nudnym.

Wreszcie, po jakiejś nieskończoności, a przynajmniej zdaniem Brunona, drzwi teatru otworzyły się gwałtownie. Po złotych włosach postaci, która przez nie przeszła, zorientował się, że był to nie kto inny, jak właśnie Skąpiec, którego poszukiwali. Zauważywszy złoczyńcę, chłopak próbował się skurczyć w sobie, aby tamten go nie zauważył, ale niespecjalnie mu to wyszło. Może powinien sobie znaleźć lepszą kryjówkę... Już przygotowywał się mentalnie do wstania, gdy nagle powstrzymała go świadomość, że nawet jeśli Skąpiec teraz go nie widział, to może dostrzec jego ruch. Mając nadzieję, że to coś da, pozostał w miejscu i poczekał, aż złoczyńca przejdzie poza zasięg ich wzroku.

— Teraz! — szepnęła Biedronka, wychylająca się cały czas lekko poza komin.

Skoczyła na ziemię, łagodząc upadek przy pomocy swojego jojo, a chwilę później to samo zrobił Czarny Kot. Bruno, zrozumiawszy, że nie ma innej opcji, również skoczył. Całkiem dumny ze swojego nawet bezproblemowego lądowania podążył za pozostałymi bohaterami do wnętrza teatru.

Wnętrze to, ku lekkiemu rozczarowaniu chłopaka, okazało się równie nijakie jak zewnętrzna część budynku. Nigdy nie skojarzyłby takiego nudnego wnętrza, przypominającego nieco korytarze jakiegoś urzędu, z miejscem, gdzie wystawia się sztuki. Po prostu nie było w nim ani krztyny artyzmu i widział to nawet on, którego najwyższym osiągnięciem w sztuce było rysowanie patyczaków.

— Chyba najlepiej będzie, jeśli przeszukamy cały budynek — oznajmiła Biedronka.

Bruno jedynie kiwnął głową, bo sam nie miał lepszych pomysłów.

— To zajmie nam wieki — oświadczył na to Czarny Kot. — Może się chociaż rozdzielimy?

— Ale ten teatr nie jest wcale aż tak duży, ma tylko parter i piętro — stwierdził Bruno, przypomniawszy sobie budynek z zewnątrz. — A pewnie większość to i tak scena...

— Rozdzielenie się to dobry pomysł — odpowiedziała dziewczyna. Bruno podejrzewał, że wcale nie kieruje nią chęć jak najszybszego znalezienia poszlak. — Ty możesz zajrzeć na piętro — zwróciła się do Czarnego Kota — a ja i nasz... hm... nowy bohater... — wyraźnie zawahała się, wymawiając dwa ostatnie słowa — przeszukamy parter.

Czarny Kot musiał wyczuć w jej wypowiedzi ton nieznoszący jakiegokolwiek sprzeciwu, więc nie próbował oponować. Ustalili jeszcze, że jeśli coś znajdą, skontaktują się ze sobą przez bronie, po czym koci bohater udał się w stronę schodów. Gdy zniknął, Biedronka udała się na scenę, a Bruno, chcąc nie chcąc, podążył za nią.

Scena również nie okazała się w żaden sposób imponująca. Kilkanaście rzędów krzeseł, obitych czerwonym materiałem, stało wokół niezbyt wysokiego podwyższenia, obecnie w większości zasłoniętego kurtyną, tak samo jak obicia szkarłatną.

— A więc — przerwała ciszę Biedronka, spoglądając na chłopaka spode łba — gadaj, skąd się wziąłeś.

— To znaczy? — odpowiedział pytaniem Bruno. — Nie wiem, co masz na myśli...

— Nie zgrywaj idioty — warknęła bohaterka. — Skąd masz miraculum?

— A po co ci to wiedzieć? — żachnął się chłopak.

— A po to, żebym zdecydowała, czy mogę ci ufać. Poprzednich bohaterów wybrano... nawet Muchę. A ty? Przypałętałeś się znikąd i zachowujesz się co najmniej podejrzanie.

— Skąd przyszło ci to do głowy? — Bruno czuł narastającą irytację. Już rozumiał, czemu Czarny Kot ostatnimi czasy nie dogaduje się z Biedronką. Czuł, że i on się z nią nie zaprzyjaźni. — Przecież próbuję pomóc pokonać Skąpca!

— Stojąc i nic nie robiąc? Ładna mi to pomoc. A poza tym, jaki bohater nazwałby się Zebruno? Przecież każdy głupi odgadnie twoje imię. I nie zdaje się to jakoś cię martwić. Kto wie... może nie boisz się być odkryty? Może masz kogoś, kto cię obroni?

Dopiero po chwili do Brunona dotarło, co tamta ma na myśli. Nie... Mogła sobie pomyśleć o nim wszystko, ale na pewno nie to!

— Jeśli sugerujesz, że współpracuję z Odnowicielami, to rozczaruję cię, ale nie. Tak się składa, że mam z nimi pewne porachunki.

Powiedział to bez większego zastanowienia, nadal nie bardzo wiedząc, kim są ci Odnowiciele, o których tylko usłyszał raz czy dwa od mistrza Fu, ale najwyraźniej słowa te wywarły na Biedronce wrażenie. Otworzyła usta i ogólnie rzecz biorąc, wyglądała na zaskoczoną.

— Skąd wiesz o Odnowicielach? — zapytała, a ton jej głosu zupełnie się zmienił.

Bruno zawahał się. Już drugi raz nie wyszło mu udawanie bohatera-przybłędy, któremu chodzi tylko o pokonanie Władcy Ciem. No cóż, może nigdy nie było mu to pisane.

— Słyszałem o nich od kogoś, kogo może znasz jako mistrza Fu — odpowiedział szczerze.

Biedronka obrzuciła go kolejnym podejrzliwym spojrzeniem.

— Nie podoba mi się to wszystko... Skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę?

— Sama zapytaj mistrza, skoro mi nie wierzysz! — Wcale nie planował podnosić głosu, ale zachowanie Biedronki zaczęło mu już działać na nerwy. — A poza tym to nie jest pora na dociekanie, skąd się wziąłem! Jak się nie weźmiemy w garść, nigdy nie pokonamy Skąpca, a wolałbym mieć to za sobą jeszcze w tym tygodniu!

I nie czekając na reakcję bohaterki, ruszył przed siebie. Dążąc w stronę podwyższenia, zaglądał na wszystkie siedzenia po kolei, lecz nie rzuciło mu się w oczy nic godnego uwagi. Następne było zatem właśnie podium. Wspiął się na nie i bez wahania odchylił kurtynę.

— Czekaj! — syknęła za nim Biedronka. — Nie możesz...

Ale on jej nie słuchał. Przeszedł za nią i pierwsze, co zrozumiał, to to, że było tam zbyt ciemno, by mógł cokolwiek dojrzeć. Po chwili zorientował się jednak, że Biedronka weszła za nim, bo w rękach trzymała jojo, które teraz świeciło się niczym latarka.

— Chciałam ci powiedzieć — powiedziała — że nie możesz tam wchodzić bez żadnego światła. To chyba było do przewidzenia, że za kurtyną będzie ciemno?

— Och, daj mi już spokój — rzucił Bruno.

— Nie dam ci spokoju, bo mi się za nic nie podobasz!

— Bohaterowie?

Ten głos nie należał ani do Biedronki, ani do Brunona. Gdy to do nich dotarło, dostrzegli, że w kącie sceny kuli się jakaś mała postać. Biedronka zwróciła na nią światło swojej latarki, a tamta uniosła głowę. Bruno ocenił, że była to mała dziewczynka, na oko nie mogła mieć więcej niż dwanaście lat.

— Bohaterowie! — powtórzyła, tym razem bardziej pewna. — Jak dobrze, że jesteście! — Nagle wstała i podbiegła do Biedronki, po czym chwyciła ją za rękę. — Pomóżcie mi! Nie chcę się tu dalej chować!

— Spokojnie! — zawołała Biedronka, zdziwiona tym zajściem. — Pomożemy, tylko powiedz nam, co ty tu robisz?

— Schowałam się przed Skąpcem — wyjaśniła. — Był tu, ale nie pomyślał, by zajrzeć tutaj. I dobrze... Nie chcę go tutaj!

— Hm, a jak to się stało, że jesteś w teatrze? — wtrącił Bruno.

— Jestem z kółka teatralnego — odparła dziewczynka tonem, który wskazywał na to, że uważała to za oczywistość. — Miałam grać jedno z dzieci w „Opowieści wigilijnej", ale do żadnej próby dziś nie doszło. Harpagon nie dostał tej swojej wymarzonej roli i się obraził na cały świat! Wściekł się, zamknął w garderobie, a potem wyszedł z niej jako Skąpiec i odtąd wszystkich terroryzuje! Nigdy go nie lubiłam, ale teraz to przesadził! — Skrzyżowała ramiona na piersi. — No i wtedy się tu schowałam... Nie lubię ciemności...

Biedronka delikatnie wysunęła dłoń z uścisku dziewczynki i położyła ją na jej głowie.

— Nie martw się, zaraz będziesz w świetle — zapewniła ją. — Wyprowadź ją — poleciła Brunonowi — a ja tymczasem zajrzę do garderoby.

Bruno nie śmiał się już sprzeciwić, nie chcąc dalszych kłótni. Przeszło mu przez myśl, czy nie wziąć dziewczynki za rękę, ale ostatecznie nie śmiał tego zrobić, uważając, że to byłaby zbytnia poufałość. Zamiast tego polecił jej gestem ruszyć z nim.

Przez całą drogę obserwował dziewczynkę uważnie. Szedł, w pełnej gotowości na ewentualny atak Skąpca, lecz wbrew jego obawom, nic się nie wydarzyło. Znalazłszy się przy wejściu, pchnął drzwi, po czym wyjrzał na zewnątrz.

Sprawa Skąpca przykuła już większe zainteresowanie wszystkich, bo poza Nadją Chamack zebrało się jeszcze kilku reporterów konkurencyjnych stacji, a poza nimi Bruno dostrzegł kilka policyjnych aut i cywilnych gapiów wmieszanych pomiędzy funkcjonariuszy. No ładnie... Nie ma to jak rozgłos. Ledwo Bruno zdążył zejść o kilka stopni, z owego tłumu zabrzmiał głos:

— Caroline!

Kobieta, która to wypowiedziała, wysunęła się nieco z szeregu. Nie tylko Bruno ją dostrzegł, ale dziewczynka również. Wyraźnie się ożywiła, a po chwili, niepowstrzymana przez chłopaka, już biegła przed siebie, aby wkrótce znaleźć się w objęciach kobiety. Bruno podszedł nieco bliżej.

— Och, Caroline, nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłam!

— Mamo...

Bruno uznał, że dalej już nie będzie naruszał prywatności małej Caroline i jej matki. Mógł spokojnie założyć, że przy niej będzie już bezpieczna. A poza tym czekały na niego ważniejsze rzeczy do zrobienia. Wrócił się więc do tego beznadziejnie zwyczajnego teatru i ruszył korytarzem w poszukiwaniu garderoby. Nie zajęło mu to długo; jedne z drzwi były uchylone i gdy odczytał plakietkę na nich umieszczoną, zrozumiał, że w istocie była to męska garderoba.

Wszedł do niej, starając się być cicho, w końcu nie wiedział, co tam zastanie. Z niejaką ulgą zorientował się, że stała tam tylko Biedronka, którą najwyraźniej zamurowało. I po sekundzie Bruno zrozumiał, dlaczego.

Na widok takiej ilości błyszczących i bardzo wiele wartych rzeczy nie mogła mu nie opaść szczęka. Stosy monet, kolorowych kamieni szlachetnych i przeróżnych kosztowności zajmowały spory kawałek podłogi. Bruno mógłby się założyć, że miałby za to przynajmniej kilka konsol najnowszej generacji. Przez dobre parę sekund, jak nie minutę, wpatrywał się w to odkrycie, nie umiejąc się zebrać do zrobienia czegokolwiek. Aż w końcu...

Plask!

Otrzeźwiony policzkiem, który sam sobie wymierzył, zamrugał kilka razy i jeszcze raz rzucił okiem na cały zgromadzony tam majątek, po czym odwrócił wzrok w stronę Biedronki. Decydując się zignorować możliwą śmierć, którą mógłby ponieść w ten sposób, chwycił bohaterkę za ramię i potrząsnął nią.

— Hej, ziemia do Biedronki!

Bohaterka drgnęła i przeniosła na Brunona lekko nieprzytomne spojrzenie.

— O co ci chodzi? — żachnęła się. — Przecież jestem na ziemi.

— Tak, tak, oczywiście, że jesteś — zgodził się z nią dla świętego spokoju. — Nasz Skąpiec zgromadził niezłą fortunę. Co z nią zrobimy? Bo chyba nie spróbujemy jej wynieść?

— Chyba nie... Ale nie rozumiem, dlaczego zostawia tu tak wielkie pieniądze i nie boi się, że ktoś mu to ukradnie?

— Przekonajmy się.

Bruno ostrożnie sięgnął ręką po bogato zdobiony naszyjnik znajdujący się pod jego stopami. Gdy tylko zacisnął wokół niego palce, nagle jakby bardziej wyczuł niż usłyszał, że coś się zmieniło. Instynktownie uniósł głowę i dostrzegł, że na szczycie największego ze stosów pieniędzy zmaterializował się nikt inny, jak tylko Skąpiec.

— To już wiemy, jaki ma system antywłamaniowy — wymamrotał Bruno, upuszczając naszyjnik na ziemię. — Wiejemy!

I z tymi słowami opuścił garderobę. Biedronka wyskoczyła za nim i zamknęła za sobą drzwi, choć nie mogło to spowolnić Skąpca o więcej niż co najwyżej sekundę. Bruno chciał już wybiec z teatru, ale jego wzrok pomknął ku schodom na piętro, z których akurat zbiegał Czarny Kot. Machnął na niego ręką, by pobiegł za nimi, a ten zrozumiał wezwanie, bo ruszył się szybciej. Wszyscy troje pobiegli. Bruno nie oglądał się za siebie, aż do momentu, gdy wypadł przez drzwi wejściowe na zewnątrz. Dopiero wtedy obrócił się i spostrzegł, że jest z nim tylko Biedronka. Przez sekundę chciał wrócić do środka po Czarnego Kota, ale nie okazało się to konieczne, bo właśnie wtedy chłopak znalazł się obok towarzyszy.

— Skąpiec zaraz się pozbiera — wydyszał koci bohater. — Szybko!

Bohaterowie nie czekali ani chwili i przy pomocy swoich broni ewakuowali się na dachy. Pobiegli, ile sił w nogach, aż w końcu, gdy znaleźli się dosyć daleko od teatru, Biedronka zarządziła postój.

— Skąpiec teleportuje się do garderoby — zauważyła.

— Chyba ma jakiś radar... — dodał Bruno. — Jak ktoś chce coś ukraść, to się pojawia w mgnieniu oka.

— Myślicie, że to tam jest zaakumowany przedmiot? — zapytał Czarny Kot. — W tej kupie zapewne łatwo jest coś ukryć.

— Jak mamy się do niego zbliżyć? — Bruno zrobił powątpiewającą minę.

— Chyba mam pewien pomysł... — zamyśliła się Biedronka. — Chodźcie.

Z tymi słowami zeskoczyła na dół, a chłopcy podążyli za nią. Dziewczyna rozejrzała się wokół, po czym wyciągnęła swoje jojo i wyrzuciła je w górę.

— Szczęśliwy Traf!

Bohaterka, jakby wiedziona instynktem, przezornie się cofnęła. Dobrze zrobiła, bo przed nią właśnie wylądował wielki, czerwony w czarne kropki kufer, wypełniony po brzegi złotem.

— Miałam przeczucie, że coś takiego dostanę. — Uśmiechnęła się triumfalnie.

— Możesz wyczarować złoto? — Bruno otworzył usta. — Już nigdy nie będziesz musiała pracować...

— Och, daj spokój, Szczęśliwy Traf znika, gdy się odmienię. A poza tym nie służy do egoistycznych celów.

— Ale co my właściwie mamy zrobić z tą skrzynką? — odezwał się Czarny Kot.

— Ułożycie ścieżkę. — Wcisnęła im do rąk parę kosztowności z górnej zawartości kufra. — Trzeba tu zwabić Skąpca. Z pewnością nie oprze się tym wszystkim bogactwom...

— A potem co? Znowu się przeniesie i nie dość, że będzie nieuchwytny, to stracimy Szczęśliwy Traf? — zapytał powątpiewająco Kot.

— Ja chyba wiem... — Tym razem to Bruno się uśmiechnął.

Opowiedział bohaterom, co wymyślił.

***

— To już ostatni. — Bruno położył uroczy złoty pierścionek z niebieskim kamieniem tuż przy wejściu do teatru. — Teraz pozostaje nam zaczekać na naszego Skąpca.

Wskoczył na pobliski dach i przyczaił się obok Czarnego Kota. Przez pewien czas obserwowali ścieżkę kosztowności, by wiedzieć, kiedy Skąpiec ją dostrzeże. Brunonowi przeszło przez myśl, że może odnajdzie jej początek gdzieś indziej niż tutaj. Albo...

— Co, jeśli zorientuje się, że to pułapka? — wyraził na głos swoje myśli.

— Biedronka uważa, że nawet jeśli się zorientuje, to nie oprze się wizji zdobycia tak wielu cennych rzeczy — odparł Czarny Kot.

— Miejmy nadzieję, że jej psychologiczna analiza Skąpca okaże się słuszna...

Nie musieli czekać dużo dłużej na zwierzynę. Tak jak wcześniej, Skąpiec wyszedł z teatru, a policja, chociaż próbowała go zaatakować, szybko się poddała, gdy przyciągnął do siebie wszystkie ich bronie. Złoczyńca, zadowolony z siebie, szedł dalej, aż dostrzegł pierścionek.

— No, no, no, jaki ładniutki... — mruknął do siebie i schował do kieszeni postrzępionego płaszcza.

Już wkrótce Bruno zorientował się, że plan działa. Złoczyńca zgodnie z oczekiwaniami znajdował kolejne błyskotki i chował je do kieszeni. Zastanawiając się, czy można być bardziej naiwnym, wraz z Czarnym Kotem przemykał kolejnymi dachami i śledził poczynania złoczyńcy. Ostatecznie znaleźli się w pobliżu zaułka, w którym stała Biedronka, wraz ze swoją skrzynką. Aż wreszcie...

— Mamy cię — ucieszył się Czarny Kot.

I skoczył. Bruno, tak jak umówił się wcześniej z bohaterami, pozostał na dachu. Obserwował Biedronkę i Czarnego Kota, którzy natarli na Skąpca.

— Chcesz kosztowności? Najpierw musisz nas pokonać! — zawołała Biedronka.

— Och, z przyjemnością! — odkrzyknął Skąpiec. — A gdy już polegniecie, zabiorę i wasze miracula! Będą bardzo pasować do mojej kolekcji!

Bruno czekał na odpowiedni moment. Podświadomie również nieco przeciągał to, co miał zrobić. Nie miał pewności, czy to naprawdę zadziała tak, jakby chciał... A jeśli nie zadziała? Bohaterowie mu tego nie darują!

No nic, muszę to zrobić — powiedział sobie w myślach.

Akurat wtedy Skąpiec został odepchnięty przez kij Czarnego Kota. To był idealny moment dla Brunona... Teraz na pewno wszystko powinno dobrze zadziałać! Chłopak przeszedł na sam skraj dachu i wycelował prawą dłoń w stronę złoczyńcy. Chyba tak to powinien zrobić...

— Równowaga! — powiedział cicho.

Początkowo myślał, że nic się nie stało, ale po chwili dostrzegł, że jego ręka, odziana w białą rękawiczkę, jarzy się teraz złotym światłem. Złotym jak Skąpiec. Czyli się udało... Więc teraz powinien dać radę się przenieść tak jak on, prawda?

Czując, że to jest to, co powinien zrobić, zacisnął powieki i całą siłą woli skupił się na ujrzanej przedtem garderobie... Wtem jego ciało zrobiło się jakieś lekkie, jakby dziwnie... niematerialne. W końcu, gdy uczucie minęło, odważył się otworzyć oczy, by zobaczyć, że osiągnął swój cel. Znalazł się w garderobie Casimira Harpagona.

Nie czekając na nic, rzucił się do kosztowności. Nie był pewien, czy ten plan zadziała i czy i tym razem Skąpiec go nie zaskoczy, ale postanowił się nie zastanawiać nad tym za bardzo. Miał szansę i tylko to się liczyło.

Okazało się, że przerzucanie bogactw jest bardziej męczące, niż początkowo zakładał, ale w końcu, chociaż miał wrażenie, że minęła godzina, znalazł coś, co nie pasowało do reszty. Zegarek z białym, nieco zużytym już paskiem, nie wyglądał na szczególnie drogi. Bruno podniósł go i wtedy zauważył, że z brzegów odpada złota farba. To utwierdziło go w przekonaniu, że właśnie trzymał w ręce zaakumowany przedmiot Skąpca.

— Obym się jednak nie mylił — powiedział do siebie.

Odszedł od majątku Skąpca i dobrze zrobił, bo akurat w tym momencie zjawił się jego właściciel. Spojrzał ze wściekłością na bohatera.

— Ty... Co ty tu robisz?! Chcesz mnie okraść!

— Przepraszam! — zawołał Bruno w odpowiedzi. — Chociaż właściwie to nie.

I wybiegł z garderoby. Usłyszał, że złoczyńca pomknął za nim; ta okoliczność zachęciła go do przyspieszenia kroku. Nagle poczuł, że zegarek wyrywa mu się z rąk...

Musisz go utrzymać! — powiedział sobie.

Wtedy stało się znowu coś niespodziewanego. Drzwi teatru otworzyły się gwałtownie, a do środka wpadła Biedronka. A więc była nadzieja! Tylko że jak miał dać zegarek Biedronce, skoro sam ledwo umiał go utrzymać? Chociaż... chyba nie o zegarek chodziło, a o akumę w nim, prawda?

Chwycił drugą ręką pasek zegarka i pociągnął z całej siły. I albo miraculum dodało mu sił, albo pasek był po prostu zużyty, gdyż niemal bez problemu udało mu się rozerwać go na pół.

— NIE! — wrzasnął Skąpiec.

Jego protesty jednak już na nic się nie zdały. Akuma, która wyfrunęła z zegarka, wkrótce znalazła się wewnątrz jojo Biedronki. Bohaterka nacisnęła je palcem, a wtedy otworzyło się, wypuszczając motyla, już białego. Tymczasem Skąpca we własnej osobie otoczyła chmura ciemnego dymu, a gdy zniknęła, oczom bohaterów ukazała się jego cywilna postać. Chudy chłopak o brązowych, tłustych włosach i z poważnym trądzikiem wcale nie był kimś, kogo Bruno chciałby oglądać na co dzień, dlatego nieco zmieszany odwrócił wzrok. Tymczasem Biedronka podniosła z ziemi coś, w czym rozpoznał pierścionek, który sam położył przed teatrem.

— Chyba nie będę musiała rzucać całego kuferka, a przynajmniej mam taką nadzieję... — westchnęła. — Niezwykła Biedronka!

Podrzuciła pierścionek do góry i na szczęście okazało się, że to wystarczyło. Wszędzie pojawiły się malutkie biedroneczki, które po chwili pomknęły, by przywrócić porządek w całym mieście.

— Trudno mi to przyznać — zwróciła się Biedronka do Brunona — ale dobrze się spisałeś. Dzięki tobie pokonaliśmy Skąpca.

Wysunęła ku niemu dłoń zaciśniętą w pięść, a ten zrozumiał, że to zaproszenie. Nieco nieśmiało przybił żółwika.

— Zaliczone!

Biedronka uśmiechnęła się, tym razem szczerze.

~~~~

I oto koniec akcji ze Skąpcem! Od następnego rozdziału będzie powrót do wątku Pierre'a, który tbh trochę nudny mi się wydawał, jak go pisałam, ale ma jedną zaletę. A mianowicie, zamknie wreszcie niedopowiedziane rzeczy z jego przeszłości :D A na ilustracji macie Zeberkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top