Echa przeszłości

Dodatkowa scenka w cukierni Sucreceurów, przedstawiająca pewną osobę z przeszłości pani Sucreceur. Minimum do przeczytania: księga 1, rozdział 38.

~~~~

Dzwoneczek zawieszony nad drzwiami cukiernio-kawiarni Sucreceurów (Bruno nadal uważał, że brzmi to idiotycznie) oznajmił właśnie wejście kolejnego klienta. Chłopak, układający ciasta przy ladzie, uniósł głowę i dojrzał jasnorude włosy krótko ostrzyżonego mężczyzny. Przeniósł wzrok na jego kilkudniowy zarost i szare oczy, w których dało się dojrzeć zadowolenie z życia i wtedy właśnie zrozumiał, kto to jest. Westchnął cicho, wiedząc, że znowu będzie musiał słuchać tego, co zwykle, a nie mógł odejść, bo nie skończył jeszcze układania.

— Dzień dobry, moja droga Lindo! — odezwał się do matki Brunona stojącej za ladą.

Kobieta uśmiechnęła się na te słowa.

— Dzień dobry, Maxime — odpowiedziała, po czym uścisnęła dłoń, którą ten wyciągnął w jej kierunku.

— Jak zwykle prześlicznie wyglądasz — stwierdził Maxime, a Bruno zauważył na policzkach matki lekki rumieniec.

Chłopak skupił się na tym, by idealnie prosto ustawić brownie i starał się nie słuchać tych słodkich do porzygu wypowiedzi Maxime'a, lecz nie bardzo mu się to udawało. W końcu dał za wygraną i ułożył ciasta tak szybko, jak się dało, po czym przeszedł przez drzwi dla personelu, by przeczekać wizytę tamtego.

Okazało się jednak, że nie jest tam sam. Poza ojcem, który jednak zawsze wtapiał się tam w tło, dostrzegł również Dorine, uśmiechającą się lekko. Na widok zażenowania Brunona roześmiała się.

— Wyglądasz, jakbyś zaraz miał się zapaść pod ziemię — skomentowała. — Kto to jest? — Wskazała Maxime'a przez uchylone drzwi.

— Ech – westchnął Bruno, nadal umierający z zażenowania. — To były mojej mamy, Maxime Charvet.

— On wygląda, jakby niekoniecznie chciał być tylko byłym — zauważyła Dorine. — A jej się to podoba.

— Nie zdziwię się, jeśli faktycznie tak jest — zgodził się chłopak. — Chodzili ze sobą w liceum. A potem Maxime poszedł na studia, a matka stwierdziła, że studia nie są dla niej i zaczęła pracować. Chyba ostatecznie stwierdzili, że za rzadko się widują, by to miało szansę się udać i zerwali. A potem mama poznała tatę i wtedy Maxime już nie miał żadnych szans.

— Gdyby wystarczająco chciał, to by chyba jednak mógł mieć — stwierdziła Dorine.

— Mam nadzieję, że nie, jakbym miał codziennie go widzieć, to chyba bym zwariował!

W pewnym momencie podszedł do nich pan Sucreceur i spojrzał na to, co działo się przy ladzie.

— Jak zwykle to samo — stwierdził ze znużeniem. — Dopóki nie przypomnę mu, że to jest sklep, to nigdy stąd nie wyjdzie. Klienci jak go już widzą, to wiedzą, co się szykuje...

I wypowiedziawszy te słowa, podszedł do lady.

— Dzień dobry, Maxime — przywitał się, choć w jego tonie słychać było, że do miłego powitania wyraźnie się zmuszał. —Czy wybrałeś już, co chciałbyś kupić?

— Timothée. — Maxime zmieszał się nieco na jego widok. — Jeszcze wybieram...

Tym razem jednak naprawdę przyjrzał się temu, co Sucreceurowie mieli do zaoferowania. Ani razu nie spojrzał przy tym na panią Sucreceur, rzucił jednak kilka ukradkowych spojrzeń w stronę jej męża. W końcu zdecydował się na jakąś kremówkę, którą pan Sucreceur nałożył mu, zanim ktokolwiek inny zdążył się ruszyć. Po usłyszeniu ceny Maxime wyciągnął z kieszeni kilka drobnych i położył je na ladzie.

— Życzę smacznego — odezwał się pan Sucreceur tonem sugerującym, że wolałby raczej, by to ciastko zjadło Maxime'a.

— Dziękuję — odparł Maxime.

Zanim się jeszcze odwrócił, mrugnął do pani Sucreceur. Potem już jednak usiadł przy jednym z wolnych stolików, odprowadzany spojrzeniem przez wszystkich troje Sucreceurów i Dorine. Bruno odetchnął z ulgą, mając nadzieję, że gdy w końcu się naje, Maxime już nie będzie próbował zagadywać jego matki.

~~~~

Ten dodatek powstał po to, żebym wreszcie wymyśliła imiona rodzicom Brunona, pozdro xD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top