17
17
NATE
Dym z cygara unosi się wysoko ponad moją głowę i ginie w szparze otwartego okna. Stoję na środku eleganckiego pokoju, w którym ściany zdobione są obrazami Moneta, a na podłodze leży ręcznie tkany turecki dywan w orientalne wzory. Wciągam zapach drogiego kubańskiego tytoniu i uśmiecham się w stronę faceta w czerwonej koszuli. Thomas Angelo, dla wielu człowiek spod ciemnej gwiazdy, nieczysty w swoich zamiarach. Dla mnie z kolei to typ, który załatwia najlepszy towar wedle moich życzeń i bynajmniej nie mam na myśli używek.
– Widzę, że twoja obsesja nie mija, panie Harris. Niech mi pan powie. Co tak niezwykłego jest w kobietach o ciemnoblond włosach? – Pyta szczerze zaintrygowany.
Przypominają mi moją pyskatą asystentkę.
Na samą myśl o Elise czuje jak robię się twardy. Do diabła za tą dziewczyną. Doprowadza mnie obłędu jak żadna wcześniej, a nawet jej porządnie nie dotknąłem. Podnieca mnie. Wszystko w niej jest tak kurewsko zmysłowe, że mógłbym się spuścić od samego patrzenia na to idealne ciało schowane za grzecznymi ubrankami. A dziś szczególnie na mnie działała. Gdy przypominam sobie jej płonące gniewem oczy mam ochotę kazać jej uklęknąć, a kiedy w uszach pobrzmiewa mi echo naszych kłótni pragnę, żeby pieprzyła mnie ustami.
– Nie płacę ci za rozmowy – Warczę wydmuchując dym z płuc. – Gdzie ona jest?
– Nie było łatwo sprostać twoim oczekiwaniom.
– Znalazłeś ją? – Niecierpliwię się.
– Oczywiście, ale za imię policzę dodatkowo. Nie ma pan pojęcia jak ciężko było znaleźć Ellę pośród tych wszystkich Sabin i Pamel.
– Prześlij kwotę esemesem. – Buczę. – Jak skończę to zapłacę.
***
Wygina plecy zaciskając dłonie na prześcieradle. Z jej gardła wydobywa się dziki skowyt, próbuje coś powiedzieć, ale wszystkie próby kończą się niepowodzeniem. Czuję jak zaciska mięśnie, jak bardzo prosi mnie o orgazm. Nic z tego. Odrywam usta od jej mokrej i nabrzmiałej cipki, a potem przewracam ją na brzuch i wymierzam dwa mocne klapsy w tyłek. Jej jęki wypełniają cały pokój, jest głośniejsza niż sądziłem. Czy prawdziwa Elizabeth również jest taka? Och, jak bardzo chciałbym się przekonać. Skręca mnie na samo wyobrażenie jej nagiego ciała. Pochylam się nad kobietą i całuję jej ramiona, barki i powoli zmierzam w kierunku lędźwi.
Moja
Pieszczę językiem skórę bioder i powoli sięgam w stronę pejcza.
Moja niegrzeczna pracownica
Obsypuję drobnymi pocałunkami jej prawy pośladek, a potem robię zamach i uderzam. Pejcz zostawia zaczerwienienie na wrażliwej skórze, czuję jak pożądanie zalewa mi umysł. Z zachwytem wpatruję się w bolesny ślad, a potem przykładam usta do pulsującej skóry.
– Och – Kobieta wzdycha głęboko.
Uczę ją. Chcę, żeby się przyzwyczaiła do bólu, którego szybko zastępuję przyjemnością.
Zdenerwowałaś mnie, skarbie, i teraz musisz za to zapłacić.
Przechodzę do lewego pośladka i pieszczę go tak, że Ella prawie dochodzi. Moje usta całują każdy centymetr jej skóry, gorący język liże wejście do pochwy. Lubi to.
– Proszę, och tak – Skomli.
Najpierw kara.
Biorę pejcz i wymierzam go prosto w jej rozkosznie wypięty tyłek. Słyszę jak zasysa ze świstem powietrze. Zadrżała pod wpływem uderzenia.
– Zabolało? – Pytam spokojnym tonem.
–Tak.
– Och, aniele. – Mruczę gładząc dłonią jej pośladki. – Już wszystko dobrze.
– Nie wiedziałam, że to tak boli. – Kwili cicho.
Jestem przy tobie, Elsie. Jestem tutaj.
– Jesteś wspaniała. – Zapewniam wsuwając powoli dwa palce w wilgotną cipkę. – Ruszaj dla mnie biodrami, o tak. Dokładnie tak. – Dokładam trzeci palec. – Postaraj się dla swojego pana.
Ella ujeżdża mnie sapiąc i dysząc. Nie mając najmniejszego pojęcia, że znów przerwę jej rozkosz. Ściskam w drugiej dłoni metalową rękojeść pejcza i delikatnie przesuwam pasami po jej kręgosłupie. Nie wyczuwa tego dotyku, jest zbyt łagodny w przeciwieństwie do intensywnych doznań jakie fundują jej moje trzy bardzo sprawne palce. W pewnym momencie pejcz dotyka jej pośladków.
– Mocniej! – Krzyczy. – Proszę, proszę.
Rozciągam usta w leniwym uśmiechu i uderzam ją kilka razy w tyłek. Odgłos smaganej skóry miesza się z jej płaczem i błaganiami o więcej. Doskonale zna reguły tej zabawy. Jest mi całkowicie oddana, zdana na moją łaskę. Dokładnie taka jaką chciałem.
Tak, kochanie! Tak!
– Ach! – Kobieta wyciąga ramiona przed siebie i przyciska głowę do materaca. Nie ma siły dłużej utrzymywać się na czworaka. – To było...mocne.
– Podobało cię? – Całuję gorąca skórę pośladków.
– Tak, proszę pana. –Jęczy. – Jestem taka mokra. Nie zniosę tego dłużej.
– Musisz wytrzymać.
– Nie
– Ella – Mój głos staje się stanowczy. – Nie rozczarowuj mnie.
– Przepraszam.
– Przepraszam, proszę pana. – Mówię ostro i wymierzam kilka uderzeń w zaczerwieniony tyłek.
Ja tutaj rządzę, skarbie.
– To boli! Ach!
– Chcesz żebym przestał?
– Nie! Nie chcę! Chcę żeby mnie pan zerżnął!
– Jak bardzo tego pragniesz?
– Bardzo!
– Jak! – Uderzam ją mocno. – Powiedz mi jak bardzo chcesz żebym cię wypieprzył.
– Błagam, zrób to!
– Gdzie? – Odrzucam pejcz i powoli wspinam się na jej ciało. Wciąż jej głowa jest zwrócona twarzą do materaca. Góruję nad nią. Całuję delikatnie jej szyję i chwytam zębami płatek ucha.
Gdzie moja piękna asystentka chciałaby zostać zerżnięta? Powiedz mi, skarbie.
– Chcesz poczuć mojego kutasa w swojej małej ciasnej cipce? – Pytam napierając biodrami na jej tyłek. – Czujesz go?
– Tak! O, boże, tak!
Jest twardy dla ciebie.
– Jesteś pewna?
– Tak! proszę pana. Błagam, chcę go. Chcę żeby mnie pan pieprzył tym grubym fiutem.
– Wedle życzenia.
Dam ci najlepszy seks w twoim życiu, maleńka.
Wkładam kutasa powoli w jej pulsujące wnętrze i kiedy ogarnia mnie niewysłowiona przyjemność prostuję się i chwytam ją mocno za biodra. Nasze mokre ciała wydają charakterystyczny dźwięk, który odbija się echem w mojej pochłoniętej żądzą głowie. Rżnę ją mocno i głęboko, tak, że z mojego gardła wydostają się jakieś pierwotne dzikie warknięcia. Zaciskam palce na jej skórze, drapię ją paznokciami. Pochylam się i gryzę lekko w ramię.
– Och, proszę pana!
– Pieprz mnie – Syczę opierając skrzyżowane ramiona na jej lędźwiach. – Taak! Nie przestawaj! Nie waż się kurwa przestać, słyszysz? Wiem, że jesteś blisko, ale nie możesz przestać.
– O boże!
Nie mam dla niej litości. Szarpię ją za włosy i poruszam biodrami tak mocno, że kobieta z trudem łapie powietrze. Rozciągam ją, robię z nią wszystko czego zapragnę.
– Dojdź – Warczę. – Dojdź dla mnie. Teraz!
Czuję jak cała pulsuje, jak zalewają mnie jej soki. Och, tak. Całuję ją w kark i wysuwam się z cipki. Jestem na granicy.
– Chodź tu! Szybko!
Ella zamroczona orgazmem przesuwa się na brzuchu w moją stronę.
– Wystaw język – Mówię na wdechu. – Mhm, tak jest. Otwórz usta. – Ujmuje w dłoń nabrzmiałego członka i zaczynam poruszać ręką góra-dół. – Szerzej.
Kobieta zmienia pozycję. Klęczy przede mną zabawiając się swoimi imponującymi piersiami.
Och, Elizabeth.
– Daj mi to – Jęczy biorąc w dłonie moje jaja – Ach, są takie ciężkie.
– Pełne gorącej spermy dla niegrzecznych dziewczynek. – Rzucam uśmiechając się łobuzersko, a zaraz potem strzelam prosto w jej gardło. – Połknij, nie zmarnuj ani kropli.
– Mmm, smaczna.
– Tak twierdzą. – Wstaje z łóżka i rozprostowuje zastane mięśnie. – Chcesz skorzystać pierwsza z łazienki?
– Myślałam, że jeszcze się troszkę pobawimy. – Spogląda na mnie smutnymi oczami.
– Taa, nie. – Kręcę głową. – Umówiłem się z kumplami na mieście. Może innym razem.
– To był naprawdę fenomenalny seks.
– Oczywiście, że był. – Idę w stronę łazienki. – W końcu to ja cię pieprzyłem.
***
Jakiś czas później siedzę w barze i bez zainteresowania słucham Josha, który nawija jak kataryniarz o jakieś nowo poznanej dziewczynie z portalu randkowego. Jestem zmęczony i nic w tym dziwnego, skoro dwie godziny wcześniej uprawiłem gorący seks z Ellą. Wzdycham głęboko. Ella Elli nie równa. Nie wiem skąd bierze się moja chora obsesja, ale nic nie mogę na nią poradzić. Dawniej podniecały mnie kobiety, teraz staje mi tylko na widok tych szczególnych, tych, które są podobne do mojej asystentki. Ja pierdolę, oszalałem. Kutas zastąpił mi mózg.
– Co tak cicho siedzisz? – Jim szturcha mnie w ramię. – Umarł ktoś?
– Odjebało mi. – Mamroczę pod nosem.
– Wreszcie to zrozumiałeś. – Rechocze Josh.
– Trochę mu zajęło. – Dodaje Jim. – Jakieś kurwa dwadzieścia lat?
– Muszę ją zwolnić. – Ciągnę
– Zwolnić? O czym ty mówisz? – Dziwi się Josh.
– O mojej kurwa asystentce. Muszę ją zwolnić, bo inaczej rozsadzi mi jaja. – Warczę wściekle. – Pozbędę się jej i wszystko wróci do normy.
– Ty go rozumiesz? – Jim zerka na Josha. – Nażarł się czegoś?
– Nie wiem. – Odpowiada przyglądając mi się uważnie. – W którym roku miała miejsce najdłuższa walka bokserska?
– W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym trzecim, cepie. Nic mi nie jest.
– Wygląda na trzeźwego. – Jim wzrusza ramionami. – Nie możesz po prostu przelecieć tej swojej asystentki?
– Właśnie. Bzyknij ją i po sprawie.
– Ona nie chce. – Zaciskam szczękę.
– Nie chce? – Dziwi się Josh. – Może jest lesbą?
– Z lesbą też można. – Szczerzy zęby Jim. – Miałem jedną taką na koncie. Strasznie drętwa.
– Zamknijcie się, ona nie jest lesbą. – Złoszczę się.
– Nie jest lesbą i oficjalnie cię olała? – Josh śmieje się coraz głośniej, mam ochotę mu przywalić w ten pusty łeb. – Kurwa, tego jeszcze nie grali, co? Harris olany przez swoją seksowną asystentkę.
– Tyle – Pokazuje kciuk i palec wskazujący. – Tyle brakowało abym ją wziął w gabinecie, a potem wszystko się zjebało. Jest tak cholernie uparta i przy tym tak kurewsko gorąca, że pół dnia chodziłem z wzwodem.
– Cud, że ci nie odpadł. – Parska Jim.
– Słuchaj, Nate, dla mnie wszystko jest jasne. Musisz ją wydymać. Musisz znaleźć na nią sposób. Każda laska ma jakiś swój czuły punkt. Wytęż się trochę, powęsz i zaatakuj.
– Dziś groziłem jej, że ją zabije – Sarkam nieprzyjemnie.
– Co? – Josh wytrzeszcza oczy. – Chciałeś ją zabić?
– Wkurzała mnie – Zaciskam dłoń w pięść. – Wiem, że przesadziłem, ale kurwa, wtedy naprawdę myślałem, że ją uduszę.
– Na miejscu tej laski też bym nie poszedł z tobą do łóżka. Zjebałeś. Najwyraźniej boi się o własne życie, co jest zupełnie zrozumiałe skoro groziłeś jej śmiercią. – Stwierdza Jim. – Teraz musisz ją przekonać, że jesteś słodkim, bezbronnym misiaczkiem.
Krzywię się kiedy klepie mnie po policzku.
– Bierz te łapy – Irytuje się.
– Słodki misiaczek – Przypomina Josh. – Laski na to lecą.
– Ja pierdolę.
– To później, a teraz... – Jim unosi rękę i pstryka palcami w powietrzu. – będziemy misia oswajać.
– Spierdalaj. I nie nazywaj mnie, do chuja, misiaczkiem.
– Ostatnio jesteś kurewsko spięty. Wyluzuj.
Ma rację, jestem spięty, ale kto na moim miejscu by nie był? Z ulgą patrzę na kelnera zbliżającego się do naszego stolika i zanim wita nas swoją wyuczoną na pamięć formułką zamawiam szkocką. Jim kiwa z uznaniem głową, ale sam wybiera wódkę, a Josh zostaje przy piwie. Do Vanilli, a właściwie do Thomasa przyjechałem taksówką, więc nie przejmuje się co zrobię z samochodem. Zwykle tak robiłem. Oczywiście nikt o nie wie o tym gdzie chodzę w piątej wieczorem. Nawet chłopaki nie mają pojęcia o domu aukcyjnym. Cóż, najwidoczniej lubię otaczać się sekretami. Przez chwilę próbuje zapanować nad kutasem, który drgnął na samo wspomnienie kłótni z Elizabeth. Boże, ta kobieta była niesamowita. Nigdy nie byłem taki napalony podczas sprzeczki. Uśmiecham się mrocznie do siebie i opieram się o oparcie krzesła. Ciekawe co robi? Zerkam na zegarek. Jest prawie północ. Może śpi? A może bierze kąpiel? Wsuwam dłoń do kieszeni spodni i masuje twardniejącego penisa przez materiał. Prysznic jest tak samo pobudzający co wanna. Nie mogę odpędzić się od swoich chorych wyobrażeń, które podsuwają mi obraz jędrnej skóry usłanej tysiącami drobnych kropel wody. Zlizałbym je wszystkie. Przysięgam. Tracę poczucie czasu i dopiero kiedy zauważam przed sobą szklaneczkę niechętnie wyjmuje dłoń z kieszeni i biorę wielkiego łyka. Alkohol przyjemnie pali moją krtań.
– Jaka ona jest? – Pytam Josh. – Masz jej zdjęcie?
– Dlaczego miałbym mieć jej jebane zdjęcie? – Wkurzam się.
– Bo zawsze chwalimy się zdjęciami lasek, nie pamiętasz?
– Nie mam. – Upijam kolejnego łyka.
A nawet gdybym miał, to bym nie pokazał.
– Nic o niej nie wiemy – Buczy Jim.
– Ma na imię Elizabeth i jest moją pracownicą. Co jeszcze chcecie wiedzieć?
– Jakie ma cycki?
– Naturalne. Skończyliśmy już to durne przesłuchanie?
– Elizabeth z Harris&Smith – Mruczy Josh. – Jestem pewny, że zaraz znajdę.
– Co? – Reflektuje się.
– No i proszę. Znalazłem. – Chwali się pokazując mi wyświetlacz z profilem Elizabeth na Instagramie. Niech to chuj jasny szlag trafi. – Hej, Nate, czy ona nie jest podobna do tej małpy, która cię kiedyś oskarżyła o kradzież?
– Porwanie – Poprawiam ściskając dwoma palcami nasadę nosa. Kiedyś wyczytałem, że to pomaga się uspokoić. – To nie ona.
– Jak nie ona? Przecież pamiętam. Musiałem przesunąć randkę z cycatą, żeby odebrać cię z komendy. Była tam, stała na schodach przed budynkiem i ściskała swojego dzieciaka. Powiedziałem jej wtedy, żeby odstawiła dragi, bo pewnego dnia zamorduje własnego synalka.
Krew ścina mi się w żyłach.
– Coś ty powiedział? – Wyduszam pochylając się nad stolikiem. – Pojebało cię?
– Sam uznałeś, że to wariatka. – Mruży podejrzliwie oczy. – I to przez nią ci tak staje?
– Kelner! – Przywołuję gościa z okrągłą barmańską tacą. – Jeszcze raz to samo.
– Dla każdego?
– Taa. – Nie jestem skąpy.
– Nie mogę uwierzyć, że staje ci na widok tej małpy. Harris, kurwa, ona ma dziecko!
– Wiem! – Denerwuje się i uderzam pięścią w blat. – Wiem, że ma dziecko.
– Nie pakuj się w to. – Jim chwyta mnie za ramię. – Tego kwiatu jest pół światu. Przelecisz ją, a potem utkniesz z bachorem. Ona nie jest tego warta.
– Nigdy nie interesowałeś się mamuśkami. – Sapie Josh. – Miałeś w ostatnim czasie jakiś wypadek? Upadłeś na głowę?
– Nie wiem co mnie napadło, okej?! nie wiem! – Bronię się. – Po prostu nie mogę przestać o niej myśleć. Jest moją popierdoloną obsesją.
– Musisz zaliczyć.
– To nic nie daje.
Z ulgą patrzę jak kelner stawia na stole nasze zmówienia i wlewam do gardła złocisty trunek.
– Musisz zaliczyć tę małpę. – Prostuje Josh. – Jesteś teraz w strefie zakazanego owocu. Dlatego tak bardzo cię pociąga. Spróbujesz i odpuścisz.
– Brzmisz jak psycholog, a nie makler giełdowy – Warczę.
– Pomagam ci dokonać właściwego wyboru. To prawie jak sprawdzanie poprawności zleceń w bankach.
– A moim zdaniem nie powinien jej bzykać. Dzieciatych się nie rusza. – Jim piorunuje mnie spojrzeniem. – Zwłaszcza, jeśli są wariatkami wnoszącymi bezpodstawne oskarżenia.
– A jeśli sprawa została wyjaśniona? – Wzdycham markotnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top