Rozdział LV

Kilka miesięcy później roczek maluchów.
K. Julka!!!
J. Tak?
K. Co robisz?
J. Próbuję ubrać Tomka bo mi się wierci.
K. Może Ci pomóc?
J. Nie trzeba dam radę. Albo wiesz co tato.
K. No.
J. Możesz przyjść i wziąść chłopaków na dół jakoś mi się udało Tomka ubrać, a teraz będę ubierać Emilkę.
K. Okej już idę.
J. Dzięki tato.
K. Ale chłopaki z was przystojniacy.
J. Tak bo ich starsza siostra ubrała. A teraz muszę naszą siostrę ubrać. Tak mała?
Em. Tia.
J. I gotowa.
K. To możemy schodzić.
J. Tak. A mama gdzie?
K. Pojechała po tort dla maluchów.
J. Okej.
W salonie.
N. Kuba już jestem.
K. Już do ciebie idę skarbie. Hej skarbie daj ten tort zaniosę go do kuchni.
N. Okej dziękuję skarbie.
J. Mamo, Tato!!!!!!
N. Co się dzieje?
J. Emilka ona... A zresztą musicie to zobaczyć.
K. Ona chodzi jej pierwsze kroki.
J. Emilia idź do taty.
E. Ta-ta.
J. Jej pierwsze słowo.
Arek. Ma-ma.
N. Arek też powiedział swoje pierwsze słowo.
T. Juju.
J. No chodź do mnie braciszku też nie powiedziałeś swoje pierwsze słowo.
N. Tak to prawda.
Dzwonek do drzwi.
J. To pewnie goście pójdę otworzyć.
N. Okej.
J. Już otwieram. Cześć dziadku.
PZ. Hej wnusiu.
J. Wchodź dziadku.
K. Cześć tato.
PZ. Witaj synku.
J. Dziadku już drugi ząb mi się rusza.
PZ. Pokaż.
J. Patrz.
PZ. Super, a za pierwszy ząb coś dostałaś?
J. Tak 15 zł.
PZ. To super a gdzie masz?
J. Moja tajemnica.
PZ. Okej.
N. Cześć tato.
PZ. Witaj Natalia.
T. Dziadzia.
PZ. Tak dziadek.
Po przyjściu wszystkich gości i odśpiewaniu Sto lat maluchy pierwszy raz zdmuchnęły świeczki oraz rozdaniu prezentów wszyscy zaczęli rozmawiać.
An. Natalia to kiedy wracasz do nas?
N. Oj nie wiem.
K. Kochanie możesz wrócić kiedy chcesz w tedy ja przejdę na urlop tacierzyński.
N. Naprawdę to zrobisz?
K. Tak a poza tym trochę ja więcej czasu spędzę z dziećmi i będę mógł odprowadzać Julkę do szkoły i po nią przychodzić.
N. W tej sprawie to musisz pytać Julki.
K. To po co czekać pójdę odrazu się jej spytać.
N. Okej.
W ogrodzie.
K. Julka.
J. Jestem na drzewie.
K. A co ty tam robisz.
J. Planuję sobie tutaj domek na drzewie.
K. A możesz zejść na dół?
J. No właśnie nie bo nie wiem jak.
K. Stań plecami do mnie i patrząc pod nogi powoli schodź.
J. Okej.
K. Spokojnie złapię cię.
J. Dobrze tato. Aaaaa.
K. Spokojnie mam cię.
J. Dziękuję tato.
K. Skarbie co powiesz na to żeby mama wróciła do pracy?
J. A co z maluchami i ze mną?
K. Spokojnie robimy z mamą zamianę ja zostaję z wami a mama wraca do pracy na pół etaty jak na razie.
J. Okej.
K. No to mamy ustalone.
J. Okej.
N. No i jak?
K. Zgodziła się żebym to ja teraz został w domu.
N. Okej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #kubatalia