Rozdział 29

Od jakiegoś czasu nasz związek przechodzi kryzys  ponieważ ciągle się kłócimy z Kubą o mój powrót do pracy. Kuba chce bym została z dziewczynkami w domu, a ja chciałabym już wrócić do pracy w terenie. Kuba jak zwykle używa argumentów, że dziewczynki są jeszcze za małe na to by oddawać je do żłobka. Przyszłam na komendę by dojść w tej sprawie do porozumienia z Kubą. Akurat był przy recepcji

- Kuba, masz chwilę? - spytałam, podchodząc do niego

- Jasne. Akurat z Agnieszką skończyliśmy śledztwo to możemy porozmawiać - wyjaśnił

- Ok. Ale chodź na bok - odeszliśmy na bok

- No o co chodzi? - spytał

- Kuba, ja mam dość ciągłego siedzenia w domu. Chciałabym już wrócić do pracy. Dziewczynki można oddać do żłobka, a ja będę mogła wrócić do pracy w terenie - wyjaśniłam

- Znowu zaczynasz? Tyle razy o tym rozmawialiśmy. Nie zgadzam się byś wróciła do pracy. Jest jeszcze za wcześnie. Niech Maja się trochę odchowa, a potem pomyślimy nad oddaniem jej do żłobka - przedstawił mi całą swoją argumentację

- Czy ty rozumiesz, że mi cholernie brakuje tej pracy? W domu jestem przez cały czas, zajmuje się trójką dzieci sama, bo ty przez większość dnia jesteś w pracy. Tak nie powinno być, Kuba - wyjaśniłam mu całą sytuację

- Ile razy mam ci tłumaczyć, że dziewczynki są jeszcze za małe by oddawać je do żłobka! - podniósł głos

- W ten sposób nie będę z tobą rozmawiać! - wyszłam z komendy

- Natalia, zaczekaj! - wyszedł za mną z komendy, ale ja nie miałam ani siły ani ochoty na rozmowę z nim. Musiałam to wszystko sobie poukładać w głowie. Z jednej strony Kuba ma rację, że dziewczynki są za małe, żeby oddać je do żłobka, ale z drugiej chce wrócić do pracy. Zadzwonię do Anety i porozmawiam z nią. Może ona coś mi  doradzi, bo sama była kiedyś w zupełnie identycznej sytuacji. Przy okazji wezmę dziewczynki na spacer. Po kilku minutach Aneta była pod moim blokiem. Ja wychodziłam akurat z wózkiem z bloku. Po godzinie wróciłam do domu gdzie Kuba już był, ale nie miałam siły z nim rozmawiać. W nocy dziewczynki zaczęły płakać. Poszłam do ich pokoiku i zaczęłam kołysać je w łóżeczku na biegunach, ale to nie przyniosło skutku. Postanowiłam im zaśpiewać kołysanke, którą śpiewała mi mama gdy byłam mała:

*Oj lu lu lu lu li
Przyleciały gołąbki
przyleciały gołąbki
I usiadły przy małej kołysce

Zaczęły myśleć
Czym nakarmimy to dzieciątko?
Damy mu bułki?
Czy słodkiego miodu?
A może ciepłego mleka?

Kupimy mu obwarzanka
Posmarujemy go miodem
Ugotujemy mu kaszke
I dziecina zaśnie

Kołyska się buja
A ty dziecko śpij, śpij
Kołyska bujać się przestała
A dziecina zasnęła

Po kołysance dziewczynki zasnęły. Spały tak słodko. Nie mogłam się powstrzymać, żeby uronić kilka łez. Wróciłam do salonu gdzie ponownie się położyłam na kanapie i zasnęłam.

*Kołysanka Sułtanki Hurrem (w mediach włączcie napisy)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top