Rozdział 61

3 miesiące później

Natalia

Po 3 miesiącach urlopu macierzyńskiego wróciłam do służby w terenie. Akurat pracujemy nad sprawą zabójstwa kierowcy w firmie transportującej materiały budowlane za granicę Polski. Jedziemy właśnie do żony zamordowanego.

Na: Wiesz co, Kuba? Wydaje mi sie, że ta sprawa ma jakieś drugie dno.

Ku: W jakim sensie?

Na: Nie wiem, ale boje się, że ta sprawa zakończy się źle. Mam jakieś złe przeczucia co do tej sprawy.

Ku: Nie przesadzaj. Będzie dobrze.

Na: Oby, ale naprawdę boje się.

Po godzinie skończyliśmy przesłuchanie żony zamordowanego. Jej przesłuchanie nie wniosło nic nowego do sprawy. Postanowiliśmy wrócić na komendę. Ja nadal miałam przeczucie jakbym widziała ostatni raz mojego męża. Zanim weszliśmy na komendę postanawiam porozmawiać z Kubą.

Na: Kochanie?

Ku: No?

Na: Pamiętaj, że cokolwiek się stanie ja nadal będę cie kochać.

Ku: Natalia, ale to wygląda jak pożegnanie.

Na: Żadne pożegnanie, tylko chciałabym żebyś o tym wiedział.

Weszliśmy na komendę i poszliśmy do operacyjnego. Telefon zaniosła Aneta do Darka. Myślę dlaczego mam takie złe przeczucie, ale nadal nie mogę tego rozgryźć.

Po kilku godzinach mieliśmy trop, że w firmie w której pracował zamordowany pojawił się niezadowolony obcokrajowiec, który wymahuje bronią. Postanowiłam zabrać Stefana ze sobą, ponieważ Kuba prześwietlał tą firmę z Darkiem.

Firma

Razem z mundurowymi pojechaliśmy do firmy gdzie był obcokrajowiec. Wbiegliśmy do środka i wyjęliśmy broń.

Na: Policja! Rzuć to!

St: Rzuć to, słyszysz?

Facet na to zaczął uciekać. Zaczęliśmy go gonić, niestety facet nam zwiał. Wsiadł do jakiegoś białego vana i odjechał.

Na: 215 do 00, poszukiwany biały van z numerami WK2175629.

00: Przyjąłem.

Wróciliśmy na komendę. Poszliśmy do operacyjnego gdzie siedzieli Olgierd i Krystian.

Na: A wy tu po co jesteście?

Ol: Kruczkowska przydzieliła cały wydział do sprawy.

Kr: Bo facet, który wam zwiał okazał się zamachowcem, który w Berlinie tirem wjechał w stragany świąteczne. A w środku tira znajdowały się materiały wybuchowe.

Ku: Czyli sprawa jest poważna.

Kru: Tak, bardzo poważna. I oczekuje was natychmiastowych działań, bo nie wiemy co ten świr planuje.

Na: Jasne.

Kru: A gdzie jest Donata?

Na: Ona dzisiaj przeprowadza sie do nowego mieszkania i choćby chciała to nie może się pojawić na komendzie.

Kru: No ok. Ale mam nadzieję, że w takim składzie damy sobie radę?

Na: Będziemy działać, tak by dać radę.

Kru: Liczę na was. Nie wiemy do czego facet jest zdolny. Być może cała Warszawa znajduje się w niebezpieczeństwie.

Na: Czyli będziemy musieli jakoś obstawić całe miasto.

Kru: Dokładnie.

Do operacyjnego wszedł Michał. Widać, że ma jakieś informacje.

Mic: Od patrolu dostaliśmy informacje, że w opuszczonym magazynie w Dąbkach widziany był poszukiwany van. A w środku były materiały, które mogą służyć do zrobienia materiałów wybuchowych.

Kru: Dobra. Natalia, weź Stefana i jedźcie tam. Kuba, idź do Darka jeszcze raz i przeanalizujcie wszystko dokładnie.

Ku: Jasne. Natalia?

Na: No?

Ku: Uważaj na siebie, proszę.

Na: Jak zawsze. Będę na siebie uważać, obiecuje.

Pocałowałam go, co on odwzajemnił. Poszłam do samochodu razem ze Stefanem i ruszyliśmy do opuszczonego magazynu.

Opuszczony magazyn

Podjechaliśmy pod magazyn gdzie pojawił się van. Weszliśmy do środka. W środku nie było nikogo, ani nawet vana.

St: Cholera, spóźniliśmy się. Musiał to być.

Na: Stefan, zobacz.

Pokazałam mu kartkę, na której było napisane po angielsku:

Nie jestem zamachowcem, ale muszę pomścić brata i resztę rodziny.

Pod kartką leżały materiały wybuchowe. Byłam pewna, że to on zabił tego kierowcę. Postanowiliśmy jechać na komendę. Ja w środku cała się gotowałam z powodu tego, że nie udało nam się go złapać tego człowieka.

Na: A co jak powtórzy się ta akcja z Berlina? Pamiętasz jak facet tirem wjechał w te stragany świąteczne?

St: Nie myśl tak. Wiemy przed faktem, że jest zagrożenie. Wiemy kogo szukamy.

Na: Ale jak wyobrażasz sobie, że obstawimy całe miasto?

St: Jest nas dużo. Szefowa już na pewno zmobilizowała wszystkie jednostki. Mamy przewagę.

Na: Ale tylko liczebną i dobrze o tym wiesz. Nie siedzimy w jego głowie, nie wiemy co ten koleś planuje.

St: Pamiętasz, jak na szkoleniu mówili nam, że to dekoncentruje, żeby tak nie myśleć, żeby szukać rozwiązań?

Na: Tak. I nie paraliżować się tym na co nie mamy wpływu, bo to osłabia.

St: No właśnie. Zaraz dowiemy się jakie mamy zadanie. Każdy skupi się na swoim odcinku.

Na: Ja nie wiem jak ty to robisz, że jesteś taką oazą spokoju?

Uśmiechnął się do mnie, co ja odwzajemniłam. Byliśmy kilka metrów przed komendą, gdy nagle wyjechał poszukiwany biały van, który jechał prosto w budynek komendy.

St: Co on kurwa robi?

Nagle nastąpił wybuch, przez który chwilowo mnie zamroczyło. Ale po chwili gdy wiedziałam co się dzieje zaczęłam powoli wychodzić z samochodu.

St: Natalia, nie idź tam!

Na: Zostaw mnie...

St: Natalia, to niebezpieczne!

Nie zważałam na to co się dzieje. Patrzyłam tylko na płonący budynek komendy. Miałam tylko łzy w oczach. Chciałam pobiec w stronę komendy i rzucić się Kubie i reszcie na pomoc. Stefan trzymał mnie i nie chciał mnie puścić.

St: Natalia, stój!

Na: Puść mnie!

St: Nie możemy tam iść! Tam jest niebezpiecznie!

Na: Błagam cie!

Straż i pogotowie zostały powiadomione o tym co się stało.. Teraz dopiero zrozumiałam dlaczego miałam dziwne przeczucie, że ta sprawa ma jakieś drugie dno. To była ostatnia sprawa, którą prowadziłam razem z moim mężem. Karetka zabrała wszystkich rannych do szpitala, ale okazało sie, że dla większości nie ma już ratunku. W tej większości znajdował sie również Kuba. Przyjaciele pocieszali mnie i składali kondolencje. A ja popadłam w rozpacz. I co ja powiem dzieciom? Przecież ja nie poradzę sobie sama z piatką dzieci na dodatek. Mam nadzieję, że przynajmniej Olo, Krycha i Kruczkowskau wyjdą z tego i że nie spotka ich to samo co mojego męża, czyli śmierć. Do szpitala przyjechał mój brat - Michał.

Mic: Natalia!

Widząc mój stan zrozumiał co sie stało. Przytulił mnie, a ja dałam upust emocjom.

Mic: Tak mi przykro, siostra.

Na: Dlaczego on? Dlaczego życie zabrało mi go? Dlaczego Kuba?

Mic: Natalia, wiem że ci ciężko, ale pomyśl o dzieciach. Przecież jakby coś zawsze z dziećmi możesz zamieszkać u mnie. I tak mieszkam sam, a mam duże mieszkanie więc w piątkę spokojnie się pomieścimy.

Na: Nie, Michał, ja nie chce ci sprawiać kłopotu.

Mic: Natalia, to żaden problem. Jesteśmy rodziną, a rodzinie sie pomaga.

Na: Dzięki, brat.

Pojechaliśmy do mojego domu.

Dom Natalii i Kuby

Zaczęłam pakować wszystkie rzeczy swoje I dzieci. Gdy zauważyłam zdjęcia mojego męża łzy ponownie stanęły w moich oczach. Moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Moje życie bez Kuby nie ma sensu. Wzięłam zdjęcie uśmiechniętego Kuby do rąk

Na: Wolałabym umrzeć razem z tobą niż sama żyć bez ciebie.

Mic: Natalia...

Na: No co? Moje życie nie ma sensu bez Kuby nie ma sensu. Jak ja powiem dzieciom, że nie mają ojca, co?

Mic: Dasz radę. Pomogę ci. I nie tylko ja, ale i reszta naszych przyjaciół. Pakuj się i dzieci i zabieram cię do siebie.

Na: A do z domem?

Mic: Sprzedasz.

Spakowałam rzeczy i swoje i dzieci. Wzięłam również zdjęcia męża bo nie chce o nim zapominać, ponieważ chce by na zawsze pozostał w mojej pamięci.

Mieszkanie Michała

Dojechaliśmy do mieszkania Michała. Wszystko było w nim cudownie urządzone. Mieszkanie było rzeczywiście duże, w którym możemy się w piątkę pomieścić. Michał odstawił nasze walizki do jednego pokoju gdzie prawdopodobnie będę spać.

Mic: To będzie twój pokój, Natalia. Mam nadzieję, że Ci się podoba?

Na: Tak. Jest piękny. Dziękuję.

Mic: Nie ma za co. Jesteś głodna może?

Na: Nie, nie jestem. Ale dzięki za troskę.

Mic: Jak coś to jestem w kuchni.

Na: Jasne.

Położyłam się spać, ale gdy tylko zamknęłam przed oczami widziałam twarz mojego męża. Był uśmiechnięty, ale bolało mnie to, że nigdy więcej w życiu go nie zobaczę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top