Rozdział 43
Natalia
Dzisiaj jest Sylwester. Siedzę w domu i pije herbatę. Dzisiaj oboje z Kubą mamy wolne. Kubą przyszedł do salonu. W tym samym czasie usłyszałam pukanie do drzwi.
Na: Otworzę.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Stała w nich mama Kuby
Na: Mama? Co mama tutaj robi?
Da: Kuba poprosił mnie abym przyszła, ponieważ chce Cie gdzieś zabrać. Ja mam się zająć dziećmi.
Na: Aha. To niech mama wejdzie.
Pani Danuta weszła do środka.
Ku: Jesteś już, mamo. Natalia, zbieraj się. Zabieram Cie gdzieś.
Na: Możesz mi powiedzieć co ty kombinujesz?
Ku: Ja? Nic nie kombinuje. Czy to dziwne, że chce swoją żonę gdzieś zabrać?
Na: No nie.
Mi: No właśnie.
Ubraliśmy kurtki, czapki, rękawiczki i szaliki. Zeszliśmy na dół do naszego samochodu. Ruszyliśmy przed siebie. W przeciągu 15 minut dojechaliśmy na lodowisko.
Na: Kuba, po co jesteśmy na lodowisku?
Ku: Pojeździć na łyżwach.
Na: Ale myślisz, że w moim stanie to dobry pomysł?
Ku: Przy mnie nic Ci nie grozi. Będę Cie asekurował.
Na: No dobra, ale jak coś mi albo dziewczynkom się stanie to ty będziesz za to odpowiedzialny.
Ku: Obiecuje, że ani tobie ani dziewczynkom nic się nie stanie.
Weszliśmy na lodowisko i wypożyczyliśmy łyżwy. Po chwili szliśmy w kierunku lodu. Założyliśmy łyżwy i weszliśmy na lód. Całkiem nieźle szła mi jazda.
Ku: Ślicznie jeździsz, skarbie.
Na: Dziękuję. Ty też niczego sobie.
Kuba przyciągnął mnie do siebie i pocałował mnie co ja odwzajemniłam. Gdy oderwaliśmy sie od siebie ja odjechałam od niego. I nagle poczułam, że na kogoś wpadłam.
Na: Najmocniej przepraszam.
Ro: Natalia?
Na: Robert? Co ty tutaj robisz?
Ro: Przyjechałem pojeździć na łyżwach z moją narzeczoną - Sandrą. A ty co tu robisz?
Na: Ja przyjechałam z Kubą pojeździć na łyżwach.
Podjechał do nas Kuba. Widać było troskę w jego oczach.
Ku: Natka, wszystko w porządku?
Na: Tak. Nic mi nie jest.
Kuba pomógł mi wstać i ponownie zaczęliśmy jeździć. Super się z Kubą jeździło. Akurat puścili wolną piosenkę. Zaczęliśmy lekko kołysać sie na lodzie w takt muzyki. Spędziliśmy jeszcze około dwóch godzin na lodowisku. Po lodowisku wróciliśmy do domu i zaczęliśmy szykować nasz dom na imprezę sylwestrową, ponieważ zaprosiliśmy naszych znajomych. A z racji tego, że mieliśmy dość duży salon to postanowiliśmy u nas ją zorganizować. Po godzinie nasi znajomi zaczęli sie schodzić. Bawiliśmy się cudownie. Aż nastała ta nieoczekiwana chwila kiedy od północy zostało 10 sekund. Zaczęliśmy odliczanie.
10...9...8...7...6...5...4...3...2...1...0! Nowy Rok! Wyszliśmy z naszego domu do ogrodu i wtulona w Kubę oglądaliśmy pokaz fajerwerków, które zakupiliśmy kilka dni temu.
Na: Wszystkiego najlepszego z okazji Nowego Roku, kochanie.
Ku: Tobie również, skarbie.
Odwróciłam się w kierunku jego twarzy i pocałowałam go namiętnie. Aż nagle poczułam mocny ból brzucha. Czułam, że zaczynam rodzić. Ale termin porodu miałam na przyszły tydzień.
Na: Ała...
Ku: Co jest, Natalka?
Na: Chyba się zaczyna...poród...
Ku: Krzysiek, ty jesteś trzeźwy. Bierz Natalie i jedziemy do szpitala!
Już: Jasne.
Krzysiek wziął mnie na ręce i szybko pobiegł w kierunku swojego samochodu. Po 15 minutach byliśmy w szpitalu.
Szpital
Natychmiast wzięli mnie na porodówke. Byłam cała spocona.
Le: Pani Natalio, na trzy zacznie pani przyć, dobrze?
Kiwnęłam twierdząco głową, bo z bólu nie miałam siły mówić.
Po kilkudziesięciu minutach usłyszałam płacz dziecka - jednej z moich córeczek. A po kolejnych kilkudziesięciu minutach usłyszałam płacz kolejnej z moich córeczek. Byłam taka szczęśliwa.
Ku: Piękny prezent na Nowy Rok, skarbie. Dziękuję Ci.
Pocałował mnie.
Le: Teraz pani musi odzyskać siły po ciężkim porodzie. Za chwilę przywieziemy do pani sali pani córeczki. Tylko jakie imiona mam wpisać bliźniaczkom?
Na: Nadia i Marcelinka Roguz.
Le: Dobrze, dziękuję.
Pielęgniarki wiozły mnie do mojej sali gdzie czuwała przy nich Martyna.
Mar: To niezły prezent na Nowy Rok zrobiłaś naszej rodzinie, siostra.
Na: Sama jestem tym zdziwona. Ale cieszę sie.
Dar: Gratuluję, szwagierka.
Na: Dzięki.
Mar: Jakie one są śliczne.
Do sali wszedł Wiktor. Od naszego rozstania nie widzieliśmy się.
Wik: Cześć, Natalia.
Na: Cześć.
Spojrzał na wózek, w którym spały Nadia i Marcelinka.
Wik: To twoje córeczki?
Na: Tak.
Wik: Gratuluję.
Na: Dziękuję.
Popatrzył jeszcze chwilę na nie a potem jak gdyby nigdy nic wyszedł. Chrzestnych dla obydwu dziewczynek miałam już upatrzonych.
Na: Olgierd i Maja będziecie chrzestnymi Nadii?
Ol i Ma: No jasne, że tak.
Ok: Aneta i Stefan a wy dla Marcelinki?
An i St: Nie ma sprawy.
Cały czas zastanawiałam się jak rozróżnić Nadie od Marcelinki.
Na: Kuba, jak my rozróżnimy która to Nadia a która Marcelinka.
Ku: Trzeba będzie im przypiąć jakieś inicjały by je rozróżnić.
Na: To byłby najlepszy sposób.
Ku: Dobra, kochanie. My już będziemy sie zbierać bo ty musisz odpoczywać. Wpadniemy do ciebie rano. Śpij kochanie dobrze.
Na: Wy też.
Gdy tylko mój mąż i przyjaciele wyszli to ja momentalnie zasnęłam
z uśmiechem na twarzy.
Rano
Obudziłam się i zauważyłam, że Nadia i Marcelinka są głodne. Wzięłam je obie i nakarmiłam. Po czym obie momentalnie zasnęły. Wyglądały tak słodko gdy spały. Do mojej sali wszedł Kuba.
Ku: Hej, skarbie.
Na: Hej.
Ku: Już nie śpisz?
Na: Jak widzisz. Zdążyłam już dziewczynki nakarmić.
Ku: Ślicznie wyglądają jak śpią.
Na: To prawda.
Od teraz wiedziałam że zaczyna się nowy okres w moim życiu - okres matczyny z dwóma bliźniaczkami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top