Rozdział 60

Kuba

Postanowiłem zajrzeć do Natalii i synka. Lekarz mówił, że jej zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo i w przyszłości będzie mogła zajść w ciążę. Tak bardzo byłem szczęśliwy. Natalia jest przytomna. Wszedłem do jej sali. Trzymała akurat naszego synka na rękach i patrzyła na niego. Podszedłem do niej i pocałowałem.

Ku: Kochanie, tak się bałem.

Na: Nic mi nie jest. Lekarz mówił, że wszystko jest dobrze.

Ku: Wiem, dzwonił do mnie. Pokaż mi go.

Na: Śliczny, co?

Ku: Bardzo. Oczy ma po mnie.

Na: Ale moje włosy. Będzie w przyszłości przystojny.

Ku: Po tacie.

Na: Ma się rozumieć.

Uśmiechnąłem się do niej, co ona odwzjamniła. Patrzyłem na mojego synka.

Na: Kuba?

Ku: Tak?

Na: Jak damy małemu na imię?

Ku: A co ty na to, żeby miał na imię Piotr? Piotruś Roguz.

Na: Ślicznie brzmi.

Ku: Myślałem nad chrzestnymi i pomyślałem, że Roksana i Bartek (brat Kuby).

Na: No dobrze.

Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Zobaczyłam Roksane z jakimś mężczyzną.

Rok: Cześć Natalia. Jak się czujesz?

Na: Cześć. Dobrze, chociaż jestem trochę słaba.

Rok: Poznajcie się. To mój narzeczony - Wojtek. Wojtek to moi przyjaciele z pracy - Natalia i Kuba.

Woj: Cześć.

Rok: A gdzie to wasze maleństwo?

Ku: Tutaj.

Pokazałem na wózek gdzie leżał Piotruś. Roksana i Wojtek patrzyli się na niego z uśmiechem.

Rok: Oczy ma po tobie, Kuba.

Woj: Ale włosy Natalii.

Rok: A i Kruczkowska prosiła, żeby wam przekazać żebyście przyjechali na komendę po wyjściu Natalii ze szpitala. Najlepiej z małym.

Na: A po co?

Rok: Nie wiem. Prosiła, żeby przekazać.

Na: Ok, przyjedziemy. A w ogole, kochanie rozmawiałeś z lekarzem kiedy wychodzę?

Ku: Jeszcze nie. Pójdę z nim porozmawiać.

Poszedłem do pokoju lekarzy, gdzie siedział lekarz prowadzący Natalii.

Ku: Doktorze, mogę?

Lek: Tak, proszę. W czym mogę panu pomóc?

Ku: Chciałbym zapytać kiedy moja żona i mój syn będą mogli wyjść ze szpitala?

Lek: Po przeprowadzeniu badań mogę stwierdzić, że w dniu jutrzejszym pani Natalia i pański syn będą mogli opuścić szpital. Nie widzę żadnych przeciwwskazań.

Ku: Dziękuję, doktorze.

Wróciłem do sali, a Roksany i Wojtka już nie było. Byłem bardzo szczęśliwy, że jutro już Natalia i nasz synek wrócą do domu. Natalia spała, tak samo jak Piotruś. Postanowiłem pojechać na komendę, by przygotować "niespodziankę" dla Natalii i Piotrusia. Pocałowałem Natalie i Piotrusia w czoło przed wyjściem. Po wyjściu ze szpitala ruszyłem na komendę.

Komenda

Na komendzie panowało wielkie poruszenie związane z przyjściem na świat Piotrusia. Zauważyłem prezent, który miałem nadzieję, że spodoba się mojemu synowi, tak samo jak moim przyjaciołom.

Rok: Kuba, jak tam Natalia? Kiedy wychodzi?

Ku: Jutro. Lekarz powiedział, że nie widzi żadnych przeciwwskazań, żeby trzymać ją i małego w szpitalu. Jutro tak samo przywiozę ją na komendę by pokazać jej i małemu prezent.

Rok: Mam nadzieję, że spodoba się im prezent, na który się wszyscy złożyliśmy.

Ku: Ja też. Roksana, dzięki wielkie za to, że mnie wspierałaś w tych ciężkich chwilach.

Rok: Nie ma za co, Kuba. Jakbyś czegokolwiek potrzebował to wal do mnie jak w dym.

Ku: Jeszcze raz wielkie dzięki.

Pojechałem do domu gdzie Donata oglądała w telewizji wiadomości.

Ku: Cześć.

Do: Cześć, tato.

Ka: Tata.

Ku: Cześć, synku. A gdzie Nadia i Marcelina?

Do: Babcia wzięła ich na spacer.

Ku: Ok.

Kilka godzin później dzieci poszły spać, ja również postanowiłem się położyć, ponieważ jutro o 10:00 Natalia dostanie wypis i jedziemy na komendę.

Następny dzień - 10:00

Natalia

Czekam na Kube, który ma odebrać mnie i Piotrusia ze szpitala. Akurat śpi, więc miałam chwilę, żeby spakować swoje rzeczy. Piotruś leży w nosidełku. Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Byłam pewna, że to mój mąż.

Ku: I jak tam?

Na: Ciszej. Akurat śpi, więc mam wolną chwilę, żeby spakować rzeczy.

Ku: Przepraszam, nie chciałem. Ale do domu was jeszcze nie zabieram.

Na: Jak to?

Ku: Zapomniałaś, że Kruczkowska prosiła byśmy przyjechali na komendę zaraz po twoim wyjściu?

Na: No tak. Kompletnie mi to wyleciało z głowy.

Ku: Ale masz przy sobie kochającego męża, który ci o niektórych rzeczach przypomni.

Na: To prawda. Dobra, rzeczy spakowane także możemy jechać na komendę.

Ja wzięłam nosidełko z Piotrusiem, a Kuba moją torbę z rzeczami. Ruszyliśmy w stronę komendy.

Komenda

Weszliśmy do pokoju operacyjnego gdzie na samym środku stał wózek dziecięcy.


Wsz: Niespodzianka!

Nie wiedziałam co powiedzieć. Wózek był tak piękny, że nie mogłam powiedzieć ani słowa z zachwytu.

An: I jak Ci się podoba?

Na: Jest....śliczny. Nie wiem co powiedzieć.

Ol: Wystarczy, że powiesz "dziękuję".

Na: Kochani, bardzo wam dziękuję za cudowny prezent.

Wszyscy zaczęli mnie przytulać i składać nam gratulacje. Wszyscy po chwili zachwycali nowym członkiem rodziny Roguz. Mudndurowi wysrzelili dwa razy z okna komendy na przywitanie nowego dziecka z rodziny policjantów. Piotrusiowi bardzo spodobał się wózek, bo gdy tylko go do niego włożyłam zaczął się uśmiechać. Oczywiście nie obyło sie bez  prezentów dla małego, które mogą nam się przydać, jeśli nie teraz to później. Po kilku godzinach wróciliśmy do domu. Oczywiście ciężko było nam zabrać wszystkie prezenty dla Piotrusia, ale jakoś się udało. Pokój dla małego był już gotowy. Ściany były w kolorze błękitnym a sufit był biały, w kącie stało łóżeczko, nad którym wisiała karuzela. Wszystko ślicznie się ze sobą komponowało. Włożyłam małego do łóżeczka i po cichu wyszłam z pokoju by go nie obudzić. Wróciłam do salonu gdzie siedział mój mąż, za którym bardzo tęskniłam. Usiadłam na kanapie, a on od razu mnie bardzo mocno przytulił, a potem położył moją głowę na swoich kolanach i zaczął bawić się moimi włosami.

Ku: Tęskniłem za tobą. Te kilka dni bez ciebie to było jak wieczność. A gdy dowiedziałem się, że walczysz w szpitalu o bycie matką, to... Bałem się się, że cię stracę. Byłem cieniem człowieka.

Na: Kochanie, ale najważniejsze jest to, że ani mi ani naszemu synkowi nic nie jest i dzięki temu jestem tu teraz z tobą. Ja też się bałam, że to może się skończyć inaczej, ale lekarzom udało się wszystko zakończyć dobrze.

Ku: Wiem. Ale naprawdę bałam się o ciebie. O ciebie i o Piotrusia.

Na: Kocham Cię, Kuba.

Ku: Ja ciebie też, Natalia.

Pocałował mnie, co odwzajemniłam. Ale przerwał nam płacz Piotrusia.

Ku: Czy teraz będzie tak codziennie?

Na: Nie. Tylko przez jakiś czas.

Ku: Ale i tak kocham te nasze dzieci.

Na: Ja też.

Poszłam do Piotrusia pokoiku i wzięłam go na ręce. Po kilku minutach Piotruś spał. Wróciłam do salonu gdzie Kuba spał. Również po kilku minutach zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top