Rozdział 24

Kuba

Siedze w szpitalu od kilku godzin czekając na informacje o Natalii i Kamilu. Jak narazie widzę tylko wbiegające i wybiegające pielęgniarki z sali mojej narzeczonej. W końcu zauważyłem Martyne, która wyszła z jej sali a za nią pielęgniarki pchały łóżko Natalii.

Ku: Martyna, co sie dzieje? Dokąd ją zabieracie?

Mar: Na porodówke. Musi mieć cesarke bo inaczej wasz syn sie udusi.

Ku: Przecież to dwa miesiące za wcześnie.

Mar: Widać wasz syn bardzo szybko chce pojawić sie na świecie.

Ku: Ale wszystko będzie dobrze?

Mar: Kuba, nie mogę Cie zapewnić, że wszystko skończy sie dobrze, ale postaram sie zrobić wszystko, żeby Natalia i wasz syn wrócili z Tobą do domu cali i zdrowi. A teraz wybacz, ale musze już iść do Natalii.

Martyna odeszła. Spojrzałem na telefon. Była 21.40. Donata na pewno sie martwi, bo nie ma nas tak długo. Postanowiłem do niej zadzwonić i uprzedzić, że nie wrócimy dzisiaj do domu. Po dwóch sygnałach odebrała.

Do: Halo?

Ku: Cześć, córeczko. Dzisiaj nie wrócimy na noc do domu.

Do: Dlaczego? Coś sie stało? Coś z dzieckiem?

Ku: Tak. Natalia ma robioną cesarke.

Do: Przyjechać do was?

Ku: Nie. Idź spać. W końcu jutro masz szkołe.

Do: Tato, jutro jest sobota. Poproszę dziadka, żeby mnie zawiózł do was.

Ku: No dobrze.

Usiadłem na krześle i czekałem na Martyne, która ma mi przekazać informacje o stanie Natalii i naszego syna. Po 20 minutach w szpitalu pojawiła sie Donata z Bogdanem. Od rwzu przytuliłem Donate.

Do: Uratują ich, prawda?

Ku: Tak.

Po pół godziny z porodówki wyszła Martyna. Od razu z Donatą do niej podeszliśmy.

Do: Co z nią, ciociu?

Mar: Wszystko dobrze. Kamilek jest cały i zdrowy tylko ma wrodxiną wade serca. Ale jest uleczalna. Za kilka miesięcy zrobimy mu operacje, ponieważ teraz jest jeszcze za wcześnie. Teraz włożymy go do inkubatora i przy okazji podłączymy do maszyn kontrolujących pracę serca.

Ku: Moge go zobaczyć?

Do: Ja też chce.

Mar: Akurat pielęgniarka idzie z nim. Kamila!

Pi: Tak?

Mar: To jest ojciec dziecka. Chce zobaczyć swojego synka.

Pi: Malutki jest śliczny i silny.

Ku: Mogę go potrzymać?

Pi: Oczywiście.

Wziąłem go na ręce. Spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami. Widziałem w nich tą samą radość jaką ma Natalia.

Do: Ma taki sam kolor oczu jak mama.

Ku: To prawda. Witaj na świecie, Kamilku.

Pi: Proszę oddać mi małego. Muszę włożyć małego do inkubatora.

Oddałem małego pielęgniarce.

Ku: Możemy zobaczyć Natalie?

Mar: Jasne. Chodźcie, zaprowadze do was.

Poszliśmy za Martyną. Zaprowadziła nas do sali, w której leżała Natalia. Miała zamknięte oczy.

Ku: Dlaczego ma zamknięte oczy?

Mar: Jest jeszcze pod narkozą. Za kilka minut przestanie działać.

Usiedliśmy przy Natalii łóżku i czekaliśmy aż sie obudzi.

Sen

Natalia

Obudziłam sie w jakimś dziwnym miejscu. Całe miejsce było czarne. Nagle usłyszałam...płacz dziecka. Nagle w rogu zapaliło sie światło. Stało tam nosidełko. Podbiegłam do niego. Płakał tam Kamil. Wzięłam go na ręce. Nagle za sobą usłyszałam dźwięk przeładowywanej broni. Odwróciłam się.

Stał tam...Kuba.

Na: Kuba? Dlaczego chcesz mnie zabić?

Ku: To nie moje dziecko!

Na: Kuba, Kamil jest twoim synem!

Ku: Skąd mam to wiedzieć? Może pod moją nieobecność sprowadzałaś sobie innych facetów do domu i sie z nimi zabawiałaś.

Na: Kuba, to nieprawda!

Usłyszałam strzał z broni.

Na: NIE!!!

Rzeczywistość

Obudziłam sie łapiąc gwałtownie oddech. Byłam cała zlana potem. Obok łóżka zauważyłam Kube i Donate.

Do: Obudziłaś sie. Wreszcie.

Na: Gdzie Kamil?

Do: W sali dla noworodków. On ma wrodzoną wade serca.

Na: Co?

Ku: Ale jest uleczalna. Za kilka miesięcy zrobią mu operacje i wszystko będzie dobrze..

Na: Rozumiem. Chce go zobaczyć.

Akurat dl sali weszła Martyna.

Mar: Mówiłam, że za kilka minut sie obudzi. Jak sie czujesz, siostra?

Na: Dobrze. Chce zobaczyć swojego synka.

Mar: Zaraz go przywiozę. Ty musisz odpoczywać.

Na: Ok.

Po kilku minutach Martyna wepchnęła inkubator z naszym synkiem w środku. Nie spał. Patrzył na mnie swoimi zielonymi tęczówkami.

Na: Czy on jest śliczny?

Do: Prześliczny. Ma identyczne oczy jak ty.

Na: Ale nosek ma Kuby.

Ku: To prawda. W przyszłości nauczę go grać w piłkę i nauczę go używać broni, bo pewnie...

Na: Nie ma opcji!

Ku: Co?

Na: Nie pozwolę, żeby nasz syn pracował w policji! Chcesz, żeby nasz syn codziennie był narażony na niebezpieczeństwo?

Ku: Natka...ja wiem to, ale nasz syn napewno będzie chciał iść w ślady rodziców. Chyba mu tego nie zabronisz, prawda?

Na: Nie, ale...

Do: Nie kłóćcie sie! To już będzie jego wybór jaki zawód wybierze.

Ku: Donata ma rację. Nie będziemy mieli wpływu na jego wybór. Jeśli wybierze policję to wybierze a jeśli nie to nie.

Na: Masz rację, Kuba. Przepraszam.

Przytulił mnie mocno. Ja odwzajemniłam uścisk. Siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas zachwycaliśmy sie naszym synkiem.

Kilka dni później

Dzisiaj razem z Kamilkiem opuszczam szpital. Po drodze wpadłam na narzeczonego mojej siostry - Darka.

Da: Cześć, Natalia.

Na: Cześć, Darek. Co u Ciebie?

Da: W porządku. A u Ciebie? Martyna mówiła, że kilka dni temu miałaś cesarke.

Na: Tak. Właśnie wtedy na świecie pojawił sie Kamilek.

Da: Pokaż go.

Pokazałam mu nosidełko, w którym spał Kamil.

Da: Jaki on ładny. Jest podobny do Ciebie.

Na: Oczy ma po mnie, ale nosek ma Kuby.

Da: A gdzie on jest? Przecież powinien po Ciebie przyjechać.

Na: Za niedługo będzie, bo dzwoniłam do niego.

Da: Ok. Właśnie podjechał. Trzymaj sie, Natalia.

Na: Ty też. Pa.

Da: Pa.

Darek odszedł£. A ja udałam sie do samochodu mojego narzeczonego.

Ku: Jak sie czujecie?

Na: Bardzo dobrze. Chociaż martwie sie tą operacją Kamilka.

Ku: Nie martw sie. Lekarze zrobią wszystko, żeby wszystko skończyło sie dobrze.

Kuba przytulił mnie. A mi sie przypomniało, że  muszę sobie zakupić suknie ślubną i zorganizować swój wieczór panieński.

Na: Kubuś, zawieziesz mnie do Anety?

Ku: Po co?

Na: Muszę ją poprosić by pojechała ze mną wybrać suknie ślubną.

Ku: Dobrze.

Na: Ale nawet nie myśl, że Ci ją pokaże. Kiedy przyszły pan młody widzi przyszłą pannę młodą w sukni ślubnej przed ślubem to...

Ku:...To będą mieli pecha.

Na: No właśnie. Sam widzisz, że z przesądami nie ma żartów.

Wsiedliśmy do samochodu. Kuba skierował sie na Warszawski Wilanów, gdzie mieszka nie Aneta Kwaśny tylko Aneta Dobosz. Kilka miesięcy temu Anetka ze Stefanem sie pobrali. Gdy dojechaliśmy na miejsce wyjęłam nosiedełko z Kamilem. Kube pocałowałam, a on odjechał. Skierowałam swoje kroki do bloku, w którym mieszkała moja przyjaciółka. Zapukałam gdy stanęłam przed drzwiami. Po kilku minutach otworzyła mi Aneta.

Na: Cześć, Anetka.

An: Cześć, Natalia.

Na: Mogę wejść?

An: Jasne, wejdź. A ten maluch to kto?

Na: To mój synek - Kamil. Przyszłam do Ciebie bo mam sprawę. Pojechałabyś ze mną na wybór sukni ślubnej?

An: Jasne, że tak. Stefan zostanie z dziećmi , a my możemy sobie spokojnie jechać po suknie.

Akurat z pokoju Różyczki wyszedł Stefan.

An: Kochanie zostaniesz z dziećmi, prawda?

St: Jakimi dziećmi?

An: Z Różyczką i Kamilem - synkiem Natalii.

St: Ok.

Aneta wzięła klucze od jej samochodu i pojechaliśmy do salonu sukień ślubnych.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top