Rozdział 20

Mil: Będziecie mieli...

Na: Mów, Milena.

Mil:  Będziecie mieli chłopca. Gratulacje. Chcecie posłuchać bicia serduszka swojego synka?

Ku: Jasne, że tak.

Milena włączyła urządzenie tak, że było słychać bicie serca naszego synka.

Na: Nasz mały Kamilek.

Mil: Widzę, że wybraliście już imię dla dziecka.

Ku: Tak. Dla chłopczyka miał być Kamil, a dla dziewczynki Milena.

Milena podała mi chusteczkę abym mogła wytrzeć brzuch.

Mil: Natalia, mam nadzieję, że wiesz, że do szóstego miesiąca możesz pracować w terenie.

Na: Ja i tak będe pracować w terenie tak długo na ile mi mój stan pozwoli.

Ku: Ale Natalia...

Na: Nie ma żadnego "ale Natalia". Podjęłam taką decyzję. I taką samą decyzję oznajmie Zarębskiemu. Aneta jakoś pracowała do końca ciąży i jest wszystko w porządku. Więc mi również nic nie będzie.

Ku: No dobrze. Skoro tak bardzo tak Ci na tym zależy.

Mil: Ale...

Ku: Milena, nic nie zrobisz. Ona jest uparta.

Mil: No dobrze. Ale Natalia uważaj na siebie. I dbaj o siebie.

Na: No dobrze.

Wyszliśmy z gabinetu Mileny i wsiedliśmy do samochodu.

Kuba

Natalii nie powiedziałem, że kupiłem dla nas trochę inny dom pod Warszawą niż ten, który widzieliśmy w internecie. Ten jest trochę dalej od miasta i w bardziej przystępnej cenie niż tamten.

Na: Kochanie, dlaczego nie jedziemy do naszego mieszkania?

Ku: Mam dla Ciebie niespodziankę.

Na: Jaką?

Ku: Jak dojedziemy na miejsce to sie dowiesz.

Na: Ok.

Dojechaliśmy na miejsce. Był to śliczny domek jednorodzinny pod Warszawą. Tak wyglądał:


Na: Boże, Kuba. Jak tu ślicznie. Ale dlaczego tutaj mnie przywiozłeś?

Ku: Tu będziemy mieszkać po narodzinach Kamila. Kupiłem ten domek dla nas.

Na: Naprawdę?

Ku: Tak. Cieszysz się?

Na: Jestem przeszczęśliwa, Kubuś. Cieszę sie, że Cie mam.

Ku: A ja sie cieszę, że was mam. Ciebie, Donate i to nasze maleństwo, które za jakiś czas będzie z nami na świecie.

Na: Kocham Cie, Kuba.

Ku: Też Cie kocham, Natalka.

Natalia

Pocałował mnie co ja odwzajemniłam. Aż poczułam kopnięcie Kamila.

Na: Mały kopie. Chcesz posłuchać?

Ku: Jasne.

Weszliśmy do środka. Kuba od razu mnie zaprowadził do sypialni gdzie stało wielkie łóżko. Położyłam sie na nim. Mój narzeczony od razu przystawił ucho do mojego brzucha, żeby posłuchać jak kopie.

Ku: Może jakiś piłkarz będzie?

Na: Możliwe. Kubuś?

Ku: Co jest?

Na: Żeby jutro nie było żadnych awantur, więc Cie informuje, że ja jutro ide do.pracy i nie chce słyszeć żadnych sprzeciwów.

Ku: No dobrze. Tylko będziesz musiała na siebie uważać.

Na: Wiem. Wracamy do domu. Chce trochę odpocząć.

Ku: Ok.

Wyszliśmy z naszego nowego domu i pojechaliśmy do naszego mieszkania.

Mieszkanie Natalii i Kuby

Gdy weszliśmy do naszego mieszkania zobaczyliśmy jakąś męską kurtkę, która na pewno nie należała do Kuby i damską kurtkę, która nie należała do mnie.

Na: Czyje to?

Ku: Nie mam pojęcia.

Weszliśmy dalej. Usłyszeliśmy dźwięk skrzypiec. W salonie zobaczyliśmy moich rodziców, którzy słuchali jak moja córka grała na skrzypcach. Gdy skończyła my i moi rodzice zaczęliśmy bić brawo.

Ku: Brawo, kochanie. Jesteś utalentowaną skrzypaczką.

Do: Dziękuje, tato.

Bo: Kuba ma rację. Mam strasznie utalentowaną wnuczke.

El: Mamy, Bogdan.

Bo: To prawda.

Na: Długo jesteście tutaj?

El: Z godzinkę. A przeszkadzamy wam?

Ku: Nie. Pani i pani mąż nie przeszkadzają nam nigdy.

El: Kuba, nie mów do mnie "pani" tylko "mamo". W końcu po ślubie będziemy rodziną.

Ku: Cieszę sie, mamo, że przyjechaliście.

Bo: Nie ma za co, synu. Chcemy mieć jakikolwiek kontakt z wnuczką.

Na: Ale przecież nie zabraniamy wam kontaktu z nią.

El: Córeczko, przecież my wiemy o tym, ale zrozum, że my też pracujemy ale chcemy ją co jakiś czas zabierać do siebie.

Na: Słucham? Chcecie ją zabierać do siebie do Pionek? Do tej starej rudery?

Bo: Uważaj na słowa, moja droga! Od twojego wyjazdu nasz dom został odnowiony i nie wygląda tak jak widziałaś go po raz ostatni.

Na: Nie, tato! Nie pozwolę wam zabrać jej do Pionek! Nie ma opcji!

Do: Ale mamo...

Na: Dosyć! Do swojego pokoju! Ale już!

Ku: Już, Natalia! Ochłoń!

Na: Przepraszam Was. Ale przez ciąże mam wahania nastrojów. Przez chwilę jestem spokojna, a potem zaczynam sie denerwować.

Bo: Ja też Cie, przepraszam, Natalka. Po prostu nasz dom został odnowiony i to nie jest już rudera.

El: Kochanie, mamy nadzieję, że pozwolisz nam ją zabierać do siebie? Co jakiś czas. Nie wiem, raz, dwa razy w miesiącu. No chociaż na weekend.

Na: Ale...

Ku: Kochanie, jeżeli twoim rodzicom tak bardzo na tym zależy to niech ją zabierają.

Na: No dobrze. Ale tylko na weekend. I niech powtarza sobie u was materiał jeśli będzie miała jakiś sprawdzian.

El: Dobrze. To w piątki dwa razy w miesiącu ja będe po nią jeździła do szkoły. W drugi i czwarty weekend będzie przyjeżdżała do nas.

Na: Niech będzie.

Do drzwi ktoś zapukał.

Na: Sprawdzę kto to.

Poszłam do drzwi, żeby sprawdzić kto to. Za drzwiami stał jakiś młody chłopak z bukietem kwiatów w ręku.

Na: Pan do kogo?

Ja: Ja do Donaty. Jest może?

Na: Tak. Zawołam ją. Donata! Masz gościa!

Zeszła na dół, ale gdy tylko zobaczyła swojego gościa chciała wrócić do pokoju, ale ją zatrzymałam.

Na: Nie zaprosisz swojego gościa?

Do: No dobrze. Wejdź na górę.

Donata

Wcale nie miałam ochoty go zapraszać do mojego pokoju, ale nie chciałam być nie miła dla Jarka.

Do: Po co przyszedłeś?

Ja: Przeprosić. Naprawdę mi głupio z powodu tej całej sytuacji. Na zielonej szkole.

Do: Ja naprawdę myślałam, że ty coś do mnie czujesz, a ty chciałeś mnie przelecieć i zostawić.

Ja: Nieprawda. Od tej sytuacji myślałem o Tobie. Nadal Cie kocham i cholernie mi na tobie zależy. Te kwiaty są dla ciebie. Proszę.

Wręczył mi bukiet biało-różowo-czerwonych róż. Nie powiem był śliczny.



Do: Dziękuję. Jest śliczny.

On na to zbliżył sie do mnie i pogładził mnie po policzku. Chwilę potem pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek. Po chwili oderwał sie ode mnie.

Ja: Przepraszam, byłem głupi, że zaufałem tej głupiej Kaśce. Kocham Cie. Proszę Cie, wybacz mi.

Do: No nie wiem.

Ja: Kochanie, prosze Cie.

Jak myślicie? Donata wybaczy Jarkowi czy nie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top