Rozdział 75
Natalia
Kuba tydzień temu wyjechał na dwa tygudniowe szkolenie do Łodzi. Wróci kilka dni przed chrzcinami naszego Tomka. Mama musiała również pojechać do Pionek do lekarza, ponieważ tutaj nie miała założonej karty, a Emilka poszła do chłopaka. Okazało sie, że nie mam z kim zostawić Tomka, a ja muszę iść do pracy. Chcąc, nie chcąc musiałam wziąć Tomka ze sobą na komendę. Oby sie okazało, że muszę tylko wypełniać papiery. Ubrałam siebie, potem Tomka, wypiłam kawę, wzięłam Tomka w nosidełko, wsadziłam do samochodu, zapięłam i ruszyłam na komendę.
Komenda
Gdy dotarłam przed komendę to wyciągnęłam jeszcze wózek, żeby Tomka w nosidełku nie zanosić. Weszłam po schodach z wózkiem i skierowałam się do pokoju, który dzieliłam z Kubą. Tym razem siedział tam Olgierd.
Na: Cześć, Olgierd.
Ol: Cześć, Natalia. Po co Ci wózek?
Podszedł do wózka i sprawdził kto jest w wózku.
Ol: Natalia, czyś ty zwariowała? Z dzieckiem na komendę? Przecież komenda to nie jest miejsce dla dzieci.
Na: Ciszej! Drzwi są otwarte!
Zamknęłam drzwi.
Na: Olo, zrozum. Nie miałam z kim go zostawić! Mama musiała pojechać do Pionek bo ma jakieś badania, Kuby nie ma bo jest na szkoleniu w Łodzi a Emilka poszła do chłopaka. Nie miałam z kim go zostawić.
Tomek zaczął płakać.
Na: Ciii...już cichutko.
Zaczęłam kołysać wózek, aby sie uspokoił. Po chwili był już spokojny. Akurat do pokoju weszła Zarębska.
Zu: Witam.
Ol: Dzień Dobry
Na: Dzień Dobry.
Zu: Dzisiaj nie macie żadnej sprawy, więc wypełniajcie papiery. Pani Natalio, proszę na chwilę do mojego gabinetu.
Na: Tak jest.
Gabinet Zarębskiej
Zu: Siadaj.
Na: O co chodzi?
Zu: Przyglądam się twojej pracy od jakiegoś czasu.
Na: Nie rozumiem za bardzo o co chodzi.
Zu: Moim zdaniem należy Ci sie awans. Ale z tą informacją chciałabym poczekać aż twój mąż wróci ze szkolenia.
Na: Rozumiem. Czy to wszystko?
Zu: Tak. Możesz wracać do swoich obowiązków.
Całyl czas zastanawiałam się o co chodzi Zarębskiej. Czyżby naprawdę chciała mnie awansować? Czy tylko żartuje? Nie wiem co mam o tym myśleć. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam, że Olgierd jest w pokoju, ale nie ma wózka z Tomkiem.
Na: Olgierd, gdzie wózek? Gdzie Tomek?
Ol: Nie wiem.
Na: Cholera! Pomożesz mi go znaleźć?
Ol: Jasne, chodź.
Wyszliśmy z pokoju i zaczęliśmy go szukać.
Na: Cholera! Gdzie on jest?
Ol: Natalia, słyszałaś?
Usłyszeliśmy kwilenie Tomka z gabinetu Leny. Po cichu do niej zajrzeliśmy. Okazało sie, że Lena trzyma Tomka na rękach. Weszliśmy do środka.
Na: Lena, co Tomek tutaj robi?
Len: Wybacz, Natalia, ale usłyszałam płacz w waszym pokoju, zobaczyła, że nikogo nie ma w środku, więc żeby Zarębska sie nie dowiedziała wzięłam go do siebie.
Ol: Ale mogłaś mnie lub Natalie uprzedzić. Ona się przestaszyła gdy zobaczyła, że Tomka nie ma w pokoju.
Len: Przepraszam, Natalia.
W tym samym momencie do pokoju Leny weszła Zarębska.
Zu: Co tutaj się dzieje? Czyje to dziecko?
Na: Moje. Nie miałam z kim zostawić małego, więc postanowiłam zabrać go na komendę. Rozumiem, że teraz zostaną wyciągnęte wobec mnie jakieś konsekwencje?
Zu: Nie. Jest pani świetną policjantką, dlatego daruje pani tą wpadkę. Ale na drugi raz proszę nie przyprowadzać dziecka na komendę.
Na: To była wyjątkowa sytuacja i obiecuje, że ona już sie nie powtórzy.
Tydzień później
Kuba nareszcie wrócił ze szkolenia. Za dwa dni chrzciny Tomka. Właśnie jesteśmy z Kubą, Łucją i z Olgiedem na sali, na której odbędzie sie przyjęcie po ceremonii w kościele.
Ku: I jak kochanie? Podoba Ci sie?
Na: Tak. Wszystko jest przygotowane idealnie. Już sie nie mogę doczekać tej uroczystości.
Ku: Ja też. A poza tym mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
Na: Tak? A co pan aspirant sztabowy Roguz ma na myśli?
Ku: A jak pani aspirant sztabowy Roguz myśli?
Na: No zaskocz mnie kochanie.
Ku: Zabieram cię na twoją wymarzoną podróż.
Podał mi dwa bilety do Włoch. Od zawsze chciałam tam pojechać.
Na: Kochanie, naprawdę jedziemy do Włoch?
Ku: Sama widzisz, bilety są, hotel zarezerwowany. Czego chcieć więcej?
Na: Kiedy wyjeżdżamy?
Ku: Za tydzień.
Przytuliłam go. Byłam bardzo szczęśliwa.
Na: Kochanie, dziękuje. Ale co z dziećmi?
Ol: My się chętnie nimi zajmiemy.
Łu: Dla nas to nie problem.
Na: Kuba, ale ja chciałabym, żeby nasze dzieci w końcu te gdzieś wyjechały, a nie ciągle tylko w tych czterech ścianach siedzieć.
Ku: No dobrze. Skoro tak Ci na tym zależy.
Na: Naprawdę?
Ku: Tak. Emilka i Tomek pojadą z nami do Włoch.
Na: Kocham Cie, Kuba. Wiesz o tym?
Ku: Wiem. Ja Ciebie też.
Na: Nie wiem jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć.
Ku: Ja też nie, ale ciesze sie, że w końcu jesteśmy razem i mamy dwójke cudownych dzieci.
Na: Dzieci są cudowne, bo ich rodzice są cudowni i stworzeni dla siebie.
Ku: To prawda.
Pocałował mnie, co ja odwzajemniłam. Ale po chwili się oderwałam. Po chwili Kuba dostał SMS-a od szefowej.
Ku: Kochanie, ja muszę jechać na komendę. Zarębska wzywa. Odwioze Cie do domu.
Na: Jasne.
Mieszkanie Natalii i Kuby
Weszłam do domu. Mamy nie było, ale zostawiła mi kartkę, że wraca do Pionek. Poszłam zajrzeć do Tomka. Spał słodko w łóżeczku. Wyszłam po cichu z pokoju. Emilki nadal nie było, więc pewnie zostanie u chłopaka. Po chwili dostałam SMS-a od Emilki.
Od: Emilka:
Mamo, dzisiaj zostaje na noc u Maćka. Nie martw sie o mnie. Będe na siebie uważać.
Do: Emilka:
Dobrze, kochanie. Tylko proszę Cie, uważaj na siebie i nie zrób czegoś czego możesz potem lub w niedalekiej przyszłości. Mam nadzieję, że wiesz o czym mówie?
Od: Emilka:
Tak, mamo. Obiecuje, że będe unikać zbliżenia z Maćkiem. Nie czekajcie dzisiaj na mnie. Kocham Cie, mamo.
Do: Emilka:
Też Cie kocham, skarbie.
Odłożyłam telefon na stół i postanowiłam wziąć sie za obiad. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Nie spodziewałam sie gości. Poszłam otworzyć drzwi. Zauważyłam, że po drugiej stronie stoi Robert. Niechętnie, ale otworzyłam.
Ro: Cześć. Mogę wejść?
Na: Tak. Wejdź. Napijesz sie czegoś?
Ro: Herbaty.
Po chwili wróciłam z dwoma kubkami parującej cieczy.
Na: Proszę.
Ro: Dzięki.
Na: Dowiem się czemu zawdzięczam tę niespodziewaną wizytę?
Ro: Natalia, wiesz że nie lubię owijać w bawełnę, dlatego powiem to prosto z mostu. Nadal mi na tobie cholernie zależy.
Na: Ale...
Ro: Daj mi skończyć. Ale ja rozumiem, że masz teraz męża i dwójkę dzieci. Wiedz, że choćby nie wiem co by sie działo ja zawsze będe cie chronił. Nawet za cenę własnego życia.
Niespodziewanie pocałował mnie. Nie wiedząc czemu odwzajemniłam. Położył mnie na kanapie. Poczułam, że Robert zaczął wkładać ręce pod moją bluzke. Opamiętałam się i odepchnęłam.
Na: Wyjdź stąd! Wyjdź i nie wracaj!
Ro: Natalia, ale...
Na: Wynoś się!
Niechętnie, ale opuścił mieszkanie. Ja usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, gdzie na ekranie blokady widniało takie zdjęcie mojego męża:
Na: Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
Po chwili usłyszałam trzask otwieranych drzwi. Natychmiast otarłam łzy, które miałam na policzkach i wymusiłam na swojej twarzy uśmiech.
Ku: Kochanie, wróciłem.
Na: Jestem w salonie.
Przyszedł do salonu, usiadł obok mnie i pocałował.
Ku: A co ty taka smutna?
Na: Nie. Wydaje ci sie.
Ku: Natalia, nie okłamuj mnie. Widzę, że coś sie stało. Powiedz.
Na: Kuba, ja...nie mogę. To byłby dla ciebie zbyt duży cios, a ja nie chce cie stracić.
Ku: Natalia, proszę.
Na: Napewno chcesz wiedzieć?
Ku: Tak. Jestem w stanie ci wszystko wybaczyć.
Na: Nawet zdradę?
Ku: Co?
Na: Ale Kuba...to nie była duża zdrada. Najpierw zaczęliśmy się całować, potem położył mnie na kanapie i poczułam, że zaczął wkładać ręce pod moją bluzkę. Gdy to poczułam, odepchnęłam go i kazałam mu sie wynosić.
Ku: Natalia....
Na: Przepraszam. Jeśli chcesz to pójdę sie spakować i sie wyniose.
Ku: Zwariowałaś, kochanie? To nie była zdrada, tylko zwykły impuls. Wiem, że nie chciałaś tego. Chodź, przytule cie.
Wtuliłam sie w niego. Cały czas głaskał mnie po włosach, a ja cały czas szlochałam.
Ku: Kochanie, spokojnie. To nie twoja wina. I nie jestem na ciebie ani trochę zły. Rozumiesz?
Nie byłam co to tego przekonana. Chyba to zauważył, bo mnie pocałował. Ten pocałunek był bardzo namiętny. Postanowiliśmy przenieść sie do sypialni. Podniósł mnie, a ja oplotłam jego biodra nogami. Położył mnie delikatnie na łóżku. Pozbyliśmy sie zbędnych ubrań. Spędziliśmy upojne chwile. Zasnęliśmy. Po jakimś czasie obudziło nas pukanie do drzwi. Niechętnie, ale zeszłam z łóżka, ubrałam szlafrok i poszłam do drzwi. Otworzyłam. Po drugiej stronie stała Magda - partnerka Roberta.
Mag: Cześć, Natalia. Widzę, że nie w porę.
Na: Nie no co ty. O co chodzi?
Mag: Chodzi o to, że Robert od jakiegoś czasu nie daje znaku życia. Martwię się o niego.
Na: I pomyślałaś, że u mnie go znajdziesz?
Mag: A nie ma go tu?
Na: Magda, nie ma go tutaj. Jestem sama z Kubą i Tomkiem.
Mag: Przepraszam. Pójdę już. Cześć.
Na: Cześć.
Wróciłam do sypialni, gdzie Kuba spał w najlepsze. Po cichu wzięłam moje rzeczy i sie ubrałam. Poszłam do kuchni. Zaczęłam przygotowywać obiad, który przeszkodził mi Robert. Na samo wspomnienie chce mi sie płakać. Nagle poczułam, że ktoś mnie obejmuje w talii i całuje po szyji.
Na: Mało Ci jeszcze, kochanie?
Ku: Ciebie zawsze jest mi mało, skarbie.
Na: Czy szanowny pan aspirant sztabowy Kuba Roguz da mi dokończyć w spokoju obiad?
Ku: A czy szanowna pani aspirant sztabowy Natalia Roguz przekona mnie jakoś?
Na: Może później.
Wróciłam do poprzedniej czynności. Zaczęłam robić spaghetti. Akurat usłyszałam trzask zamykanych drzwi od mieszkania, płacz Emilki i trzask zamykanych drzwi od pokoju mojej córki.
Na: Co jest do cholery? Kuba, przypilnuj tego. Ja pójdę porozmawiać z Emilką.
Podeszłam do drzwi pokoju mojej córki.
Na: Emilka, moge wejść? Chce z Tobą porozmawiać. Mogę?
Em: Wejdź. Tylko zamknij drzwi.
Po wejściu do pokoju Emilki usiadłam na łóżku.
Na: Powiesz mi co się stało? Ten Maciek zrobił Ci coś złego?
Em: Tak. On...sie...próbował...do mnie...dobierać... I chciał mnie zmusić...abym sie...z nim przespała. A gdy sie nie zgodziłam....zgwałcił mnie.
Przyuliłam Emilke mocno do siebie. W mojej głowie kłębiła się jedna myśl: " Z rodziną Roguz lepiej nie zadzierać! Zabije gnoja!" Emilka tak długo płakała, że zasnęła na moich kolanach. Delikatnie położyłam ją na łóżku i wyszłam. Wróciłam do kuchni.
Na: Kochanie, ja muszę pilnie wyjść. Wrócę za jakiś czas.
Ku: Jasne. Zajme się wszystkim.
Na: Ok.
Wzięłam pas, broń, odznakę i kajdanki i pojechałam do mieszkania Maćka Kasprowicza.
*Postanowiłam obydwoje awansować do rangi aspiranta sztabowego 😏
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top