Rozdział 64

Ranek

Natalia

O godzinie 6 rano postanowiłam obudzić Emilke, aby poszła z Lili na spacer. A z racji tego, że mamy zime to na dworze jest jeszcze ciemno. Poszłam do jej pokoju. Zaczęłam ją budzić.

Na: Emilka! Emilka!

Nie miała ochoty wstać.

Na: Emilka! Wstawaj! Niunia, wstawaj!

Em: Mamo, zawsze mnie budzisz za piętnaście siódma.

Na: Tak, tylko, że wcześniej nie miałaś obowiązków, a teraz masz. Wyprowadź swojego psa. Zostawił Ci niespodziankę na korytarzu.

Em: Czy ty powiedziałaś "mojego psa"?

Na: Proszę Cię, weź nie łap mnie za słówka z samego rana, tylko wyprowadź ją na spacer.

Em: A co z naszą umową? Może ją przedłużymy?

Na: Emilia, błagam Cie, weź nie zabawiaj sie w adwokata! Idź! Raz!

Em: Czy to nie powinno być tak, że jeden mieszkaniec ma jeden głos?

Na: A przepraszam, a ile osób w tym mieszkaniu płaci za rachunki? Dwie: ja i twój tata.

Poszła sie ubrać, a ja położyłam sie na jej łóżku.

Na: I obudź mnie jak wrócisz ze spaceru.

Kilkanaście godzin później

Wróciłam z pracy koło 19.

Na: Cześć.

Em: Cześć. *odpowiedziała słabym głosem*.

Drzwi od pokoju mojej córki były otwarte. Zdziwiło mnie to, bo najczęściej zamykała sie w swoim pokoju. Leżała w swoim pokoju i głaskała Lili. Zauważyłam, że dziwnie wygląda.

Na: Emilka, a co ty płaczesz?

Em: Nie, nic mi nie jest.

Na: Przecież widzę. Emilka, co sie stało?

Em: No, nic sie nie stało.

Odwróciła sie w moją stronę. Na jej twarzy zobaczyłam objawy alergii..

Na: Jak sie nic nie stało. Masz alergie na sierść, od psa. A nie mówiłam? Mówiłam. No nic, trzeba będzie ją oddać.

Em: No, ale są leki.

Na: Curuś, ja nie mogę Cie faszerować lekami, skoro wystarczy pozbyć sie psa. Dobra, gdzie mieszka ten chłopak, żeby mu psa oddać?

Em: Nie powiem. *powiedziała cicho*

Na: Emilia. Emilia, gdzie mieszka ten chłopak? No nic Lili. Czas jechać do schroniska.

Em: Nie! Tylko nie do schroniska! *nastała chwila ciszy* To nie chłopak. To sąsiad z góry mi ją dał.

Na: Słucham?!

Postanowiłam oddać psa prawowitemu właścicielowi. Wzięłam psa na ręce i poszłam na trzecie piętro. Akurat schodził na dół.

Na: Przepraszam. Tak nie można. Co pan sobie myśli?

Er: To znaczy?

Na: Dawać mojej córce żywy prezent.

Er: Przepraszam. Siostrze oszczeniła sie suczka. Dostałem szczeniaka. Ja nie mam sie nim kiedy zajmować i...

Na: Aha. I postanowił pan psa utopić, tak?

Er: Co?

Em: No, trochę podkoloryzowałam, ale...

Na: Do domu! I zamknij drzwi!

Er: Przepraszam. Pani córka widziała jak wyprowadzam suczke. Sama mnie zaczepiła. A potem przyszła do mnie z piłeczką do Lili.

Na: Słucham? Moja córka poszła do pana sama do mieszkania?

Er: Do psa przyszła. Mówiła, że chce mieć zwierzątko, a pani nie ma nic przeciwko.

Na: Owszem mam, proszę pana. Żeby moje dziecko przychodziło do pana do mieszkania. Proszę sie od nas odpierdzielić.

Oddałam psa i wróciłam do mieszkania. Postanowiłam jeszcze porozmawiać z Emilką.

Na: Emilia, dlaczego okłamałaś mnie i tate?

Em: No bo gdybym powiedziała od razu byście mi ją kazali oddać.

Do pokoju wszedł Kuba.

Ku: Co sie stało?

Na: Emilka nas okłamała. Wcale psa nie dostała od chłopaka tylko od sąsiada z góry.

Ku: Co? Emilka mówiliśmy Ci z mamą, żebyś trzymała sie od niego z daleka.

Em: Ale on sam mi dał Lili.

Ku: Ale to nie jest powód do tego, żeby nas okłamywać. Uczyliśmy cie, że kłamstwo nie popłaca, prawda?

Em: No tak, ale mama napewno nie pozwoliłaby mi zatrzymać Lili, jakby wiedziała, że jest od sąsiada z góry.

Ku: Ale mogłaś prawdę powiedzieć, a nie kłamać.

Em: Ale bałam sie, że każecie mi ją oddać.

Na: Niunia, ale nie można kłamać.

Em: Wiem, przepraszam. Powinnam od razu powiedzieć prawdę, ale bałam sie, że każecie mi ją oddać. A ja bardzo kocham Lili.

Na: A my bardzo kochany Ciebie i nie chcemy, żeby stała Ci sie jakakolwiek krzywda. Jesteś dla nas najważniejsza. No i jeszcze Twójbraciszek, który za 4 miesiące będzie z nami.

Em: Mamo, tato kocham Was

Ku: My Ciebie też. Ale musisz nam coś obiecać.

Em: Co?

Ku: Że już nigdy więcej nas nie okłamiesz.

Em: Obiecuję.

Emilia przytuliła sie do nas. Potem poszła smutna do pokoju. Mi zrobiło sie trochę przykro.

Na: Chciałabym jej pozwolić zatrzymać Lili, ale ze względu na jej alergie nie mogę.

Ku: No, ale nic nie zrobisz. A co ty na to, żeby jej kupić Maltańczyka? Czytałem, że jego sierść ma strukturę podobną do ludzkiego włosa, więc jej nie uczuli.

Na: Nie, Kuba. Nie chce ryzykować. Narazie nie będziemy kupować żadnego zwierzątka. Zastanowimy sie najpierw jakie zwierzę jej kupić, by jej nie uczuliło.

Ku: W sumie racja. Najpierw lepiej pomyśleć, a później dokonać rozsądnego zakupu.

Na: Dokładnie.

Spojrzałam na zegarek. Była godzina 22:45. Postanowiłam iść spać. Najpierw poszłam sie wykąpać, przebrałam sie w piżame, poszłam sie położyć i momentalnie zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top