Rozdział 63
Kilka lat później
Natalia
Przez te kilka lat nie wydarzyło sie nic ciekawego. Emilka zaczęła chodzić do szkoły, ja jestem w ciąży i tym razem będe miała chłopca, który będzie miał na imię Tomek. Niedawno do naszego bloku wprowadził sie jakiś nowy sąsiad. Wydaje mi sie on nieprzyjemny, ponieważ niezbyt dobrze mu z oczu patrzy. Emilce każe go unikać bo nie chce, aby stała jej sie krzywda. Przez cały miesiąc mogę jeszcze pracować w terenie, potem tylko papiery. Właśnie wychodzę z Emilką z mieszkania. Kuba pojechał wcześniej swoim samochodem, bo musiał coś załatwić na mieście. Obecnie mamy zimę.
Na: Emilia ruszaj sie, bo znowu przez Ciebie sie spóźnimy.
Em: No idę.
Na: Wytłumacz mi ten fenomen: że jak idziemy do szkoły to sie wleczesz za mna trzy korki, a jak wracamy ze szkoły to ledwo za Tobą nadążam?
Em: No przyroda.
Na: Co?
Em: W przyrodzie nic nie ginie.
Na: Emilia, Boże doprowadzasz mnie do pasji, a dzisiaj dopiero mamy poniedziałek.
Em: No szkoda, że nie jest niedziela.
Na: Gdzie masz czapkę, szalik i rękawiczki, słucham? Znowu sie przeziębisz.
Em: Super.
Na: Emilka, idź po to. Znaczy nie, już sama pójdę.
Weszłam do mieszkania w poszukiwaniu rzeczy Emilki.
Emilia
Po schodach schodzi nasz nowy sąsiad - pan Ernest Kłos.
Em: O, dzień dobry.
Er: Cześć. Jak sie nazywa doktor, który leży pandy?
Em: Weterynarz?
Er: Pan doktor.
Em: Ha, ha, a to było dobre.
Natalia
Wyszłam z mieszkania i zobaczyłam naszego nowego sąsiada w obecności mojej córki.
Na: No, to do widzenia.
Er: Również miłego dnia paniom życzę.
Odszedł, ja dałam Emilce jej rzeczy. Nie byłam zbytnio zadowolona, że moja córka rozmawia z tym mężczyzną. Nałożyłam jej czapkę na głowę.
Em: Mamo, co ty robisz?
Na: Co on od Ciebie chciał? Masz, sama sie ubieraj.
Em: No nic, opowiedział mi tylko żart. Czemu ty sie go tak czepiasz?
Wzięłam Emilki rzeczy do szkoły i podałam jej je. Zamknęłam drzwi od mieszkania.
Na: Ruszaj sie! Do samochodu! Raz,raz!
Kilka godzin później
Skończyłam pracę o 17, więc postanowiłam posprząta mieszkanie. Trochę sie zaniepokoiłam, gdy zobaczyłam, że Emilki nie ma w mieszkaniu. Zaczęłam słuchać muzyki przez słuchawki i jednocześnie sprzątać. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Zobaczyłam moją córke.
Em: Cześć, mamo.
Emilka chciała iść do pokoju, ale ją zatrzymałam.
Na: Buty!
Wróciła do korytarza i zdjęła. Ponownie poszła po swojego pokoju, ale tym razem sie nie zatrzymała.
Na: Kurtka!
Zamknęła drzwi od swojego pokoju. Postanowiłam do niej zajrzeć.
Na: Emilka? Co ty? *weszłam do niej do pokoju* Wszystko ok?
Nic nie odpowiedziała. Zauważyłam, że jej kurtka leży na ziemi.
Na: Dlaczego położyłaś znowu kurtkę na ziemi? Ile razy mam po tobie chodzić i sprzątać? Wezmę to.
Em: Dobrze, ja to zaraz posprzątam. Dobrze?
Na: Właśnie. A gdzie byłaś?
Em: Po szkole musiałam iść do chorej koleżanki, żeby jej dać zeszyty.
Na: Mhm. Dzwoniłam do Ciebie.
Em: Sorry, telefon musiał mi sie rozładować.
Na: No sorry. Jak grasz to marnujesz baterie. Nie po to Ci kupiłam telefon, żebym nie mogła sie z Tobą, dziecko skontaktować.
Em: Następnym razem będzie naładownay.
Na: Ok.
Spojrzałam na podłogę i zobaczyłam, że kurtka Emilki sie rusza.
Na: Jezu, Emilka dlaczego sie kurtka rusza?
Podniosłam kurtkę, a pod nią zobaczyłam białego psa.
Na: Co to jest?
Em: To jest właśnie mój pies.
Na: Jak to twój pies?
Poszłam razem z Emilką do salonu. Wzięłam psa na ręce. Kuba oglądał telewizor.
Na: Kuba, wyłącz telewizor!
Ku: Po co?
Pokazałam mu psa.
Ku: Skąd ten pies sie tu wziął?
Na: Nie wiem, ale mam nadzieję, że Emilka nam to wyjaśni.
Em: Mamusiu, tatusiu, my sie musimy sie nim zaopiekować. On inaczej umrze.
Na: Teraz to mamusiu i tatusiu...
Em: Byłam dzisiaj u koleżanki i ona go dostała od jakiegoś chłopaka. Ona nawet go nie znała. Przyniósł jej go i powiedział, że ma go wziąć bo inaczej go utopi w rzece.
Ku: A przepraszam bardzo, to jest sztafeta, że psa sie podaje z rąk do rąk?
Em: Tato, mama Joasi sie nie zgodziła, bo ona ma już trzy koty, a ja nie mam żadnego zwierzątka.
Na: Niunia, czyli mama Joasi sie nie zgodziła, a my mamy sie zgodzić, tak?
Em: Proszę Was.
Na: Ale ty masz alergię, dziecko.
Em: To będziemy bardzo często wietrzyć.
Ku: Dobra. A kto będzie z psem wychodził?
Em: Ja.
Ku: Tak? Przecież ty chodzisz do szkoły, a ja z mamą pracujemy dniami i nocami.
Em: Zaopiekujemy sie nim. Proszę. A poza tym nie możemy go tak teraz wyrzucić. Jest strasznie zimno. Jedna noc. Proszę.
Ku: Natalia?
Na: Dobra.
Em: Naprawdę?
Na: Zaraz, na jedną noc. Jutro znajdziemy chłopaka i psa oddamy.
Em: Dobra.
Na: Czy to jasne?
Em: Tak.
Na: Ale ja z tym psem nie będe wychodziła.
Em: Dobrze. Mamo, jesteś cudowna.
Na: Buzi.
Ucałowała mnke, a potem przytuliła.
Em: Lili, chodź! Idziemy!
Pobiegła z psem do pokoju.
Na: Myślisz, że dobrze zrobiłam pozwalając jej zatrzymać tego psa?
Ku: Zobaczymy, ale mam nadzieję, że nie będziesz żałowała tej decyzji.
Na: Ja też.
Było już bardzo późno. Zajrzałam do pokoju Emilki. Emilka spała, a Lili spała na podłodze obok łóżka. Podeszłam do jej łóżka i przykryłam ją porządnie. Po cichu wyszłam z pokoju córki i poszłam do sypialni gdzie Kuba spał. Postanowiłam iść w jego ślady. Momentalnie zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top