Rozdział siedemnasty
Bezpieczeństwo, radość i nostalgia. Tak opisałabym swój stan, kładąc się wieczorem do łóżka.
Bezpieczeństwo, radość i nostalgia. Chyba dawno tego nie czułam.
Wiem czyja to zasługa. Czy mnie to cieszy? Sama nie wiem.
Przede wszystkim czuję normalność. Zero strachu, smutku, stresu. Normalność.
***
Budzi mnie trzask frontowych drzwi. Z trudnem odklejam powieki od siebie i chwytam telefon. Ekran jest zamazany, lecz wpatrując się w jedno miejsce przez kilkanaście sekund dostrzegam godzine. Jest wpół do dwunastej. Dawno tak długo nie spałam. Jednym z powodów było niewyciszanie telefonu na noc, lecz dziś nie obudziło mnie żadne z powiadomień, ani żaden z koszmarów. Po prostu dobrze spałam.
Zamykam oczy na kolejne kilkanaście sekund, a następnie znów spoglądam w telefon.
Moja ukochana ❤: Jezuu, co mi się śniło, muszę Ci potem opowiedzieć.
Cecha charakterystyczna Charlie - porąbane sny. Sen o gigantycznych pingwinach w strojach gwiazdrów, goniących ją po pustyni i strzelających do niej z pistoletów na wodę należy do tych normalniejszych.
Moja ukochana ❤: Pamiętasz, że jedziemy potem po sukienke na wesele?? O której mogę być?
Oj, nie, nie pamiętałam.
Moja ukochana ❤: Śpisz??
Moja ukochana ❤: ????
Z myślą, że zaraz odpiszę, wyłączam czat z Charlie i przewijam do kolejnych konwersacji.
Od razu zwracam uwagę na wiadomość od Tobiasa. Dostałam ją wczoraj, o 22:48. Na pewno już spałam.
Tobias: Dziękuję za dziś Kopciuszku, to był cudowny wieczór. Dobranoc :*
Czuję ciepło przeszywające moje ciało. Mimowolnie na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Jednocześnie jest mi głupio, że mu nie odpisałam, chociaż wiem, że to nie do końca moja wina.
Do Tobias: Hej, sorry, że nie odpisałam, zasnęłam.
Tłumaczę się szybko.
Do Tobias: Chyba wyczułam twoją wiadomość, na prawdę miałam dobrą noc.
Dodaję, nadal się uśmiechając. Wyobrażam sobie jego minę, kiedy to czyta.
Po chwili wyczuwam wibracje telefonu, który nadal trzymam w dłoniach. Uświadomia mi to, że zastygłam na parę sekund myśląc o Tobym. Na ekranie wyświetla się numer Charlie i nasze wspólne zdjęcie z wakacji w stanie California, na którym płyniemy na dmuchanym jednorożcu.
- Halo?
- No, żyjesz! Co się z tobą działo? - pyta pretensjonalnie.
- Sorry, spałam.
- Zaraz dwunasta. Jest sobota, więc sklepy zamykają się za kilka godzin.
- Wiem, już się ogarniam - oznajmiam, wstając z łóżka.
- Mogę być za piętnaście minut?
- Jasne. Jeśli bym się myła, zrób nam kawę.
Nie jestem pewna czy przyjaciółka usłyszała moją odpowiedź, bo ekspresowo się kończy połączenie. Chwytam czystą bieliznę oraz czarne jeansy i t-shirt z królewną Śnieżką, który okazał się najmniej pogniecionym ubraniem w mojej szafie. Disney zawsze w modzie. Upewniam się, że Tobias nie odpisał i szybkim krokiem udaję się pod prysznic. Nie wiem, ile czasu dokładnie zajmuje mi stanie pod prysznicem, lecz na pewno więcej niż zazwyczaj. Kieruję na siebie słuchawkę, z której pryska ciepła woda i przypominam sobie wczorajszy wieczór. Zamyśliłam się na tak długo, że woda zaczyna sprawiać mi lekki ból. Zawijając się w ręcznik słyszę trzask drzwi. Możliwe, że minęło już piętnaście minut?
Przyspieszam ruchy i wsuwam ubrania na nie do końca suche ciało. Nienawidzę tego uczucia, gdy spodnie kleją się do wilgotnych nóg. Chwytam telefon, znów sprawdzając, czy dostałam wiadomość i zbiegam na dół.
- No wreszcie księżniczka wstała - wita mnie przyjaciółka, siedząca na kanapie w salonie.
- Miałaś zrobić kawę - przypominam jej.
- Wypijemy na mieście, szkoda czasu, tym bardziej, że wieczorem mam randkę - mówi szybko, jakby miało to przyśpieszyć wyjście. - I tym razem śpij u Tobiego, bo ja po ciebie nie przyjadę - dodaje.
- Gdzie tym razem cię zabiera? - pytam, unikając komentarza do wizji nocy u Tobiasa. Szczerze mówiąc, na prawdę jestem ciekawa odpowiedzi, Alex wpadał na coraz lepsze pomysły, aby urozmaicić wspólny czas z Charlie. A na początku wydawał mi się taki nudny.
- Sama nie wiem, mówił, że ma dla mnie niespodziankę - mówi z ekscytacją. - Lepiej opowiadaj, jak było wczoraj. Wieczorem byłaś zbyt zamyślona i pijana, żeby coś z ciebie wyciągnąć.
- Ej, nie byłam pijana! - protestuję. Na prawdę nie byłam!
- Dobra, dobra, wiem co widziałam. - mówi, kiedy obie wsiadamy do auta.
- Było po prostu miło, tak normalnie - obrócam głowę w strone okna, aby ukryć uśmiech.
- A mogło być jeszcze milej, gdybyś odpuściła sobie wizytę na tej cholernej górce i została u kogoś, komu na prawdę na tobie zależy. - w jej głosie wyczuwam nutkę irytacji.
- Nie mogę, obiecałam...
- Boże, Tris, on już nie wróci. Co jeszcze musi się stać, żebyś zaczęła żyć dla siebie?
- Żyje dla siebie, zobacz - stwierdzam wściekle i wybieram numer Tobiasa.
Przyjaciółka spogląda na mnie przerażona. Na prawdę bardzo ciężko jest mnie zdenerwować, a jej się właśnie udało. Mam dość ciągłego gadania o tym samym.
- Halo? - Odbiera chłopak.
- Hej, tak sobie pomyślałam... - czuję na sobie wzrok Charlie, przez co na chwilę zapomina języka w gębie.
- Tak?
- Pomyślałam, że może zrobilibyśmy sobie mały maraton serialu? - proponuję, robiąc zwycięską minę. Charlie uchyla usta ze zdziwienia.
- Jasne, możesz być nawet za chwilę - słyszę w odpowiedzi. Głos Tobiasa wydaje się być radosny.
- Miałam na myśli wieczór.
- To super, przynajmniej zdążę posprzątać - oboje zaczynamy się śmiać. Kątem oka spoglądam na przyjaciółkę. Charlie jest wyraźnie zadowolona.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia, Kopciuszku.
Upewnam się, że połączenie zostało zakończone.
-Zadowolona? - pytam dumna z siebie.
Cieszę się na to spotkanie. Nie dlatego, że Charlie wreszcie mogła dać mi spokój. Chcę znów to poczuć. Żeby było tak normalnie.
***
Przeszłyśmy z Charlie już pół naprawdę dużej galerii w poszukiwaniu najpiękniejszej sukienki. Za miesiąc przyjaciółka ma być świadkową na ślubie kuzynki. Ciągle powtarza "muszę wyglądać najlepiej, zaraz po pannie młodej".
- Wyglądasz przepięknie! Alex oszaleje jak cię zobaczy - komplemetuję, zachwycona piękną, długą sukienką i jednocześnie znudzona ciągnącymi się zakupami.
- Nie wyglądam w niej zbyt grubo?
- Przestań, jest pięknie.
- Mówisz tak, bo chcesz już jechać do swojego księcia, KOPCIUSZKU - Charlie wybucha śmiechem, nieustannie przeglądając się w lustrze.
- Wcale nie! - burzę się. - Po za tym pójdę do niego dopiero koło dwudziestej drugiej. - Najpierw Mike, później Toby.
- Zaraz, zaraz... - Charlie wygląda na bardzo podekscytowaną. - skoro jedziesz do niego po dziewiątej, to znaczy, że...
- To znaczy, że masz kupić tą sukienkę i dać mi spokój - odwracam się na moment, aby ukryć uśmiech spowodowany myślą o nocy u Tobiasa.
- Biorę ją! - wykrzykuje przyjaciółka, zwracając tym uwagę sprzedawczyni.
Znam Charlie wystarczająco długo żeby zorientować się, że coś knuje. Bezskutecznie próbuję wypytać ją o minę złoczyńcy. Idziemy w stronę wyjścia z galerii, kiedy Charlie nagle się zatrzymuje.
- Teraz musimy kupić coś tobie - mówi śpiewająco. Unoszę wzrok w górę, a moim oczom ukazuje się szyld "Triumph".
- Charlie, będziemy oglądać serial. - mówię z niezbyt wielkim przekonaniem. Podoba mi się jej pomysł, chociaż ciężko mi to przyznać.
- Pff, kogo ty próbujesz oszukać. Chodź, wybiorę ci taką bieliznę, że Tobias oszaleje na Twój widok. - Charlie stanowczo chwyta mnie za rękę.
- Przypominam ci, że już ze sobą spaliśmy. - zciszam głos, aby tłum przechodzących obok osób mnie nie usłyszał.
- Spaliście? Inaczej bym to nazwała, ale nie chce wyrażać się niestosownie - odpowiada tak poważnie, że zachciało mi się śmiać. - Dziś będzie inaczej, pomyśl tylko. Netflix, kolacja, świeczki... - Charlie gestykuluje, jakby odgrywała ważna rolę w teatrze.
- Charlie, zejdź na ziemię.
Przyjaciółka robi minę "smutnego pieska". Wiem, że ma rację. Właściwie to trafiła w samo sedno. Poprzednie spotkania z Tobym, które kończyły się seksem, kończyły się nim tylko z potrzeby bliskości, samotności i porządania. Teraz mogło być inaczej.
Wczoraj poczułam się tak, jakbyśmy byli w związku. Wiem,że jeśli dziś miało by do czegoś dojść, to nie za sprawą porządania, a za sprawą uczuć. Nie umiem ich nazwać. Nie jest to miłość. Właściwie daleko jest im do miłości.
Miłość zawsze była dla mnie czymś zbyt wyjątkowym, żeby ją odczuwać. Zawsze byłam bardzo ostrożna w rozdawaniu uczuć. To właśnie dlatego Mike był moim pierwszym chłopakiem. Oczywiście, wcześniej podobali mi się inni, ale nigdy na tyle, żebym była gotowa obdarować ich głębszymi uczuciami. Nigdy nie chciałam brnąć w coś, co nie miało przyszłości. Kiedy między mną a Mikiem zaczęło iskrzyć, byłam przekonana, że moje uczucia do niego nie będą zmarnowane. To, dlatego był i jest dla mnie taki ważny. Był pierwszy. Z nim wszystko było pierwsze. Pierwszy pocałunek, pierwsze wypowiedziane i usłyszane kocham. Pierwsze wakacje, tylko we dwoje i mój pierwszy raz. Mnóstwo chwil szczęścia, poznawania miłości, życia we dwoje. Pierwsze kłótnie i rozczarowania. Wszystko było pierwsze. Wszystko było wyjątkowe.
- Okej, wybierz mi coś ładnego - pozwalam. Nie jestem pewna jak potoczą się sprawy tego wieczoru. Sama nie wiem, czego chcę, ale przezorny zawsze ubezpieczony, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top