Rozdział dziewiąty

Od powrotu do domu czuję się jeszcze gorzej. Każde spotkanie z Mikiem, każda myśl o nim, coraz częściej przypimina mi, jaka jestem samotna. Czuję się bezsilnie. Do tego otrzymałam milion wiadomości od Tobiasa, na które nie mam ochoty odpowiadać. Jedyne o czym marzę, to przykryć się kołdrą po same czoło i nie myśleć o niczym.

- Tris, masz gościa - głos mamy zrywa mnie z łóżka. Ocieram łzy, które nieświadomie wypuściłam z oczu.

Nie zdążyłam pomyśleć o niczym, gdy do pokoju wszedł Toby. Mam ochotę krzyknąć, że chcę być sama, a jednocześnie pragnę, żeby mnie przytulił i o nic nie pytał.

- Próbowałem zasnąć, ale nie umiem przestać o tobie myśleć.

Toby podchodzi do mnie i namiętnie zatopia swe usta w moich. Nie mam siły się bronić. Nie chcę. Potrzebuję go. Potrzebuję uwolnić się z samotności. Opieram swoje łokcie na łóżku i delikatnie podsuwam się do góry, opierając głowę o ścianę za łóżkiem. Toby siada na mnie okrakiem, nie przestając mnie całować. Jedna z jego dłoni gładzi mój policzek, podczas gdy druga dotyka mojego ramienia. Na chwilę przerywa pocałunek, aby nabrać powietrza, poczym znów całuje mnie zachłannie.
Chcę go bardziej. Chcę go więcej.
Czuję ciepło przeszywające moje ciało. Wtapiam palce w jego włosy i przyciskam go do siebie pogłębiając pocałunek.

- Jesteś przepiękna. - szepcze, zdejmując moją koszulkę, a zaraz po tym pozbyła się swojej.

Gapię się na jego ciało. Jest umięśniony. Na ten widok, chyba się czerwienię, bo Toby uśmiecha się triumfalnie.  Jego spojrzenie mówi "pragnę cię", a jego dotyk wcale temu nie zaprzecza. 

Tobias delikatnie kładzie mnie na łóżko, a już po chwili moje spodnie lądują na ziemi. Napięcie ustaje, a Toby odsuwa się lekko. Otwieram oczy, które wcześniej zamknęłam, aby oddać się chwili jeszcze bardziej i widzę, że chłopak wpatruje się w moje prawie nagie ciało.

- Nigdy, nie widziałem nic piękniejszego. - zachwyca się.

Robi mi się bardzo miło, ale zanim zdążam cokolwiek powiedzieć, moje usta znów są zniewolone. Tobias delikatnie całuje moją szyję, schodząc po prostej lini przez piersi, do dolnych okolic brzucha.

- Toby. - z moich ust wydobywa się cichy jęk.

- We własnej osobie. - uśmiecha się, wciąż podziwiając moje ciało.

Po chwili przewraca mnie na brzuch, jednocześnie odpinając mi stanik. Delikatnie łaskocze mnie językiem po karku, a ja czuję jakbym się roztapiała.

Kilka pocałunków później jesteśmy już zupełnie nadzy. Chłopak ponownie pozwala mi obrócić  się na plecy i zbliża się do mnie tak, że dotykamy się każdym centymetrem ciała. Toby spogląda mi prosto w oczy, upewniając się, czy może posunąć się krok dalej. Przytakuję oddając mu się bez reszty. Nie czekam długo i stajemy się jednością. Całe napięcie opuściło moje ciało, przez co kompletnie zapominam o Bożym świecie. Jesteśmy tylko my.

- Dziękuję. - wyszeptuje, całując mnie w czoło, kiedy jest już po wszystkim.

Czuję się spełniona. Szczęśliwa. Wolna, chodź objęta jego ramieniem. 

***

Budzę się rano, nie będąc pewna, czy to wszystko działo się na prawdę. Na stoliku leży liścik z podziękowaniem, który zostawił mi Toby. Nie pamiętam kiedy zasnąłam, ale wiem, że towarzyszył mi wtedy uśmiech. Dawno nie czułam się tak wyjątkowo, jak poprzedniego wieczoru, ale co z tego?

Nie chcę być z Tobym, nie mogę z nim być. Było nam razem bardzo dobrze, strasznie ciągnie mnie do niego. Fizycznie potrzebuję jego dotyku, psychicznie potrzebuję poczucia bezpieczeństwa, ale nic do niego nie czuję. Przecież kocham Mikego.

Seks z Tobym sprawił, że chociaż na chwilę zapomniałam o wszystkim, co złe w moim życiu. Przez chwilę znów poczułam się kochana, bezpieczna, potrzebna.

Jednocześnie czuję się beznadziejnie. Moje serce rozwaliło się na kawałki jeszcze bardziej. Zdradziłam go. Zdradziłam miłość mojego życia. Skrzywdziłam Mikego.

Na nasz pierwszy raz czekaliśmy prawie rok. Zrobiliśmy to z miłości i tylko to nami kierowało.

Teraz czuję się jak dziwka. Dałam się przelecieć kolesiowi, który pewnie zrobił to z połową miasta, tylko dlatego, że poczułam się samotna?

- Musimy pogadać. - ostrzegam Charlie, kiedy tylko wychodzi z domu.

- Brzmi poważnie. Nie idziemy na pierwszą lekcję?

- Przespałam się z Tobiasem.

- Co zrobiłaś?! - wykrzyczała tak głośno, że jakiś koleś po drugiej stronie ulicy, spojrzał na nas przestraszony.

- Beznadzieja co?

- Beznadzieja? Nareszcie przerwałaś ten celibat. I jak było? - mówi dynamicznie, uwieszając mi sie na szyję.

- Było wspaniale, ale teraz nie jest. - odsuwam się od niej i przegarniam włosy, które naszły mi na twarz.

- Nie gadaj, że po wszystkim cie olał. - Charlie zabrzmiała tak, jakby była gotowa spalić go za to żywcem.

- Bardziej ja jego. Nie umiem spojrzeć mu teraz w oczy. Ja nic do niego nie czuję. Kocham Mikego.

- Tris, czy ty siebie słyszysz? Zamiast cieszyć się z tego, że możesz znów być szczęśliwa, będziesz przejmować się kimś, kto nigdy do ciebie nie wróci? -  znów spogląda na nas gościu po drugiej stronie ulicy. Chwytam Charlie za rękę i ciągnę za sobą.

- Jesteś niesprawiedliwa. - mówię, idąc coraz szybciej.

- Tris, posłuchaj. Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Zasługujesz na kogoś, kto będzie cie kochać do końca życia rozumiesz? - Charlie brakuje tchu, ponieważ prawie biegnę.

- Nie chcę być z Tobym, jeszcze nie teraz. Potrzebuję czasu. - podsumowuję.

- I szybkie chodzenie, ma ci w tym pomóc? Zwolnij, mam kolkę.

Tak też robię. Skupiam się na kostce brukowej, która wyłożony jest chodnik. Nadeptywać na czerwone. Czerwony, czerwony, czerwony, czerwony. Wdech, wydech, wdech, wydech.

- Kurwa! - wykrzykuję, czując ukłucie w podbrzuszu.

- Co? - pyta Charlie.

- Czerwony - warczę, nie myśląc nad tym, co mówię. - Okres. - poprawiam się po chwili. - Jeszcze kurwa tego brakowało.

***

Do Kochanie moje ❣️: Umieram. Nie idę dziś do szkoły.

Wysłałam SMS do Mikego, gdy zorientowałam się, że to właśnie dziś jest najgorszy dzień w miesiącu - początek okresu. Ledwo podniosłam się z łóżka i podpierając się o ściany dotarłam do łazienki, aby zaaplikować tampona.

Kochanie moje ❣️: Moje biedactwo.  Twój lekarz cię uratuje 💕 wstaw na kawę.

Już po dwudziestu minutach Mike, pukał do drzwi. Chociaż czułam się fatalnie, samo spojrzenie w jego oczy spowodowało, że poprawił mi się humor.

- Ijo, ijo - słodkim głosem naśladował sygnały karetki. - buziaczkowy lekarz rusza na pomoc.

- Jesteś niemożliwy. - ruchem ręki zaprosiłam Mikego do środka, a uśmiech nie opuszczał moich ust, chociaż mój brzuch krzyczał "pomocy" .

- Proszę poddać się kontroli. - Po tych słowach delikatnie całował okolice mojego obolałegi brzucha.

- Od razu lepiej. - Przytuliłam chłopaka, szczęśliwa, że robi wszystko, abym zapomniała o nieznośnym bólu.

- A to na deser. - Zza pleców wyciągnął reklamowkę, w której znajdowały się paprykowe chipsy, dwa rodzaje czekolady, dwie paczki żelków i ciasta maślane. - Nie wiedziałem na co akurat masz ochotę, a za bardzo się śpieszyłem, żeby zadzwonić.

- Ideał - dałam upust emocjom w gorącym pocałunku.

***

Cały dzień spędziłam na myśleniu o poprzednim wieczorze. Doszłam do wielu wniosków, ale do końca nie jestem pewna, co myśleć. Toby jest przystojny, czarujący, pewny siebie. Ale nie jest sobą. Chce być idealny, chce zdobywać mnie w każdej chwili. Jego dotyk mnie rozpala i sprawia, że nie potrafię skupić się na niczym innym. Zawrócił mi w głowie, ale nie w sercu. A co jeśli od początku chodziło mu tylko o seks?

Mike taki nie był. Właśnie to kiedyś mnie w nim urzekło. Nikogo nie udawał, po prostu robił wszystko, żebym była szczęśliwa. Zawsze dawał z siebie sto procent. Nie traktował mnie jak laskę, którą chce poderwać, albo przelecieć, lecz jak kogoś wyjątkowego. Byłam jego częścią, a moje serce należało do niego.

Nadal należy...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top