Scena XII
Lotnisko. Niedaleko drzwi wejściowych zatrzymuje się samochód. Wysiada z niego Sara z dużą torbą. Podchodzi do bagażnika i próbuje wyjąć z niego dwie, różowe walizki. Po chwili z auta wysiada Marcus i pomaga córce.
Sara: Dzięki.
Marcus: Na pewno wszystko wzięłaś?
Sara: Tak myślę. Do zobaczenia.
Odchodzi, ciągnąc za sobą walizki. Kilka metrów dalej zatrzymuje się i odwraca, żeby pomachać ojcu, ale zauważa, że już odjechał. Odwraca się ponownie i wpada na Barney'a, który szedł z naprzeciwka, spiesząc się. Sara traci równowagę i upada na ziemię. Nie może wstać, ponieważ złamała obcas.
Barney: Strasznie mi przykro. Po... Pomogę ci.
Wyciąga rękę, ale Sara ją odtrąca.
Sara: Coś ty zrobił! Moje piękne buty! Takie drogie!
Barney (niedowierzająco): Naprawdę martwisz się o buty?
Sara: Co cię to obchodzi?
Łapie się rączki od walizki i powoli podnosi się z ziemi. Siada na ławce, kładzie obok torbę, zdejmuje but i masuje obolałą kostkę.
Sara: Będziesz tak stał i się lampił czy pójdziesz już sobie?
Barney otwiera usta, by coś powiedzieć, ale macha ręką i odchodzi.
Sara otwiera torbę. Wyjmuje z niej drugą parę szpilek, zakłada je na nogi i chowa stare, mrucząc pod nosem przekleństwa. Wstaje i z uniesioną głową idzie w kierunku hali odlotów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top