Scena V

Wieczór. Sara wraca do domu. Z ulgą zdejmuje buty na obcasie, kładzie papierowe torby na podłodze i przechodzi do salonu, gdzie osuwa się na kanapę, wyczerpana. Zamyka oczy.

Sara (mamrocze): Wreszcie. Cisza i święty spo...

Z kuchni dobiega wołanie.

Rita: Wróciłaś, kochanie?

Kobieta pojawia się w salonie z drinkiem w ręce. Sara otwiera jedno oko.

Sara: Ta.

Rita przysiada na kanapie, upija łyk ze szklanki.

Rita: Spakowana na wyjazd?

Sara: Nie. Zrobię to jutro.

Rita: Jak zwykle.

Sara: Na razie planuję, gdzie chcę jechać zimą. Ponoć w Moskwie jest pięknie o tej porze roku.

Przez chwilę Rita milczy, wpatruje się w szklankę.

Rita: Muszę ci coś powiedzieć.

Sara (obojętnie): Co?

Rita: To będzie twój ostatni wyjazd.

Sara gwałtownie siada. Przypadkowo trąca Ritę, która rozlewa napój na podłogę.

Sara: Jak to?!

Rita milczy przez dłuższą chwilę. Klęcząc na podłodze, wyciera podłogę rąbkiem spódnicy. Unika wzroku Sary.

Rita: Razem z tatą stwierdziliśmy, że twoje wycieczki bardzo obciążają nasz budżet. Poza tym, kancelaria twojego ojca ma teraz przejściowe problemy finansowe, ja też mam coraz mniej klientów...

Sara (ze złością): Mam sama za wszystko płacić?!

Rita (patrząc na córkę z niecierpliwością): Nie będziemy cię utrzymywać przez całe życie. Masz dwadzieścia pięć lat!

Sara (z oburzeniem): Niedługo dwadzieścia sześć.

Rita: Tym bardziej powinnaś się usamodzielnić.

Sara: Przecież mam pracę.

Rita: Znajdź lepszą, jeśli chcesz, żeby było cię stać na zagraniczne wycieczki trzy razy do roku.

Sara: To niesprawiedliwe! Nie znajdę tak dobrze płatnej pracy jak wasza. Nie jestem adwokatem.

Rita (wzruszając obojętnie ramionami): To zostań lekarzem.

Sara: Wiesz, że mnie nie przyjęli na medycynę.

Rita: A czyja to wina? Gdybyś miała lepsze oceny, pewnie nie miałabyś problemu z dostaniem się na studia.

Sara gwałtownie wstaje z kanapy. Wychodzi z salonu z wysoko uniesioną głową, obrażona.

Rita: Czekaj! Pogadajmy jeszcze!

Sara, nie odwracając się, pokazuje jej środkowy palec. Bierze torby z zakupami z przedpokoju i udaje się w kierunku schodów. Rita zrezygnowana siada na kanapie.

W salonie pojawia się Marcus. Zajmuje miejsce obok żony, obejmuje ją ramieniem.

Marcus: Nie przyjęła tego dobrze.

Rita: Nie. I chyba jest na nas zła.

Marcus (ze śmiechem): Czemu mnie to nie dziwi.

Rita: Sugerujesz coś?

Marcus: Charakterek ma po tobie. Ale, na szczęście, szybko się z tym pogodzi.

Rita: Wyglądała na wściekłą. Wątpię, czy będzie się do nas odzywać przez najbliższe kilka dni.

Marcus: Zobaczymy.

Milczą przez chwilę.

Rita (szeptem): Co, jeśli odkryje, że to kłamstwo?

Marcus: Jeszcze nam za to podziękuje.

Sara, która przysłuchiwała się rozmowie zza ściany, gwałtownie wciąga powietrze. Ze łzami w oczach wbiega po schodach na górę i zamyka się w swojej sypialni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top