34
ALISON
Ten dzień zbliżał się wielkimi krokami. W sumie, nie wiem, jak dokładnie opisać słowami to, co miało miejsce jakiś czas temu. Co prawda Xavier zmienił co do mnie swoje zachowanie, jednak ja jestem nadal ostrożna, co do niego. Nigdy nie wiadomo, co takiemu człowiekowi może strzelić do głowy. Jestem pełna sprzecznych emocji, gdyż ponieważ właśnie szykuję się na spotkanie z wyżej wspomnianym Xavierem. Co prawda, nie uważam tego za jakąś randkę, czy coś w tym stylu. Dla mnie to jedynie spotkanie w ramach udanego projektu.
Tak, projekt, mimo wcześniejszych moich obaw, udał się naszej trójce i ukończyliśmy go na piątkę. Nauczycielka była w szoku, że Xavier tak się przyłożył i znalazł informacje, pomógł robić notatki i takie różne inne sprawy z tym związane. A to wszystko dzięki mnie, nieskromnie się chwaląc. Kilka dni wcześniej umówiliśmy się zaraz po szkole, żeby jakoś uczcić ten projekt i tak symbolicznie, we trójkę zjedliśmy po jakimś ciastku, wypiliśmy trochę coca - coli i spędziliśmy miło czas. Teraz ja i Xavier idziemy do kina. Nie wiem, co on tak się uparł, żeby mieć ze mną kontakt. Dla mnie to jest odrobinkę podejrzane, jednak przestanę już gdybać. Zobaczymy, jak to spotkanie się dzisiaj potoczy.
- Mamo, pamiętasz, jak mówiłam Ci, że wychodzę dzisiaj na spotkanie? - zagaiłam rozmowę, jak tylko weszłam do kuchni. Mama akurat czytała jakieś czasopismo. Spojrzała na mnie uważnie spod rzęs.
- No pamiętam, mówiłaś coś.
- Tak, ale nie mów nic tacie, że wiesz, iż idę z Xavierem... Może coś głupiego wymyślić, a ja nie chciałabym potem wysłuchiwac jego gadania.
- Alison. Nic mu nie powiem na ten temat, ale pod jednym warunkiem. Wierzę, że nie zrobisz żadnej głupoty. Nie znacie się dobrze, chodzicie jedynie do tej samej klasy, nawet nie jesteście...
- Mamo - przerwałam jej, bo oczami wyobraźni widziałam, jak już podnosi się z miejsca, rozemocjonowana. - Ja wiem, co masz na myśli. Na pewno nie będzie żadnych głupot. W razie czego mam ze sobą gaz pieprzowy. On nawet nie będzie mi potrzebny - powiedziałam, kończąc swój monolog.
Mama miała rację, mówiąc, że się nie znamy. Ja to doskonale wiem. Jednak znając już trochę czasu tego idiotę, śmiem stwierdzić, że raczej nic by mi nie zrobił. A jeśli się okaże inaczej, dostanie po tym zakutym łbie.
- No dobrze. W takim razie możesz iść i bądź pewna, że tata nie dowie się całej prawdy. Tylko wróć o rozsądnej porze.
- Dobrze mamuś, będę koło dzisiątej wieczorem. Pa!
- Baw się dobrze!
Po wyjściu z domu, rozejrzałam się po okolicy. Nie było ciemno, nawet nie zmierzchało, więc do dziesiątej jest sporo czasu. Spojrzałam dla pewności na zegarek w telefonie - była godzina czwarta po południu. Z Xavierem byłam umówiona w galerii za pół godziny, więc tak akurat, zanim dotrę na miejsce. Co prawda, nie wiedziałam, czego się spodziewać po tym spotkaniu, jednak liczyłam na miło spędzony czas.
Po dotarciu na miejsce rozejrzałam się dookoła. Wszędzie sporo ludzi chodziło po piętrze galerii, co rusz rozglądając się za rzeczami, które ich interesowały. Sama zrobiłabym rundkę po sklepach, jednak wolałam nie oddalać się od miejsca spotkania, bo wątpię, żeby Xavier mnie szukał po całym budynku. Przysiadłam na wolnej niedaleko mnie znajdującej się brązowej ławce i tu postanowiłam zaczekać na chłopaka. Spojrzałam na zegarek w telefonie, od razu sprawdzając, czy on nic nie napisał. Na zegarze była godzina czwarta trzydzieści dwie, oby pojawił się w najbliższym czasie, bo jeśli zrobił sobie ze mnie żarty, to niech wie, że jutro już będzie martwy.
- Cześć.
Najpierw go usłyszałam, a potem zobaczyłam. Podszedł do mnie tak cicho, że w gwarze muzyki grającej w całej hali i szmerów rozmów ludzi tu będących, zupełnie go nie usłyszałam. Ma chłopak szczęście, jeszcze sobie pożyje. Był ubrany w jeansy i zwykłą koszulkę w jakieś śmieszne drobnym druczkiem napisane wyrazy. Włosy jak zwykle postawione do góry i lekki uśmiech na twarzy.
- Cześć - odpowiedziałam i podniosłam się.
- Myślałem, że będę pierwszy, jednak pomyliłem się.
- Mogłeś przyjść wcześniej - powiedziałam, zapominając, by ugryźć się w język.
- Może będzie jeszcze okazja - mruknął pod nosem tak, że ledwo zrozumiałam, co powiedział. - To co, wybierzemy jakiś film?
- Pewnie.
- No to mamy tak, Drapacz Chmur, Jurassic World, Pierwsza Noc Oczyszczenia, Han Solo, ostatnia część Avengers.
- Ja bym tam chętnie obejrzała Avengers - oznajmiłam i miałam nadzieję, że właśnie ten film pójdziemy obejrzeć.
- A może Jurassic World?
- Avengers. Na Jurassic World możemy pójść następnym razem, co Ty na to? - Zaproponowałam takie rozwiązanie. Bardzo zależało mi, by obejrzeć tą część, a skoro nadarzyła się okazja, to nie ma co zwlekać.
- Niech będzie - zgodził się po krótkim namyśle.
Ustaliliśmy, że on kupuje bilety, a ja picie i popcorn. Kilka minut później dostaliśmy się na wybrane przy Xaviera miejsca na sali kinowej. Było dosyć ciemno, a gdy zgasły już wszystkie światła i zaczęły się reklamy przed filmem, niczego, gdyby nie ten wielki ekran przed nami, bym nie widziała. Xavier siedział obok mnie i oglądał reklamy.
Już na początku filmu zrobiło mi się smutno przez śmierć jednego z bohaterów, zastanawiałam się, kto jeszcze będzie musiał umrzeć przez Thanosa i czy Avengersi ocalą znów świat. Jednak odbiegając od tej myśli, przez cały film, miałam wrażenie, jakoby mój towarzysz przysuwał się do mnie z milimetra na milimetr. Wolałam nie komentować togo, ani nic, ale gdy przełożył prawą rękę przez oparcie i objął mnie nią, po wyjściu z kina to musiałam z nim wyjaśnić. Żeby sobie nie myślał, że jedno wyjście,a ja od razu zostanę jego dziewczyną. To tak nie działa.
- Jak podobał ci się film? - zagadnęłam, gdy trafiliśmy do wyjścia z galerii handlowej.
- Było całkiem okej, ale wolę filmy z większymi efektami. Nie to, że mi się nie podobał...
- Okej, rozumiem. Nie tłumacz mi się - przerwałam mu, bo oczami wyobraźni widziałam, jak zaczyna rozwijać swój monolog.
- Chcesz już wracać do domu, czy pochodzimy jeszcze po mieście?
- Możemy jeszcze pochodzić chwilę.
- To może wejdziemy na jakieś ciastko? Jakie jest twoje ulubione? - zapytał, pokazując ruchem głowy na znajdującą się niedaleko lodziarnio - kawiarnię.
- Łaciata krówka z wiśniami - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, gdy byliśmy już na miejscu.
- Okej, to zajmij nam jakieś fajne miejsce, a ja pójdę zamówić - zakomunikował, zostawiając mnie samą, przy kilku wolnych stolikach na zewnątrz budynku, w którym mieściła się owa kawiarnia.
Rozejrzałam się po wolnych stolikach, szukałam czegoś trochę dalej odsuniętego od reszty, nie chciałam, żeby wszyscy słyszeli naszą rozmowę. Na szczęście był taki jeden wolny stolik. To aż dziwne, że w każdym takim miejscu znajdzie się taki odludny stolik, przy którym ktoś zawsze usiądzie. Zajęłam miejsce i zajrzałam do telefonu, sprawdzając aktualną godzinę. Było już po ósmej wieczorem. Słońce jeszcze nie zaszło, jednak widać było, że dzień powoli znika za horyzontem oddając powoli władzę księżycowi. Oprócz naszego stolika, były zajęte jeszcze dwa, a zanim wrócił Xavier, zajęty został jeszcze jeden, przed czteroosobową grupę znajomych. Kojarzyłam ich ze szkoły, skończyli naukę w tamtym roku.
- Już jestem.
Głos chłopaka wyrwał mnie z rozmyślań. Spojrzałam na niego, kiedy stawiał przede mną mały, biały okrągły talerzyk, a na nim zgrabny kawałek ciasta. Spód był zrobiony na pewno z dwóch rodzai ciasta, jasnego i ciemnego, dalej był pyszny budyń, cienka warstwa wiśni i na tym to dwukolorowe ciasto. Niebo w gębie.
- Dzięki - podziękowałam i od razu skubnęłam kawałek słodkości.
- Zamówiłem jeszcze nam po szklance cappuccino, nie masz nic przeciwko?
- Nie, nie ma sprawy, dziękuję - uśmiechnęłam się szczerze.
No, może jednak dać mu spokój z ta ręką? Nie było to w sumie nic takiego, ale jak znowu chłopaka się za bardzo rozpuści, za bardzo się mu pofolguje, nie będzie znał umiaru. No może i nie miałam doświadczenia z facetami, ale ja mam takie wrażenie, a z reguły mnie ono nie zawodzi.
- Bardzo dobre ciasto - odezwał się, gdy na talerzykach zostały tylko drobne okruszki.
- Popieram. Rewelacja - potwierdziłam.
Jakoś raz szłam i zobaczyłam to ciasto na ladzie i stwierdziłam, że spróbuję, posmakowało mi i od tej pory często je jadałam. Gdy miałam dobry humor, gdy był gorszy dzień, lub gdy zupełnie miałam dość dogryzania ze strony Xaviera.
- Zadam Ci jedno ważne pytanie i chciałbym, żebyś na nie szczerze odpowiedziała - usłyszałam tą jakże długą wypowiedź z jego ust, po krótkiej chwili ciszy.
- No dobrze, byle to nie było nic głupiego - zgodziłam się, czując przez chwilę głupie uczucie, że zrobi sobie zaraz ze mnie żart.
- Nie bój się. Powiedz mi tylko, czy gdyby nie to, że masz o mnie takie zdanie, jakie masz i gdyby nie to, że byłem taki w stosunku do Ciebie. Gdybyśmy byli tylko zwykłymi znajomymi ze szkoły, umówiłabyś się ze mną?
****
1442*
No i co Alison powinna mu odpowiedzieć? Tak czy nie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top