Rozdział 69

Delfi:

Od samego rana czułam się jakoś inaczej. Nie to, że źle czy że coś mnie bolało po prostu coś było inaczej niż zwykle. Jednak po południu to uczucie stało się silniejsze do tego stopnia, że zaczynało boleć. Nie byłam pewna co to ma znaczyć no bo i skąd miałabym wiedzieć. Nie mam doświadczenia ani wiedzy co do takich spraw. Jednak jako, że dziecko powinno urodzić się dosłownie już zaraz, w ciągu najbliższych dni to pomyślałam, że może właśnie o to chodzi.

Podeszłam do mojego ukochanego Gastona, który siedział na kanapie w salonie. Spojrzałam na niego. Jak zawsze był przystojny i sam jego widok sprawił, że się uśmiechnęłam, tak bardzo go kocham.

 - Kochanie - zaczęłam.

- Co jest skarbie ? - spojrzał na mnie.

- Trochę źle się czuję  - wyjaśniłam.

- Dlaczego  ?  - spytał  Chłopak z troską w głosie.

- Nie wiem, ale chyba przydałoby się jechać do lekarza.

Od razu na twarzy Chłopaka zauważyłam zmartwienie.  Nigdy nie chciałam by przeze mnie się matwił czy denerwował ale to było też miłe. To jak się martwił, jak dbał o mnie i się troszczył. To było urocze i kochane. Dzięki niemu czułam się ważna, doceniania i potrzebna.

- No dobrze - Brunet wstał podchodząc bliżej mnie - Sądzisz, że to już  ? - spytał.

- Nie wiem - wzruszyłam niepewnie ramionami - Możliwe, że tak.

Chłopak tylko kiwnął głową i wziął potrzebne rzeczy. Nie czekał na nic. To też robiło na mnie wrażenie, że co by się nie działo, czy były zajęty czy nawet zmęczony mógł w jednej chwili wszystko rzucić jeśli chodziło o mnie lub nasze dziecko. Takich zachowaniem pokazywał, że jestem dla niego najważniejsza. I tak samo było z mojej strony. Też mogłabym zrobić dla niego wszystko bo jest dla mnie najważniejszy.

Wzięliśmy potrzebne rzeczy i pojechaliśmy do szpitala. Tam, gdy doczekaliśmy się na lekarza zostałam skierowana na salę na odpowiednim oddziale. Z wszystkiego co usłyszałam wynikało, że się nie myliłam. Możliwe, że to był właśnie dzień gdy dziecko się urodzi.

- Nie musisz tu być przez cały czas - powiedziałam do Gastona.

Chłopak uparcie towarzyszył mi przez cały czas, także teraz gdy byliśmy sami w mojej sali. Ja leżałam na łóżku, a on siedział na krzesełku obok.

- Nie gadaj głupot skarbie - odpowiedział biorąc mnie za rękę - Nigdzie się nie wybieram. Będę czas blisko Ciebie.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego.

- Nie masz za co dziękować księżniczko - uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w policzek.

- Bardzo Cię kocham - powiedziałam patrząc przy tym na niego.

- A ja bardzo, bardzo kocham Ciebie - odpowiedział Gaston.

Uśmiechnęłam się do niego. Byłam naprawdę szczęśliwa, że jest ze mną. Nie tylko teraz. Doceniałam wszystko co dla mnie robi, a także samą jego obecność i miłość. Przez te kilka miesięcy mogłam na niego liczyć. Pomagał mi, otaczał opieką i co dla mnie najważniejsze kochał mnie. Potrzebowałam tego i nadal potrzebuje.

Po chwili poczułam silniejszy ból i przez głowę przeszła mi myśl, że to już. Kolejny raz się nie myliłam. Do sali weszła pielęgniarka i lekarz. Trochę to potrwało i nie mam co ukrywać, że przyjemnie nie było. Naprawdę bardzo, bardzo bolało. To było trudne i strasznie męczące. Ale koło mnie był Gaston. On zawsze dodawał mi siły, motywacji i wiary. Tak było i tym razem. Miłość do niego oraz do naszego synka dawała mi siłę.

Dzięki temu po kilku godzinach mogłam usłyszeć płacz dziecka i już po chwili trzymałam w ramionach naszego synka. Leona Perida. Był ślicznym uroczy. Idealny bo to moje dziecko. Moje i Gastona. Mimo, że widziałam go po raz pierwszy już kochałam go i byłam pewna, że zrobię wszystko by był szczęśliwy. Oboje zrobimy.

To nasza przyszłość. Moja i Gastona. Zaczęło się od związku za czasów szkolnych. Przeszliśmy przez rozstania, kłótnie ale i cudowne chwile pełne miłości. Daliśmy radę z każdą przeszkodą. Pojawiła się ciąża. Zamieszkaliśmy razem, zaręczyliśmy się. To niewyobrażalna droga. Gdy byłam z nim na pierwszej randce nie sądziłam, że tak to się potoczy. Ale daliśmy radę. Może nie wszystko było jak w bajce bo było wiele bólu i złości, ale teraz jest naprawdę dobrze. Jesteśmy razem, kochamy się i zależy nam na sobie. Mieszkamy razem i weźmiemy ślub. A do tego mamy uroczego synka Leona. To jest ta miłość która zmienia ludzi i cały świat. To jest ta nasza przyszłość do której wszyscy dążą. Jestem szczęśliwa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top