Rozdział 68
Gaston:
Kolejny, ostatni już miesiąc oczekiwania minął spokojnie. O ile można tak to nazwać. Nie działo się nic złego, ale przecież byliśmy podenerwowani samym faktem, że za niedługo czas nasze dziecko będzie już z nami. Tak jak coraz częściej teraz, gdy poruszamy tematy przyszłości, ta sprawa budziła wiele uczuć. Zmartwienie, stres, podekscytowanie, niecierpliwość, obawy, szczęście, radość, nadzieje. Było wszystko. Zmiany nie są łatwe. Odpowiedzialność też nie jest łatwa. Całe życie nie jest piękną, prostą usłaną różami drogą. O tym jednak już wiemy bo wiele razy się przekonaliśmy o życiowych trudnościach. Jednak miłość która nas łączy pokonała już nie jedną przeszkodę, trudność czy wyzwanie. Skoro tak było to musi tak być dalej. Szkoda byłoby to wszystko stracić, ale jestem pewny, że tak się nie stanie. Co by się nie działo w naszym życiu, damy radę, Będziemy razem i będziemy się wspierać oraz będziemy się kochać.
Patrząc wstecz przeszliśmy już naprawdę bardzo długą drogę. Początki nasze związku za czasu chodzenia do Blake South Collage, a jeszcze wcześniej był związek mój i Niny oraz Delfi i Pedro. Potem studia. Zmiany szkoły też jest wyzwaniem dla związku bo istnieje ryzyko, że nie będzie się spędzać razem tak dużo czasu, ale że jacyś nowo poznani ludzie mogą się wtrącić. Nic takiego się nie stało. Studiowaliśmy na tej samej uczelni i nadal spędzaliśmy razem dużo czasu. Nie moglibyśmy obejść się bez swojego towarzystwa. Przebywanie razem było - i nadal jest - jak oddychanie powietrzem. Łatwe, naturalne, przyjemne a przy tym niezbędne do życia.
Zarówno w czasie liceum jak i studiów były kłótnie, różnice zdań, zazdrości, smutki czy rozstania. Tak bywa w każdym związku. Jednak nikt ani nic nie rozdzieliło nas na stałe. Bez znaczenie czy minęło kilka godzin czy tygodni wracaliśmy do siebie. Uczucie które nas łączy przyciągało nas do siebie jak magnez. Jakbyśmy byli dwiema połówkami serca, albo księżycem i słońcem. Nie było możliwe życie bez siebie na dłuższą metę. Osobno moglibyśmy jedynie wegetować, udawać, zachowywać pozory, ale nie naprawdę żyć. Tylko razem, będąc blisko siebie możemy być prawdziwie szczęśliwi.
Nawet wyzwania i zmiany dotyczące coraz szybciej zbliżającej się przyszłości nic bardzo nie odmieniły jeśli chodzi o to co czujemy do siebie. Ciąża Delfi, wspólne mieszkanie, zaręczyny oraz planowanie ślubu. A w tym także zakupy, urządzenia domy i kupowanie rzeczy dla dziecka. Rozmowy, plany i randki. Kiedyś pewnie bym się nie spodziewał, że to potoczy się dokładnie tak, ale ani trochę niczego nie żałuję. To mogło wydawać się niemożliwe, nudne czy trudne ale gdy tylko wszedłem w to nowe życie od razu je pokochałem. Nie mogło być inaczej. Nawet jeśli kiedyś nie byłem o tym pewny to podświadomie właśnie tego chciałem. Każdy, bez względu na wszystko, gdzieś w głębi serca marzy o prawdziwej miłości, domu i rodzinie. O spokojnym, szczęśliwym życiu. Trochę przypadkiem, ale znalazłem to wszystko. To jak uśmiech od losu albo przeznaczenie. Jestem szczęśliwy, nawet bardzo, że mam Delfi a niedługo w naszym życiu pojawi się także Leon. Bez względu na to jaka byłaby przyszłość jestem na nią gotowy, bo to będzie nasza przyszłość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top