Rozdział 54
Gaston:
Siedziałem na łóżku razem z Delfi w naszym pokoju. Dziewczyna siedział i jadła naleśniki z owocami, które sam jej przed chwilą przygotowałem. Kiedyś bym nie pomyślał, że będę gotował dla jakiejś dziewczyny jednak wiele się zmieniło, a Delfi to nie jakaś tam dziewczyna tylko miłość mojego życia. Może to trochę dziwne - albo romantyczne - ale po prostu chcę o nią dbać, chce by dobrze się czuła i była zadowolona. Chcę wiedzieć jej uśmiech i pomagać jej we wszystkim. Tak więc zrobienie jej jedzenia nie jest dla mnie obowiązkiem a przyjemnością. A ten sposób pokazuje jak mi na niej zależy. Takie drobne gesty są czasem ważniejsze od tych większych.
- Skarbie - zagadnęła Dziewczyna po skończonym posiłku .
- Tak ? - spojrzałem na nią i na pusty talerz - Najadłaś się ? Smakowało Ci ?
- Tak i było przepyszne mój Ty kucharzu - odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek.
- To cieszę się - uśmiechnąłem się do niej.
- Mam takie pytanie - spojrzała na mnie - Myślałeś już może nad imieniem dla naszego dziecka ?
Zastanowiłem się chwilę. Właściwie to kilka razy przeszło mi to przez myśl i były imiona, które by się nadawały, ale wszystko zależy od tego czy to będzie chłopiec czy dziewczynka oraz co spodoba się Delfi.
- Tak mniej więcej - odpowiedziałem - A co ? Ty masz jakieś propozycje ?
- Yhym - pokiwała głową - Ale chcę też usłyszeć co Ty wymyśliłeś.
- No dobrze - powiedziałem - Dla dziewczynki to może Valentina a dla chłopca Jorge albo Federico ? - zasugerowałam i spojrzałem na nią.
- Ładne są - uśmiechnęła się Delfi.
- A jakie się podobają Tobie ? - spytałem.
- Dla chłopca podoba mi się jeszcze Leon a dla dziewczynki Martina albo Malena. - odpowiedziała.
- Piękne - puściłem jej oczko - Jak poznamy płeć to wybierzemy jedno.
- Tak. - zgodziła się ze mną - A gdybyś tak miał wybrać jedno dla chłopca i jedno dla dziewczynki z tych co wymieniliśmy to co by to było ? - spytała.
Zastanowiłem się chwilę. Wszystkie imiona były ładne, a to było coś więcej niż zabawa. To powinno być wyjątkowe, pasujące imię.
- To może Malena i Federico - odpowiedziałem po chwili namysłu - A jak Ty uważasz skarbie ?
- Pasuje mi Malena, ale nie wiem czy lepsze byłoby Federico czy Leon - odparła zastanawiając się.
- Mamy jeszcze na to czas - stwierdziłem i pocałowałem ją w policzek.
- Masz rację - Delfi uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
- Bardzo Cię kocham - powiedziałem przytulając ją po czym ucałowałem ją w czoło.
- Kocham Cię jeszcze bardziej - odpowiedziała.
Uśmiechnąłem się zadowolony. Nic więcej nie było mi potrzebne do szczęście. Wystarczyła ona, jej obecność, dotyk i wyznanie miłości. To pełnia mojego szczęścia i to co jest dla mnie najważniejsze na świecie. A pomyśleć, że jakiś czas temu mogłem to wszystko stracić. Mogłem stracić ją. Miłość mojego życia, mój najcenniejszy skarb. Nie mogę ponownie do tego dopuścić. Zwłaszcza teraz gdy jest w ciąży i nie może się denerwować. Kocham ją i co by się nie działo nie popełnię drugi raz tego samego błędu, teraz co by się nie działo będę walczył o nią i o nasze uczucie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top